W sobotę już po raz drugi zawodnicy MMA spotkali się, by stanąć w przeciwnych narożnikach oktagonu i walczyć dla siebie i dla pamięci o Pawle Kamińskim. II Gala MMA Memoriał Pawła Kamińskiego cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem niż poprzednia, a walki były na wyższym poziomie niż rok temu.

Impreza zaczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem, jednak szybko zostało to zrekompensowane pierwszą walką w wadze 84 kg, w której zmierzyli się Damian Sobczyk i Piotr Kadłubowicz – reprezentant Walki Gniezno. Walka była bardzo wyrównana – przez dwie rundy zawodnicy wymieniali się ciosami. Ostatecznie, decyzją sędziów, ogłoszono remis 19:19. Drugą parą walczącą tego wieczoru była: Przemysław Dobiała i Dawid Pasternak – również reprezentant Walki Gniezno. Tym razem gnieźnianin w 2-giej rundzie znokautował swojego przeciwnika.
Była to moja pierwsza walka zawodowa, wcześniej miałem 4 amatorskie – mówił Dawid Pasternak zaraz po pierwszej walce.
Tutaj jest w ogóle mega klimat, świetna oprawa, super ludzie. Przed swoimi ludźmi się niesamowicie walczy i przede wszystkim jeszcze lepiej wygrywa. Jestem naprawdę mega zadowolony. Publiczność bardzo pomaga, doping niesie.
W 3-ciej walce Martin Jaros pokonał

Mateusza Karpińskiego przez techniczny nokaut. Decyzją lekarza, po uderzeniu w okolice tchawicy, Mateusz nie mógł kontynuować walki mimo, że jak sam twierdził, był w stanie dalej walczyć. Była to ostatnia walka turnieju w wadze koguciej. Kolejne dwie odbyły się już w wadze 66 kg, a stanęli do nich: Mikołaj Walenciak z Walki Gniezno, który zwyciężył przez poddanie (balacha) w 2-giej rundzie z Albertem Ciesielskim oraz Dawid Gabara, który przez decyzję sędziów po doliczonej dogrywce pokonał na punkty Dominika Cacko 10:9. Była to bardzo krwawa walka, ponieważ na początku pierwszej rundy Dawidowi pękł łuk brwiowy. Po piątej walce do oktagonu wszedł Kroolik Underwood, jednak na szczęście nie po to, by walczyć, ale po to by zaśpiewać. Była to krótka przerwa i dobre rozgrzanie przez walką ulubieńca publiczności – Roberta Izydorka z Jackiem Sawickim. W walce od początku prym wiódł gnieźnianin, który przez

praktycznie całą rundę siedział na swoim przeciwniku, by pod koniec, słuchając swoich trenerów, założyć mu balachę w ostatnich sekundach pierwszej rundy. Publiczność wrzała i nagrodziła "Izzy’ego" gromkimi brawami.
Walczę przed przyjaciółmi, przed najbliższymi osobami – mówi Robert "Izzy" Izydorek.
Publiczność, która przyszła dzisiaj na galę dodaje skrzydeł. Najbardziej dodaje skrzydeł ta gala, która jest na cześć wielkiej osoby i to dodaje mi skrzydeł. Warto wygrywać właśnie dla Pawła. Adrenalina podczas walki zawsze musi być. Jest strach, stres przed walką, ale trzeba dać z siebie wszystko. Dużo trenowałem przed dzisiejszą walką, pierwszy raz w życiu zszedłem do tak niskiej wagi. Wczoraj przed samą wagą zbijałem 4 kg. Trochę mnie to wycieńczyło, ale dałem radę zbić i dałem radę dzisiaj w walce. Jestem zadowolony, wygrałem przez balachę. Jestem zawodnikiem jiu-jitsu, jest to moja koronna technika. Bardzo się cieszę z dzisiejszej walki, którą
dedykuję osobom, które byłyby ze mnie teraz dumne, a ich nie ma, czyli Pawłowi i moim rodzicom. Robert przez ostatnie 6 tygodni trenował dwa razy dziennie, a zbicie wagi pozwoliło mu walczyć tego dnia w wadze 77 kg.
W następnej walce, w wadze 70 kg, stanęli: Mateusz Klaczek pokonując na punkty Pawła Błachowicza 20:18. Kolejna walka, w wadze 77 kg, to Maciej Kowalski vs Przemysław Kośnik. I tym razem reprezentant Walki Gniezno – Maciej Kowalski, okazał się lepszy. Wygrał walkę przez poddanie, stosując duszenie zza pleców w pierwszej rudnie. Ten zawodnik również dostał gromkie brawa od gnieźnieńskiej publiczności. Ostatnią walką przed finałem w wadze koguciej i walką wieczoru była potyczka Marcina Lasoty i Artura Jevsejcika. Wygrał ją Polak, który zastosował balachę w pierwszej rundzie. W finale wagi koguciej zmierzyli się Dawid Pasternak i Martin Jaros. Dawid bez większych problemów pokonał Martina, zakładając trójkąt rękami w pierwszej rundzie. Po wygranej młody

gnieźnianin nie ukrywał szczęścia i zadowolenia, a zgromadzona publiczność nagrodziła wysiłek zawodnika owacją na stojąco. Nadszedł w końcu czas na walkę wieczoru – Marcin Bandel vs Szymon Dusza. Już w pierwszej rundzie Marcin Bandel wygrał przez poddanie stosując skrętówkę na nogę.
Publiczność gnieźnieńska jest mi bardzo bliska, mam tu na prawdę wielu kolegów – mówił zaraz po walce zwycięzca Marcin Bandel.
Czułem się jak u siebie. Ta walka i wcześniejsza w Niemczech, którą też wygrałem, walczyłem z trzema złamanymi żebrami i skręconym łokciem. Obawiałem się trochę o te żebra. Wiedziałem, że Szymon ma bardzo dobrą stójkę. Udało się, dziękuję całemu Gnieznu i wszystkim chłopakom, czułem się tu naprawdę jak w domu. Myślę i mam taką nadzieję, że Ś.P. "Zwierzak", też mój kolega, mega serdeczny koleś, gdzieś tu był i pomógł mi. To fajna gala, fajny cel i cieszę się, że jakąś cegiełkę mogłem tutaj włożyć. Każdy z zawodników otrzymał puchar oraz nagrody. Na zakończenie zrobiono pamiątkowe zdjęcie.
Jeden komentarz
Więcej akapitów bo aż się roi w oczach