Mariusz Sz. – psychiatra z gnieźnieńskiej Dziekanki, zatrzymany za przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za przyjmowanie na oddział przestępców i pomaganie im w uniknięciu kary pozbawienia wolności, z początkiem grudnia 2022 roku miał wrócić do pracy. Po interwencji naszej Redakcji w Prokuraturze Krajowej, lekarz otrzymał nakaz powstrzymania się od wykonywania działalności w zakresie świadczenia wszelkich usług z Wojewódzkim Szpitalem dla Nerwowo i Psychicznie Chorych „Dziekanka” im. Aleksandra Piotrowskiego w Gnieźnie.
Mariusz Sz. został zatrzymany nieco ponad rok temu. Przypomnijmy:
Mariusz Sz. to lekarz psychiatra orzekający m.in. o poczytalności pacjentów. Został zatrzymany w ramach wspólnej akcji Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu oraz Prokuratury Krajowej. Sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt. Sprawa dotyczyła wystawiania zaświadczeń o poczytalności i ich zgodności ze stanem faktycznym. Sprawa jest rozwojowa.
Lekarz nie został zatrzymany na terenie szpitala, jak informował na początku m.in. personel placówki. Funkcjonariusze zjawili się jednak w miejscu pracy lekarza, aby zabezpieczyć niezbędny materiał dowodowy. Przeszukano także jego miejsce zamieszkania. W domu aresztowanego psychiatry z „Dziekanki” śledczy zabezpieczyli 1,2 mln zł w gotówce!
W toku prowadzonego śledztwa prokurator ustalił, że od kilku lat Mariusz Sz. – ordynator jednego z Oddziałów Psychiatrycznych Wojewódzkiego Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Gnieźnie za łapówki w kwotach po 5 000 złotych przyjmował na oddział przestępców, którzy pobyt w szpitalu wykorzystywali do uniknięcia odbywania kary pozbawienia wolności. W procederze tym pomagał mu Andrzej W., który pośredniczył w kontaktach „półświatka” przestępczego z Mariuszem Sz.
Na polecenie prokuratora zatrzymano Mariusza Sz., Andrzeja W. i Jarosława L. – jednego z wręczających korzyści majątkowe. W toku czynności zabezpieczono dokumentację leczenia wielu osób, a w domu doktora Mariusza Sz. ujawniono w kilku torbach gotówkę w kwocie blisko 1,2 miliona złotych.
Mariusz Sz. kilka kadencji samorządowych temu wchodził także w skład Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności. Obecnie wystawiał m.in. opinie o poczytalności. Był także biegłym lekarzem sądowym z zakresu psychiatrii.
Szpital Dziekanka rozstrzygnął na początku grudnia konkurs w zakresie psychiatrii dla pacjentów. Ku zdziwieniu personelu szpitala oraz mieszkańców Gniezna, wygrał lekarz Mariusz Sz. Warto zaznaczyć, że mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu przez Prokuraturę czynów. O komentarz poprosiliśmy dyrektora Dziekanki.
Lekarz Mariusz Sz. nie jest skazany prawomocnym wyrokiem – mówił wówczas dyrektor Marek Czaplicki. Sprawa jest w toku, nie figuruje w Krajowym Rejestrze Karnym i nie zostało mu odebrane prawo do wykonywania zawodu.
W sprawie, w której oskarżony jest Mariusz Sz. zarzuty usłyszały 23 osoby. Powyższa wypowiedź dyrektora spowodowała, że postanowiliśmy interweniować w Prokuraturze Krajowej. Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie. Poniżej odpowiedź, którą otrzymaliśmy:
Na wniosek prokuratora Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu do 5 sierpnia 2022r. wobec Mariusza Sz. stosowany był środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania, ponieważ Sąd Rejonowy w Gnieźnie nie przedłużył go na dalszy okres. Prokurator skierował zażalenie na tą decyzję, jednak Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie i nie zastosował wobec Mariusza Sz. żadnych środków zapobiegawczych.
W czasie gdy wobec Mariusza Sz. był stosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania jego kontrakt ze szpitalem w Gnieźnie wygasł, zatem stosowanie wówczas środków zapobiegawczych w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych było niemożliwe. Następnie 1 grudnia 2022 r. Mariusz Sz. podpisał ze Szpitalem w Gnieźnie nowy kontrakt na świadczenie usług medycznych w innym Oddziale Szpitala, zajmującym się pacjentami na detoksykacji, dlatego też prokurator Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu zastosował wobec Mariusz Sz. środek zapobiegawczy w postaci nakazu powstrzymania się od wykonywania działalności przez Mariusza Sz., w zakresie świadczenia wszelkich usług z Wojewódzkim Szpitalem dla Nerwowo i Psychicznie Chorych „Dziekanka” im. Aleksandra Piotrowskiego w Gnieźnie.
Zadziwiające jest to, że dyrektor „Dziekanki” sam nie interweniował w Prokuraturze, tylko podpisał umowę z psychiatrą, który usłyszał zarzuty korupcyjne dotyczące brania łapówek za osadzanie pacjentów na oddziałach szpitala.
5 komentarzy
Dobrze, że ktoś tym się zajął, bo to była żenada z prawa i z pacjentów i z etyki zawodu, jak można było z powrotem przyjąć osobę z tak poważnymi zarzutami, brawo panie redaktorze za odwagę i nie przyklaskiwaniu zamiatania pod dywan tak poważnych spraw.
Brawo redaktorze .Żeby prywatni ludzie musieli interweniować w takich sprawach ,świadczy to co tam się dzieje na dziekance.
4 lipca 2001 Szydlarski siedział w izbie przyjęć, kiedy mój ojciec wyszedł z domu, wrócił z policją, po czym przewieziono mnie razem z nim na Komisariat Poznań Jeżyce, potem samego już do kliniki przy ul. Szpitalnej, tam przywiązano mnie czterema prześcieradłami do łóżka, w końcu założono mi kaftan bezpieczeństwa i tak pojechałem do Gniezna. Przyjął mnie nie na swój oddział, bo gangusem nie byłem i nie jestem niestety, ale na oddział rudej i wrednej Stanczewskiej, tj. na oddział 12. W „Dziekance” siedziałem nie trzy miesiące, ale… trzy i pół roku. W tym czasie byłem na oddziale 12, potem na 13 u Ewy Kociałkowskiej, w końcu na oddziale opiekuńczym u Bujaka, który był najbardziej ludzki, bo – zgodnie z regulaminem zresztą – wypuścił mnie do rodziny, a dokładnie do 20 lat starszego kolegi, którego przedstawiłem Bujakowi jako „wujka”. U Adama mieszkać nie mogłem, byłem więc potem w Poznaniu bezdomny, ale Adam uratował mi życie, oni wykończyliby mnie tam … Nie wiem, czy Adam jeszcze żyje, widziałem go ostatnio w czerwcu 2019.
Bogacki ojciec i Szydlarski opiniowali mnie u Bujaka na opiekuńczym w sprawie niepłacenia alimentów. Ja rozmawiałem z Bogackim, Szydlarski cały czas milczał. On jest zresztą bardzo małomówny i podpisuje się pionową kreską.
Ciekaw jestem, jakie to zaświadczenia o poczytalności wystawiał Szydlarski, to chyba nieporozumienie. On fabrykował kreatywna dokumentację medyczną, na której podstawie nawet nie on, tylko inni biegli z 'Dziekanki” i psycholodzy tak formułowali opinie dla sądu, tj. wnioski, że gangusy nawet nie brali udziału w postępowaniu sądowym, bo takowego nie było. To jest możliwe . W opinii, a dokładnie we wnioskach, które są ostanią częścią opinii, biegły pisze, czy opiniowany był tempore criminis poczytalny, czy zachodzi prawdopodobieństwo, że ponownie popełni taki sam lub podobny czyn oraz czy stan zdrowia opiniowanego pozwala mu na wzięcie udziału w postępowaniu sądowym. Jeżeli biegły napisze nie – nie – nie, trzy razy NIE, to nie można opiniowanego skazać z kk, bo był niepoczytalny, kiedy popełniał, co popełnił, jeżeli nie zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia czynu takiego samego lub podobnego, to nie ma przesłanek do internacji, która w odróżnieniu od wyroku jest bezterminowa ( vide tych dwóch, którzy siedzieli w Rybniku – jeden za kradzież roweru wartego 400 zł 10 lat, drugi za usiłowanie kradzieży dwóch paczek kawy ze sklepu – 8 lat), no i postępowania sądowego też nie ma – NIC nie ma. I za to właśnie Sz. brał po pięć tauzenöw….
Wypowiedź tego dyrektora Czaplickiego nie zdziwiła mnie, w końcu Długi Rysiu G. też „pracował” z wyrokiem w zawieszeniu za sprzedaż po obniżonej cenie ziemi pod Stary Browar temu, co NICZEGO się nie dorobił, bo był „słupem” GRU, a teraz podobno nie żyje…
Poza tym ciekaw jestem, co ze sprawą samobójstwa pacjenta zwolnionego z oddziału 16, który po wypisaniu wrócił na teren „Dziekanki” i w parku popełnił samobójstwo. Czy jest coś nowego w tej sprawie? Facet za dużo wiedział i za dużo mu groziło, czy co? Przypuszczam, że skoro on wyszedł stamtąd, skąd wyszedł, to przyczyną samobójstwa nie była ciężka depresja. O tej sprawie napisała red. Komorowska-Bednarek.
Najwyraźniej dla dyrektora szpitala cała sprawa i zarzuty a co ważniejsze przyznanie sie do winy oskarżonego nie robi żadnego wrażenia. Samo zas przystąpienie do konkursu i jego wygranie przez obwinionego to już jakis żart. Psychiatra, który bierze łapówki od bandziorów powinien zostac dożywotnio pozbawiony prawa do wykonywania zawodu a sam dyrektor, który podpisał z nim nową umowe naturalnie powinien zostać zwolniony w trybie natychmiastowym. Ja sie pytam gdzie tu kodeks lekarski, etyka itd. To dobrze, że redakcja zajęła sie tym tematem i opisała to bezstronnie. Mnie jako obywatela bulwersuje cała ta sprawa.
A gdzie komisja etyki lekarskiej w Izbach Lekarskich?