W czwartek i piątek odbywały się oficjalne obchody 220-stej rocznicy urodzin Aleksandra Fredry – patrona gnieźnieńskiego teatru. Uroczystości były przygotowane z wielkim rozmachem.
.JPG)
W czwartek o godz. 16.00 z gnieźnieńskiego Rynku ulicami miasta ruszył barwny korowód, którego główną grupę stanowili uczniowie. Orszak zatrzymał się przed teatrem, gdzie odbyła się prezentacja scenek z Fredrowskich dzieł.
Z rolami jest zawsze tak, że aktor stara się dopasować do tej roli i stara się wejść w epokę, wejść w charakter – mówi Bogdan Ferenc, aktor gnieźnieńskiego teatru, który wcielił się w rolę Aleksandra Fredry.
Myślę, że grać Fredrę, to tak jak grać każdego innego człowieka. Na pewno gościu był wesoły, na pewno korzystał z tego życia. Fredro jest bardzo bogaty, to znaczy cała ta literatura Fredrowska jest godna polecenia. Można wspomnieć rzeczy, które były grane w naszym teatrze, czyli na pewno "Zemsta", na pewno "Śluby panieńskie", na pewno "Damy i Huzary". Są to rzeczy ciekawe i warte zobaczenia. Dzisiaj zobaczymy przegląd z Fredry dlatego, że zarząd ZASP-u przygotował dla nas niespodziankę po spektaklu. Są to fragmenty tekstów Fredry.
.JPG)
Na uroczystości do jedynego w Polsce teatru im. A . Fredry przybył pra pra pra wnuk pisarza.
My jako rodzina jesteśmy bardzo zajęci w urodziny Aleksandra Fredry – mówi Aleksander Naganowski.
Równolegle w Warszawie odbywa się gra miejska na całe miasto, przegląd przedstawień młodzieżowych w teatrze w Warszawie, więc staramy się jako Dom Komedii – organizacja, którą powołaliśmy, aby przypomnieć, że istnieje coś takiego jak szlachetny gatunek komedii, no a w szczególności, że istnieje taki świetny pisarz jak Aleksander Fredro. W tym Domu Komedii staramy się promować te wartości i ten rok jest dla nas bardzo pracowity. Jako pra pra pra wnuk na pewno jestem jakoś zobowiązany do tego, żeby nie zapomnieć, i żeby też z drugiej strony "odkurzać", żeby to nie była lektura szkolna. My staramy się za każdym razem opowiadać o tym, że to była żywa postać, że kochał swoje dzieci, miał ciężkie przeżycia wojenne, potem umiał mimo wszystko bardzo wesoło patrzeć na rzeczywistość i tego żadnej osobie nigdy za wiele. Gdyby Aleksander Fredro żył, to myślę, że w swoje urodziny wyjechałby za miasto konno, zażyć ochłody, bo jest dzisiaj bardzo gorąco, ale myślę, że na pewno by się cieszył ze wszystkich dzieci, które dzisiaj przyjeżdżają tutaj z różnych miast i na pewno starałby się śmiać z otaczającej go rzeczywistości jakkolwiek by ona nie skrzeczała. Na pewno cieszyłby się z tego, że ma w Polsce swój teatr. Dla niego przecież moment kiedy przestano poważać jego sztuki, kiedy uważano, że romantyzm to nie jest moment kiedy powinniśmy się śmiać, był takim momentem załamania twórczego, więc na pewno byłoby dla niego niezwykle ważne, że jednak jest to dla nas również istotne.
.JPG)
Dyrektor teatru podkreślił, że w urodziny Aleksandra Fredry obowiązkiem jest przede wszystkim dobra zabawa.
Dzisiaj mamy po prostu obowiązek dobrze się śmiać – mówi Tomasz Szymański, dyrektor teatr im. A. Fredry w Gnieźnie.
Ruszymy z Rynku pochodem do naszego teatru, by tam pod pomnikiem Fredry spotkać się i bawić różnymi fraszkami i wierszykami Fredry. A potem zaprosimy do teatru na przedstawienie, ale najpierw jeszcze otworzymy wystawę poświęconą realizacjom w naszym teatrze spektakli Fredrowskich i prezentacją zabytków ze zbiorów Szeptyckich, to jest rodziny Fredry. Zresztą dojechał dzisiaj do nas pra pra pra wnuk Aleksandra Fredry – Aleksander Naganowski. Odsłaniał on pomnik Fredry w 1992 roku. Sztuka Fredry to jest pewien wzorzec. To jest taka sztuka, którą mierzy się wartość teatru. Jeżeli umiemy zagrać dobrze Fredrę, to możemy kusić się o granie wszystkiego, bo Fredro z pozoru taki prześmiewny facet, ale pisze tak wspaniałym polskim językiem, mówi o tak ważnych rzeczach, że to jest istota sztuki teatru.
.JPG)
Członkowie zarządu Związku Artystów Scen Polskich przygotowali na obchody 220-stej rocznicy urodzin Aleksandra Fredry spektakl, który został wieczorem wystawiony na gnieźnieńskiej scenie.
Na spotkanie z publicznością w Gnieźnie i z zespołem aktorskim jedynego w Polsce teatru imienia Aleksandra Fredry napisałem, ułożyłem komedię pt. "Wyssane z palca czyli bigos a’la Fredro" – mówi Olgierd Łukaszewicz, scenarzysta spektaklu.
Korzystając dowolnie z różnych dramatów stworzyliśmy sytuację, w której przychodzą artyści i czekają kiedy wreszcie będą te urodziny. Są bardzo zdenerwowani i zaczynają się kłócić. Pamiętamy, że w "Zemście" jest powiedziane: "Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda". No to mówimy, że żeby wreszcie była zgoda niechaj chociaż palec poda i palec zjeżdża z góry w trumience. A skąd się bierze? A to prawdziwa historia. W 1970 roku pewien profesor z Wrocławia udał się do miejscowości Rudki, gdzie w zdewastowanym kościele zamienionym na magazyn znajdują się trumny Fredrów. Odkryto wieko – tak to jest nasz wieszcz zapatrzony – wzdycha, a magazynier mówi: "Jak pan tak tego hrabiego ceni, to masz pan palec". Ułamał palec mumii Fredry i dał profesorowi. Profesor nie wiedział co zrobić, zapakował w woreczek, przewiózł na granicę, gdzie celnik radziecki go zapytał co to jest i wpadł profesor na pomysł, że to palec babci z Lwowa. Po powrocie do Wrocławia powiedziano: "Panie profesorze, pan zbezcześcił zwłoki". Na to profesor: "A faktycznie. Może urządzimy pogrzeb? Ale w którym kościele?" Na to: "Fredry? Tego świntucha? W żaden sposób". No i do 1989 roku w sejfie, a może w słoiku profesora spoczywał palec Fredry. Wreszcie proboszcz parafii św. Maurycego we Wrocławiu dał piękne celebrne puzderko, w murach kościoła została zamurowana relikwia, a profesor ufundował tablicę.
Obchodom towarzyszyła również wystawy – pierwsza prezentująca projekty, fragmenty scenografii i kostiumy z gnieźnieńskich spektakli Fredrowskich i drugiej – pt. "Pamiątki Fredry", udostępnionej przez Fundację Rodu Szeptyckich, ukazującej biografię pisarza, przede wszystkim z perspektywy jego codziennego życia, historii rodziny i mniej znanych losów Fredry jako męża, ojca, ziemianina czy żołnierza.
(Buk)