Z Iwoną Sapą aktorką Teatru im. Al. Fredry w Gnieźnie, która od 19-stu lat pracuje w teatrze gnieźnieńskim i jest po premierze „Nie-Boskiej Komedii” Zygmunta Krasińskiego – „Rzecz o krzyżu”, gdzie zagrała Żonę lekarza oraz ma asystenturę w „Kopciuszku” na motywach bajki Charles’a Perrault’a rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Iwona Sapa skończyła dwuletnie Studium Aktorskie przy Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie. Zagrała tytułową rolę w „Guignol w tarapatach”, Klarę w „Ślubach panieńskich”, Chochlika w „Balladynie”, Kota w „Niebieskim ptaku”, Sekretarkę w „Kartotece”, Olgę w „Trzech siostrach”, Frozynę w „Skąpcu”, Amelkę „W małym dworku”, Knotka w „Pinokio”, Małą Rozbójniczkę w „Królowej Śniegu”, Wojtka w „Krasnoludkach i sierotce Marysi”, Czarownicę w „Czarodziejskim Krzesiwie”, Panią Parnelle – matkę Orgona w „Świętoszku”, Lekarkę w „Małej Apokalipsie”, Dziewczynę II w „Dylu Sowizdrzale”, Uczestniczkę Balu „O księżniczce z zamku gnieźnieńskiego”, Przełożoną Pielęgniarek w „Wszystko w rodzinie”, Służącą w „Poskromieniu złośnicy”, Małego chłopca w „Pippi Langstrump”, Wiedźmę w „Pięknej i Bestii”, Niewolnicę w „Czarodziejskiej lampie Aladyna”, Żałobnicę w „Królu Edypie i Antygonie”, Mary Canty – babkę Toma w „Księciu i żebraku”, Sprzedawczynię II w „Gelsomino w kraju kłamczuchów”. Jest po premierze „Nie – Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu”, gdzie zagrała Żonę lekarza. Weszła w próby „Kopciuszka” na motywach bajki Charles’a Perrault’a w reżyserii Andrzeja Malickiego, gdzie ma asystenturę. Premiera przwidziana jest na 13 listopada (niedziela)o godz.17.00.
Jesteś po premierze „Nie – Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego „Rzecz o Krzyżu”, w której grasz żonę lekarza. Scena w której bierzesz udział jest znacząca w sztuce, bowiem lekarz, Twój mąż ocenia w sposób farsowy wyreżyserowany przez Piotra Kruszczyńskiego stan oczu Orcia. W tej kapitalnej scenie jest decyzja o jego ślepocie. Jak pracowało się nad tym wiele wnoszącym do sztuki fragmentem spektaklu?
Piotr Kruszczyński jest bardzo wymagającym reżyserem i konstrukcja tego spektaklu była dla nas dużym wyzwaniem,ponieważ musieliśmy używać odmiennych niż zwykle środków aktorskich. Niezwykle istotna była ogromna precyzja, z jaką budowane były poszczególne sceny. Jednocześnie reżyser oczekiwał od nas propozycjii twórczego podejścia do pracy.
Wiele lat temu zagrałaś Olgę w „Trzech siostrach” Antoniego Czechowa, a także Sekretarkę w „Kartotece” Tadeusza Różewicza w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego. Jak pracuje i pracowało się z tak świetnym reżyserem?
Za każdym razem inaczej. Nie tylko rodzaj literatury, ale etap życia, na którym jesteśmy wpływa na to, co dzieje się z nami podczas procesu twórczego.
Skończyłaś Studium Aktorskie Teatrów Lalkowych w Będzinie. Czy szkoła ta w pewnym stopniu uzupełnia pracę na scenie,wspomaga ją?
Wydaje mi się, że nam – lalkarzom łatwiej poddać się formie,wyjść poza granice swego ciała i podporządkować swoją indywidualność zbiorowej kreracji scenicznej. „Lalki” uczą dużej pokory.
Książe i żebrak” w reżyserii Konrada Szachnowskiego, gdzie wystąpiłaś w roli Mary Canty – babki Toma – żebraczki i pijaczki. Ich rodzina zamieszkiwała Offal Cort, gdzie całymi dniami trwało pijaństwo, wrzaski i burdy. Brutalna babka bezceremonialnie zachowuje się i bije wnuka jeżeli nie wyżebrze przez cały dzień jałmużny. Dodajmy, że w akcji scenicznej Tom Canty zamienia się rolą z identycznym z wyglądu księciem Angli – Edwardem, synem Henryka VIII. Na scenie występujesz z całą rodziną żebraczą, z racji głosu dominujesz nad całą grupą. Jak pracowałaś nad postacią, bowiem to epika – powieść historyczna, która na scenie z racji reżyserii i pięknych kostiumów była godna uwagi?
Uwielbiam grać takie role – brzydkich, starych, charakterystycznych i energicznych postaci. Mogę dać upust swojemu temperamentowi „chowając się pod ich maską”.
Znacząca rola pani Pernelle – matki Orgona w „Świętoszku” Moliera pod zmienionym tytułem „Tartuffe albo oszust” w tłumaczeniu prozą Józefa Jasielskiego, językiem dość wulgarnym, uwspółcześnionym wniosła nowe spojrzenie, bowiem reżyser stworzył ze spektaklu thriller. Jak pracowało się nad tym przedstawieniem?
Było to dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ sama charakteryzacja nie wystarczyłaby, aby uwiarygodnić moją przemianę w ponad siedemdziesięcioletnią kobietę, matkę starszego ode mnie kolegi.
Gnieźnieńska publiczność lubi i ceni spektakle komediowe. W ubiegłym roku salwy śmiechu na widowni wywoływała farsa „Wszystko w rodzinie” Raya Cooneya w reżyserii Tomasza Szymańskiego. Akcja sztuki rozgrywa się w pokoju lekarzy w londyńskim szpitalu św. Andrzeja trzy dni przed Bożym Narodzeniem. Wraz z bohaterami dajemy się wplątać w obszerna historię, której zakończenie trudno przewidzieć. Komediowe qui pro quo narasta. Zagrałaś tam Pielęgniarkę Oddziałową. Czy farsa to rodzaj katharsis w sztuce aktorskiej?
Granie „farsowe” wiąże się z ogromną precyzją. Największa trudność polega na tym, że to publiczność ma płakać ze śmiechu, a aktorzy muszą być wiarygodni i śmiertelnie poważni. Inaczej nie da się uzyskać komediowego efektu. Farsa to katharsis dla publiczności, a my jesteśmy lekarzami, którzy przeprowadzają terapię śmiechem.
Dużo grasz w bajkach. Wspomnę choćby „Pippi Langstrump”, gdzie zagrałaś Małego chłopca, Wiedźmę w „Pięknej i Bestii”, Hurysę w „Czarodziejskiej lampie Aladyna”, Czarownicę w „Czarodziejskim krzesiwie” i Damę dworu w „Księżniczce z zamku gnieźnieńskiego”. Czy trudno pracuje się nad bajkami?
Bajka to taka sztuka jak każda inna. Trudność pojawia się w kontakcie z najmłodszą publicznością. Dzieci wyczują każdy fałsz i jeśli nie będziemy dostatecznie wiarygodni – nie uwierzą nam i naszym postaciom.
W „Poskromieniu złośnicy” wystąpiłaś w roli Służącej. Jak odnajdujesz się w sztukach Szekspirowskich?
Szekspir jest autorem bardzo współczesnym i doskonale przedstawia ludzką naturę. W każdych czasach można więc grtać jego sztuki i mówić o tym , co „tu i teraz”.
19 – ście lat pracy w jednym teatrze to przywiązanie do jednego miejsca czy po czy prostu niechęć do zmiany teatru? Jak oceniasz lata spędzone w tutejszym teatrze?
Kiedy pracuje się z różnymi ludźmi nie ma mowy o stabilizacji i „zasiedzeniu”. Każda premiera to nowe wyzwanie. Jestem bardzo szczęśliwa, bo po latach chudych nadeszły dla mnie lata tłuste i wciąż uczę się nowych rzeczy.
Rozpoczęły się próby „Kopciuszka” na motywach bajki Charles’a Perrault’a w reżyserii Andrzeja Malickiego w scenografii Barbary Zachmoc, gdzie oprócz grania w spektaklu masz asystenturę…
Bardzo się cieszę, że zostałam zaproszona do szczególnej postaci w „Kopciuszku”. Mam nadzieję, że będzie to udany spektakl.
Twoja siostra jest również aktorką. Czy zamiłowanie do zawodu wywodzi się z genów?
Z tego co wiem, jesteśmy pierwszym „aktorskim pokoleniem” Sapów, ale cieszę się, że poza innymi sprawami łączy nas również aktorska pasja.
Jak z perspektywy lat dostrzegasz mijający czas?
Cieszę się dojrzałością i doświadczeniem.
Co chciałabyś jeszcze dokonać w życiu albo zmienić?
Ważne są dla mnie nowe wyzwania, poznawanie nowych ludzi i umacnianie istniejących więzi.
Czy masz jakieś marzenia o roli?
Oby była następna.
Czego życzyłabyś sobie na dalsze lata pracy?
Nowych, interesujących wyzwań i rozwoju zawodowego.
Dziękuję za rozmowę
Tekst: Daniela Zybalanka-Jaśko
Foto: M. Skrzypkowski