We wtorek, przed meczem Polska – Rosja w gnieźnieńskiej Strefie Kibica odbyło się kolejne Dyktando Ortograficzne o Złotą Stalówkę Prezydenta Miasta Gniezna. W szranki stanęło prawie 50 osób.
Dyktando Ortograficzne o Złotą Stalówkę Prezydenta Miasta Gniezna to coroczna impreza, która odbywa się w trakcie Dni Gniezna. Tym razem autorem tekstu był zastępca prezydenta – Czesław Kruczek. Przede wszystkim jest to dla mnie jakaś tam zabawa i forma przypomnienia tego, że jednak jestem nauczycielem języka polskiego z wykształcenia – mówi zastępca prezydenta Czesław Kruczek. Gdzieś ta natura ciągnie wilka do lasu. Dyktando ma charakter okolicznościowy – tematyka sportowa, tematyka footbollowa, tematyka lokalna. Pisząc to dyktando, układając właściwie tekst, starałem się żeby dokonać przeglądu przez wszystkie zasady ortograficzne. Przyznam, że gdyby mi ktoś zafundował taki tekst to miałbym pewne trudności, chociaż jestem polonistą. Nie wstydzę się do tego przyznać, ale ważne jest też żebyśmy mieli świadomość tego, że popełniamy błędy i żebyśmy w razie tych wątpliwości sięgali po słowniki ortograficzne. A chciałem jeszcze powiedzieć, że liczę na to, że pisanie tego dyktanda rozbudzi emocje takie, że pozwoli to dobrze kibicować naszej drużynie w potyczce z Rosjanami. Pozornie łatwy tekst dyktanda przysporzył piszącym wiele trudności. Na wyniki musimy poczekać do 16 czerwca. Zostaną one ogłoszone w Strefie Kibica przed meczem Polska – Czechy.Tekst dyktanda:
Sprzed Wzgórza Lecha w nie najlepszych humorach gnieźnianie wraz z pokaźną rzeszą innych kibicujących Wielkopolan schodzili z przykatedralnego placu, zamienionego na ten czas w obszar sportowych superemocji. Azaliby strwożone i nieszczęsne twarze druhów tudzież kompanów, dzierżących w mężnych dłoniach trąbki i chorągwie, miały nie rozpromienić się na widok triumfów drużyny biało – czerwonych w futbolowej batalii? Doprawdy, nie wlewając w swe serca otuchy i nie żywiąc nadziei, zagłębiamy się w nihilizmie albo apatii, mimo że w głębi pielęgnujemy okruchy patriotyzmu. Na szczęście umiemy chełpić się szybkostrzelnym Robertem Lewandowskim, na co dzień megagwiazdą Borussii Dortmund. Zasłużone komplementy winny uskrzydlać Ludovica Obraniaka, dwudziestoośmioletniego potomka jednego z pobiedziszczan.
Porzućmy pesymizmy, bieżmy dziś czym prędzej zewsząd, nawet z najodleglejszych obrzeży Pierwszej Stolicy. Ruszajmy hurmem, ale bez zbędnego hałasu, do nowo powstałej strefy kibica. Na wielkoformatowym ekranie ujrzymy nie Szczęsnego, ale dalibóg bohaterskiego Tytonia. Jeśliby zaś nie jeden, a wielu chuliganów, zanadto podchmielonych wysokoprocentowymi alkoholami, miało zakłócić nastrój spodziewanej euforii, to niechby zajęli się nimi od razu stróże prawa oraz straż miejska. Warzone specjalne trzyipółprocentowe miodowozłote trunki nie mogą nikogo uwieść bardziej niż rozbrzmiewające gromkie „hura”, będące przede wszystkim aplauzem dla niepohamowanej woli zwycięstwa.
Tu i ówdzie wróżono nam porażkę, zżymano się z powodu niepochlebnych opinii różnej proweniencji żurnalistów. W przededniu mistrzostw dało się słyszeć, że niedomagają piłkarze tej czy tamtej drużyny. My jednak prężymy się z dumą, gdy zagraniczne reportaże pełne są „ochów i achów” na cześć Polaków, którzy zdążyli na czas z przygotowaniami, mimo czarnowidztwa malkontentów.
Skądinąd nie lada wyzwaniem było urządzenie na Stadionie Narodowym ceremonii otwarcia Euro 2012, podczas której zaprezentowano pełne rozmachu choreografie i ciekawie brzmiące Szopenowskie aranżacje. To samo miejsce w okamgnieniu stało się areną dzisiejszego pojedynku między grającymi niby dobrze Rosjanami a spadkobiercami nieocenionego Kazimierza Górskiego. Zanim po raz wtóry zabrzmią takty „Mazurka Dąbrowskiego”, z wiarą marzymy o ćwierćfinale.
Porzućmy pesymizmy, bieżmy dziś czym prędzej zewsząd, nawet z najodleglejszych obrzeży Pierwszej Stolicy. Ruszajmy hurmem, ale bez zbędnego hałasu, do nowo powstałej strefy kibica. Na wielkoformatowym ekranie ujrzymy nie Szczęsnego, ale dalibóg bohaterskiego Tytonia. Jeśliby zaś nie jeden, a wielu chuliganów, zanadto podchmielonych wysokoprocentowymi alkoholami, miało zakłócić nastrój spodziewanej euforii, to niechby zajęli się nimi od razu stróże prawa oraz straż miejska. Warzone specjalne trzyipółprocentowe miodowozłote trunki nie mogą nikogo uwieść bardziej niż rozbrzmiewające gromkie „hura”, będące przede wszystkim aplauzem dla niepohamowanej woli zwycięstwa.
Tu i ówdzie wróżono nam porażkę, zżymano się z powodu niepochlebnych opinii różnej proweniencji żurnalistów. W przededniu mistrzostw dało się słyszeć, że niedomagają piłkarze tej czy tamtej drużyny. My jednak prężymy się z dumą, gdy zagraniczne reportaże pełne są „ochów i achów” na cześć Polaków, którzy zdążyli na czas z przygotowaniami, mimo czarnowidztwa malkontentów.
Skądinąd nie lada wyzwaniem było urządzenie na Stadionie Narodowym ceremonii otwarcia Euro 2012, podczas której zaprezentowano pełne rozmachu choreografie i ciekawie brzmiące Szopenowskie aranżacje. To samo miejsce w okamgnieniu stało się areną dzisiejszego pojedynku między grającymi niby dobrze Rosjanami a spadkobiercami nieocenionego Kazimierza Górskiego. Zanim po raz wtóry zabrzmią takty „Mazurka Dąbrowskiego”, z wiarą marzymy o ćwierćfinale.
(Buk)










