Dzisiaj w godzinach popołudniowych służby ratunkowe otrzymały informację o samolocie, który wpadł do jeziora w Kłecku. Do akcji wysłano Policję, Pogotowie Ratunkowe oraz liczne zastępy Straży Pożarnej.
Po dotarciu na miejsce potwierdzono, że w jeziorze, w dużej odległości od brzegu znajduje się wrak samolotu. Niestety nie było wiadomo ile osób poszkodowanych jest w środku. Strażacy zwodowali łodzie i przyczepili linę do wraku, aby w przypadku jego całkowitego zatonięcia móc go szybko zlokalizować. W drodze były ekipy nurków z Poznania, Konina i Mosiny. Najszybciej na miejsce doatrły zastępy ze stolicy Wielkopolski. Po kilkunastu minutach od zwodowania łodzi z nurkami, udało się wyciągnąć nieprzytomną osobę. Już na łodzi należącej do OSP Kłecko rozpoczęto reanimację, którą kontynuowano na brzegu. Niestety w wyniku długiego przebywania pod wodą oraz obrażeń głowy, lekarz stwierdził zgon mężczyzny.
Ustalono, że mężczyzna wyłowiony z wraku to obywatel Niemiec. Powiadomiono ambasadę oraz wezwano na miejsce prokuratora. Jednocześnie nurkowie przeszukiwali wrak, ponieważ nie było wiadomo czy w samolocie znajdowała się tylko jedna osoba.
Świadkowie zdarzenia twierdzą, że samolot latał nad okolicą od dłuższego czasu. Według służb ratunkowych statek powietrzny mógł być motolotnią kabinową, jednak okoliczni mieszkańcy są innego zdania.
Zakończyliśmy działania z nurkami, którzy przeszukali teren wokół wraku, jak i sam wrak – mówi mł. bryg. Jarosław Łagutoczkin, rzecznik prasowy gnieźnieńskiej Straży Pożarnej. Jedna osoba została wyciągnięta na zewnątrz, niemniej z informacji, które wcześniej były przekazane jest duże prawdopodobnieństwo, że w środku mogły być dwie osoby, dlatego wchodzimy w poszukiwania przy użyciu sprzętu do tego typu działań. Osoba wyciągnięta z wraku była nieprzytomna, bez oznak życia. Już podczas transportu na brzeg rozpoczęto udzialnie pierwszej pomocy. Ratownicy, którzy przejęli poszkodowanego na brzegu mieli już przygotowane stanowisko do udzielenia pomocy, niemniej stwierdzili oni, że nastąpił zgon. Wrak jest pod wodą, więc trudno stwierdzić jaki to dokładnie rodzaj statku powietrznego, niemniej nieoficjalnie wiadomo, że jest to motolotnia kabinowa, jednoosobowa. Nurkowie działali po omacku, w wodzie jest bardzo słaba widoczność, wręcz zerowa. Może się okazać, że osoba, którą wyciągnęliśmy jest jedyną osobą poszkodowaną. Świadkowie twierdzą, że samolot nagle spadł do wody. Nurkowie także stwierdzili, że kabina jest porozbijana, różne fragmenty kompozytu, ostre krawędzie wystają z tego statku powietrznego. Motolotnia leży na głębokości około 3 metrów, jednak jest ona częściowo zanurzona w mule.
Wrak samolotu ma zostać wyciągnięty z jeziora w środę. Do tego czasu na miejscu pozostaną ekipy ratunkowe.