Kilka tygodni temu 60-letnia gnieźnianka przewróciła się w domu. Do szpitala zabrało ją Pogotowie Ratunkowe, które szybko pojawiło się na miejscu. To, co działo się dalej nie wygląda jednak już tak pozytywnie.
Około 6 tygodni temu moja 60-letnia mama przewróciła się w domu – mówi pan Paweł. Powód – zakręciło się jej w głowie kiedy wstawała i przewróciła się na ławę, po czym uderzyła w szafę. Ponieważ skarżyła się na silny ból, wezwałem Pogotowie, które przyjechało po 10 minutach. Sytuacja miała miejsce w godzinach wieczornych. Niestety nie byłem w stanie sam zawieźć mamy do szpitala. Ratownicy zabrali ją na SOR w Gnieźnie. Lekarz z SOR-u przyjął ją po godzinie, skierował na tomograf komputerowy. Była to godzina około 21.30. Tomograf trwał około 20 minut i od tego czasu leżała około 4 godziny na deskach, bez wody, bez opieki ze strony pielęgniarek. Powód – nie było lekarza, który opisuje i wysłali wyniki do Poznania. Około godziny 1.00 w nocy poszedłem dowiedzieć się i uzyskać informację od lekarza. Najpierw pielęgniarka przekazała mi informację: „Co pan tu robi, tu jest zakaz wchodzenia osób postronnych”, ale udało mi się porozmawiać z lekarzem. Przekazał mi informację, że mama ma złamany kręgosłup, żebra i mostek i wypisuje ją do domu. W poniedziałek miała się stawić w przychodni ortopedycznej, informując że mam kolejnego dnia, czyli w niedzielę podjechać do lekarza POZ w szpitalu w celu wydania zlecenia na karetkę. Mama dostała wypis z SOR-u i w wypisie było opisane, że ma złamane żebra, mostek i kręgosłup. Tak jak przekazał mi lekarz, tak zrobiłem. Udałem się z mamą w niedzielę do przychodni przyszpitalnej. Pani w rejestracji powiedziała mi, że czegoś takiego nie wypisze. Zapytałem dlaczego. Powiedziała że ona takiego czegoś nie wypisze i koniec tematu. Przez przypadek zauważyłem, że na biurku ze miała zlecenia na karetkę. Spędziłem tam około godziny aby dostać negatywną odpowiedź. Poszedłem ponownie w dzień na SOR. Pielęgniarka powiedziała mi, że nie uda mi się z nimi nic załatwić. Dzień później udałem się do lekarza rodzinnego. Przekazał mi zlecenie. Dzwoniąc do POZ dyspozytor przekazał mi informację, że w dniu dzisiejszym nie przyjedzie karetka. Powiedziałem mu, że lekarz w przychodni przyjmuje do godziny 13.00 i żądam, aby do tej godziny pojawiło się Pogotowie u mnie w domu. Dyspozytor przekazał mi informację, że najwyżej popołudniu, bo nie ma karetek. Ponownie przekazałem mu informację, że lekarz przyjmuje do 13.00 to odpowiedział mi, żebym wizytę prywatną załatwił i Pogotowie przyjedzie popołudniu. Zapytałem czy miał kiedyś złamany kręgosłup i wie jaki to ból jest. Powiedział, że nie. Przekazałem informację, że o tym wszystkim dowie się dyrektor szpitala i media. Nagle poprosił dane pacjenta oraz moje, ponieważ zgłaszam zlecenie. Po tej rozmowie dzwoniłem do dyrektora szpitala. Od niego otrzymałem takie same informację jak od dyspozytora. Nie minęło 10 minut i Pogotowie przyjechało. Nagle dyspozytor miał karetkę i mógł ją wysłać. Zajechaliśmy do przychodni. Lekarz zapytał czy mama miała robiony rentgen. Odpowiedziała, że nie. Lekarz zapytał, to skąd oni wiedzą, że ma złamane żebra i mostek? Mama została skierowana do szpitala. Była tam 6 dni. Po miesiącu ma się stawić na kontrolę do przychodni. Otrzymaliśmy już skierowanie i na drugi dzień zadzwoniłem zamówić Pogotowie na godz. 8.00, ponieważ ma wizytę na godz. 8.50. Dyspozytor już był bardzo miły i powiedział, że nie ma problemu, jestem pierwszy w kolejce i będzie o 8.00 rano. Nadchodzi dzień wizyty, mama była gotowa i czekamy, czekamy i czekamy, a tu transportu nie ma. Dzwonię do dyspozytora i przekazał informację, że przyjedzie ale jesteśmy 3 w kolejce bo coś im wypadło i nie mogło być na czas (czy nie powinni zadzwonić, a brali numer telefonu). Pogotowie przyjechało po godz. 9.00 rano. Panowie wjechali z noszami do domu. Przekazałem im informację, że jest to złamany kręgosłup i musi być wyniesiona na desce. Ratownicy spojrzeli na siebie i jeden powiedział się, że oni chyba nie mają deski w pojedzie. Ratownik poszedł, szukał nagle się znalazła. Po wizycie nastąpił przyjazd do domu.
To jeden z wielu przypadków, które w ostatnim czasie dotarły do naszej redakcji. W poniedziałek starosta Piotr Gruszczyński zabierze głos w sprawie szpitala podczas konferencji prasowej.
18 komentarzy
DO PROGRAMU UWAGA !
Debilko Klaudio, jak taki głupek jak Ty może to ocenić/ …Fajnie , co nie –
To jest temat dla programu uwaga może w końcu ktoś się za nich weźmie .byłam tam na tym pogotowiu i aż żal patrzeć na to wszystko chodzą jak by chcieli a nie mogli szok.pierwsze to bym zaczęła od dyrektora szpitala gdzie jest jego stanowisko ?
A lekarz w pzrychodni POwinien być do 18 – i NIKT nie robi rabanu !!!!
W Gnieźnie do osoby UCZULONEJ na ugryzienie OSY CZEKA SIĘ na karetkę 30 MIN. Każdy wie, że TA REAKCJA bez szybkiej POMOCY kończy się ŚMIERcią. Człowiek, który reanimowany był na stacji paliw szczęścia nie MIAŁ.karetka przyjechała po pół godzinie. NIESTETY nie PRZEŹYŁ. Zabierali go z pianą na ustach. Udusił się. Ekipa z karetki nie ma zapewne niczego sobie zarzucenia. ZNIECZULICA Czy MOże PRZEST
Dobrze jazda z tym szpitalem bo tam pracują sami debile. Tacy ludzie nie powinni mieć zdolności do pracy z chorymi ludźmi
Jestem Po 40. Udalem sie 2 tygodnie temu na sor w gnieznie poniewaz czulem silny bol w klatce piersiowej. Przyjal mnie pielegniarz, wypenil karte zgliszeniowa po czym udal sie jak to powiedzial na konsultacje do lekarza. Wrocil po minucie oznajmiajac iz lekarz ktory mnie nie widzial na oczy stwierdzil ze mojemu zyciu nie zagraza niebezpieczenstwo i nie moge byc przyjety na sorze.
To nie tylko Pan bo u nas w ŻNINIE to samo jest tylko WSPolczoc mamie i życzę dużo dużo zdrówka i mniej nerwów pozdrawiam
Odnoszę wrażenie że starszych ludzi mają w d..
Nie wiem jak to skomentować. Lekceważenie i brak empatii w polsce jest na porządku dziennym. Wybraliśmy władze samorządowe i one są odpowiedzialne za przywrócenie normalności -zwłaszcza w szpitalu. Pana i Mamę pozdrawiam.
Tej spólki na szczęście od 1 marca nie ma już w szpitalu – autorski pomysł poprzedniegio dyrektora ds. lecznictwa a właściwie dyrektorki.. a wyjdzie o wiele więcej. Chyba jej praca polegała głownie na pisaniu odpowiedzi na skargi na sor.Pisowska dobra zmiana…
Po prostu robi sie większa znieczulica taka jest prawda że nie które osoby nie powinny być na swoich stanowiskach bo sie nie nadają a prace mają załatwiane przez znajomości mieliśmy przykład z opiekunką z mops aż nie chce sie w tym kraju mieszkać i robić za te pieniądze małe wypłaty małe składki mała emerytura i taka opieka.
A właściwie to nie wiem dlaczego zostały całkowicie powyłanczane numery alarmowe komu to przeszkadzało ze obecnie nie można dodzwonić się pod 997 czy 999 tylko przez 112 jest to chory pomysł
Jak złożyłem pismo w tej sprawie to powiedziano mnie ze to jest kamera analogowa nie jest z tej kamery obraz wyraźny i brany pod uwagę bo kamery są sukcesywnie wymieniane ale przeprowadza dochodzenie kto to zasłonił i osoba ta poniesie konsekwencje na dowód wysłałem im zdjęcia zasłonięte kamery papierem
Opisujcie wszelkiego tego typu przypadki Gnieznieńskiego SOR-u może wreszcie ktoś to zauważy i osoby odpowiedzialne ponilość tego konsekwencję
Proponuje jeszcze zwrocenie na sor-ze na jedną kluczową rzecz uwagę. Ja jak kiedyś byłem w godzinach wieczornych z zona to zauważyłem ze są pozasłaniani niektóre kamery najprawdopodobnie te niEwygodne dla personelu.
Po drodze zatrzymała nas policja (jechaliśmy przez deptak ) po ustaleniu że noworodek jest nie przytomny po prostu dojechali . . . Na sorze zajęli się małym super nie mogę powiedzieć byli młodzi lekarze i pielęgniarki ale słów operatora wypowiedzianych w moja STRONĘ nigdy nie zapomnę. . . Jak można nie przyjechać do 2 tyg Dziecka ???
ZANIM SKIEROWANO nas do danego operatora to trwało to wieczność, przypominam że mały wciąż nie dawał żadnych znaków po rozmowie „środowiskowej ” mały zaczął płakać gdy operator usłyszał że mamy płacze stwierdzi ” że w takim przypadku karetka będzie służyć jako taksówką i mamy sami dojechać na SOr” po tym się rozlaczylam i małego wzięliśmy do samochodu , w samochodzie też stracił przytomność
Pogotowie i wgl operator 112 to porażka!!! Dzwoniłam pod nr 112 w sytuacji gdzie nie miałam kontaktu z synem , miał wtedy 2 tyg . Przyszedł czas kompania , mały spal . . . Chcemy to budzić A on nie reaguje , mąż nim wstrząsnął dalej nic . . . W panice wzięliśmy go pod zimna WODE W KRANIE DALEJ NIC . . . DZWONIMY POD 112 ( MAZ TRZYMA MALEGO NA KLATCE I MOCNO MASOWAL PO PLECKACH I SIE BUJAL ) ZNIM