Sezon grzewczy w Gnieźnie rozpoczął się 21 września. Niestety nie wszędzie kaloryfery zrobiły się ciepłe. Mieszkańcy bloków przy ul. Roosevelta 59 i 61 musieli marznąć we własnych mieszkaniach.
Tyle mówi się o wzroście cen prądu, a my jesteśmy zmuszeni do ogrzewania się elektrycznymi farelkami – mówi mieszkanka jednego z bloków. Wszyscy mają ciepło, a my rano mamy po 12 stopni w mieszkaniach.
Budynkami zarządza URBIS, który zwodził mieszkańców od kilku dni.
Dzwonimy, prosimy o włączenie ogrzewania – dodaje kolejna osoba mieszkająca w bloku. Słyszymy, że za chwilę włączą, że będą grzać. Tak jest od kilku dni, a w tym czasie nic się nie dzieje. PEC twierdzi, że puścił ciepło, więc dlaczego nie dotarło ono do nas? To kolejna taka sytuacja, kolejny rok z rzędu. Mamy tego naprawdę dosyć. Nam naprawdę jest zimno we własnych mieszkaniach. Człowiek całe życie pracuje, wychodzi wcześnie rano kiedy na dworze nie jest przyjemnie, wraca po południu czy nawet późnym wieczorem – bo zależy, na którą zmianę idzie do pracy – i czeka, aż nagrzeje mu się mieszkanie farelką, bo przecież nie można zostawić piecyka elektrycznego włączonego na cały dzień, jak nikogo nie ma w domu.
Po naszej interwencji mieszkańcy skontaktowali się z Pogotowiem Technicznym URBISu. Kaloryfery zrobiły się ciepłe dosłownie w kwadrans. Jak widać można było od razu włączyć ogrzewanie w blokach, jednak najwyraźniej komuś po prostu się nie chciało.