Mateusz G. (26 lat) pojawił się wczoraj na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Mężczyzna jest oskarżony o zabójstwo Patryka G. – swojego brata bliźniaka. Mieszkaniec Kłecka przyznał się do winy.
Przypomnijmy:
19 czerwca 2021 roku ok. godz. 20.00 służby ratunkowe zostały powiadomione o rannym mężczyźnie w Kłecku. Na miejsce wysłano Policję i Pogotowie Ratunkowe.
Po dotarciu na miejsce stwierdzono, że 26-letni mieszkaniec Kłecka miał kilka ran kłutych. Jak udało nam się ustalić, między braćmi doszło do sprzeczki. W pewnym momencie jeden z nich wyciągnął nóż. Wywiązała się szamotaniny, w wyniku której Mateusz G. zadał Patrykowi G. kilka ciosów nożem. 26-letni Patryk G. został przewieziony do szpitala, gdzie mimo wysiłków lekarzy zmarł. Mężczyzna miał rany kłute brzucha, klatki piersiowej i ręki. Był bez zoznak życia.
Sprawca mógł być pod wpływem alkoholu i środków psychotropowych. Jak informują świadkowie zdarzenia, Mateusz G. miał problem z narkotykami. Został zatrzymany przez przybyłych na miejsce policjantów.
Po dotarciu na miejsce stwierdzono, że 26-letni mieszkaniec Kłecka miał kilka ran kłutych. Jak udało nam się ustalić, między braćmi doszło do sprzeczki. W pewnym momencie jeden z nich wyciągnął nóż. Wywiązała się szamotaniny, w wyniku której Mateusz G. zadał Patrykowi G. kilka ciosów nożem. 26-letni Patryk G. został przewieziony do szpitala, gdzie mimo wysiłków lekarzy zmarł. Mężczyzna miał rany kłute brzucha, klatki piersiowej i ręki. Był bez zoznak życia.
Sprawca mógł być pod wpływem alkoholu i środków psychotropowych. Jak informują świadkowie zdarzenia, Mateusz G. miał problem z narkotykami. Został zatrzymany przez przybyłych na miejsce policjantów.
We wtorek prokurator odczytał w Sądzie akt oskarżenia:
Mateusz G. działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia Patryka G. dokonał jego zabójstwa w ten sposób, że zadał mu 7 uderzeń nożem w okolice kończyny górnej lewej, klatki piersiowej oraz jamy brzusznej, powodując 7 ran kłutych, które spowodowały obrażenia wewnętrzne w obrębie płata lewego płuca, przerwanie ciągłości ściany aorty brzusznej oraz otaczających ją tkanek, co spowodowało wynaczynienie się znacznej ilości krwi do jamy ciała w ilości 4,5 litra, skutkiem czego nastąpiła śmierć pokrzywdzonego. Jest to przestępstwo z artykułu 148 paragraf 1 kodeksu karnego.
Mateusz G. złożył wyjaśnienia.
Przyznaję się do tego, że zraniłem nożem, ale nie chciałem zrobić mu krzywdy – mówi oskarżony Mateusz G. 19 czerwca piliśmy alkohol, paliliśmy marihuanę. Wszystko było w porządku, nie kłóciliśmy się. Zadzwonił do mnie Jacek K., że mam przyjśc do niego niby na kawę, a poszliśmy na wódkę z bratem. Wypiliśmy tam dwie połówki i poszliśmy z bratem do domu. Brat był śpiący, chciałem go położyć spać, ale on zaczął się awanturować, szarpać. Poźniej wyjął z szuflady nóż i zaczął w moją stronę machać tym nożem. Chciałem mu wyrwać ten nóż, przestraszyłem się. Póżniej nie pamiętam co się stało. Zobaczyłem, że leży na łóżku zakrwawiony. Zobaczyłem, że mam w rękach zakrwawiony nóż. Przestraszyłem się i pobiegłem po sąsiadów. Powiedziałem im, że coś się stało i brat krwawi. Sąsiadka zadzwoniła po pogotowie. Przyjechała Policja, dzielnicowy, mówiłem mu, żeby go ratował. Byłem przy tym. On od razu mnie skuł. Chciałem wcześniej zatamować krew. Wziąłem poduszkę i owinąłem go kocem. Dlatego miałem zakrwawione ubrania. Widziałem tylko jedną ranę. To wszystko szybko się działo. (…) Mój brat był moim najlepszym przyjacielem, nigdy nie zrobił bym mu krzywdy. Chciałem przeprosić rodzinę, moją mamę i bardzo tego wszystkiego żałuję, że tak się stało i proszę o jak najniższy wyrok. Proszę też o terapię. Na wolności leczyłem się z narkotyków i alkoholu. Leczyłem się 3 lata. Skutkiem była przerwa w braniu, która trwała około 2 lata.
W procesie zeznawał także lekarz – biegły sądowy.
Ilość ran i ich charakter, w tym głębokość świadczyły, że zostały one zadane ręką obcą – mówi dr med. Czesław Żaba, biegły sądowy. Pokrzywdzony miał 3,2 promila alkoholu we krwi i ciałku szklistym oka. Było 7 obrażeń, z czego było 6 ran kłutych zlokalizowanych w obrębie kończyny górnej lewej, klatki piersiowej i jamy brzusznej. Śmiertelna była rana jamy brzusznej, która penetrowała do aorty, powodując jej uszkodzenie z następowym masywnym krwotokiem wewnętrznym do jamy brzusznej. Ta rana była raną śmiertelną. Przy tym charakterze obrażenia udzielenie pomocy szybciej nie miało większego wpływu na ostateczny stan pokrzywdzonego chyba, że miałoby to miejsce na terenie szpitala. Nie można było zastosować opaski uciskowej czy innego sposobu zatamowania krwotoku. Nawet na terenie szpitala szanse na uratowanie pokrzywdzonego byłyby znikome. Jest to największe naczynie krwionoście i dlatego też wystąpiło takie duże krwawienie. Można powiedzieć, że ta rana została zadana ze znaczną siłą. Wszystkie rany posiadały cechy przyżyciowości, czyli powstały za życia ofiary. Uwzględniając charakter rany kłutej brzucha i ilośc krwi, która się znajdowała w jamie brzusznej można wyciągnąć wniosek, że ona była raną ostatnią.
Kolejnym świadkiem w procesie była matka bliźniaków.
Bracia mieli bardzo dobre relacje – mówi Barbara G., matka oskarżonego oraz zmarłego. Nigdy się nie rozstawali, zawsze byli razem mimo, że nie byli bliźniakami jednojajowymi. Mateusz dużo pomagał Patrykowi. Patryk nie był taki samodzielny. Do 16 roku życia nie miałam z nimi problemów. Mateusz utrzymywał Patryka. W szkole też Patryk miał większe trudności, Mateusz się trochę lepiej uczył. Starałam się w 2018 lub 2019 roku – po tym jak Mateusz miał pierwszą próbę samobójczą bądź przedawkował jakieś substancje, zemdlał w sklepie i trafił na oddział toksykologiczny w Poznaniu, wtedy dowiedziałam się, że chłopaki zażywają jakieś narkotyki – o ubezwłasnowolnienie chociaż częściowe, żebym mogła ich oddać na placówkę, na leczenie od narkotyków i alkoholu. Byli częściowo ubezwłasnowolnieni. Byli zdolni do samodzielnego mieszkania. Nie radzili sobie z urzędowymi sprawami. Patryk był bardziej zaczepny. Dwa lata temu rzucił mnie na ścianę i powiedział: „Kurwo Cię zabiję”. (…) Bałam się od tego czasu Patryka. Nie zgłosiłam tego na Policję. Doktor na SOR-ze powiedział, że to moja sprawa czy to zgłoszę. Niebieską kartę założyłam jakieś 7 miesięcy temu. Chodziłam po instytucjach. Chciałam ich nastraszyć tym, że może jak będą mieli niebieską kartę, to poddadzą się leczeniu. (…) Wybaczam synowi. Jestem jego matką. Będę zawsze powtarzać, że zawiodły mnie instytucje, które prosiłam o pomoc.
Chwilę po zdarzeniu Mateusz G. twierdził, że to nie on jest sprawcą ran kłutych na ciele swojego brata. Prawda szybko jednak wyszła na jaw.
Rozmawiałem z Mateuszem i na początku mówił, że to jest samobójstwo, że Patryka dziewczyna zostawiła – mówi Dawid A., znajomy oskarżonego i ofiary, który jako pierwszy znalazł się na miejscu zdarzenia. Widziałem na ciele Patryka 4 lub 5 ran. (…) Z Patrykiem chodziłem na odrobek w Kłecku i nie widziałem w nim agresji.
W procesie zeznają także policjanci z Kłecka. Zeznania dzielnicowego o ile same w sobie nie odbiegają od typowych interwencji rodzinnych, do których dochodzi bardzo często, budzą jednak zdziwienie ze względu na brak stanowczej reakcji. W zeznaniach funkcjonariusz mówił, że nie uwierzył Mateuszowi G. w to, że to nie on ranił brata nożem, ponieważ tak podpowiadała mu policyjna intuicja. Gdyby ta intuicja zadziałała kilka miesięcy lub lat wcześniej, być może udałoby się uniknąc tragedii.
Kojarzę oskarżonego z Kłecka, gdzie pracuję – mówi Bartosz R., dzielnicowy z Kłecka. Kojarzę go z różnych interwencji. Jako dzielnicowy miałem z nim styczność. Najczęstszym powodem interwencji były kłótnie między braćmi. Najczęściej kiedy przyjeżdżałem to albo bracia nie wpuszczali do domu, albo interwencje polegały na tym, że spotykałem tylko jednego i z nim rozmawiałem. Słyszałem, żeby stosowali przemoc wobec matki, ale nie byłem świadkiem tego. Z tego co wiem pracownik MOPS założył niebieskie karty krótko przed tym tragicznym zdarzeniem. Na miejscu byłem pierwszy. Zobaczyłem jednego z braci, który leżał w poprzek łóżka, był siny, przykryty kocem i poduszkami. Drugi brat twierdził cały czas, że doszło do kłótni między nimi, posprzeczali się i nie potrafił wytłumaczyć co się stało.
Przed tragicznym zdarzeniem bracia Mateusz i Patryk G. pili wódkę ze swoim nauczycielem. Jak zeznawał mężczyzna, po wypiciu litra we troje, bliźniacy wyszli od niego i nie byli pijani. Wcześniej jednak, podczas zeznań na Policji twierdził, że przyszli do niego już pijani, bo byli u kolegi w Polskiej Wsi.
Przed zdarzeniem bracia Mateusz i Patryk byli u mnie – mówi Jacek K., świadek w procesie. Mieli przyjść na kawę, przynieśli butelkę wódki. Wypiliśmy tą wódkę. Wyszli ode mnie około godziny 17.00. Wtedy, po tej butelce wódki (litr na trzy osoby – przyp. red.) nie byli pijani. Znam ich od dawna, uczyłem ich zawodu, byli moimi uczniami. Oskarżony był bardziej spokojny od swojego brata. Patryk był bardziej taki wywijas, był bardziej przebojowy. U mnie zachowywali się bez skazy. Według mnie bardzo się lubili. Czasami w weekend wpadali do mnie na alkohol, ale byli całkowicie spokojni. (…) Osobiście nie wierzę, żeby Mateusz mógł zabić brata.
Głos w sprawie zabrał także obrońca oskarżonego.
Doszło niewątpliwie do przestępstwa, w którym zginął człowiek – mówi Jędrzej Kwiczor, obrońca oskarżonego. Wszystkie okoliczności, które pozwolą dojść do prawdy jak osoba, która przyznała się do popełnienia tego przestępstwa, się zachowywałą zarówno przed, jak i po popełnieniu tego przestępstwa mają niezwykle istotne znaczenie dla wysokości kary. To, że sprawca nie uciekł, że był cały czas na miejscu, że próbował udzielić pomocy ma ogromne znaczenie. Zachowanie osoby, która dopuściła się jakiegokolwiek przestępstwa, a w szczególności przestępstwa, w którym zmarł inny człowiek jest okolicznością wskazującą na to, czy taka osoba przede wszystkim działała z rozmysłem, czy do takiego zdarzenia doszło w sposób nagły, nieprzemyślany. Oskarżony wezwał na pomoc sąsiadów, próbował także udzielić bratu pomocy.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na połowę marca. Będzie to prawdopodobnie ostatnie posiedzenie Sądu, po którym nastąpi ogłoszenie wyroku.
2 komentarze
W tej dziurze nie brakuje takich patusów jak te typki. Policja w klecku nie istnieje. Zmiotło ich z planszy. Mefedrony robią swoje. Hehe. Później płacz.
Własnego brata żebyś zgnił szmato w kiciu