Z Wojciechem Lato – studentem III roku studiów w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Lodzi, który jest w próbach w Teatrze im. Al. Fredry w Gnieźnie, gdzie zagra główną rolę Rodiona Raskolnikowa w „Zbrodni i karze” wg. Fiodora Dostojewskiego. Autorem przekładu jest Czesław Jastrzębiec-Kozłowski, adaptacja i reżyseria Małgorzaty Bogajewskiej, scenografia Macieja Chojnackiego – rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Wojciech Lato wystąpił w 2014 roku w głównej roli Pawła w etiudzie filmowej "Wspak", gdzie zagrał młodego mężczyznę, którego nachodzi Komisja, ich zadaniem jest ocenianie użyteczności dla społeczeństwa. Bohater zmuszony jest obejrzeć projekcje wybranych scen. Wbrew oczekiwaniom Komisji film budzi w chłopaku zachwyt i zadowolenie. Nie wie jednak, że Komisja musi postawić diagnozę i wydać werdykt.
Reżyseria i scenariusz Mateusz Wojtyński.
Fiodor Dostojewski (1821 – 1881) pisarz rosyjski, wybitny przedstawiciel wielkiego realizmu powieści XIX w, mistrz analizy psychologicznej. Aresztowany przy rozgramianiu przez carat rewolucyjnej grupy Pietraszewskiego, 1849 skazany na śmierć, ułaskawiony przez cara odbywał 1850 – 1859 katorgę na Syberii. Koleje jego losów (stosunki rodzinne, zesłanie, epilepsja) w silnym stopniu zaważyły na rozwoju duchowym pisarza i położyły wyraźne piętno na wielu jego dziełach. Twórczość Dostojewskiego cechuje namiętna pasja poznania człowieka do dna psychiki oraz wielkie współczucie dla ludzi małych, skrzywdzonych, poniżonych. Wywarł ogromny wpływ na wiele generacji pisarzy, a twórczość jego doczekała się olbrzymiej ilości omówień, komentarzy i opracowań. Jest autorem:Biedni ludzie, Wspomnienia z domu umarłych, Skrzywdzeni i poniżeni, Zbrodnia i kara, Młodzik Idiota, Bracia Karamazow, Biesy.
Fiodor Dostojewski pisząc Zbrodnię i karę, nie przypuszczał, że stworzy arcydzieło, które przyniesie mu sławę i niemal natychmiast zaliczone zostanie do klasyki literatury światowej. Powieść ta, plasująca się w nurcie dziewiętnastowiecznego realizmu, swoim przesłaniem i ideologią daleko wykracza poza ramy epoki pozytywizmu, stając się w swej wymowie dziełem o charakterze uniwersalnym. Obraz głównego bohatera dojrzewał w duszy pisarza około piętnastu lat. Koncepcja do napisania arcydzieła podsunęła Dostojewskiemu literatura poematów Puszkina. Akcja rozgrywa się w lipcu 1865 roku, wydarzenia są tak skondensowane, że nie trwa to długo. Gdy rozpoczyna się – Raskolnikow już od miesięcy nie studiuje, nie udziela korepetycji, planuje morderstwo. W ciągu kilku dni rozpoczęcia akcji finalizuje swe plany. Zaczyna chorować, dręczą go wyrzuty sumienia, udręki myśli i uczuć prowadzące do przyznania się winy. Epilog opowiada dzieje kilkuletniego zesłania bohatera. Miejscem rozgrywających się zdarzeń jest Petersburg. Akcja usytuowana została wokół placu Siennego w ubogiej dzielnicy rzemieślników i nędzarzy. Narrator patrzy często na świat oczami głównego bohatera, który nie może pogodzić się z nędzą i złem tego świata.
To już trzeci rok studiów. Jak przebiegały one od rozpoczęcia dostania się na Wydział Teatralno-Filmowy w Lodzi. Czy przyjęcie na studia przebiegało drogą konkursu?
Tak, przyjęcie na wydział aktorski odbywa się na drodze egzaminów wstępnych. W państwowych, wyższych szkołach jest mała ilość miejsc w stosunku do ilości chętnych więc zawsze konkurencja jest duża. Z tego powodu wokół egzaminów narosło wiele mitów i plotek. O przebiegu studiów mówić mi jest w tym momencie niewygodnie. Jestem w trakcie tego procesu a nie po. Mój punkt widzenia leży w środku a nie w perspektywie, z odległości. Na pewno jest to czas intensywny dla każdego. Proces naszego kształcenia jest skomplikowany. Studia aktorskie to ogólnie rzec biorąc nauka warsztatu i rozwój osobisty. Warsztat czyli nauka mówienia, ruszania się na scenie, a nawet oddychania, czy prawidłowej postawy ciała. Rozwój osobisty, czyli praca nad emocjonalnością, wrażliwością, wiadomości z zakresu teorii. Studia aktorskie to jak i powstanie spektaklu teatralnego nigdy nie przebiega według schematu. Zawsze to jest proces bardzo skomplikowany i zależny od ludzi. Z tej współpracy, dialogu, wymiany energii budujemy.
Jakie ma pan zajęcia i jacy profesorowie wykładają na uczelni?
Zajęcie w szkole aktorskiej ogólnie można podzielić na trzy kategorie. Przedmioty warsztatowe, zawodowe i teoretyczne. Na zajęciach z grupy teoretyczne poznajemy historię teatru, filmu, zasady budowy dzieła dramatycznego. Zajęcia warsztatowe to pojemna grupa. Od pracy fizycznej na zajęciach z w-f’u przez pracę nad ruchem na tańcu czy rytmice po pracę nad wszystkim co służy wydaniu z siebie głosu jak piosenka czy wymowa. Zajęcia zawodowe, czyli w zależności od tego na którym roku się jest, są to elementarne zadania aktorskie, sceny, rola. Przez cały tok studiów stawiane są przed studentami coraz trudniejsze zadania celem jak najbardziej kompleksowego ich rozwoju i przygotowywania do wykonywania zawodu. Jeżeli chodzi o profesorów to jest ich naprawdę wielu i nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić.
Z którym z profesorów ma pan najlepsze relacje i którego pan najbardziej ceni?
Nie mam jednej osoby, czy jednego profesora, którego cenię najbardziej. Uważam, że od każdego należy się uczyć. W mojej szkole są świetni pedagodzy. Więc jeżeli tylko się chce to u każdego pedagoga można znaleźć inspirację, pomoc, porcję uwag, które powodują rozwój.
W 2014 roku zagrał pan Pawła w etiudzie filmowej "Wspak" – może pan przybliżyć temat?
"Wspak" reż. Mateusza Wojdyńskiego, była krótką formą. Tematem tego krótkiego filmu było postawienie pytania, czy koniecznie musimy żyć w taki sposób w jaki wymaga się tego od nas w XXI wieku. Razem z reżyserem nie pozwoliliśmy sobie absolutnie na moralizowanie, czy mówienie komukolwiek co ma robić. Ale z mrugnięciem do widza okiem spróbowaliśmy pokazać, że kredyt na mieszkanie, lepsza posada w korporacji może nie dać aż takiej satysfakcji na jaką liczymy.
Czy film wszedł do dystrybucji filmowej, czy była to wewnętrzna realizacja?
Film był przygotowany na konkurs "Allegro short lab" przy festiwalu OFF Plus Camera w Krakowie.
Jest pan obecnie w próbach w Teatrze gnieźnieńskim, gdzie gra pan główną rolę Rodiona Raskolnikowa w "Zbrodni i karze" F. Dostojewskiego. Czy ta propozycja Dyrekcji Teatru gnieźnieńskiego nie zaskoczyła pana?
Propozycja pracy w teatrze we współpracy z panią Małgorzatą Bogajewską była niewątpliwie zaskoczeniem. Wyzwaniem jak również nobilitacją w pewnym sensie. Nie każdemu dane jest zaczynać pracę w zawodzie już na etapie studiów. Propozycja została złożona mnie i Tomkowi Marczyńskiemu, z którym jestem na roku, równocześnie. Tomek zagra rolę Dymitra Rozumichina. Jednak pani reżyser oprócz tego, że będzie to praca w Gnieźnie nad "Zbrodnią i karą", nie zdradziła który z nas będzie grał jaką postać. Niepewność wyjaśniła się dopiero na pierwszych próbach. Taka rola w takim spektaklu jest jednocześnie dowodem zaufania jak i wyzwaniem. Nie mogę się doczekać premiery i pokazania naszej pracy publiczności.
"Zbrodnia i kara" – arcydzieło światowej literatury wielkiej powieści Fiodora Dostojewskiego, która przez pryzmat losów ubogiego studenta Rodiona Romanowicza Raskolnikowa podejmuje rozważania na temat piątego przykazania "nie zabijaj" Raskolnikow przekonany o słuszności swojej teorii, w myśl której istniejący ludzie lepsi i gorsi, zabija swoją lichwiarkę. Ten krok pociąga za sobą lawinę zdarzeń, które diametralnie zmienią jego życie. Dławiący strach, dręczące wątpliwości, doprowadzenie do ekstremum, napięcie emocjonalne nie pozwolą mu zapomnieć o zbrodni. Próby trwają. Jak przystępuje pan do pracy nad rolą?
Nie mam jednego sposobu do pracy nad rolą. W zasadzie cały czas się tego uczę. Mam szczęście, że mogę przypatrywać się bardziej doświadczonym partnerom. Dla mnie osobiście w pracy nad rolą ważne jest powołanie do życia człowieka. W myśl tego, co powiedział Gustaw Holoubek do Tadeusza Konwickiego "Aktor powinien być urzędnikiem Pana Boga". Rozumiem to jako powołanie postaci literackiej do życia na czas trwania spektaklu, tak żeby z tworu myśli stała się ta postać żywym, czującym, funkcjonującym człowiekiem.
Powieść Fiodora Dostojewskiego "Zbrodnia i kara" jest powieścią psychologiczną. Mało jest w literaturze światowej równie dogłębnych analiz psychiki człowieka. Człowiek, który popełnił zbrodnię świadomie, wspierając ją logicznymi argumentami a następnie przekonał się, że popełnił błąd nie licząc się ze swą wrażliwością i uczuciowością, które nie pozwolą mu żyć, nie pozwolą zapomnieć o winie. Cały czas na scenie, bez momentu wypoczynku, jak pan sobie z tym będzie radził?
Bez momentu wypoczynku, to nie do końca. Planowana jest jedna przerwa podczas spektaklu. Ale fakt, zgadzam się, że jest to trudny i wyczerpujący materiał. Przyznam się, że jeszcze nie grałem tak długo i tak intensywnie. Będzie to dla mnie nowe doświadczenie.
"Zbrodnia i kara" w reżyserii Andrzeja Wajdy została przeniesiona z Teatru Starego w Krakowie zrealizowanego w 1984 roku a jako spektakl telewizyjny powstała w 1987roku. Wajda potraktował zabicie lichwiarki jako morderstwo ideowe, wszak poprzedziła je publikacja artykułu Raskolnikowa w gazecie. Reżyser dostrzegł w tym czynie zapowiedź XX wiecznych masowych zbrodni dokonywanych w imię ideologii przede wszystkim przez komunistów w Związku Sowieckim. Przedstawienie zamykało się spotkaniem Raskolnikowa z Sonią na syberyjskiej katordze. Dziewczyna czytała opowieść o wskrzeszeniu Lazarza z Ewangelii św. Jana, wskazywała Rodinowi drogę . duchowego odrodzenia. W Starym Teatrze drzwi z sali im. Heleny Modrzejewskiej (gdzie grany był spektakl) – prowadzące na widownię dużej sceny – otwierały się i tak rozgrywał się epilog. W Telewizyjnej wersji Wajda przeniósł go do podkrakowskich kamieniołomów. Finał odbywał się w zimowej scenerii z udziałem licznych statystów w rolach zesłańców oraz strażników. Roskolnikowa zagrał Jerzy Radziwiłowicz. Spektakl był także wystawiany w Teatrze Powszechnym w Radomiu w reżyserii Grigorija Litanova, również powstał monodram w Teatrze Efemerycznym "Zabiłeś tylko wesz" Czy już pan wie jak od strony reżyserskiej będzie wyglądało przedstawienie w Teatrze gnieźnieńskim?
Nie chcę absolutnie zdradzać, jak będzie wyglądał spektakl. Ani tym bardziej sposobu czytania, czy też sposobu myślenia o "Zbrodni i karze" jaki pani reżyser, nam aktorom zaproponowała. Zamiast o tym mówić, zaproszę Państwa, czytelników do przyjścia do teatru, wejścia na salę i obejrzenia.
23-letni były student, który porzucił studia z powodu braku środków finansowych. Wszystkie problemy powieści skupiają się wokół zbrodni, którą popełnił i kary jaką zgotowało mu jego sumienie. Rodion żyje w strasznej nędzy, chodzi w łachmanach, często jest głodny. To przystojny, inteligentny, wrażliwy młodzieniec. Nędza boli go fizycznie i psychicznie. Cierpi z powodu tego, że matka i siostra żyją w biedzie, by on mógł się uczyć. Boleje nad tym, gdyż przypuszcza, że siostra chce się poświęcić dla niego i wyjść za mąż za łużyna. Beznadziejna sytuacja podsuwa mu pomysł zbrodni dokonanej na lichwiarce Aldonie Iwanowej. Cały czas Rodion przeżywa ogromne napięcie psychiczne, jest w stanie chorobliwego rozdrażnienia przechodzącego prawie w chorobę. Jak pan w tej postaci odnajduje się podczas pracy?
Utwór Dostojewskiego nie daje odpowiedzi. Możemy tylko pytać i coraz głębiej poszukiwać sensu. Nawet po kilkukrotnym przeczytaniu powieści nadal natykam się na elementy, które wcześniej przeoczyłem. Jak się to ma do postaci? Zmienia myślenie o człowieku. Uświadamia jak skomplikowanym jest byt.
To niezwykle trudna i ciekawa postać, pełna barw i różnorakich odcieni psychologicznych i niepewności. Czy jako młody aktor III roku studiów opracowując postać Rodiona Raskolnikowa zetknął pan się po raz pierwszy z takim gatunkiem literackim?
Tak, po raz pierwszy w życiu pracuję nad "Zbrodnią i karą" Fiodora Dostojewskiego. Przed szkołą aktorską ani w trakcie nie miałem okazji pracować nad tą powieścią. Ale z prozą Dostojewskiego zetknąłem się już na pierwszym roku. Na zajęciach przygotowywałem z kolegą dwie sceny z "Braci Karamazow".
Czuje pan się wyróżniony podejmując taką rolę w przedstawieniu Teatru gnieźnieńskiego, gdzie cała odpowiedzialność leży na pana barkach?
Nie traktuję tej roli jako "brzemienia" czy "wielkiej ciążącej odpowiedzialności". Cieszę się, że mogę pracować na tak wspaniałym materiałem, w twórczej atmosferze. Nie paraliżuje mnie również świadomość, że to główna postać. Fascynuje mnie to i daje mi przyjemność. Jest to mój debiut sceniczny, więc tak, czuję się wyjątkowo.
Co pana podczas pracy nad postacią najbardziej niepokoi?
Podejrzewam, że to samo, co każdego. Że coś nie wyjdzie, albo że spektakl zostanie źle odebrany. Jednak absolutnie nie zaprzątam tym sobie głowy. Skupiam się na pracy.
Czy trudno przebić się młodemu człowiekowi wśród tych szkół aktorskich (pan ma to szczęście chodzić do profesjonalnej Szkoły Filmowej w Lodzi), jednakże te liczne uczelnie w Polsce wypuszczają często niezupełnie wykształconych młodych ludzi. Jak pan ocenia obecny czas studiów?
Wiadomo jest, że w świecie aktorskim konkurencja jest bardzo duża. Jednak szkoła aktorska daje solidne podstawy, na których później samemu można się rozwijać. Czas szkoły aktorskiej to okres bardzo intensywnego treningu. Pracy po 10 – 12 godzin dziennie na zajęciach, późniejsze nocne próby i przygotowywanie się do zajęć, Wykonywanie zadań zleconych do domu. I tak przez 6 do 7 dni w tygodniu. Wydział Aktorski Łódzkiej Szkoły Filmowej jest prawdopodobnie najbardziej pracochłonny ze wszystkich wydziałów aktorskich w Polsce.
Czy ma pan jeszcze jakieś propozycje teatralne czy filmowe?
Teraz przed nami czwarty rok i gorący czas spektakli dyplomowych. Więc po premierze "Zbrodni i kary" będzie to mój główny punkt koncentracji.
Jest pan młodym człowiekiem, cały świat stoi otworem, wszystko do zdobycia. Jakie ma pan plany po ukończeniu studiów?
Oczywiście znalezienie kolejnych, ciekawych, wymagających projektów. Poznanie inspirujących ludzi. Poznać więcej, dowiedzieć się więcej.
Czy odbiera pan optymistycznie życie?
Baaardzo:) Uważam, że jestem optymistą. Widzę w większości jasne strony.
Co jest dla pana w tej chwili największą wartością?
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało…Spotkanie. W świecie sms-ów, e-maili, informacji, zabiegania, trudno się spotkać z drugim człowiekiem. Tak naprawdę. Żeby to coś znaczyło w dużej mierze odnajduję w teatrze.
Czego panu życzyć z okazji zbliżającej się premiery?
Połamania nóg.
Dziękuję za rozmowę