W piątek wieczorem w piwnicy Hotelu Atelier wystąpił Witek Łukaszewski. Muzyk i poeta zaprezentował gnieźnieńskiej publiczności muzykę Flamenco.
Witek Łukaszewski to artysta z krwi i kości. Nie robi niczego na siłę. Kiedy ma ochotę komponuje piosenki. W innym momencie siada do pisania książki lub tworzy oprawę muzyczna do malarstwa innych artystów. Witek Łukaszewski prezentuje dzisiaj muzykę Flamenco oraz swoją poezję śpiewaną – mówi Ewa Kamyszek, właścicielka Hotelu Atelier. Jest to bardzo ciekawy człowiek, bo pisze także książki. Mniej więcej 2 tygodnie temu w Radiu Merkury był wywiad z Witkiem Łukaszewskim. Uczestniczyła w nim pani Kochnowicz, która uczy się Flamenco i coś więcej dowiedziałam się na temat tej muzyki i tego tańca. Witka poznałam rok temu. Koncertuje od 30-stu lat. Był to pierwszy człowiek, który w latach ’70-tych. Sprowadził do Polski hiszpańskiego muzyka, który grał właśnie muzykę Flamenco. Artysta po raz drugi gościł w Gnieźnie. Pierwszy jego koncert odbył się ok. 15 lat temu. Jest to mój drugi koncert w Gnieźnie po ok. 15-stu latach przerwy – mówi Witek Łukaszewski. Przez te 15 lat Gniezno się zmieniło. W ogóle ten hotel to jest coś wspaniałego. Klimat niemalże jak w Piwnicy pod Baranami. Druga część koncertu bardzo mi odpowiadała, bo bardzo lubię grać utwory sentymentalne. Nie mniej cieszę się, że podczas pierwszej części ludzie zrozumieli, że musze się rozgrzać. Poza muzyką piszę także książki. Niestety, jak to moja babcia mówiła, już niżej upaść nie można w tym kraju, czyli muzyk, pisarz i poeta w jednym. Ten kraj nie lubi artystów. Niezależnie jakie miasto. Poznań bardzo nie lubi. Gniezno chyba jest miejscem dla artystów. Przeprowadziłem się do Poznania, bo zakochałem się w mojej tancerce, a człowiek w miłości różne pozytywne głupoty robi. Polska nie jest krajem rozśpiewanym. Może dlatego, że zlikwidowano wychowanie muzyczne kosztem kolejnych lekcji religii. Trudno, nie mi to osądzać, ale szkoda, bo coraz mniej ludzi chodzi na koncerty. Ja nie muszę martwić się o zapełnianie na siłę sal, bo moje utwory nie lecą w radiu. Wszystko odbywa się na „gębę”. Ludzie mówią, że gra Witek i przychodzą. W mediach jest komercja i jeżeli jest ambitna twórczość, to nie znajdzie wydawcy. Trzeba liczyć na prywatnych sponsorów. Ale nie ma co narzekać, bo czy Bach, czy inni wykonawcy też musieli mieć wielkich sponsorów, bo inaczej zmarli by z głodu.
Przez piwnice Hotelu Atelier przewinęło się już wielu znanych artystów. Każdy z nich pozostawia po sobie jakąś pozytywną cząstkę. Można powiedzieć, że podziemia Atelier’a nasycone się kameralną muzyką jak żadne inne miejsce w Gnieźnie.