Z Wojciechem Kalinowskim, który pracuje sześć lat w Teatrze im.Al.Fredry w Gnieźnie, jest w próbach amerykańskiej farsy „Per Procura” Neila Simona grając rolę Glenna Coopera rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Wojciech Kalinowski uzyskał dyplom na Wydziale Aktorskim w Państwowej Wyższej Szkole Filmowo – Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Zagrał wiele znaczących ról, m.in. Artura, parę lat później Edka w „Tangu” Sł. Mrożka, Leonarda w „Nie-Boskiej Komedii” Z. Krasińskiego. Kaligulę w "Kaliguli” A. Camusa, Benia Krzyka w „Zmierzchu” I. Babla, za którą otrzymał główną nagrodę aktorską na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, Poetę w „Weselu” St. Wyspiańskiego, Kata w „Dylu Sowizdrzale” G. Gorina, Wujka George w „Z rączki do rączki” M. Cooneya, Sir Willonghby Drake we „Wszystko w rodzinie” R. Cooneya, Tadeusza K. w „Małej Apokalipsie” T. Konwickiego, Posłańca w „Królu Edypie – Antygonie” Sofoklesa, Radnego Hieronima Skalskiego w „Cha-cha” R. Szamburskiego, Księdza, Anioła Stróża, Szatana w Nie-Boskiej Komedii – Rzecz o Krzyżu” Z. Krasińskiego, Księcia Clarence’a brata Ryszarda III w „Ryszardzie III” W. Szekspira. Zagrał w wielu bajkach, m.in. Milesa Hendona w „Księciu i żebraku” M. Twaina, Bananito, malarza w „Gelsomino w „Kraju kłamczuchów” G. Rodari, Żołnierze, Herodzi, Biedni w „Nowych szatach króla” H. Ch. Andersena. Jest w próbach farsy, gdzie zagra Glenna Coopera.
Wszedł pan w próby amerykańskiej farsy „Per procura” w reżyserii Bartosza Zaczykiewicza, gdzie gra pan Glenna Coopera. Rola ciekawa, bowiem bohater ubiega się o fotel senatora stanowego i na tym tle rodzą się konflikty między panem a żoną Cassie, która podejrzewa pana o romans z kobietą Carole Newman, wspomagającą pana w uzyskaniu upragnionego stanowiska. Premiera sztuki jest przewidziana na 15 grudnia. Na jakim etapie są obecnie próby?
Zakończyliśmy etap prób poszczególnych scen i gramy już całościami. Jest to o tyle ważne, że został nam czas na uchwycenie sensu i charakteru postaci.
Sama sztuka to rzeczywiście zręcznie zarysowane charaktery, także dowcipne dialogi, cięta satyra na świat celebrytów. Rzecz dzieje się w luksusowej willi Charliego Brocka, wpływowego polityka z Nowego Jorku. Okazja jest szczególna, bowiem gospodarz i jego żona obchodzą dziesiątą rocznicę ślubu. Zanosi się na wystawne, eleganckie przyjęcie. Tymczasem nie wszystko przebiega według ustalonego wcześniej planu. Grając parę lat temu w farsie „Z rączki do rączki” M. Cooneya mówił pan „Farsa to niezły sprawdzian umiejętności aktora, specyficzny gatunek, fałsz lub pomyłka natychmiast jest widoczna. Jest to duża frajda grać w takiej sztuce, bowiem czuje się bardzo żywą reakcję publiczności”. Lata mijają, człowiek się zmienia, czy te przekonania, o których pan mówił są ciągle aktualne. Jakich trudności w tej roli obecnie pan unika?
To, co powiedziałem, w moim przekonaniu nadal jest aktualne. Nie mniej każda postać, którą mam zagrać jest zawsze zagadką i niewiadomą gdy rozpoczynają się próby. Jeśli coś już wiem z góry, to znaczy, że jestem w błędzie.
Czy różnorodność ról, w których pan grał i nadal gra jak „Kaligula” Camusa czy Benio Krzyk w „Zmierzchu” I. Babla, za którą otrzymał pan główną nagrodę aktorską na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, czy Artur w „Tangu” Sł. Mrożka albo Poeta w „Weselu” St. Wyspiańskiego i zagranie roli Tadeusza K. w „Małej Apokalipsie” T. Konwickiego, które wzbogaciły pana warsztat i były także ważnymi doświadczeniami w pana pracy aktorskiej. Jak pan ocenia te spotkania z tak znaczącymi rolami?
Praktyka w tym zawodzie jest bardzo ważna, ale chodzi o to, aby zachować w sobie wrażliwość dziecka i tak jak ono, być otwartym na wszystko co nas spotyka w trakcie budowania postaci. A szczególnie na partnera na scenie, bo ta zależność jest jedną z istotniejszych w tej profesji.
Sześć lat pracy w Teatrze gnieźnieńskim zmieniło coś w pana życiu? Ma pan teraz inne spojrzenie na wiele spraw?
Tak. Mimo „wielu lat w zawodzie cały czas uczę się ludzi i teatru.
Zagrał pan Posłańca w „Królu Edypie i Antygonie”. Posłaniec to ważna rola, gdyż jak sama nazwa wskazuje, przynosi wieści, które decydują o dalszej akcji sztuki, a wieści bywają tragiczne – jak zwykle u Sofoklesa. Zmieniają diametralnie wszystko i prowadzą do unicestwienia bohaterów. Uwspółcześnienie wersji przedstawienia wniosło wiele zmian do spektaklu: jak kostium czy mikrofon, którym pan się posługiwał. Jak pan czuł się w tej konwencji i czy nie osłabiło to wizerunku roli?
Posłaniec przekazuje tu pewnego rodzaju przesłanie. Jeśli Ono trafiło do widza tak jak do mnie, to myślę, że ta postać pomaga w zrozumieniu świata jak i motywów kierujących bohaterami sztuki.
Drugi rok gramy już znakomite przedstawienie „Nie-Boską Komedię – Rzecz o Krzyżu” w opracowaniu i reżyserii Piotra Kruszczyńskiego z pana asystenturą. Zagrał pan tam trzy role: Księdza, Anioła Stróża, Szatana. Ani jeden z poetów polskich nie jest naturą tak bardzo złożoną ,tak nawet zawikłaną jak Krasiński, ani w jednym nie ma tylu sprzeczności i to w sprzeczności tkwiących w samej istocie duszy Krasińskiego. Nie tylko utrudnia sąd o jej całości, ale co ważniejsze, prawie uniemożliwia ogarnięcie jej całości z jednego punktu widzenia albo, jeśli kto woli, znalezienie w niej punktu centralnego. To porównanie z „Boską Komedią” Dantego, z jego kolejami: piekłem, czyśćcem, niebem, nasuwa wniosek jednoznaczny co do „Nie-Boskiej” z utożsamianym poszukiwaniem sensu życia i jej cierpieniem. W tych warunkach rola Księdza, Anioła Stróża, a także Szatana nie jest obca w działaniach scenicznych tych ról. Każda z nich jest inna. Jakie klucze znalazł pan dla tych trzech tak odmiennych postaci?
W każdym z nas jest Anioł i Szatan, czyli dobro i zło. Szukałem w tych rolach wymiaru ludzkiego, również człowieczego oblicza kościoła.
Przejdźmy jeszcze do ciekawej propozycji Teatru – „Króla Ryszarda III” Szekspira, gdzie zagrał pan rolę Księcia Clarence’a, jego brata, która wniosła wiele propozycji myślowych do przedstawienia. Sam Książe Clarence, brat Edwarda IV i Ryszarda III ożeniony ze starszą córką hr. Warwicka, siostrą Lady Anny, uwięziony w Tower, zostaje zabity z rozkazu ks. Gloucestera przez wynajętych morderców. Szekspir jest jak świat albo życie. Każda epoka znajduje w nim to, czego sama szuka i co sama chce zobaczyć. Biorąc udział w tak kultowym przedstawieniu, które było jedną z odkryć nowoczesnej tragedii historycznej Szekspira, nie miał pan wrażenia podczas pracy nad rolą, że Szekspir dla aktora to duża fascynacja?
Zdecydowanie tak. Minęły wieki a Szekspir jest ciągle żywy i na nowo odkrywany, słowem – to tylko domena geniuszy.
Gra pan w wielu bajkach ale jedna z nich jest szczególna – rola Milesa Hendona w „Księciu i żebraku” M. Twaina, którego miłość do Lady Edyty zwyciężyła wiele przeciwności. Jak pracował pan nad tą skądinąd szlachetną postacią?
Rola ta była dla mnie dosyć trudna, może właśnie ze względu na jej szlachetność. Generalnie chyba łatwiej zagrać „czarny charakter”.
A epizody, które zdarzają się w pracy – jak je pan akceptuje?
Lubię grać epizody dlatego, że relatywnie w krótkim czasie trzeba skondensować skomplikowaną czasem postać.
Z ról, o których tak wiele tu mówiliśmy, która z nich sprawiła panu najwięcej satysfakcji?
Z perspektywy czasu wszystkie role traktuję przyjaźnie i pobłażliwie. A satysfakcję przynosi mi to, co jeszcze przede mną.
Czy będąc wybitnym aktorem, grając wiele znaczących ról, ma pan marzenia o roli, która być może pana ominęła?
Jestem realistą. Grałem bardzo różnorodne role, ale aktor istnieje dzięki temu z jakimi postaciami w pracy przyjdzie mu się jeszcze spotkać, a jakie będą – trudno przewidzieć.
Na czym polega praca asystenta, którą otrzymuje pan dość często jak np. w „Nie-oskiej Komedii – Rzecz o Krzyżu”, gdzie jednocześnie miał pan zadania aktorskie. Czy to utrudnia pracę nad rolami?
Czasami tak. Jeśli za bardzo przejmuję się asystenturą, może wtedy ucierpieć zadanie aktorskie. Trzeba to rozsądnie pogodzić. Asystent to łącznik pomiędzy realizatorami spektaklu a materią teatru gdzie jest on realizowany.
Czym zajmuje pan się poza teatrem?
Bawię się w żeglarstwo, narciarstwo, jazdę na rowerze, gotuję, czytam. Na szczęście Teatr jest również moim hobby.
Jaka wartość w życiu jest dla pana najważniejsza?
Miłość, praca, życie. Generalną wartością dla mnie jest człowiek.
Premiera „Per procura” za 3 dni (15 grudnia – sobota). Czego życzyć panu z tej okazji?