16 listopada na scenie Klubu Leo Libra wystąpiła Lora Szafran. Po koncercie krótki wywiad z artystką przeprowadził Andrzej Bukowski.
Chciałbym zacząć od Pani ostatniej płyty "Sekrety życia według Leonarda Cohena", która szybko zdobyła status złotej płyty. Krążą opinie, że różni się ona od poprzednich pani płyt. Podobno opowiada o pani życiu i twórczości.
Nie, na pewno nigdy czegoś takiego nie mówiłam. Nie wiem czy zdecydowanie odbiega od poprzednich moich płyt. Ja od wielu lat nie śpiewam stricte jazzowego repertuaru. Śpiewam piosenki Nachornego, ale to są okolice jazzu. Śpiewam Wasowskiego, Przyborę – to też jest muzyka można powiedzieć kabaretowa, ale też na swój sposób. Nagrałam dwie płyty Chopina, która nie są jazzowe, ale też nie są popowe. Na pewno nie miałam zamiaru, żeby Cohen był płytą jazzową, ale jest na pewno kompletnie inna od oryginału. Po pierwsze dlatego, że chociaż harmonie i melodie są te same, jest to zupełnie inaczej zinstrumentowane, inaczej zaśpiewane, inne frazowanie, inna estetyka, inna stylistyka, więc dla tzw. znawców Cohena to był zapewne szok. Ale ja słuchałam wcześniej różnych wykonań, np. Tori Amos czy Stinga, czy różnych innych wykonawców i też potraktowałam w pewnym sensie, chociaż z ogromnym szacunkiem dla twórczości Cohena, te utwory jako standardy muzyki albo evergreen’y. Ta płyta o tyle odbiega od poprzednich, że jest szerzej zinstrumentowana, że to jest właśnie Cohen, a nie polska twórczość ani standardy jazzowe. Według mnie ona mieści się w stylistyce klasycznej, muzyki takiej pop-classik. Ta płyta jest po prostu inna.
Jest pani artystką, która od lat cieszy się bardzo wysoką renomą. Jest pani rozpoznawalna. Czy w dzisiejszych czasach, kiedy można powiedzieć, że produkuje się niemalże młodych muzyków za sprawą różnych telewizyjnych show, czy to w jakiś sposób psuje scenę muzyczną?
Nie mam pojęcia, bo szczerze mówiąc nie oglądam na co dzień takich programów. Nie interesują mnie tego rodzaju igrzyska. Zapewne zgłasza się tam bardzo dużo ludzi wrażliwych i na pewno utalentowanych. Obawiam sie natomiast, że w tych programach nie do końca chodzi o promocję talentów, tylko o zrobienie właśnie takiej fety medialnej i potem nie wiem co z tymi ludźmi się dzieje. Słyszę, że bardzo różnie to bywa, niestety bardzo źle, więc myślę, że to nie jest promocja tych ludzi, tylko po prostu zrobienie wcześniej programu, a oni wszyscy tam idą i kto ma siłę to daje sobie radę. Nie ma żadnej recepty na to, żeby pozostać długo na scenie. Każde czasy są inne. Ja znam swoje czasy. Było inaczej. Z jednej strony nie było tyle możliwości, nie było tyle programów, nie było tyle firm nagraniowych, nie było internetu, który też jest bardzo nośny. Nie było prawie nic, więc wtedy jak komuś się udało przebić, dostał jakąś możliwość, skończył studia, jakoś tam się zaznaczył i mógł nagrać płytę, to była jedna firma pod tytułem Polskie Nagrania. Myślę, że nie można porównywać czasów. Nie będę oceniać dzisiejszych czasów, bo trochę z innego pokolenia jestem. Ja musiałam inaczej dochodzić do tego. Musiałam wyjechać z małego miasta i pojechać na studia do Katowic, gdzie był jedyny wydział w Polsce, a nawet we wschodniej Europie, jazzu i muzyki rozrywkowej. Czyli jak ktoś się dostał do Katowic na ten wydział jazzowy to uważał się za, no sam pan wie. Było trudno. Teraz się mówi, że jest trudno. Dużo łatwiej jest jednak coś zrobić, bo jest łatwiejszy dostęp do materiałów, do instrumentów, do możliwości nagrania, jest internet, więc myślę, że to są czasy zupełnie nieporównywalne.
Bardzo dużo Pani koncertuje. Tylko listopad to jeszcze kilka koncertów. Skąd Pani czerpie energię do pracy? Przed jaką publicznością lepiej się Pani występuje, z kim lepiej nawiązuje się kontakt?
Energię czerpię z wykopalisk (śmiech). Gram na różnych salach. Albo są to sale na 200 osób, albo na 700 osób. To nie znaczenia. Ważna jest atmosfera i to, jak ludzie odbierają. Jak jest dobre nagłośnienie, dobry klimat, to nie ma znaczenia jaka to jest sala. Zdarzyło nam się ostatnio grać np. w małym klubiku. Dla mnie nie ma znaczenia miejsce, ani to, jak wygląda.
Propaguje Pani akcję "Legalna kultura". Czy w dzisiejszych czasach, kiedy praktycznie wszystko można znaleźć w internecie, "piractwo" jest dużym problemem?
Promuję tą akcję dlatego, że to jest powiązane, że pieniądze zbiera się na dzieci niedosłyszące. Wydaje mi się, że jest to bardziej uczciwe niż robienie koncertów charytatywnych, gdzie wiele media o tym pisały, że to nie do końca jest tak, że to jest charytatywne. To jest jakiś pomysł, że ludzie zgłaszają swoje piosenki, a inni ludzie płacą za nie SMS-ami i promują młodych ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
(Buk)