Kuba M., który pod koniec ubiegłego roku występował jako przewodniczący Rady Rodziców Świetlicy „Dzieci z chmur” prawdopodobnie znęcał się nad swoją pasierbicą. 25-letnia została ubezwłasnowolniona, a jej prawnym opiekunem został właśnie Kuba M.
Kuba M. ma 35 lat. Jego pasierbica 25 lat. To nie jedyne dziecko w rodzinie. Kuba ma syna z wcześniejszą partnerką, natomiast jego obecna konkubina jest matką trojga dzieci z poprzedniego związku, z których dwójka jest upośledzona oraz razem z Kubą M. mają dwoje swoich biologicznych dzieci. Syn Kuby M. z poprzedniego związku nie mieszka razem z nimi, natomiast wszystkie pozostałe dzieci do niedawna tak. 7-osobowa rodzina skromnie żyła w kamienicy w centrum Gniezna. Wielodzietna familia utrzymuje się głównie z różnego rodzaju dodatków socjalnych.
25-letnia pasierbica Kuby M. w lutym 2019 roku, w zaawansowanej ciąży trafiła na badania do poznańskiego szpitala przy ul. Polnej. Lekarze od razu zwrócili uwagę na nietypowe zachowanie zarówno kobiety, jak i jej opiekuna. Kuba nie chciał zostawić jej samej z lekarzem nawet podczas badania ginekologicznego. Wówczas kobieta była ubezwłasnowolniona częściowo, więc w niektórych sprawach mogła podejmować decyzje samodzielnie. Ojczym, który jednocześnie pełnił rolę kuratora wyznaczonego przez Sąd, chciał uzyskać od lekarzy zaświadczenie o chorobie psychicznej swojej pasierbicy. Twierdził, że jest mu to niezbędne do całkowitego jej ubezwłasnowolnienia. Lekarze nie zostawili tej sprawy bez reakcji. Niezwłocznie skontaktowano się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Gnieźnie. Okazało się, że MOPS przyglądał się rodzinie od dłuższego czasu i podejmował działania wobec Kuby M. Niestety nie przynosiły one zamierzonego rezultatu. Badanie psychiatryczne wykazało, że zachowania mężczyzny nie odbiegają od norm społecznych.
W maju 2019 roku pasierbica Kuby M. urodziła syna. Nie wiadomo kto jest jego ojcem. Dziecko ma wady genetyczne. Kobieta w momencie porodu była już całkowicie ubezwłasnowolniona. Lekarze twierdzili, że kobieta w szpitalu zachowywała się zupełnie normalnie. Było tak, kiedy w pobliżu nie było Kuby M. Jego obecność wywoływała strach i zmieniała zachowanie kobiety. Młoda matka pokazała lekarzom SMS-y, który wysyłał jej ojczym. Były w nich wulgarne zwroty typu: „I kto ci teraz uwierzy szmato”, „Bachora Ci zabiorę”, „Będę Cię dręczyć aż do śmierci”. To tylko niektóre fragmenty wiadomości. Szpital ponownie zareagował wysyłając informację o sytuacji do gnieźnieńskiego Sądu. Ten natomiast skierował sprawę do Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie. Śledczy sprawdzają czy wysyłane wiadomości kwalifikują się do postawienia zarzutów. Niestety od czerwca 2019 roku niewiele się w tej sprawie zmieniło oprócz tego, że kobieta trafiła do Domu Opieki Społecznej, natomiast jej dziecko jest pod opieką Sióstr Serafitek w Poznaniu. Chociaż matka i dziecko zostali rozdzielenie, wydaje się to „mniejszym złem” od jej powrotu do domu, w którym czekał na nią oprawca. Tak zdecydował właśnie gnieźnieński Sąd. To wszystko co można było do tej pory zrobić w sprawie, ponieważ jak już od dłuższego czasu wiadomo, Sąd w Pierwszej Stolicy zmaga się z niedoborem kadrowym sędziów, co skutkuje przewlekłością prowadzonych spraw.
Kto jest ojcem dziecka ubezwłasnowolnionej kobiety? Tego nie wiadomo. Kobieta twierdzi, że nie jest to Kuba M., chociaż wiele osób podejrzewa, że może być inaczej. Prokuratura prowadzi postępowanie w zakresie seksualnego wykorzystania osoby nieporadnej. Dodatkowo sprawdzana jest kwestia wiadomości, które kobieta otrzymywała od swojego ojczyma. Nie wiadomo czy Kuba M. usłyszy zarzuty w tej sprawie. Na razie może czuć się bezkarny. Kobieta kilka lat temu stanęło w obronie swojego autystycznego brata i uderzyła Kubę M. Ten założył jej sprawę. Jak twierdzi, chociaż mówiła policjantom z Gniezna, że rodzina doświadczała przemocy fizycznej ze strony Kuby M. i w tym momencie bił on jej brata, mundurowi nie dali wiary jej zeznaniom. Sąd uznał ją za winną zarzucanego jej czynu.
Ojczym kobiety pokazał dziennikarzowi regionalnej gazety nagie zdjęcia swojej pasierbicy. Nazywa to „czarnym asem w rękawie”.
Ze względu na trudną sytuację budżetową oraz zakres kompetencji powiatowego samorządu, w ubiegłym roku Zarząd Powiatu Gnieźnieńskiego podjął decyzję o likwidacji świetlicy środowiskowej „Dzieci z chmur” w Gnieźnie – twierdzi Zarząd Powiatu Gnieźnieńskiego. Reagując jednak na silne zapotrzebowanie społeczne oraz zaangażowanie rodziców uczęszczających do niej podopiecznych, a także presję opozycyjnych radnych, Zarząd zdecydował, iż jednostka będzie nadal funkcjonować. Osiągnięty kompromis był efektem kilku spotkań Zarządu z rodzicami podopiecznych świetlicy, w których poza Zarządem Powiatu uczestniczyli także Przewodniczący Rady Powiatu oraz pracownicy starostwa. O efektach rozmów poinformowano na konferencji prasowej 20 listopada 2019 roku, w której udział wziął również przedstawiciel Rady Rodziców, upoważniony do prowadzenia rozmów na temat przyszłości placówki. Dopiero po zakończeniu wspomnianej wyżej konferencji prasowej Starosta Gnieźnieński zaczął otrzymywać szereg niepokojących, negatywnych informacji na temat wyżej wymienionego rodzica. W efekcie 22 listopada 2019 roku Starosta Gnieźnieński wystąpił do Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie z wnioskiem o interpretację otrzymanych sygnałów. Niestety, nadesłana odpowiedź w pełni potwierdziła kontrowersje. Tym samym, w świetle ujawnienia nowych faktów, nie będzie on reprezentował rodziców w kwestiach dalszego funkcjonowania świetlicy. W sferze wyjaśnień pozostaje pytanie czy o całej sprawie mogli wiedzieć pracownicy świetlicy i współpracujące z nią na co dzień instytucje oraz dlaczego Zarząd Powiatu nie otrzymał wcześniej tak istotnych informacji podczas spotkań z rodzicami.
12 komentarzy
Nie dosyć że mają mnóstwo zasiłków, korzystają ze stołówki dla „UBOGICH”Przy parafii, codziennie dostają gotowe obiady, żywność i odzież, żyć nie Umierać!!!
Bardzo dobrze mnie Znasz myszko ciekawe czy znasz na tyle by oceniać tej opinii ktura się ukazała
Przede wszystkim gdzie były i SA służby Starosty od pomocy społecznej – p.Danik i p.Pilarczyk.
Pomysł od początku był podejrzany i było wiadomo, że chodzi o udupienie starej i znanej świetlicy. co mogli wiedzieć pracownicy świetlicy. na pewno wiedzieli o tym człowieku ci, którzy podawali się za społecznych obrońców świetlicy – brawo za „uratowanie” Dzieci z chmur.
Prawdziwe imię tego osobnika to Janusz Bielawski a mieszkał we wsi Odrowąż zaraz za Witkowem
raczej Janusz tak brzmiało dawne imię tego osobnika
Ten człowiek? Szkoda słów… Prosto do PIERDLA…
Mam nadzieję Że Sąd w Gnieźnie podejmie właściwe kroki i wreszcie zostanie ukarany. Niech sprawiedliwość zwycięży. Znam dobrze tego osobnika. Nie znam jego pasierbicy ale wierzę jej w 100 %. Po takim człowieku można się wszystkiego spodziewać. Za robotę by się wziol a nie żyć na garnuszku państwa z pieniędzy dzieci.
Właściwie Jan. Tak brzmi imię przed zmianą.
My jako rodzice z swietlicy nic o tym nie wiedzielismy i nie bylo nic widać ze takie rzeczy się tam dzieja wiec sami jestesmy w szoku !!!
Znam tą rodzinę co do pasierbicy pana Kuby M.dziewczyna bardzo grzeczna nikomu krzywdy nigdy nie zrobiła
Znam tego pana jak i Izę żal dziewczyny Bardzo GRZECZna Nigdy nie stwarzała problemów wychowawczych tak samo Adaś …..
A dlaczego Kuba M? przecież on jeszcze nie ma zarzutów więc można pisać pełne imię i nazwisko.