Marsz Niepodległości zorganizowany 11 listopada w Warszawie wywołał duże zamieszanie, w szczególności poprzez informacje przekazywane przez media. Również osoby z Gniezna udały się do stolicy, aby wziąć udział w obchodach Święta Niepodległości. Dzisiaj podczas konferencji prasowej opowiedziały jak wyglądał marsz widziany ich oczami.
Sebastian Błochowiak – przewodniczący Forum Młodych PiS w Gnieźnie, Krzysztof Ostrowski – przewodniczący Ziemi Gnieźnieńskiej, Ewa Michalak – członek Ziemi Gnieźnieńskiej oraz Paweł Kamiński – Klub Gazety Polskiej, te cztery osoby przedstawiły dzisiaj na konferencji prasowej jak wyglądał Marsz Niepodległości zorganizowany 11 listopada w Warszawie. Obraz przedstawiony w głównych mediach w sposób dramatyczny odbiega od tego, czego byliśmy świadkami, co widzieliśmy na własne oczy – mówi Krzysztof Ostrowski, uczestnik marszu. W mediach pokazało się, że jakaś grupa chuliganów, grupa, nie powiem, że bandytów, bo wczoraj też słyszałem takie określenie użyte przez rzecznika prasowego Komendy Głównej Policji, grupa wręcz faszystów spowodowała zamieszki i można powiedzieć, że cała uroczystość, cały marsz, całe zainteresowanie mediów skupiło się na tym incydencie zamieszek. W rzeczywistości to, co widzieliśmy na własne oczy myślę, że nie ma nic lepszego niż własne świadectwo, jeszcze świadectwo jakichś osób bezstronnych, nie jesteśmy zaangażowani w jakiś konflikt polityczny. Pojechaliśmy z rodzinami, z dziećmi świętować, cieszyć się z odzyskanej niepodległości. Pojechaliśmy z flagami biało-czerwonymi, z flagami Powstania Wielkopolskiego przejść ulicami Warszawy. Okazało się, że nam to uniemożliwiono. Uniemożliwiły nam to grupy zorganizowane. Nazwałbym je klonami. To nie były grupy uczestników marszu, grupy w kominiarkach, o których jest uzasadnione podejrzenie, że byli to policjanci, zresztą Policja wcale tego nie ukrywa, które po przedostaniu się na początek marszu wywołały burdy. Te burdy stały się pretekstem do interwencji Policji. Na miejscu wyglądało to dramatycznie. Osoby, które wywołały zamieszki nie były uczestnikami marszu. One przybyły z zewnątrz, często przybyły z obszarów gdzie działała Policja, widać to zresztą bardzo dobrze w internecie, że Policja te grupy toleruje, że policjanci też mieli kominiarki, wręcz Komenda Główna twierdzi, że jest to sposób działania Policji, która w ten sposób ma wyłapywać prowokatorów. Te grupy nie prowokowały uczestników marszu. One zaatakowały racami, kamieniami, innymi narzędziami Policję. W odpowiedzi Policja ruszyła na demonstrantów, co zostało bardzo skrzętnie pokazane przez telewizje ogólnopolskie. Natomiast jakby z chwilą, gdy do świadomości Polaków dotarła wiadomość, że na Marszałkowskiej takich mamy patriotów, biją się, race, Warszawa płonie, jakby marsz ruszył dalej. Okazało się, że na tym marszu jest prawie 100 tysięcy osób. Media straciły wówczas tym marszem zainteresowanie. Okazało się, że nie niepokojeni przez Policję, przez panów w kominiarkach, mogliśmy przejść następne dwie godziny, było spokojnie, były oczywiście hasła. Nie wszystkie hasła mogły się podobać rządzącym, ale takie są prawa demonstracji. Były też piękne hasła, były flagi biało-czerwone, uśmiechy i wydźwięki patriotyczne. Powiem tylko krótko, że uczestniczyłem w tym roku w kilku innych demonstracjach. W paru też takich, gdzie Policja była bardzo dyskretna: raz na Węgrzech 15 marca z okazji Święta Niepodległości Węgier, ale też 28 września w marszu organizowanym w Warszawie przez Telewizję Trwam, było jeszcze więcej Polaków, bo szacuje się, że ok. 200 tysięcy. Byli także kibice. Policji nie było, była bardzo dyskretna i nie było żadnych burd. Okazało się, że nikt nie podniósł żadnego kamienia, nie cisnął racy. Ten marsz odbył się bardzo spokojnie i to jakby skłania mnie do pytania i refleksji nad rolą Policji w tego typu marszach. W marszu uczestniczyło wielu kibiców ze Stowarzyszenia Wiara Lecha. Mogłoby się wydawać, że fani "Kolejorza" nie zostaną mile przywitani w Warszawie. Okazało się jednak, że Święto Niepodległości jednoczy Polaków. Szłam wśród kibiców Wiary Lecha, wśród których czułam się absolutnie bezpiecznie – mówi Ewa Michalak, uczestniczka marszu. Nie zauważyłam, żeby byli oni zaopatrzeni w jakiekolwiek narzędzia, którymi mogliby rzucać, którymi mogliby się bić. Nie zauważyłam, że w ogóle mieli zamiar, wręcz przeciwnie – pamiętając o tym, co wydarzyło się w zeszłym roku na marszu, wszystkim zależało na tym, żeby ten marsz przebiegał jak najbardziej bezpiecznie. Pojawiają się pytania dlaczego Policji miałoby zależeć na tym, żeby prowokować. Ale nikt nie zada sobie pytania dlaczego organizatorom, którzy zadali sobie tyle trudu, żeby ten marsz przygotować, żeby ściągnąć tysiące osób do Warszawy, żeby zaraz po rozpoczęciu tego marszu swój własny marsz rozwalić. To jest jeszcze większy absurd. Ja słyszałam nawoływania organizatorów zaraz po tych zamieszkach, bo my idąc z tyłu nie wiedzieliśmy co się stało, że prosimy zachować spokój, prosimy nie iść dalej, prosimy stać w miejscu, nie atakować absolutnie nikogo, nawet jeżeli ktoś nas zaatakuje mamy po prostu zachować spokój. I tak też było. Nikt w tłumie się nie bił, nikt w nikogo nie rzucał, nikt nie rzucał nawet jakichś obraźliwych haseł czy epitetów pod adresem kogokolwiek. Także my byliśmy bardzo zaskoczeni, bardzo wściekli, że przyjechaliśmy z całej Polski i po kilku minutach, kiedy ruszyliśmy ulicą Marszałkowską zgodnie z programem, żeby dojść do pomnika Romana Dmowskiego z biało-czerwonymi flagami i flagami Powstania Wielkopolskiego, nagle dobiegają do nas zalecenia Policji, że mamy się rozejść, bo marsz jest rozwiązany. Część osób próbowała uciekać kiedy rozpylono gaz pieprzowy. Widzieliśmy jak jedna pani próbowała pytać kordon Policji, który zastawił boczną ulicę, gdzie ma uciekać. Nie było żadnej reakcji, nie było odpowiedzi. Przez parę minut było wielkie zamieszanie.
Od Marszu Niepodległości minęło już kilka dni, jednak temat zamieszek nadal pojawia się w mediach. Niestety nie zważając na to jak było naprawdę, kto faktycznie rozpoczął zamieszki, efekt może być taki, że w przyszłym organizatorzy nie dostaną zgody władz Warszawy na organizację marszu.