Pracownicy gnieźnieńskiej fabryki baterii (Advanced Power Solutions) walczą o podwyżki i regularną waloryzację wynagrodzeń. Pertraktacje z zarządem firmy nie przyniosły zamierzonych efektów. W fabryce prawdopodobnie dojdzie do strajku.
Po firmie Paroc i Jeremias przyszła pora na gnieźnieńską fabrykę baterii. Już kilka miesięcy temu mówiono, że prawdopodobnie będzie to kolejny zakład pracy, w którym pracownicy będą domagali się godnych wynagrodzeń za swoją pracę. Od kilku tygodni związki zawodowe rosną w siłę. Niestety dotąd nie udało się wywalczyć podwyżek. Jak informuje Grzegorz Ilnicki, prawnik Ogólnopolskiego Pracowniczego Związku Zawodowego Konfederacja Pracy:
Gniezno. Spór zbiorowy w fabryce baterii. W trzystuosobowym zakładzie Konfederacja Pracy wyrosła w ciągu chwili i zrzesza już ponad 40 proc. załogi. Organizacja powstała, bo ludzie mieli dość żółtego związku, na istnieniu którego korzystał pracodawca. Na początku roku dyskusje o waloryzacji wynagrodzeń się nie powiodły. Trwa więc spór zbiorowy.
Faza rokowań zakończyła się odmową pracodawcy poszukiwania kompromisu. Nie dlatego, że ludzie świetnie zarabiają, bo ogromna rzesza pracowników ma płacę zasadniczą niewiele wyższą ponad płacę minimalną. Dla prezesa nie jest to problem, bo otwarcie deklaruje, że nikt się tam nie zwalnia z pracy sam. „Widać taka praca ludziom odpowiada” (sic!!!). Na jednym ze spotkań kadrowa z niebywała pewnością siebie twierdziła, że pracodawca dobrze płaci, a w ciągu ostatnich sześciu lat aż czterokrotnie miały miejsce podwyżki.
Na moją uwagę, że skoro tak często podnoszą wynagrodzenia, a ludzie dalej mają płacę zasadniczą w okolicach minimalnej, to chyba te podwyżki przypominają podążanie za wzrostem najniższej krajowej, nie doczekałem się odpowiedzi. A właściwie doczekałem, bo pracownicy otrzymują także dodatki do pracy w nocy i dwie premie półroczne, które nie są niskie. Mam jednak na biurku kilkadziesiąt pasków wynagrodzeń pracowników, z których jasno widać, że godne wynagrodzenie pojawia się dopiero, gdy ktoś pracuje kilka dni nadgodzin w miesiącu. Tyle, że to obrazuje fikcję 40-godzinnego tygodnia pracy i 5 dni roboczych. Ten problem w przemyśle jest coraz bardziej powszechny, dobra płaca jest dopiero wtedy, gdy bierzesz nadgodziny.
Sam klimat rozmów w tej fabryce to kosmos. Dwoiliśmy się i troiliśmy z Adrianem Zandbergiem i Marcinem Lewandowskim, żeby zaprezentować różne opcje sensownego kompromisu, ale prezes wyraźnie dał do zrozumienia, że nie zamierza szukać porozumienia, bo się czuje obrażony udzieleniem wywiadów przez pracowników o sporze zbiorowym. Kadrowa natomiast otwarcie przyznała, że groziła pracownikom wyciąganiem konsekwencji za wywiady, ale tłumaczyła jednocześnie, że robiła to pod wpływem emocji (tak, to kosmos-kosmosów).
Samo artykułowanie potrzeb pracowników, ich oczekiwań, domaganie się publicznie wzrostu płac jest traktowane jak obraza majestatu. No właśnie, czyjego? Patrona, rodzica? Tyle, że model: pyskujesz – nie dostaniesz wyższego kieszonkowego nie może odnosić się do relacji w pracy. Prezes chętnie opowiada, że budował ten zakład, że jest w nim od dwudziestu lat, ale jakoś brakuje w tej opowieści informacji, że zakład był budowany też przez ludzi, którzy w nim pracują i bez których prezes nie miałby czym zarządzać.
Mamy w Gnieźnie do czynienia z najdziwniejszym sporem zbiorowym ever, bo kręci się on nie wokół tematów płacowych i ekonomicznych, ale zranionych emocji i dumy prezesa. Kadrowa w trakcie rokowań poinformowała nas, że zburzyliśmy pokój społeczny pojawiając się w zakładzie pracy. Faktycznie, gdy uzwiązkowienie było śladowe, a żółty związek – jedynym, była cisza. Ale to się skończyło.
Płaca to nie kieszonkowe, związki zawodowe nie są od tego by zaspokajać potrzeby pracodawcy, a pracownicy podnoszą głowę. Po 20 latach jest na to najwyższy czas. Szczególnie, że to 1 027 odcinek serialu pod tytułem „firmę stać, ale nie da bez strajku”. Tak smakuje tzw. dialog społeczny w Polsce.
W gnieźnieńskiej fabryce baterii pracuje ok. 390 osób, z czego 300 to pracownicy produkcji. Do związów zawodowych należy obecnie ok. 150 osób. Rokowania z prezesem firmy zakończyły się fiaskiem. Po świętach odbędzie się pikieta i rozpoczną mediacje, po których – w przypadku braku porozumienia – rozpocznie się strajk.
Pracownicy domagają się podwyżek na poziomie 600 zł brutto i regularnej waloryzacji wynagrodzeń. Nie do końca wiadomo dlaczego prezes chce dopuścić do strajku, bowiem zatrzymanie produkcji oznacza straty dla firmy. Personel zakładu ma poparcie loklanych parlamentarzystów oraz Rady Miasta Gniezna.