Z Justyną Polkowską-Malicką, która obchodzi 40-lecie pracy na scenie gnieźnieńskiej – zagrała około 400 ról. Od roku jest na emeryturze. Obecnie wystąpiła w spektaklu muzycznym „Klub samotnych serc „Portofino” w roli Pani I. Scenariusz Michał Chudziński i Lukasz Czuj, reżyseria Lukasz Czuj, kierownictwo muzyczne Marcin Partyka, choreografia Paulina Andrzejewska, scenografia i kostiumy Michał Urban. Rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
To już czterdzieści lat Twojej pracy na scenie. Wiele się zmieniło mamy nową dyrekcję, ale grasz i to w świetnym przedstawieniu muzycznym "Klub samotnych serc "Portofino" Panią I. Spektakl to ułożona z polskich przebojów z lat 50 – tych i 60 – tych opowieść o miłości, jest klamrą polskich lat o PRL -u a widz, który może nie pamięta tych piosenek i ich czasów, odnosi to co idzie ku niemu ze sceny do własnych wspomnień i własnej emocjonalności. Na scenie spotykamy pięć kobiet i pięciu mężczyzn oraz towarzyszący im zespół muzyczny. Jedni są młodzi drudzy nieco starsi, ale łączy ich jedno pragnienie jeszcze raz odnaleźć uczucie, aby przeżyć tę huśtawkę emocji, uniesień. W scenariuszu spektaklu zostało wykorzystane 26 – piosenek z repertuaru bardzo wielu znanych artystów z tamtych lat. W zaskakujących aranżacjach napisanych na 10 – głosów i 4 – osobowy zespół muzyczny, gdzie brzmią utwory z repertuaru Ludmiły Jakubczak, Nataszy Zylskiej, Janusza Gniatowskiego, Mieczysława Fogga, Sławy Przybylskiej, Bohdana Lazuki, Piotra Szczepanika, Wiesława Gołasa, Krystyny Sienkiewicz, Piotra Fronczewskiego, Zdzisława Matlakiewicza. Jak się pracuje nad takim przedstawieniem?
Jest to żmudna i męcząca praca. Oczywiście najwięcej czasu zabrała nam nauka piosenek i zgranie się głosowe – najpierw z panami potem ze wszystkimi.
Cały czas na scenie, spektakl bez przerwy, jak sobie z tym radzisz?
Na szczęście przedstawienie jest dość krótkie -trwa 1, 5 godziny, ale i tak jest to kwestia kondycji – wytrzymałości fizycznej i psychicznej.
Wiele piosenek, także taniec to wszystko wymaga precyzji i wysiłku. Jak się zmagałaś z tymi problemami budując postać?
Zarówno reżyser jak pani choreograf bardzo dokładnie wiedzieli jak "ustawić poszczególne etapy pracy. Dzięki ich koordynacji wszyscy jakoś "daliśmy radę".
Jak przebiegała praca nad rolą Pani I i jak śpiewa się z zespołem muzycznym?
Śpiewanie w zespole – gdzie wszystko powinno być równe i nie za głośne – jest bardzo trudne. Na szczęście zespół bardzo dobrze sobie radził i nam również to pomogło.
Co było w tej postaci najbardziej ciekawe i inspirujące a co trudne do pokonania?
Zagrałam osobę w swoim wieku, która pragnie i szuka miłości a największym problemem było zmierzenie się ruchowo z młodymi i sprawnymi osobami co nie było zbyt łatwe.
Inne spojrzenie od strony reżyserskiej na piosenki z lat 50-tych, 60-tych odświeżyło spektakl, nie sądzisz?
Znamy te piosenki z klasycznych wykonań ale reżyser z aranżerem dodali im uroku i pikanterii.
Dyrektor Joanna Nowak w ubiegłym roku z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru uhonorowała Ciebie dyplomem z racji 40 – lecia Twojej pracy na scenie. To wyróżnienie zostało przyznane przez Marszałka Wielkopolski. Nie jest to Twoja pierwsza nagroda.
Podczas 40 – lat pracy zarówno ja, jak i mąż ( Andrzej Malicki ) otrzymaliśmy wiele odznaczeń. Najbardziej cenione nagrody publiczności – "Białe bzy" – 1986, 1988 i 1991, medale: Milenium Zjazdu Gnieźnieńskiego, Medal Towarzystwa Hipolita Cegielskiego "Labor Omnia Vincit", za zasługi dla Województwa Wielkopolskiego, Medal Koronacyjny i wiele innych wyróżnień i dyplomów.
Bardzo dużo grałaś w okresie dyrekcji Wojciecha Boratyńskiego, w tym też czasie uzyskałaś dyplom aktorski. W ostatnim roku poprzedniej dyrekcji Tomasza Szymańskiego wystąpiłaś w roli Obywatela w "Ryszardzie III" i zagrałaś Klucznicę w "Damach i Huzarach" Jak oceniasz tamten czas?
Dyrekcja pana Tomasza Szymańskiego to był czas spokojny i uporządkowany. Ostatni rok może mniej – bo mieliśmy świadomość nadchodzących zmian.
Twój mąż w tym okresie wiele reżyserował znaczących spektakli w których grałaś i do dziś wracają one na afisz. Jak pracowało się z dyrektorem Tomaszem Szymańskim w ostatnich już sztukach?
Akurat w ostatnich przedstawieniach dyrektora Tomasz Szymańskiego grałam niewielkie role ale wspomnienia są jak najbardziej pozytywne.
"Ryszard III" i "Damy i Huzary" to klasyka. Czy cenisz sobie bardziej sztuki klasyczne. Jak przystępujesz do pracy w tego typu przedstawieniach, czy wymagają one innego spojrzenia na postać?
Bardzo lubię sztuki klasyczne. Świat się jednak zmienia i Teatr również. W dawnym rozumieniu klasyki należało znać nie tylko swoją postać i jej uwarunkowania w przestrzeni historycznej i obyczajowej, teraz często wystarczy posłużyć się klasycznym tytułem i zagrać współcześnie całkiem nową rolę.
Dogrywasz jeszcze w starych przedstawieniach ale ostatnio masz więcej czasu dla siebie, dzieci i wnuczki. Ewa Twoja córka, także pracuje w teatrze jako Inspicjent. Ania nie jest związana z teatrem, choć jako dziecko grała w spektaklach. Adam w Anglii, słowem dzieci się usamodzielniły. Jesteś już na emeryturze. Co zmieniło się do tej pory w Twoim życiu?
Wreszcie mam czas dla siebie. Ale bez pracy trudno żyć. Razem z koleżanką zrobiliśmy kilka mini przedstawień dla najmłodszych. Gramy je czasem w przedszkolach i na spotkaniach z dziećmi.
Jak pracuje się z mężem w teatrze i poza teatrem?
Poza teatrem znakomicie. W teatrze różnie – ścierają się poglądy i temperamenty.
Należysz do Związku Artystów Scen Polskich od wielu lat, co chciałabyś aby zmieniło się w naszym Stowarzyszeniu?
Dobrze byłoby aby Stowarzyszenie miało jakikolwiek realny wpływ na działalność artystyczną teatrów.
Upływ czasu jest ogromny, to właśnie w Teatrze gnieźnieńskim przepracowałaś 40 lat.
Tak. "Przeżyłam" siedmiu dyrektorów, więc czuję się jakbym była w siedmiu różnych teatrach, każdy z dyrektorów miał swoją wizję i swoje pomysły artystyczne.
Którą z ról cenisz sobie najbardziej na przestrzeni tych lat pracy?
Najlepiej pamięta się pierwszą – czyli Klarę w "Ślubach panieńskich" Al. Fredry. Bardzo ceniłam sobie Ministra w "Trans-Atlantyku" W. Gombrowicza. No i teraz rolę w "Portofino" – bo to zupełny nowy rodzaj pracy.
Co jest w tej chwili dla Ciebie największą wartością?
Rodzina – zawsze była i jest, szkoda, że dzieci są daleko (poza Ewą) ale ważne, że są szczęśliwi.
Czy masz jakieś zainteresowania poza swoją profesją, wiem, że co roku wyjeżdżasz z mężem za granicę, czy one odmieniły Twoje spojrzenie na świat?
Uwielbiam zwiedzać. Jest tyle pięknych miejsc do obejrzenia, zwłaszcza latem, nad ciepłym morzem. Trochę ogranicza nas ostatnio terroryzm no i finanse.
Jak odbierasz nadchodzący czas. Czy przemijanie bardzo uprzykrza życie?
O tak, w lustrze widzę starą zmęczoną kobietę – a w środku czuję się całkiem sprawną
trzydziestokilkulatką
Jakie masz życzenia na przyszłość?
Być zdrową, bogatą i pracującą emerytką.
Dziękuję za rozmowę.
5 komentarzy
Pani Justyno całe gniezno kocha Panią
Ł.Gajdzis,wielka postać naszego teatru.Profesjonalista i pasjonat teatru.
Z łezką żegnamy Cię przyjacielu.Nie zapomnij nas i GNIEZNA.PAAAA!
Wspaniali aktorzy,wielkie sukcesy.Aby tak dalej.Kochamy Was!
Gratulacje!!!!! Dalszego spełniania się na scenie i poza nią dla wspaniałej Aktorki ! Serdeczne pozdrowienia od „Polnych Kwiatów” 🙂
Miałam przyjemność zobaczyć wiele sztuk, gdzie grała Pani Justyna.
Jest wyróżniającą się aktorką – świetna dykcja, wyraziste postacie w które grała, pięknie śpiewa. Zasłużenie otrzymała wszystkie odznaczenia, medale i nagrody.
Miło, że pomimo emerytury jeszcze gra na scenie.
Serdeczne podziękowania za wszystkie lata aktorskiej pracy…