Podczas debaty parlamentarnej, która odbyła się w Gnieźnieńskiej Szkole Wyższej Milenium kandydaci do parlamentu mogli przedstawić swoje poglądy najbardziej burzliwe kwestie, które praktycznie nie znikają w ostatnim czasie z pierwszych stron gazet. Przyjrzyjmy się jakie zdanie na temat m.in. oświaty i łączenia gmin mają Paulina Hennig-Kloska i Tadeusz Tomaszewski.
Uważam, że dobrze wyszłoby nam połączenie Miasta Gniezna z Gminą Gniezno. Musimy także pamiętać, że moglibyśmy skorzystać z tzw. premii wyłączeniowej, czyli plus 5% do wpływów z podatku PIT. Miasto nie ma zbytnio terenów, które można by przeznaczyć pod nowych inwestorów, gmina takie tereny posiada a nie są zbytnio podejmowane działania. Istotnie w Zielonej Górze takie połączenie wyszło na plus i uważam, że Gniezno również mogłoby na tym skorzystać.
Rozmawiamy sobie tutaj tak swobodnie o połączeniu jednej gminy z drugą. Ale przecież tam mieszkają mieszkańcy. Mają swoje władze, sołectwa, organizacje społeczne. My mówimy, że wiemy lepiej tu z za zielonego stolika. Dzisiaj prawo pozwala tworzyć związki komunalne, aglomeracje, porozumieć się. Myślicie państwo, że dla przedsiębiorcy ważne jest, że jest w gabinecie prezydenta a nie wójta, żeby inwestować w tym samym miejscu tylko z inną granicą. Nie! Tu musi zwyciężyć zdrowy rozsądek i demokracja. Jestem przeciwny nadaniu Gniezno statusu grodzkiego, bo powiat gnieźnieński będzie karłowaty, będzie miał 72 tysiące. W tej chwili jesteśmy czwartą aglomeracją w Wielkopolsce.
Kolejne pytanie dotyczyło systemu edukacji i 6-latków oraz gimnazjów. Poniżej odpowiedzi kandydatów:
Paulina Hennig-Kloska (.Nowoczesna)
Jestem mamą dziecka, które poszło w tym roku do pierwszej klasy. Nie jest istotne jak nazywa się budynek, do którego chodzi dziecko. Istotne jest to, jak została przygotowana reforma i jakie są warunki kształcenia – czy infrastruktura budynku jest przygotowana do przyjęcia najmłodszych dzieci, czy szkoły nie są przepełnione – są przepełnione stołówki, korytarze, a to powoduje, że dzieci przechodzą pewien etap wycofania. Ważne jest także to, czy nauczyciele są odpowiednio przygotowani do pracy z takim dzieckiem i to jest najistotniejsze. Jeżeli chodzi o gimnazja to nie wyobrażam sobie, żeby 6-latki i 13-latki łączyły ze sobą dwa światy i chodziły do jednej szkoły. To, że 100 tys. nauczycieli straci pracę też nie może być jedynym argumentem do podtrzymywania gimnazjów, ale trzeba zmienić w całym szkolnictwie, żeby przejście ze szkoły podstawowej do gimnazjum było łatwiejsze.
Tadeusz Tomaszewski (SLD)
System edukacyjny to bardzo wrażliwy element funkcjonowania państwa. To nie urząd, który można rozwiązać i urzędników z odprawami wysłać do domów, ale po 15 latach funkcjonowania gimnazjów powinniśmy dokonać rzeczywistej i dobrej merytorycznie oceny i na jej podstawie podjąć decyzję długofalową, wyprzedzającą, idącą w kierunku zmian, bo zmian trzeba dokonać. Jeśli chodzi o 6-latki, to sam sens jest właściwy – to wyrównywanie szans edukacyjnych. Popatrzcie nie tylko przez miasto – popatrzcie przez wieś. Ilu młodych ludzi tych, którzy nigdy by nie poszli do przedszkola, a potem do szkoły ma tą szansę. Po drugie była ona źle przygotowana pomimo tego, że termin jej wdrażania przełożono. Po trzecie jestem z wielkim szacunkiem dla polskich gmin – one podjęły wszystko, co jest możliwe. Mają za mało pieniędzy, dlatego opowiadamy się za tym, żeby tak jak była subwencja oświatowa, żłobkowa oraz subwencja dla szkół. Trzeba wzmocnić rolę kuratora.