Z Katarzyną Adamczyk, aktorką Teatru im. Al. Fredry w Gnieźnie, która jest po premierze bajki „Gelsomino w kraju kłamczuchów” Gianni Rodari, gdzie zagrała Romolettę, weszła obecnie w próby „Nie-Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu” w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego, gdzie zagra Kochankę Henryka rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Katarzyna Adamczyk od 2007 roku pracuje w Teatrze gnieźnieńskim. Ukończyła trzyletnie Studium Aktorskie przy Teatrze im. St. Jaracza w Olsztynie. Skończyła filologię polską na Uniwersytecie Warminsko-Mazurskim. Przez rok pracowała jako aktorka w Zakopiańskim Teatrze Promocji Zdrowia w Krakowie. Zagrała Zosię w „Weselu” St. Wyspiańskiego, Piękną w „Pięknej i Bestii” L. Boswell’a, Nel, Blondynkę, Annę w „Dylu Sowizdrzale” Grigorija Gorina, Kelnerkę w „Małej Apokalipsie” T. Konwickiego, Dorynę w „Świętoszku” Moliera, Antygonę w „Antygonie” Sofoklesa, Brendę Dixon w „Z rączki do rączki” M. Cooney’a, Marię w „Księciu i żebraku” M. Twaina, Pielęgniarkę Oddziałową we „Wszystko w rodzinie” R. Cooney’a, Romolettę w „Gelsomino w kraju kłamczuchów” Gianni Rodari, jest w próbach „Nie-Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu”, gdzie zagra Kochankę Henryka.
Cztery lata pracy w Teatrze gnieźnieńskim utwierdziły Cię w przekonaniu, że to jest odpowiedni Teatr dla Ciebie?
Już dawno nabrałam przekonania, że Teatr jest moim miejscem, a cztery lata to zbyt krótki czas, aby poznać jego tajemnice.
Filologia Polska, którą ukończyłaś na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim wniosła jakieś nowe doświadczenia w Twojej pracy aktorskiej?
Powiedziałabym, że raczej doświadczenie i wiedza zdobyta w szkole aktorskiej pomogły mi w studiach na uniwersytecie.
Niedawno zagrałaś Antygonę w „Antygonie” Sofoklesa. „Antygona” jest utworem przedstawiającym dramatyczne losy dzieci Edypa i Jokasty będącej zarazem jego matką i żoną. Poczęte w kazirodczym związku noszą w sobie ciężar tej winy. Dziedziczą los swojego ojca, który sam ukarał się okrutnym okaleczeniem nie mogąc spojrzeć w oczy bliskim. W głębokim poczuciu hańby Edyp wyłupił sobie oczy i opuścił Teby, udał się do Kolonu by tam w osamotnieniu umrzeć. Antygona tak jak król Edyp jest ofiarą klątwy ciążącej na rodzie Labdakidów spowodowanej zbrodnią Lajosa. Jest skażona winą ojca, przekroczeniem przez niego prawa naturalnego zabraniającego związku z własną matką. Jej tragedia wynika też z buntu wobec despotyzmu króla nie liczącego się w swoich decyzjach z prawem boskim (nakaz grzebania umarłych) mającym w poszanowaniu związki krwi. Akcja utworu toczy się w Tebach w I połowie XIII wieku p.n.e. Przed pałacem królewskim Kreon, król Teb zakazuje pogrzebania ciała Polinejkesa (Polinika) uznanego za zdrajcę ojczyzny, podczas kiedy jego brat Eteokles zostaje pochowany z należnymi honorami, jako bohaterski obrońca. Antygona, siostra poległych, nie może pogodzić się z decyzją króla i postanawia pochować ciało brata. Decyzję tę dyktuje jej bliskie pokrewieństwo ze zmarłym oraz religia. Jak przystępowałaś do roli Antygony, warunki były zmienione, gdyż pan Jasielski – reżyser przedstawienia, zupełnie inaczej odczytał ponownie pracę nad „Antygoną”? Jak znajdowałaś się w tych nowych warunkach, bowiem inne były kostiumy, inna scenografia wykonane zresztą przez reżysera?
Najważniejsze dla mnie było znalezienie w sobie prawdziwych emocji. Scenografia była tylko dopełnieniem.
Jako kelnerka w „Małej Apokalipsie” T. Konwickiego pokazałaś się z zupełnie innej strony. Spektakl „Małej Apokalipsy” był trudny do percepcji i odnalezienie się w nim nie było łatwe. Lech Raczak, reżyser przedstawienia, ukazał świat w stanie rozpadu. Taki świat nie mógł przetrwać, zmierzał ku totalnej zagładzie. W to rozpadające się, umierające społeczeństwo pozbawione wszelkiej wartości Konwicki wpisał los jednostki: głównym bohaterem utworu uczynił pisarza, któremu przyjaciele opozycji proponują samospalenie przed Pałacem Kultury na znak protestu. Czy po raz pierwszy zetknęłaś się z literaturą Konwickiego? Jak pracowałaś wówczas nad tym materiałem?
To nie jest moja ulubiona literatura, chociaż „Kronikę wypadków miłosnych” czytałam kilka razy. „Mała Apokalipsa” to jeden z najmroczniejszych spektakli, w których grałam. To taki koszmar senny, w którym istnieją potwory, ludzie, którzy dali się wciągnąć w pułapkę systemu. To przestroga, żeby nie dać się zmanipulować.
A Zosia w „Weselu” S. Wyspiańskieo, której pierwowzorem była Zofia Pareńska – przyszła żona Tadeusza Boya Żeleńskiego, której „Macierzyństwo” tak dokładnie namalował Stanisław Wyspiański, to było wydarzenie, tak jak kultowy spektakl „Wesela” w reżyserii Tomasza Szymańskiego. Co mogłabyś na ten temat powiedzieć?
Jeśli kogoś interesuje prawdziwa postać Zofii Pareńskiej polecam książkę Barbary Winklowej, którą kiedyś czytałam „Boyowie. Zofia i Tadeusz Żeleńscy”.
Wreszcie Maria – księżniczka, córka Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej w „Księciu i żebraku” M. Twaina, co wniosła nowego w Twój warsztat aktorski?
To było nowe doświadczenie z kostiumem. Przepiękna, ogromna, bardzo piękna szesnastowieczna suknia, którą zprojektowała pani Olga Leszko można powiedzieć, że stworzyła moją postać. Poruszanie się w niej wymaga ode mnie dużego skupienia.
Zagrałaś także Piękną w „Pięknej i Bestii” L. Boswella, grając na zmianę z Justyną Tomczak. Ta angielska bajka była dla Ciebie interesującym spotkaniem ze zwierzęciem zaklętym w pięknego młodzieńca. Jak odkrywałaś miłość w tej roli?
Przesłaniem tej bajki są słowa: „Nie patrz oczami, lecz sercem”. W tym tkwi cała istota.
Jak pracujesz nad komediami? Zagrałaś Brendę Dixon w „Z rączki do rączki” M. Cooney’a, a także Pielęgniarkę Oddziałową we „Wszystko w rodzinie” R. Cooney’a. Każda z tych komedii jest inna, łączy je natomiast jedno – angielski humor, który jest atutem każdej z tego typu sztuk.
Nie mam zbyt dużego doświadczenia w pracy nad tego typu spektaklami. Wydaje mi się, że należy szukać tego „czegoś” charakterystycznego dla postaci w sposobie mówienia, gestykulacji, a nawet charakteryzacji.
Jesteś po premierze pięknej bajki „Gelsomino w kraju kłamczuchów” Gianni Rodari, gdzie grasz Romolettę – siostrzenicę Pannocchii. Jak znajdujesz tę sztukę w reżyserii Tomasza Szymańskiego?
Z włoskich bajek znałam wcześniej tylko „Pinokio” Carllo Collodiego. Gelsomino jest chyba bajką mniej popularną, ale istnieje teatr, który przybliża dzieciom lektury te nawet mało znane.
Weszłaś w próby „Nie-Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu”, gdzie zagrasz Kochankę Henryka. Rola ta, to w oryginale Dziewica przychodząca z za światów. Kochankę – Dziewicę Żona widzi inaczej, zaś Mąż ulega złudzie szatańskiej. Kontrast dwóch osób odmiennie reagujących na zjawisko fantastyczne sięga wieków średnich, a także znany był w poezji romantycznej. Konwencja realizacji „Ni- Boskiej Komedii”, do której przystąpił Piotr Kruszczyński jest skomplikowana. Jak radzisz sobie z tą niecodzienną sytuacją w roli? Czy możesz objaśnić jaka jest proponowana postać Kochanki w ujęciu reżysera?
A nie powiem, nie powiem. Proszę przyjść na spektakl i się przekonać. Premiera we wrześniu. Zapraszam.
Próby rozpoczęły się w kwietniu. Na jakim etapie jesteście? Czy tekst jest już opanowany? Nad czym obecnie pracujecie?
Pracujemy na wielu płaszczyznach. Intensywnie i z zapałem.
Skończyłaś Filologię Polską. Czy ten temat nie interesuje Cię bardziej od aktorstwa? Gdybyś miała ponownie wybrać zawód, czy jednak byłby to teatr?
Nigdy nie myślałam o tym, aby zostać nauczycielką albo pracować w bibliotece. Wybierając zawód zawsze moim priorytetem było aktorstwo.
Na czym obecnie się skupiasz?
Głównie na pracy nad nowym spektaklem.
Czy jako młoda kobieta przed którą teatr stoi otworem masz marzenia o roli, którą chciałabyś zagrać?
O tym, o czym ja myślę, marzy każdy aktor/aktorka. Aby propozycje ról były jak najbardziej różnorodne, pod każdym względem. To jest jeden z warunków naszego rozwoju zawodowego.
Oprócz teatru masz jakieś inne zainteresowania?
Kuchnia od pewnego czasu jest moją pasją. Poszukuję nowych przepisów, oglądam programy kulinarne, a potem jak tylko mam czas zabieram się do działania. Z jakim skutkiem? O tym mogą chyba tylko opowiedzieć moi najbliżsi.
Czego życzyłabyś sobie z okazji premiery „Nie-Boskiej Komedii”?
Premiera we wrześniu, abym tylko przez wakacje nie zapomniała tekstu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Daniela Zybalanka-Jaśko