Nie żyje Artur „Waluś” Walczak – gnieźnieński strongman, który brał udział w Gali PunchDown 5. Zawodnik został znokautowany, po czym trafił do szpitala. Niestety po kilku tygodniach walki zmarł. Miał 46 lat.
Sportowiec został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, z której od piątku (12 listopada) lekarze próbowali go wybudzić – niestety bezskutecznie. Był podłączony do sztucznej nerki i respiratora.
Gala PunchDown 5 odbywała się 22 października we Wrocławiu. „Waluś” podczas pojedynku z Dawidem „Zalesiem” Zalewskim otrzymał cios, który ściął go z nóg. O zdarzeniu pisaliśmy w artykule „Artur "Waluś" Walczak walczy o życie w szpitalu! Został znokautowany podczas gali PunchDown 5”.
Artur Walczak zmarł w piątek rano, 26 listopada, w Wojewódzkim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.
7 komentarzy
Wiedział gdzie idzie i po co idzie….. Umarł to umarł i tyle
To nie prawda ,że tylko Walusia dotknęła smierc w tym jakże dziwnym pojedynku ,bo tego sportem nazwać nie można.
Wpiszcie sobie Damian krzymieniewski.
Wszystko wam się wyjaśni
Będzie mieć pojęcie co tak naprawdę dzieję się z mózgiem człowieka po uderzeniu.
Chłop pewnie miał coś w głowie i akurat przypadek ,że w tej walce mu to pękło kończąc jego żywot,czysty przypadek .Tyle walk co się odbyło i nikt nie zmarł więc nie wiem dlaczego zakazać tegoż sportu?
Śmierć na własne życzenie !
Przykre że za pare złotych tak narażają się na utratę zdrowia.
Walus królu Nasz na zawsze pozostaniesz w naszych sercach
Zawsze będziesz w naszej pamięci mistrzu !!
Było to do przewidzenia.
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie a światłość wiekuista niechaj mu świeci.