Z Maciejem Hązłą, który jest po premierze „Wnętrz” Woody Allena w Teatrze Nowym w Poznaniu w adaptacji, reżyserii i opracowaniu muzycznym Pawła Miśkiewicza w scenografii i kostiumach Barbary Hanieckiej, gdzie zagrał rolę Fryderyka, jest także po niedawnej premierze „Dam i Huzarów” Al. Fredry w reżyserii Tomasza Szymańskiego, gdzie wystąpił w roli Huzara, obecnie w próbach bajki „Dzikie łabędzie” H. Ch. Andersena w opracowaniu i reżyserii Krystyny Jakóbczyk, gdzie zagra Króla Lohengrina – rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Maciej Hązła ma w swoim dorobku wiele interesujących ról: m.in. Starca, Skina w „Kartotece” T. Różewicza, Pośwista w „Bolesławie Śmiałym”, Jaśka w „Weselu” St. Wyspiańskiego, Rode w „Trzech siostrach” A. Czechowa, Kleanta w „Skąpcu”, Damisa w „Świętoszku” Moliera, Janka w „Przyjacielu wesołego diabła” K. Makuszyńskiego, Jaskółkę, Króla Elfów w „Calineczce” H. Ch. Andersena, Chlestakowa w „Rewizorze” Gogola, Poetę „W małym dworku”, Prokuratora Roberta Scurvy w „Szewcach” Witkacego, Pana Tadeusza w „Panu Tadeuszu” A. Mickiewicza, Dyla Sowizdrzała w „Dylu Sowizdrzale” G. Gorina, Dyrektora Cyrku w „Pippi Langstrump” A. Lindgren, Billa, pana młodego w „Wieczorze kawalerskim” R.Hawdona, Dr. Mike Comolly’a „Wszystko w rodzinie” R. Cooney’a, Docenta, Edwarda Szmidta w „Małej Apokalipsie” T. Konwickiego, Toma Canty, żebraka w „Księciu i żebraku” M. Twaina, Edypa, władcę Teb w „Królu Edypie” Sofoklesa, Leonarda, Stritartowca w „Nie – Boskiej Komedii – Rzecz o Krzyżu” Z. Krasińskiego, Księcia Buckingham w „Królu Ryszardzie III” W. Szekspira, Fryderyka we „Wnętrzach” Woody Allena, Huzara w „Damach i Huzarach” Al. Fredry. Jest w próbach „Dzikich łabędzi” H. Ch. Andersena w opracowaniu i reżyserii Krystyny Jakóbczyk, gdzie zagra Króla Lohengrina.
Zadebiutowałeś w Teatrze Nowym w Poznaniu w sztuce Woody Allena „Wnętrza” w adaptacji, reżyserii i opracowaniu muzycznym Pawła Miśkiewicza w dramacie psychologicznym, studium skomplikowanych relacji międzyludzkich, bliskie dramatom Ingmara Bergmana gdzie zagrałeś Fryderyka. Sztuka odmienna, w których ostatnio występowałeś w Gnieźnie. Jak doszło do tego, że zaproponowano Ci rolę w Teatrze Nowym?
To przypadek. Reżyser Paweł Miśkiewicz postanowił, że tę rolę powierzy aktorowi spoza zespołu. Podczas przyjęcia popremierowego „Dyskretny urok burżuazji”, mieliśmy okazję porozmawiać i stąd decyzja obsadzenia mnie we „Wnętrzach”.
Czy znajdując się w nowym środowisku napotykałeś na jakieś problemy?
Na początku zawsze są problemy związane z nowym miejscem – ludźmi. To problemy przejściowe, potem skupienie na pracy.
Jakie były relacje podczas pracy?
Sympatyczne, bowiem z niektórymi aktorami już niegdyś mieliśmy okazję się poznać.
Próby z reżyserem Pawłem Miśkiewiczem układały się?
Próby były dość specyficzne. Praca nad scenami była bardzo kameralna, w odosobnieniu w małej sali prób, gdzie nikt nie miał prawa wstępu, włączając w to asystenta reżysera, jak również inspicjenta.
Jak łączyłeś pracę z próbami w Poznaniu, bowiem w tym czasie w Gnieźnie grałeś w innych spektaklach?
To był bardzo ciężki okres do zaplanowania, aby połączyć pracę w dwóch teatrach i tu duże podziękowanie dyrektorowi Tomaszowi Szymańskiemu, który bardzo ułatwiał mi to zadanie i zgodził się na takie rozwiązanie.
Sztuka „Wnętrze”, w której wystąpiłeś jest związana z życiem wielkiego szwedzkiego reżysera Ingmara Bergmana. Opowiada historię pewnej rodziny i stosunków panujących wśród jej członków, ich relacje z dominującą matką i ojcem szukającym innego życia poza domem. „Wnętrza” to temat trudny w odbiorze, wymagający uwagi, ale dający wiele satysfakcji zarówno w grze aktorskiej, jak i dialogu. Problem jest intelektualny, a także egzystencjalny, słowem świetny materiał psychologiczny. Powstał również film o tej tematyce w reżyserii i scenariuszu Woody Allena. W sztuce, jak w filmie pojawia się motyw morza, w którym ginie główna bohaterka. Czy klimat tej sztuki był dla Ciebie podczas pracy inspirujący?
Tak. Już podczas prób musieliśmy się skupić na tekście, a filmowy obraz pozostawić gdzieś daleko, by na nowo odnaleźć prawdę tego tekstu.
Czy po raz pierwszy zetknąłeś się z tym tematem, bowiem Fryderyk to postać zawikłana i problematyczna walcząca z nałogiem?
Jeśli chodzi o postać, to z tym problemem zetknąłem się po raz pierwszy. Tu muszę przyznać, że ten aspekt został trochę celowo pominięty, gdyż sam w sobie jest dość wyrazisty dramaturgicznie.
Premiera w Teatrze Nowym w Poznaniu na spektaklu „Wnętrze” była interesującym spotkaniem z publicznością, a jak Ty odebrałeś to pierwsze przedstawienie, które na pewno było Twoim sukcesem?
Właściwie nikt nie miał czasu na refleksje, gdyż po premierze reżyser poprosił nas na omówienie i praca nad tym spektaklem trwa nadal w każdym z nas. Spotkanie z poznańską publicznością – fantastyczne.
Wróćmy jednak do Gniezna, tu zagrałeś wiele wybitnych ról. Jakie masz plany na przyszłość?
Nie wybiegam w przyszłość – żyję teraźniejszością.
W ubiegłym roku wystąpiłeś w „Królu Ryszardzie III” W. Szekspira, spektakl był wydarzeniem w reżyserii Tomasza Szymańskiego. Zagrałeś Księcia Buckingham, który wspiera Ryszarda w walce o koronę, po śmierci Edwarda IV. Jednak kiedy zostaje zlekceważony przez nowego króla, zbiera jego przeciwników i podnosi bunt. Po załamaniu się rebelii stracony w Salisburg jako zdrajca. Zagrałeś rolę, która w jakiś sposób wspomagała akcję sztuki i odsłaniała kulisy zbrodni Ryszarda. Jak znalazłeś się w tych relacjach?
Właściwie to odnajduje się cały czas. To tekst, który stwarza nowe preteksty by „wgryzać” się w niego ponownie.
Zagranie w czarnej komedii w sztuce „Cha – cha” Rafała Szamburskiego w reżyserii Andrzeja Malickiego, Leoncia – syna Nowaków, których śmierć Ojca uruchamia cały mechanizm akcji i wielu różnorodnych typów w spektaklu. Rola Leoncia to pokazanie pewnego rodzaju nieudolności niektórej młodzieży, a zwłaszcza prymitywnego środowiska. Jak podchodziłeś do tej roli, czy znalazłeś klucz do postaci?
Kluczem jest chyba dystans do tej roli. Im więcej dystansu, tym chyba barwniejszy obraz niektórych warstw naszego społeczeństwa.
„Nie – Boska Komedia – Rzecz o Krzyżu” Zygmunta Krasińskiego w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego, w której wystąpiłeś w roli Leonarda, przyjaciela Pankracego. Rola wpływająca na losy zdarzeń w części trzeciej i czwartej, dramat światowy, dramat rozstrzygający walkę dwóch partii na jakie podzieliła się ludzkość. Wypadki kształtując się na podobieństwo rewolucji francuskiej i dołączając rysy zaczerpnięte z saint – simonizmu, którego reprezentują trzej naczelnicy – Pankracy, Leonard, Rabin. Krasiński dawał odpowiedź na pytanie, do czego doprowadzą konflikty zaostrzających się w społeczeństwie europejskim, jaki będzie los teraźniejszego świata. Widział dwie partie stojące przeciw sobie: partię przeszłości i partię przyszłości, arystokrację i lud. Scena w trzeciej części rozgrywa się na ekranie telewizora i pokazuje jak doniosła jest rozprawa w której Henryk podżyna sobie gardło. Rola Twoja, a także spojrzenie reżysera Piotra Kruszczyńskiego świadczyło o tym, że pojednanie nastąpiło w obliczu Chrystusa. Jak przygotowywałeś się do roli Leonarda, a praca była niewątpliwie trudna, bo grałeś także Stritartowca?
W rzeczy samej praca nad tą rolą była dość specyficzna bowiem w pierwszym etapie prób postać Leonarda miała być karykaturą typowego dresiarza. Po wielu jednak rozmowach i próbach z reżyserem Piotrem Kruszczyńskim doszliśmy do wniosku by Leonard pozostał takim jak pierwotnie proponował reżyser.
Wspomnijmy jeszcze „Świętoszka” Moliera w reżyserii Józefa Jasielskiego, zbliżone do klasycznego thrillera, gdzie wystapiłeś w roli Damisa syna Orgona, który wspomaga w odkryciu oszustw Tartuffe’a. Czy postacie amantów, które przeważnie grywasz są bardziej uciążliwe od ról charakterystycznych?
Każda rola jest równie ważna i traktuje ją jako pewnego rodzaju wyzwanie i materiał do pracy.
Rok temu zagrałeś w bajce „Nowe szaty króla” autorstwa i reżyserii Darii Anfelli na motywach baśni Hansa Christiana Andersena. Wystąpiłeś w roli Krawca – oszusta wraz z Piotrem Urbaniakiem, na których spoczywała cała akcja sztuki. Jak wspominasz pracę z włoską reżyserką Darią Anfelli?
Niezwykle sympatyczna, miła praca. Daria Anfelli to wspaniały człowiek.
Jesteś po premierze „Dam i Huzarów” Al. Fredry zrobionej ciekawie przez dyrektora Tomasza Szymańskiego, gdzie wystąpiłeś w roli Huzara. Sam spektakl opracowany muzycznie przez Mariusza Matuszewskiego, w którym wiersze fredrowskie zasiliły wokalnie przedstawienie. Były pewnego rodzaju przerywnikami w spektaklu i wpływały odprężająco na akcję. Czy zagranie takiej postaci jest odskocznią i relaksem od odpowiedzialnych ról tytułowych czy głównych, które często grywasz?
Praca przy tej roli wiązała się z próbami do „Wnętrz” w Teatrze Nowym. Może się wydawać, że to nic nie znacząca rola, lecz wiąże się z nią wiele wyrzeczeń.
Wszedłeś w próby sztuki „Dzikie łabędzie” w opracowaniu i reżyserii Krystyny Jakóbczyk na motywach baśni H. Ch. Andersena, gdzie grasz Króla Lohengrina. Ta piękna postać, wokół której toczy się cała akcja z pewnością spodoba się najmłodszej widowni. Na jakim etapie obecnie są próby?
W obecnej chwili jesteśmy po próbach czytanych.
Już piętnaście lat pracujesz na scenie gnieźnieńskiej, czy zmieniło się coś w Twoich zapatrywaniach na życie?
Cały czas uczę się dystansu do samego siebie.
Zadebiutowałeś w Teatrze Nowym w Poznaniu w sztuce Woody Allena, to jest dla Ciebie bezwątpienia nobilitacja. Czy nie uważasz, że ten mariaż może mieć dalsze konsekwencje?
Tak jak mówiłem, nie robię planów na przyszłość. Staram się postrzegać świat tu i teraz.
W jakim momencie jesteś teraz?
Moment życia jest chyba ten sam – poszukuję – i to jest fajne.
Czego w życiu Ci jeszcze brakuje?
Nie brakuje. Choć czasami muszę pracować nad pogodą ducha (zbyt długa zima).