Z Tadeuszem Panowiczem, wybitnym regionalistą, miłośnikiem historii i kultury, rysownikiem, podczas spotkania w hurtowni sportowej MJ Sport, o jego najnowszej publikacji rozmawia Alicja Tylkowska.
Jakie jest pana najnowsze dzieło?
Moja ostatnia publikacja, która niestety nie ukazała się jeszcze drukiem, ukaże się w maju. Jest to biografia Wojciecha Trąmpczyńskiego. Dwa lata przeleżała w Senacie – dostałem wiadomość, że Senat nie ma pieniędzy na wydawnictwa, co mnie załamało. Ciężko mi było nawet myśleć, że nie ma pieniędzy na to, by można było napisać o pierwszym marszałku Senatu. Załatwiłem to w ten sposób, że znalazłem rodzinę, po linii starszej o 3 lata siostry Wojciecha Trąmpczyńskiego, urodzonej w Dębłowie Królewskim, u rodziny Rostków. Oni mają wydawnictwo w Poznaniu i u nich będzie to wydane. Mało tego – zdarzyła się rzecz niezwykła. Trafiła do mnie pani doktor medycyny, robiąca pierwsze przeszczepy szpiku, która ma ponad 90 lat. Była ona współmieszkanką marszałkostwa, w Poznaniu na ul. Sienkiewicza. Do tej biografii dodany będzie w ten sposób taki aneks, który ujawni także domowe kwestie. Cudowna rzecz. Dlatego zbawienne, że się taka zwłoka zdarzyła.
A w ogóle ostatnia moja praca, która ukaże się na koniec lutego luz z początkiem marca – to mój album grafik, wydany dzięki wydawnictwu z Krzyżownik pod Poznaniem, przygotowywany na Targi Książki do Lipska, na maj tego roku. Będzie się on nazywał "Architektura spod pióra", a dotyczy Gniezna i okolic. Będą tam dworki, chałupy, kościoły itd.
A w ogóle ostatnia moja praca, która ukaże się na koniec lutego luz z początkiem marca – to mój album grafik, wydany dzięki wydawnictwu z Krzyżownik pod Poznaniem, przygotowywany na Targi Książki do Lipska, na maj tego roku. Będzie się on nazywał "Architektura spod pióra", a dotyczy Gniezna i okolic. Będą tam dworki, chałupy, kościoły itd.
Skąd pomysł, by pisać akurat o Wojciechu Trąmpczyńskim?
Pierwszy marszałek Senatu ziemi wielkopolskiej. Człowiek niezwykły, urodzony na ziemi gnieźnieńskiej, w gminie Mieleszyn – trudno ten temat pominąć.
Dlaczego zatem jakoś dotąd nikt nie poruszał tego tematu?
Okazuje się, że ktoś wcześniej to ruszył. Marszałek zmarł 2 września 1953 r. Wtedy, chociaż pogrzeb odbył się na koszt państwa, na którym był nawet przedstawiciel Bieruta, to Trąmpczyński, jako sanacyjny polityk, był wymazany z historii. Ale zajął się tym tematem profesor Zygmunt Kaczmarek i niewielkie wzmianki się pojawiały. Napisał on większą pracę, ale nie dotarł do rodziny. Ja dotarłem i będę miał nawet zdjęcia z albumów rodzinnych – nieznane i nigdzie dotąd niepublikowane. Stąd może ta moja praca będzie nieco inna niż profesora.
Dobrze, że dotarł Pan aż, można powiedzieć, do podszewki tematu…
Tak, zawsze należy się łudzić, że istnieje rodzina i szukać. Może zdradzę taką ciekawostkę, że Wojciech Trąmpczyński jest określany w biogramach, jako… małżeństwo bezdzietne, a miał córkę Zytę, która jest pochowana na Cmentarzu Zasłużonych w Poznaniu, a której nawet później w edukacji pomagała żona Marszałka. Na początku jej nie uznawał. Nawet Warszawski Kurier Poranny dowiedział się o tym i wydał taki rysunek satyryczny, który ja w swojej książce chcę zamieścić. Trąmpczyński siedzi rozparty w fotelu, wśród pań lekkiego prowadzenia się. To była opozycyjna, piłsudczykowska prasa, niesprzyjająca Trąmpczyńskiemu.
O Pana twórczości można powiedzieć wiele słów: pisarz, grafik, odkrywca archeologiczny. A kim się czuje najbardziej Tadeusz Panowicz?
Kim najbardziej? Chyba emerytem, który naprawdę ciężko pracuje. Działam w pięciu ważnych stowarzyszeniach i 4 mniejszych, gdzie mam dużo pracy i ważne funkcje.
Czy ma Pan w zanadrzu jakieś godne polecenia, wydarzenia, w których bierze Pan czynny udział?
Tak. Będzie wystawa w Bibliotece Raczyńskich, wspólnie z Biblioteką Kórnicką, w której będę Komisarzem. Kolejna wielka wystawa w Gnieźnie, którą przygotowuję, będzie z okazji czterech rocznic, związanych z Bolesławem Chrobrym: 990 rocznica koronacji, 90 rocznica wystawienia pierwszego pomnika, który stał na cokole tylko tydzień – odsłaniał go jeszcze Prezydent Stanisław Wojciechowski. Kolejna, to 75 rocznica zburzenia przez hitlerowców drugiego pomnika i 30 rocznica wystawienia trzeciego pomnika. Materiały mam już gotowe.
A co na przyszłość, jeśli chodzi o publikacje historyczne?
Już prawie kończę książkę o Jędrzeju Moraczewskim. Kolejny wielki człowiek ziemi gnieźnieńskiej, urodzony w Trzemesznie. Był to pierwszy premier odrodzonej Rzeczpospolitej. Człowiek, który zginął w bardzo głupi sposób w Sulejówku, piątego dnia Powstania Warszawskiego. W okolicy budynku, w którym mieszkał, wybuchł pocisk. Odłamek przebił się przez ścianę i wbił się mu w krtań. Mamy jeszcze jedną wielką postać z Gniezna – Józef Chociszewski, który zmarł dokładnie 100 lat temu. Mam też prawie gotowe 2 książki i mam nadzieję, że w tym roku się ukażą. Są to słownik biograficzny wybitnych ludzi gminy Łubowo i taki sam dla mieszkańców gminy Pobiedziska. Zapomniane i niezwykłe nazwiska. I może jeszcze w tym roku uda mi się wydać ogromne tomisko moich aforyzmów, które zapisywałem praktycznie 40 lat.
A skąd się wzięło Pana zainteresowanie regionem wielkopolskim?
Przede wszystkim tu mieszkam. Poza tym tutaj, gdzie się nie włoży patyk, to można zostać odkrywcą. Wiele razy mnie się to zdarzyło i to jakby zdopingowało mnie do tego, by bliżej poznać szczegóły tych terenów.
Czego Panu życzyć na nowy, 2015 rok?
Chyba tylko tego, by się to wszystko, co zaplanowałem, udało.
Alicja Tylkowska