Carbon Start Gniezno dzięki wygranemu spotkaniu z KMŻ Lublin zdecydowanie powiększył swoje szanse na awans do strefy play-off. Swoją jakże ważną cegiełkę do tego sukcesu dołożył Adrian Gomólski. Wychowanek czerwono-czarnych zdobył 7 punktów z jednym bonusem, a jego jazda mogła się podobać miejscowym fanatykom.
W gruncie rzeczy występ Gomólskiego był całkiem niezły, o czym świadczy jego zdobycz punktowa. Była możliwość, aby ta stała się jeszcze bardziej okazała. Niestety, okazja ta została zaprzepaszczona w 14-stym biegu, kiedy to zawodnik spowodował upadek swój i Roberta Miśkowiaka. Wówczas znajdował się on na pierwszej lokacie. No kurcze… Co mam powiedzieć. Pewne trzy punkty zepsułem po raz drugi w tym sezonie. To był bieg wygrany. Już zrobiliśmy taką korektę, że tylko mogło być lepiej. Start wygrałem, później chciałem się złożyć, ale nie mogłem, gdyż za bardzo byłem "przyklejony" do toru. Szkoda tego błędu. Najważniejsze, że mi ani Robertowi (Miśkowiakowi – dop. red) nic się nie stało, bo zdrowie najważniejsze – powiedział zaraz po zawodach.
Jak już zostało wspomniane, gnieźnianie zrobili ogromny krok ku fazie play-off. Adik przyznał, że niedzielną wygraną drużyna zrealizowała część planu, jaki został wyznaczony. Mamy trzy punkty, 33% tego co mamy zrobić do końca sezonu jest wykonane. Teraz 33% do zrobienia w Rybniku, czyli minimum bonus. I 34 % powiedzmy na ostatni mecz z Grudziądzem. Trzy oczka dzisiaj, minimum jedno w Rybniku, trzy z Grudziądzem i play-offy nasze – dodał.
3 sierpnia Startowcy udali się na Łotwę, gdzie podjęli Lokomotiv Daugavpils. W tamtym pojedynku Gomólski zaprezentował się niezbyt dobrze. Starszy z braci zdobył jedynie 3 oczka w czterech startach. Co było powodem słabszej dyspozycji sympatycznego jeźdźca? W Daugavpils poszło nam nie najlepiej. Łotysze są naprawdę bardzo dobrze spasowani ze swoim torem. Obserwując Puodżuksa, Lebiediewa czy Bogdanowa przede wszystkim, stwierdziłem, że bajecznie jadą. Oni mają non stop tą nawierzchnię podobnie przygotowaną i ci chłopacy wiedzą co trzeba zmieniać. Z naszej strony najlepiej zaprezentował się Vadim, który jednak już kilka kółek na Łotwie wykręcił. Nie ukrywam, że też ten owal bardzo lubię, ale tym razem się pogubiłem. Przełożenia na początku straszne, później za mnie zastępstwo, następnie bieg wygrałem, w ostatniej gonitwie również jechaliśmy z Damianem (Adamczakiem – dop. red) na 5:1, ale niestety jakiś błąd, wpadłem w koleinę, chłopacy przycięli, uciekli, pojechali i no… żużel, co zrobić – wytłumaczył.
Nie ma co rozpamiętywać za bardzo przeszłości. Trzeba patrzeć w przyszłość. A ta dla gnieźnian będzie dość ciężka. Czeka ich bowiem wyjazd do Rybnika i starcie z miejscowym ŻKS ROW-em. W ubiegłą niedzielę na tamtejszym torze poległ lider rozgrywek – PGE Marma Rzeszów. Gomólski dodaje, że wie jaki element jazdy jest najważniejszy na owalu Rekinów. W Rybniku każdy będzie jechał najlepiej jak tylko będzie potrafił. Z tego co gdzieś obserwowaliśmy, oglądałem bodajże dwa mecze z Rybnika, to na tamtejszym torze liczy się tylko start, pierwszy łuk i tak naprawdę nie ma tam za wiele mijanek, jeżeli ktoś błędu nie zrobi. Na to się nastawiamy – zakończył.
Jak już zostało wspomniane, gnieźnianie zrobili ogromny krok ku fazie play-off. Adik przyznał, że niedzielną wygraną drużyna zrealizowała część planu, jaki został wyznaczony. Mamy trzy punkty, 33% tego co mamy zrobić do końca sezonu jest wykonane. Teraz 33% do zrobienia w Rybniku, czyli minimum bonus. I 34 % powiedzmy na ostatni mecz z Grudziądzem. Trzy oczka dzisiaj, minimum jedno w Rybniku, trzy z Grudziądzem i play-offy nasze – dodał.
3 sierpnia Startowcy udali się na Łotwę, gdzie podjęli Lokomotiv Daugavpils. W tamtym pojedynku Gomólski zaprezentował się niezbyt dobrze. Starszy z braci zdobył jedynie 3 oczka w czterech startach. Co było powodem słabszej dyspozycji sympatycznego jeźdźca? W Daugavpils poszło nam nie najlepiej. Łotysze są naprawdę bardzo dobrze spasowani ze swoim torem. Obserwując Puodżuksa, Lebiediewa czy Bogdanowa przede wszystkim, stwierdziłem, że bajecznie jadą. Oni mają non stop tą nawierzchnię podobnie przygotowaną i ci chłopacy wiedzą co trzeba zmieniać. Z naszej strony najlepiej zaprezentował się Vadim, który jednak już kilka kółek na Łotwie wykręcił. Nie ukrywam, że też ten owal bardzo lubię, ale tym razem się pogubiłem. Przełożenia na początku straszne, później za mnie zastępstwo, następnie bieg wygrałem, w ostatniej gonitwie również jechaliśmy z Damianem (Adamczakiem – dop. red) na 5:1, ale niestety jakiś błąd, wpadłem w koleinę, chłopacy przycięli, uciekli, pojechali i no… żużel, co zrobić – wytłumaczył.
Nie ma co rozpamiętywać za bardzo przeszłości. Trzeba patrzeć w przyszłość. A ta dla gnieźnian będzie dość ciężka. Czeka ich bowiem wyjazd do Rybnika i starcie z miejscowym ŻKS ROW-em. W ubiegłą niedzielę na tamtejszym torze poległ lider rozgrywek – PGE Marma Rzeszów. Gomólski dodaje, że wie jaki element jazdy jest najważniejszy na owalu Rekinów. W Rybniku każdy będzie jechał najlepiej jak tylko będzie potrafił. Z tego co gdzieś obserwowaliśmy, oglądałem bodajże dwa mecze z Rybnika, to na tamtejszym torze liczy się tylko start, pierwszy łuk i tak naprawdę nie ma tam za wiele mijanek, jeżeli ktoś błędu nie zrobi. Na to się nastawiamy – zakończył.
Mateusz Domański