Gerard Radecki – odwołany dyrektor Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, przekazał mediom swoje oświadczenie w tej sprawie. Dziennikarze mieli jednak kilka dodatkowych pytań.
Skoro pana zdaniem (w świetle przedstawionego przez pana oświadczenia) było tak dobrze, to dlaczego został pan odwołany ze stanowiska dyrektora MPPP?
To jest pytanie raczej do organizatora muzeum niż do mnie. Ja przedstawiłem Państwu swoje stanowisko w tej sprawie.
Czy te zarzuty są pana zdaniem nieprawdziwe?
Przed chwilą je skomentowałem tak, jak ja widzę w swojej perspektywie te zarzuty.
Jednak z dyrektorem I LO nie mógł się pan dogadać. Był spór o korytarz i jednak ta sprawa pana pogrążyła – z tego co mówi komunikat Zarządu Województwa.
Proszę państwa, historia relacji naszych ze szkołą faktycznie była burzliwa, natomiast jestem przekonany, że możliwe było porozumienie – przy dobrej woli obu stron możliwe było porozumienie takie, które służyłoby zarówno zaspokojeniu szkoły, jak i interesów muzeum. Muzeum jest taką instytucją, która z jednej strony jest oczywiście maksymalnie otwarta na swoich zwiedzających, ale z drugiej strony posiada takie strefy, które muszą być dla tych osób z zewnątrz zamknięte. Służy to zabezpieczeniu zbiorów – to zabezpieczenie zbiorów jest podstawową funkcją muzeum oraz czuwanie muzealników nad ruchem zwiedzających, nad ruchem osób postronnych. Te dwie zasadniczo istotne dla muzeum kwestie nie zostały uregulowane do dzisiaj, a muszą być uregulowane dlatego, że to jest bezpośrednio odpowiedzialność dyrektora muzeum za to, czy te zadania realizuje, czy nie. Dlatego byłem i jestem głęboko przekonany, że jest to tylko kwestia dobrej woli obu stron i takie porozumienie jest możliwe.
Czyli pana zdaniem nie było tej dobrej woli ze strony liceum?
Myślę, że to jest trudny proces. Pracowaliśmy nad tym lat kilka. Myślę, że możliwe było wypracowanie takiego porozumienia, które mogło owocować rzeczywiście obopólnym interesem. Myślę, że strawiliśmy na tym tyle lat, że w końcu to porozumienie było możliwe.
Co z zarzutami o niewłaściwe zachowanie się wobec pracowników? Skoro są takie zarzuty, to coś musiało być na rzeczy.
Proszę państwa, to są na tyle ogólne sformułowania, że ja nie potrafię odnieść się do nich bliżej poza tym co powiedziałem. Dyrektor muzeum zarządza muzeum w Gnieźnie, zarządza pracą 44-ech osób. Wyobrażam sobie – z czystej teorii – że nie wszyscy pracownicy muszą za swoim szefem przepadać. Natomiast nie potrafię się odnieść tutaj do tych zarzutów, jakobym kształtował niewłaściwe relacje pomiędzy sobą a pracownikami muzeum. Nie byłyby możliwe te osiągnięcia, które mają charakter obiektywny, ponieważ te wszystkie fakty rzeczywiście miały miejsce – myślę, że przez każde muzeum w kraju byłyby to wydarzenia, które są postrzegane jako sukcesy – bez zaangażowania i bez pracy naprawdę bardzo wydajnej, żarliwej pracowników muzeum.
Wracając do sprawy liceum i muzeum – pamiętamy sytuację, kiedy pan zabudował większą część korytarza płytami, przygotowując wystawę. Pani dyrektor twierdziła, że to było bez wiedzy liceum.
Prezentowaliśmy na naszym wspólnym holu – wspólnym ze szkołą – zresztą w tej chwili także prezentujemy wystawę poświęconą historii Gniezna, natomiast poprzednio były to wystawy również czasowe. Chcę powiedzieć, że to była jedna z wielu wystaw, które były prezentowane na wspólnym holu. Jakby ideą tego wspólnego holu – odwołując się do zamysłu architektów, którzy zbudowali ten zespół na przełomie lat ’60-tych i ’70-tych XX wieku – była bezpośrednia ingerencja, kontakt uczniów w wystawy, które przygotowuje muzeum. W związku z tym ta wystawa jak gdyby również miała służyć odbiorcom – młodzieży szkolnej.
Czy ten pomysł na podział liceum i muzeum to był pana pomysł, czy jednostki nadrzędnej, bo mówił pan, że o podziale muszą zdecydować jednostki nadrzędne?
Moją inicjatywą było dokonanie takiego rozdziału pomiędzy muzeum a szkołą.
Jaki może być pana zdaniem podtekst pańskiego odwołania?
Nie chcę tego komentować. Przedstawiłem swoje stanowisko.
Czy wcześniej miał pan jakiekolwiek sygnały, że Zarząd Województwa jest niezadowolony – jakieś nagany, wezwania, rozliczenia, czy tylko te kwestie finansowe, które podważano?
Mniej więcej od półtora roku dostawałem takie sygnały. Dlaczego? To jest też pytanie do Departamentu Kultury lub do Samorządu Województwa Wielkopolskiego.
Panie dyrektorze ale były jakieś kontrole, które wykazywały nieprawidłowości m.in. w rozliczaniu środków. Pan wtedy się ustosunkowywał, ale czy nie jest to tak, że tych nieprawidłowości, sygnałów ze szkoły zebrało się wystarczająco dużo na tą decyzję?
No to pan powiedział. Rzeczywiście takie kontrole miały miejsce. Państwo na pewno pamiętacie co te kontrole wykazywały. Ja bym nie chciał już do tego dzisiaj wracać, natomiast pamiętam taki zarzut z kontroli, że np. muzeum nie płaci pracownikom. W myśl kodeksu pracy, muzeum za pracę w godzinach nadliczbowych może albo wypłacić wynagrodzenie, albo uzupełnić te godziny przepracowane dodatkowo ekwiwalentem. I tak w tym przypadku postąpiliśmy. Nie jest to żaden powód do stawiania zarzutu pracodawcy.
Jakie są pana dalsze plany?
Na pewno mam zamiar pracować dalej w muzealnictwie. Pracuję w tej branży od lat 17-stu i nadal zamierzam realizować się jako muzealnik. Jest jednak zbyt wcześnie, żeby o tym szerzej mówić.
(Buk)