W Gnieźnie i okolicy istnieje bardzo dużo mniejszych lub większych stadnin koni. Powstają nowe szkółki jeździeckie. Coraz więcej ludzi chce się uczyć jazdy konnej. Co jest jednak najważniejsze w tym sporcie? Na to i inne pytania odpowiadają: Andrzej Matławski – kierownik Stada Ogierów w Gnieźnie, Ryszard Nitka – instruktor, Karolina Wengerek – instruktor.
Jazda konna i hodowla koni to część historii naszego miasta i regionu. Stado Ogierów w tym roku obchodziło 125-lecie istnienia. Niektórzy jeszcze pamiętają musztry i parady w Jednostce Wojskowej przy ul. Wrzesińskiej. Obecnie sport ten rozkwita i powstaje bardzo dużo stadnin w Gnieźnie i okolicy. Wielu młodych ludzi chce nauczyć się jeździć konno. Jednak sama chęć nie wystarczy. Potrzebne są do tego jeszcze zamiłowanie do konia i wyrtwałość. Dopiero taka kombinacja może uczynić z nas dobrego jeźdźca. O tym, co tak naprawdę jest ważne w jeździe konnej, o roli instruktora oraz o zwiększającej się liczbie posiadaczy koni opowiadają:
Andrzej Matławski – kierownik Stada Ogierów w Gnieźnie, Mistrz Polski Juniorów w skokach przez przeszkody z 1962 roku
Ryszard Nitka – instruktor jazdy konnej z Uczniowskiego Klubu Sportowego Master
Karolina Wengerek – instruktor jazdy konnej ze Stajni pod Wierzbami
Co jest najważniejsze w jeździe konnej i nauce jazdy konnej?
Andrzej Matławski (A.M.): Przede wszystkim to chęci oraz źródło podjęcia takiej decyzji. Jeżeli ktoś nie ma ludzkiego podejścia do zwierząt to niech się za to nie bierze. Jazda konna ma to do siebie, że koń nie jest sprzętem. W większości sportów decyduje czynnik ludzki a reszta to sprzęt do uprawiania tego sportu. W jeździectwie istnieje coś takiego, co można nazwać więzią i dobrze pojętym partnerstwem. Zaczynać trzeba jak najwcześniej. Ja np. zaczynałem w wieku 6 lat. Idealnym wyjściem jest zaczynanie jazdy konnej na kucach. Dlatego, że psychika dziecka powoduje nawiązanie mocniejszej więzi z mniejszym koniem. To jest taki wstępny etap, na którym człowiek uczy się obcowania, ruchów zwierzęcia. Kuce mają ten jeden minus, że nie poruszają się takimi chodami jak dorosłe konie. Ale na pierwszy krok w zupełności to starcza. Potem przychodzi taki moment, kiedy trzeba zdecydować czy ja chcę jeździć konno ze względu na to, że czerpię z tego przyjemnność w formie rekreacyjnej czy chcę być sportowcem. I tutaj znowu są dwie drogi. Jeżeli chcę być sportowcem na najwyższym poziomie to muszę poświęcić się temu w 100%. Jeżeli chcę być takim sportowcem, żeby tylko zaspokoić swoje ego, czyli pokazac się w stroju jeździeckim na koniu na zawodach, a koń służy mi tylko do tego, to można zapomnieć o tym sporcie. Kariery takich ludzi kończą się przeważnie bardzo szybko.
Ryszard Nitka (R.N.): Nie wiem czy mogę uważać się za jakiegoś znawcę, ale moim zdaniem w jeździe knnej najważniejsze jest, żeby zgrać się z koniem i stanowić jedność. I przede wszystkim zamiłowanie. Wiadomo, że zamiłowanie po jakims czasie zaczyna się w człowieku odzywać. Najważniejsze jest to, żeby ktoś, kto chce zaszczepić w kimś miłośc do konia i przyjemność z jazdy konnej, musi to umiejętnie przekazać. Ważna jest także łatwość dostępu do koni, bo były czasy, kiedy jeździectwo było przeznaczone dla bardzo wąskiej grupy ludzi. Zresztą zawsze sport ten był uważany za dośyć elitarny, bo jest to sport bardzo drogi. W tej chwili poprzez to, że jest wiele prywatnych ośrodków jeździeckich ten dostęp jest znacznie łatwiejszy niż np. było to w latach ’70, ’80.
Karolina Wengerek (K.W.): Przede wszystkim koń związany z jeźdźcem. Jak masz konia spokojnego to możesz na nim uczyć kogoś początkującego. Wówczas jest to prawidłowe. Natomiast jak ma się bardziej doświadczonego jeźdźca to musisz mieć już bardziej wymagającego konia, żeby cały Czas się rozwijać. Potem dochodzisz do takiego momentu, że musisz mieć w stajni konie na różnym poziomie ujeżdżenia lub wymagalności w stosunku do jeźdźca. I wydaje mi się, że to koń jest najważniejszy. Dodatkowym ważnem czynnikiem jest sprzęt. Trzeba dobrać odpowiednie siodło, bo przecież nie można dać nowicjuszowi siodła, na którym nie jest w stanie się trzymać kolanami. Na końcu wg mnie jest instruktor, który musi znać konia i jeźdźca. Przede wszystkim konia. Niewyobrażam sobie nauczyć kogoś jeździć na obcym koniu, którego nie znam.
Czy instruktor spełnia najważniejszą rolę w jeździe konnej?
A.M.: Rola instruktora nie może ograniczac się tylko do tego, którą nogę należy włożyć w strzemię, na którą nogę zagalopować itp. Rolą instruktora jest przede wszystkim zaszczepienie właściwego traktowania konia. Uważam, że zaczynanie jazdy bez instruktora jest bardzo ryzykowną sprawą i człowiek mając nawet ogromne chęci, przez niezrozumienie pewnych reakcji konia, może narazić się na niebezpieczeństwo a w rezultacie spowodować to, że ta nić porozumienia między koniem a jeźdźcem nie będzie możliwa do nawiązania. Na pewno dobrze wyszkolony instruktor to jest pierwszoplanowy element. Natomiast źle wyszkolony instruktor może narobić więcej szkody niż gdyby zaczynało się bez instruktora.Mnie boli jedno. W Polsce w ostatnich czasach, brzydko mówiąc, wyprodukowano nadmierną ilość niedouczonych instruktorów. Kryteria, które pozwalały uzyskać ten tytuł były zbyt niskie. W rezultacie mamy w Polsce ok. 3000 instruktorów i czasami ręce mi się załamują jak widzę, kto uczy początkujących jeźdźców. Mam nadzieję, że są to odosobnione przypadki, ale z przkrością musze stwierdzić, że takie zdarzenia mają miejsce. R.N.: Instruktor przekazuje fachowe elementy sztuki jeździeckiej, ale najważniejsze jest to, żeby dobrać odpowiedniego konia do odpowiednich umiejętności jeźdźca. Mam na myśli to, żeby np. dziecku małemu nie serwować od razu wysokiego konia. K.W.: Nie, nie i jeszcze raz nie. Spełnia ważną role, ale nie najważniejszą. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nauczył się jeździć bez instruktora. Ktoś z ziemi musi patrzeć, ale to musi być wykwalifikowana osoba znająca zasady, widząca błędy i potrafiąca je wyłapać oraz skorygować. Nie wyobrażam sobie tego inaczej.
Co Pan/Pani sądzi na temat nauki jazdy konnej na podstawie „suchej” wiedzy książkowej? Co Pan/Pani myśli o przekazywaniu dużej ilości informacji i twierdzeń książkowych na początku nauki jazdy konnej?
A.M.: Nie da się tego nauczyć z książki. Dlatego, że wiele określeń w książce jest nie do przełożenia na język praktyczny. Ktoś, kto pierwszy raz wsiada na konia jest bardzo zestresowany i nie jest w stanie sobie przypomnieć, w którym miejscu w książce było napisane: „Aha, teraz muszę podnieść tyłek do góry. Ale jak mam to zrobić jak mnie rzuca na prawo i lewo?”. To instruktor wtedy musi w odpowiednim momencie dać sygnał, co należy zrobić. Zasypywanie nowicjuszy nadmiarem informacji i twierdzeń książkowych to jest jak „rzucanie perły między świnie”. Nie ma to sensu, ponieważ doświadczony instruktor na tym etapie powinien wydawać czytelne komendy. Nie obciążać jeźdźca będącego w stresie regułkami z książki. Musi być drugą stroną jeźdźca. R.N.: Ja osobiście nie bazuję na wiedzy książkowej, tylko na zdobytych doświadczeniach oraz na wiedzy, którą przekazali mi moi instruktorzy w Stadzie Ogierów – głównie Zygmunt Szymoniak. Wtedy nawet nie było możliwości korzystania z wiedzy książkowej. Teraz są najróżniejsze publikacje zarówno polskie jak i zachodnie. Na pewno nie da się nauczyć jazdy konnej na podstawie suchej wiedzy książkowej. Dla ludzi, którzy zaczynają przygodę z końmi przekazywanie nadmiaru wiadomości raczej nie powinno mieć miejsca. Trzeba zwrócić uwagę na to, żeby zaszczepić miłość do konia oraz nauczyć jeźdźca prawidłowego traktowania zwierzęcia. K.W.: To nie jest dobry pomysł. Podstawy sa wypisane w książkach i one są OK, ale tak naprawdę jeździec na początku, kiedy nauczy się kierowania koniem i anglezowania potrzebuje kilka, kilkanaście godzin jazdy konnej, w której zrozumie zwierzę. Dopiero potem można przekazywać jakąś wiedzę książkową, gdzie jest wszystko dokładnie wypisane.
Jak ocenia Pan/Pani poziom szkółek jeździeckich w Gnieźnie i okolicy?
A.M.: Jest to bardzo pozytywny odblask tego, że ten sport staje się coraz bardziej popularny. Widzę w tym sporcie ogromny potencjał wychowawczy. To jest obcowanie młodzieży z końmi – najcenniejsze, co może być, bo konie to nie jest rower, który można zamknąć w garażu i dać sobie z nim spokój na jakiś czas. Jest paru pasjonatów, którzy to kontynuują. Majątku się na tym nie zbija. Nie chciałbym się wypowiadać na temat poziomu nauki jazdy konnej w szkółkach, bo nie bywam na co dzień na zajęciach. Znam obydwu braci Nitka, bo pracowali oni w Stadzie Ogierów. Wydaje mi się, że posiadają oni wystarczającą wiedzę. Jak to wygląda w praktyce – trudno mi powiedzieć. Ostatnio oceniam ich tylko na hubertusach w Stadzie. Muszę powiedzieć, że z pełną odpowiedzialnością przyprowadzają oni swoje grupy, jest utrzymany porządek, zapewniają bezpieczeństwo w czasie biegu. Dobrym przykładem rekreacyjnej jazdy są właśnie Hubertusy w SO, gdzie idzie duża grupa koni. Są ogiery, przy nich idą konie z terenu, kuce i odbywa się to bez większych ekscesów. Małe „wpadki” są nieuniknione przy takiej ilości koni. R.N.: Nie chciałbym być osobą, która ocenia umiejętności innych jeźdźców. Szkółek w okolicach Gniezna wbrew pozorom nie jest aż tak dużo. Jest bardzo dużo koni, ale niewiele szkółek jeździeckich. Często związane jest to z finansami, bo utrzymanie szkółki pociąga za sobą spore opłaty. K.W.: Poziom jest średnio dobry. Większość szkółek zajmuje się typową rekreacją, nikt nie bierze się za sport. Zazwyczaj umiejętności jeźdźców dochodzą do pewnego poziomu i stają w miejscu. Brakuje dobrych koni po sporcie wyczynowym, które mogłyby uczyć młodych sportowców. Nie ma także dobrego trenera, który prowadziłby zajęcia ze skoków przez przeszkody lub ujeżdżania.
Czy tak duża ilość osób posiadających konie jest wynikiem podążania za trendem mody, czy jest to zamiłowanie i pasja?
A.M.: Wielkopolska zawsze przodowała i w hodowli koni i w sportach jeździeckich. Najlepsi jeźdźcy zaraz po wojnie wywodzili się z Wielkopolski. Cała Legia Warszawska, czasy Jana Kowalczyka, chociaż on sam nie był z Wielkopolski, ale Marian Kozicki, Zbigniew Ciesielski – to wszystko Wielkopolanie. Hodowla świadoma koni wywodziła się właśnie z Wielkopolski. Wielkopolski Związek Hodowców Koni ma już 115 lat. Największe ilości koni dla wojska przed wojną również hodowano w Wielkopolsce. Później niestety okres powojenny trzymania tego sportu w okowach wywarł swoje piętno, ale po 1989 roku, kiedy ludzie albo stali się zamożniejsi, albo mogli ujawnić się ze swoimi pieniędzmi, ten sport stał się bardziej popularny. Na dzień dzisiejszy Wielkopolska i Warszawa są dwoma ośrodkami, gdzie jest najwięcej klubów jeździeckich. To, że kluby u nas powstają nie jest dla mnie zaskoczeniem. Jest to naturalna kolej rzeczy. W Wielkopolsce na wsiach było mnóstwo starych hodowców koni. To byli ludzie roczników 1920-1930. Do 1970 roku konie odgrywały największą rolę w rolnictwie. Za czasów Edwarda Gierka zaczęła się motoryzacja wsi. Ludzie, którzy dzisiaj mają 60 lat byli dziećmi przedwojennych hodowców koni. Ówczesne nowe pokolenie było zafascynowane motoryzacją. Dzisiaj dziadkowie (dawni hodowcy – przyp.redakcji) zaszczepiają w swoich wnukach zamiłowanie i pasję do koni. Powstają małe klubiki jeździeckie. Nic się nie dzieje bez przyczyny. R.N.: Częściowo jest to na pewno trend. Powstało dużo pseudohodowców produkujących konie bez względu na pochodzenie. Nie zwracają uwagi na to, czy sprzedadzą konia w dobre ręce, czy na rzeź. W Gnieźnie były tradycje związane z końmi. Stado Ogierów istnieje już 125 lat. Miało to wpływ na rozwój zamiłowania do koni. Była również jednostka wojskowa i ja jeszcze pamiętam parady i musztry w jednostce przy ul. Wrzesińskiej. K.W.: Wydaje mi się, że ogólnie jazda konna jest rozpowszechniona. W naszej okolicy powstaje dużo szkółek. Czy to jest trend? Chwilowo chyba tak. Podobnie działo się na Zachodzie. Kiedyś było mało koni, potem coraz więcej i więcej, najpierw szkółki, potem przydomowa hodowla koni. Wydaje mi się, że tak dzieje się też w Polsce.
Czy ważniejsza jest praca z koniem w terenie, czy na padoku?
A.M.: Nie jestem zwolennikiem konserwy. Oczywiście więź można nawiązać nawet w boksie, ale tylko ten, który będzie traktował konia instrumentalnie powie, że można to zrobić w ujeżdzalni, czy na padoku przez gięcie i sztuczne gimnastykowanie. To jest tresura. Nigdy z konia nie zrobi się dobrego sportowca, jeżeli zrobi się z niego niewolnika, czyli jeżeli będzie się chciało podporządkować go tylko swojej woli. To jest droga, która prowadzi donikąd. Z koniem trzeba nawiązać partnerstwo. Musi być tak, że w krytycznych momentach on człowiekowi pomaga, a nie wykorzystuje tą chwilę do zrzucenia jeźdźca. Metody są różne. Jeden z najlepszych jeźdźców angielskich – młodszy z braci Whitakerów, które jest na światowym topie już ok. 20 lat, w ogóle nie ćwiczy na ujeżdżalni. Wszystko robi w terenie. Ja jestem zwolennikiem zdrowego rozsądku. Jeżeli czuję, że jazda i ćwiczenie na ujeżdżalni zaczyna konia nurzyć, to trzeba dać mu od tego odpocząć. Trzeba wnikać w psychikę konia. Mówi się o jeździectwie naturalnym. Zawodowcy się z tego śmieją, chociaż już coraz mniej. Niektórzy mówią, że jest to zaklinanie koni. Moim zdaniem jest to po prostu szukanie więzi między człowiekiem, a zwierzęciem. R.N.: Ja preferuję jazdę na padoku mimo tego, że jest ona najbardziej monotonna dla jeźdźca. Jest to praca na ściśle określonym terenie. Nawiązuje się wtedy największa przyjaźń z koniem. Wyjazd w teren jest przyjemnością, możliwością wyszalenia się, ale zjednoczyć się z koniem można tylko i wyłącznie na parkurze. Oczywiście w terenie także można pracować nad koniem. Jeżeli ktoś założy sobie, że poza padokiem będzie intensywnie ćwiczył, to oczywiście jest to możliwe do zrealizowania. Tylko wtedy faktycznie trzeba tego chcieć. K.W.: To zależy od konia i od jeźdźca. Jeżeli masz konia, który wymaga nauki i będzie potem chodził w „małym sporcie” to lepszym rozwiązaniem będzie jazda na hali, na placu, na przeszkodach. A jeżeli ktoś chce uprawiać typową rekreację to zdecydowanie wyjazdy w teren.
Wybór instruktorów jazdy konnej do tego wywiadu nie był przypadkowy. Andrzej Matławski jest dużym autorytetem wśród gnieźnieńskich miłośników i hodowców koni. Jego osiągnięcia w tym sporcie na stałe wpisały się w historię Pierwszej Stolicy Polski. UKS Master, w którym instruktorem jest Ryszard Nitka, z powodzeniem reprezentuje nasze miasto i odnosi wiele sukcesów. Karolina Wengerek jest instruktorem w Stajni pod Wierzbami – ośrodku jeździeckim w Jankówku, będącym jedną z najszybciej i bardzo prężnie rozwijających się stadnin. Osoby te posiadają dużą wiedzę na temat koni, ale jednocześnie są samokrytyczne i skromne. Z dobrym efektem szkolą początkujących jeźdźców.
Świetny artykuł. Dopiero teraz go znalazłam. Takich artykułów potrzeba!
p Karolina gora * on
nie pisz Karolina !!!!!! bo jak sądzę to żadna twoja koleżanka . Pozdrawiam wszystkich, którzy lubią wypowiedź p. Karoliny
Asia on
„Modelarz” zastanów się co piszesz, bo najpierw wymieniasz wypadki, które zdarzają się przecież w każdej stajni (te wypadki, to poprostu było nie zgranie się z koniem i mała wyobraźnia jeźdzca), a później zgadzasz się z Karoliną, która przypomina, że ten artykuł jest o czymś innym..
Zakończcie już definitywnie temat wywiadu z Przemian, albo otwórzcie sobie gdzieś oddzielne forum, bo w tym artykule warto zwrócić uwagę na wypowiedzi innych świetnych instruktorów..
koniara on
genialny artykuł, a pan Andrzej Matławski najlepszy!
xxxx on
Każdy, kto jeździ konno wie, że upadki to część tego sportu, której nie da się wyeliminować. Gdyby to było nielegalne na pewno nie miałoby to miejsca. Jeżeli komuś nie podoba się sposób uczenia niektórych instruktorów, to najlepiej żeby zachował to dla siebie. Tematem artykułu nie jest jeden instruktor – tym bardziej ten, o którym jest najwięcej w komentarzach. Artykuł jest obiektywny i wydaje mi się, że ma na celu zachęcenie do jeździectwa a nie negowanie instruktorów.
Modelarz on
1. pęknięta czaszka jednego z jeźdźców
2. obkręcenie się z siodłem pod konia, upadek, złamanie ręki przez jednego z jeźdźców
3. złamany nos kolejnego jeźdźca
Fajny art 🙂 Bardzo mi się podoba. P.S. Zgadzam się z „Karolina”, ale jak ktoś już ruszył temat niezwiązany z artykułem i dodatkowo ciekawy temat to samo się to dalej rozwija – takie jest moje zdanie.
Marycha on
A niech ktoś wymieni 3 sukcesy, osiągnięcia lub tym podobne Pana Andrzeja lub jego jeźdźców? I jak nazywa się jego ośrodek jeździecki lub ośrodek, w którym uczy? Czy aby na pewno jest to legalne? 😉
Karolina on
Szkoda, że niektórzy zamiast przeczytać powyższy tekst i go ocenić przyszli tu oceniać jakiś artykuł z Przemian i wydaje mi się ze odrobinę przesadzając pisać na zupełnie inny temat …
Lama on
„Były jeźdźcu z…” jeśli jesteś Osobą, której trudno przychodziła nauka to nie zwalaj winy na instruktora. Nie zataisz swoich wad kiepskim komentarzem oraz obrażaniem innych. Najwyraźniej jazda konna nie sprawiała Tobie prawdziwej satysfakcji oraz nie umiałeś się dogadać z tak miłą osobą jak Pan Andrzej. Mogę się jedynie domyślać, aczkolwiek przychodzi mi na myśl pewna rzecz… może jesteś po prostu osobą zazdrosną, kapryśną, zarozumiałą i zbyt pewną swego talentu jeździeckiego. Szczęśliwego Nowego roku ;] Pozdrawiam.
wielbicielka czworonogow on
Powiem Wam krótko że od dawna nie czytam Przemian…..dostałam awersji do tej gazety od czasu kiedy to były(!!!) starosta wykupił przez powiat (niebieska) stronę i bez przerwy chwalił się i wstawiał najczęściej swoje foty.
~~~~~~~~~~~
Taka internetowa forma informacji, komunikacji i wymiany myśli jest REWELACYJNA !!!!!!!! podziwiam i popieram !!!
Amazonka on
Przepraszam, ale co ma obiektywizm do wywiadów? Są to słowa powiedziane przez instruktorów. Możesz „Pasjonacie” powiedzieć gdzie jest brak obiektywizmu?
PasjonatKoni on
Obiektywizm nie jest najmocniejszą stroną autora tego artykułu.. ale ogólnie nie jest zły.
Redakcja on
Komentarze z wulgarnymi i niecenzuralnymi wyrazami będą usuwane.
Kilimandzaro on
Mnie w ogóle dziwi to, że Przemiany opublikowały tak bezsensowny artykuł. Czy to był tekst sponsorowany? Bo dziwne, że zrobili wywiad z osobą, która nie ma dobrej reputacji.
Byly jezdziec z on
Instruktor, który dał wywiad do Przemian nie powinien się brać za naukę jazdy konnej, bo robi krzywdę młodym jeźdźcom i niestety również koniom. A później inni się z tym bujają i męczą z oduczeniem złych nawyków…
Skoczek on
Wypowiedź „Laik” pewnie dotyczy artykułu, który pojawił się niedawno w Przemianach. W gruncie rzeczy jako groteska był to fajny tekst prasowy 😉 Mój ortopeda miał z niego ubaw 🙂
laik on
A ja myślałem, że najważniejszy w jeździe konnej jest instruktor.Widocznie instruktor, który jest autorem tych słów nie powinien się zabierać za udzielanie wywiadów.
Koniara on
Że też się Wam chciało tyle wywiadów robić do jednego artykułu. Ale przyznam, że tekst zaj… 😉 Konkretny, na temat i z sensem.
as on
genialny artykuł i świetna kwitesencja jeździectwa w Gnieźnie.
19 komentarzy
Świetny artykuł. Dopiero teraz go znalazłam. Takich artykułów potrzeba!
nie pisz Karolina !!!!!! bo jak sądzę to żadna twoja koleżanka . Pozdrawiam wszystkich, którzy lubią wypowiedź p. Karoliny
„Modelarz” zastanów się co piszesz, bo najpierw wymieniasz wypadki, które zdarzają się przecież w każdej stajni (te wypadki, to poprostu było nie zgranie się z koniem i mała wyobraźnia jeźdzca), a później zgadzasz się z Karoliną, która przypomina, że ten artykuł jest o czymś innym..
Zakończcie już definitywnie temat wywiadu z Przemian, albo otwórzcie sobie gdzieś oddzielne forum, bo w tym artykule warto zwrócić uwagę na wypowiedzi innych świetnych instruktorów..
genialny artykuł, a pan Andrzej Matławski najlepszy!
Każdy, kto jeździ konno wie, że upadki to część tego sportu, której nie da się wyeliminować. Gdyby to było nielegalne na pewno nie miałoby to miejsca. Jeżeli komuś nie podoba się sposób uczenia niektórych instruktorów, to najlepiej żeby zachował to dla siebie. Tematem artykułu nie jest jeden instruktor – tym bardziej ten, o którym jest najwięcej w komentarzach. Artykuł jest obiektywny i wydaje mi się, że ma na celu zachęcenie do jeździectwa a nie negowanie instruktorów.
1. pęknięta czaszka jednego z jeźdźców
2. obkręcenie się z siodłem pod konia, upadek, złamanie ręki przez jednego z jeźdźców
3. złamany nos kolejnego jeźdźca
Fajny art 🙂 Bardzo mi się podoba. P.S. Zgadzam się z „Karolina”, ale jak ktoś już ruszył temat niezwiązany z artykułem i dodatkowo ciekawy temat to samo się to dalej rozwija – takie jest moje zdanie.
A niech ktoś wymieni 3 sukcesy, osiągnięcia lub tym podobne Pana Andrzeja lub jego jeźdźców? I jak nazywa się jego ośrodek jeździecki lub ośrodek, w którym uczy? Czy aby na pewno jest to legalne? 😉
Szkoda, że niektórzy zamiast przeczytać powyższy tekst i go ocenić przyszli tu oceniać jakiś artykuł z Przemian i wydaje mi się ze odrobinę przesadzając pisać na zupełnie inny temat …
„Były jeźdźcu z…” jeśli jesteś Osobą, której trudno przychodziła nauka to nie zwalaj winy na instruktora. Nie zataisz swoich wad kiepskim komentarzem oraz obrażaniem innych. Najwyraźniej jazda konna nie sprawiała Tobie prawdziwej satysfakcji oraz nie umiałeś się dogadać z tak miłą osobą jak Pan Andrzej. Mogę się jedynie domyślać, aczkolwiek przychodzi mi na myśl pewna rzecz… może jesteś po prostu osobą zazdrosną, kapryśną, zarozumiałą i zbyt pewną swego talentu jeździeckiego. Szczęśliwego Nowego roku ;] Pozdrawiam.
Powiem Wam krótko że od dawna nie czytam Przemian…..dostałam awersji do tej gazety od czasu kiedy to były(!!!) starosta wykupił przez powiat (niebieska) stronę i bez przerwy chwalił się i wstawiał najczęściej swoje foty.
~~~~~~~~~~~
Taka internetowa forma informacji, komunikacji i wymiany myśli jest REWELACYJNA !!!!!!!! podziwiam i popieram !!!
Przepraszam, ale co ma obiektywizm do wywiadów? Są to słowa powiedziane przez instruktorów. Możesz „Pasjonacie” powiedzieć gdzie jest brak obiektywizmu?
Obiektywizm nie jest najmocniejszą stroną autora tego artykułu.. ale ogólnie nie jest zły.
Komentarze z wulgarnymi i niecenzuralnymi wyrazami będą usuwane.
Mnie w ogóle dziwi to, że Przemiany opublikowały tak bezsensowny artykuł. Czy to był tekst sponsorowany? Bo dziwne, że zrobili wywiad z osobą, która nie ma dobrej reputacji.
Instruktor, który dał wywiad do Przemian nie powinien się brać za naukę jazdy konnej, bo robi krzywdę młodym jeźdźcom i niestety również koniom. A później inni się z tym bujają i męczą z oduczeniem złych nawyków…
Wypowiedź „Laik” pewnie dotyczy artykułu, który pojawił się niedawno w Przemianach. W gruncie rzeczy jako groteska był to fajny tekst prasowy 😉 Mój ortopeda miał z niego ubaw 🙂
A ja myślałem, że najważniejszy w jeździe konnej jest instruktor.Widocznie instruktor, który jest autorem tych słów nie powinien się zabierać za udzielanie wywiadów.
Że też się Wam chciało tyle wywiadów robić do jednego artykułu. Ale przyznam, że tekst zaj… 😉 Konkretny, na temat i z sensem.
genialny artykuł i świetna kwitesencja jeździectwa w Gnieźnie.