Kiepski styl, w jakim wczorajszy ligowy mecz rozpoczęli piłkarze Pelikana Niechanowo, zwiastował, że pojedynek ten niekoniecznie zakończy się sukcesem niechanowskiego klubu. Efektowna końcówka sprawiła, że ostatecznie trzy punkty w starciu z KS-em 1920 Mosina padły jednak łupem Pelikana.
Pierwsza połowa wczorajszego meczu nie należała do widowiskowych; żadna z drużyn nie była w stanie rozgrzać kibiców zgromadzonych na Plantach. Gra wyraźnie się nie kleiła, zwłaszcza Pelikanom, którzy w pierwszych czterdziestu pięciu minutach bili swoisty rekord w niecelności podań, nie mając przy tym zielonego pojęcia, jak podejść pod pole karne gości.
Szkolne błędy GLKS-u w środkowej części boiska powodowały, że mosinianie z łatwością przerzucali ciężar gry na połowę Pelikana, szukając okazji do strzelenia gola. W pierwszym kwadransie piłkarze KS-u mieli takich sytuacji aż trzy i tylko spora doza szczęścia sprzyjająca zielono-czarnym uchroniła ich przed utratą bramki. Brak ładu i składu w poczynaniach niechanowskiego teamu musiał jednak doprowadzić do tego, że piłka w bramce bronionej przez Damiana Zamiara znajdzie się na pewno;
było to tylko kwestią czasu.
Swoją szansę mosinianie wykorzystali tuż przed przerwą. Idealnie zagranie do Macieja Przewłockiego, krzątającego się wzdłuż linii obrony Pelikana, sprawiło, że w ułamku sekundy znalazł się on sam na sam z bramkarzem miejscowych, minął go bez żadnych problemów i dał KS-owi jednobramkowe prowadzenie.
Gdyby druga połowa wyglądała tak jak pierwsza, Pelikan z pewnością po raz drugi w tym sezonie musiałby opuszczać własne boisko bez punktów. Jednak piłka jest okrągła, a bramki są dwie… Ponadto w 51 minucie meczu nastąpił punkt zwrotny – druga żółta kartka, którą otrzymał jeden z piłkarzy KS-u Mosina, w efekcie czego musiał opuścić boisko. Od tego momentu grający z przewagą jednego zawodnika Pelikan wziął się wreszcie do roboty, a wyrównujący gol (autorstwa Damiana Pawlaka) padł w 54-tej minucie.
Nieco zawiedzeni kibice Pelikana na pewno nie przyszli na Planty oglądać remisu i – zgodnie ze świętym prawem kibiców – domagali się więcej goli. Zmotywowany kontaktowym golem Pelikan, mimo rosnącej dominacji na boisku, w ciągu najbliższych minut nie był w stanie wstrzelić się w bramkę drużyny z Mosiny.
Warto było jednak czekać na końcówkę wczorajszego meczu. W ciągu ostatnich piętnastu minut marzenia kibiców zostały spełnione aż czterokrotnie. Najpierw na 2:1 dla Pelikana rezultat podwyższył Hubert Oczkowski. Cztery minuty później po strzale Łukasza Zagdańskiego było 3:1. Minutę po wznowieniu gry swoją wysoką w tym sezonie strzelecką skuteczność ponownie potwierdził Hubert Oczkowski i było 4:1. Ostatnie słowo w dzisiejszym meczu należało do Macieja Wojciechowskiego, który mocnym strzałem z około 25 metrów ustalił wynik meczu na 5:1 dla Pelikana.
Po trzynastu meczach Pelikan wraz z Lubuszaninem Trzcianka i Wełną Skoki mają po 30 punktów. Nieco gorszy bilans bramkowy daje Pelikanowi trzecie miejsce w ligowej tabeli.
Szkolne błędy GLKS-u w środkowej części boiska powodowały, że mosinianie z łatwością przerzucali ciężar gry na połowę Pelikana, szukając okazji do strzelenia gola. W pierwszym kwadransie piłkarze KS-u mieli takich sytuacji aż trzy i tylko spora doza szczęścia sprzyjająca zielono-czarnym uchroniła ich przed utratą bramki. Brak ładu i składu w poczynaniach niechanowskiego teamu musiał jednak doprowadzić do tego, że piłka w bramce bronionej przez Damiana Zamiara znajdzie się na pewno;
było to tylko kwestią czasu.
Swoją szansę mosinianie wykorzystali tuż przed przerwą. Idealnie zagranie do Macieja Przewłockiego, krzątającego się wzdłuż linii obrony Pelikana, sprawiło, że w ułamku sekundy znalazł się on sam na sam z bramkarzem miejscowych, minął go bez żadnych problemów i dał KS-owi jednobramkowe prowadzenie.
Gdyby druga połowa wyglądała tak jak pierwsza, Pelikan z pewnością po raz drugi w tym sezonie musiałby opuszczać własne boisko bez punktów. Jednak piłka jest okrągła, a bramki są dwie… Ponadto w 51 minucie meczu nastąpił punkt zwrotny – druga żółta kartka, którą otrzymał jeden z piłkarzy KS-u Mosina, w efekcie czego musiał opuścić boisko. Od tego momentu grający z przewagą jednego zawodnika Pelikan wziął się wreszcie do roboty, a wyrównujący gol (autorstwa Damiana Pawlaka) padł w 54-tej minucie.
Nieco zawiedzeni kibice Pelikana na pewno nie przyszli na Planty oglądać remisu i – zgodnie ze świętym prawem kibiców – domagali się więcej goli. Zmotywowany kontaktowym golem Pelikan, mimo rosnącej dominacji na boisku, w ciągu najbliższych minut nie był w stanie wstrzelić się w bramkę drużyny z Mosiny.
Warto było jednak czekać na końcówkę wczorajszego meczu. W ciągu ostatnich piętnastu minut marzenia kibiców zostały spełnione aż czterokrotnie. Najpierw na 2:1 dla Pelikana rezultat podwyższył Hubert Oczkowski. Cztery minuty później po strzale Łukasza Zagdańskiego było 3:1. Minutę po wznowieniu gry swoją wysoką w tym sezonie strzelecką skuteczność ponownie potwierdził Hubert Oczkowski i było 4:1. Ostatnie słowo w dzisiejszym meczu należało do Macieja Wojciechowskiego, który mocnym strzałem z około 25 metrów ustalił wynik meczu na 5:1 dla Pelikana.
Po trzynastu meczach Pelikan wraz z Lubuszaninem Trzcianka i Wełną Skoki mają po 30 punktów. Nieco gorszy bilans bramkowy daje Pelikanowi trzecie miejsce w ligowej tabeli.
Ernest Kowalski