Dzisiaj na Polach Lednickich pochowano ojca Jana Górę. Dominikanin, który co roku organizował Spotkania Młodych Lednica 2000 spoczął w miejscu, które kochał najbardziej, przy pomniku św. Jana Pawła II. W ostatnim pożegnaniu uczestniczyło kilka tysięcy osób. Po raz ostatni ojciec Jan Góra „przeszedł” przez Bramę Rybę. Trumna z jego ciałem przejechała na wojskowym Hummerze otoczona konduktem żałobnym.
Nagle odszedł człowiek gorącej wiary i wielkiego serca. Charyzmatyczny i niekonwencjonalny. Silny, odważny i pełen energii, ale także ciepły i życzliwy wobec każdego, kto zwątpił i stracił nadzieję. Potrafił poruszać tysiące, a jednocześnie mówić, tak, że każdy z tych tysięcy czuł się wyróżnionym. Poruszył też swoim odejściem. I nie chodzi tylko o to, że był tu zwyczajnie potrzebny, by swoją wiarą, zapałem i zaangażowaniem inspirować kolejne pokolenia, dawać wzór charyzmatycznego kapłaństwa. Porusza także fakt, iż Jego śmierć nastąpiła podczas sprawowania mszy świętej. To największy symbol Jego jakże niezwykłego i owocnego życia.
Spotykając się dzisiaj pragniemy wyrazić wdzięczność i złożyć za hołd dziękczynienia za ten dar. Dziękujemy za Jego obecność, za wszelkie wysiłki i próby, za odważne i ryzykowne decyzje, jakie niejednokrotnie podejmował.
Drogi Ojcze,
jestem przekonana, że na stałe pozostaniesz we wspomnieniach i sercach polskiego narodu.
ze smutkiem przyjąłem wiadomość o nagłej śmierci naszego Współbrata, o. Jana Góry OP w poniedziałek 21 grudnia 2015 r. Wiele z okoliczności, w jakich Pan powołał do wieczności o. Jana przemawia do mnie mocno: dobiegał końca czas adwentu, o. Jan nie dokończył rozpoczętej Eucharystii i stało się to w wigilię rocznicy zatwierdzenia naszego Zakonu. Te znaki lepiej pomagają zrozumieć, że nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. Wierzymy w dalsze życie w Chrystusie i dalsze trwanie tworzonego przez nas dobra.
Dziękuję Bogu za 49 lat, które o. Jan Góra przeżył w Zakonie Kaznodziejskim. Wszyscy widzimy, że profesja dominikańska stała się urodzajną glebą, na której mogło wyrosnąć dorodne drzewo jego życia. Sam o. Jan dawał temu wyraz w słowach, które głosił i które zapisał. Dobrze się czuł wśród swoich Braci. Jestem przekonany, że zanim stał się ojcem dla tak wielu młodych ludzi, sam stał się najpierw synem Dominika i bratem tych, z którymi dzielił codzienne życie. Jan Góra był dominikaninem, który bardzo hojnie dzielił się z ludźmi owocami swojej modlitwy i więzi z Bogiem. Jego świadectwo stało się dla wielu Braci Waszej prowincji zaproszeniem, by również dzielić życie braci kaznodziejów. Jego pasje i zapał duszpasterski mieściły się w bogatym charyzmacie dominikańskim, a nawet wyznaczały mu nowe miejsce w Kościele polskim. Ziarno życia naszego zmarłego Współbrata wydało plon bardzo obfity.
Polecam Zmartwychwstałemu Panu o. Jana Górę. Niech śmierć, która autorowi Pieśni nad pieśniami posłużyła do oddania potęgi miłości Bożej, będzie dla niego jedynie krokiem do nowego, niekończącego się życia w Bogu.
Niech odpoczywa w pokoju w towarzystwie naszych świętych Braci i Sióstr!
Generał Zakonu
4 komentarze
Czy Redakcja wykonuje zdjęcia „mikrofalówką”?
No widzisz karolino – więcej osób przyszło niż do Jaruzelskiego i Kiszczaka razem wziętych – to o czymś świadczy, nie sądzisz?
Ojciec Góra w bardzo ciężkich czasach poradził sobie z młodzieżą i nagonką na kościół. Może miano świętego jest zarezerwowane dla bardzo nielicznej grupy w dziejach świata ale błogosławionym powinien jak najbardziej pozostać. I jak ktoś nie uczestniczył w Lednicy ani nie miał styczności z Ojcem Janem, niech się nie wypowiada wcale.
Defilada jak po Piłsudskim, śmiech na sali. Już jaja sobie robią….