Podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Ziemia Gnieźnieńska Włodzimierz Pilarczyk po raz ostatni jako dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej odniósł się do argumentów, które zostały przedstawione przy jego odwołaniu ze stanowiska. Zdaniem dyrektora ZOZ-u są one co najmniej wątpliwe.
Włodzimierz Pilarczyk był dyrektorem od 22-óch lat. W gnieźnieńskim szpitalu pracuje od ponad 30-stu. W związku z trudną sytuacją przy rozbudowie szpitala został on odwołany przez Zarząd Powiatu. Odwołanie dyrektora może odbyć się w każdym czasie bez podania przyczyn i wydaje mi się, że taka forma, kiedy nie odpowiadałem zarządowi mogła być zastosowana od początku – mówi Włodzimierz Pilarczyk. Natomiast zarząd uzasadnił swoją decyzję, którą pozwolę sobie przeanalizować. Otóż ostatnią z przyczyn jaką podano to pogarszające się wyniki finansowe działalności ZOZ-u w Gnieźnie. Chciałem powiedzieć, że przez ostatnie 5 lat mieliśmy zysk, który w roku 2009 przekraczał 1,5 mln zł. 24 kwietnia podpisałem bilans za rok 2011, który również zamknął się kwotą 317 tys zł na plus, a zatem mieliśmy dodatni wynik finansowy. Nasz szpital, i tak ten szpital zostawiam, nie miał straty. Trzeci z argumentów jaki podano to brak właściwego przygotowania i przeprowadzenia postępowania przy udzieleniu zamówienia publicznego na wykonanie prac naprawczych i dalszych etapów prac pod nazwą „Rozbudowa Szpitala przy ul 3 maja”, mimo deklarowanej od dłuższego czasu gotowości do jej przeprowadzenia. Rzeczywiście my deklarowaliśmy taką gotowość do przeprowadzenia postępowania przetargowego. W piśmie do starostwa datowanym na 5 marca zwróciliśmy się z prośbą o wyrażenie zgody na przeprowadzenia zamówienia publicznego w trybie przetargu nieograniczonego na wykonanie robót budowlanych, na dokończenie rozbudowy szpitala przy ul 3 maja i wykonanie robót naprawczych. Na to pismo dostaliśmy cały szereg zapytań, natomiast nie dostaliśmy zgody na przeprowadzenie tego postępowania. W związku z tym jest to dla mnie dziwne, że z jednej strony nie otrzymujemy zgody, a z drugiej strony mówi się, że nie przeprowadziliśmy takiego postępowania. Punkt drugi, który zawarty jest w oświadczeniu o rozwiązaniu stosunku pracy to utrata dofinansowania przyznana z Europejskiego Funduszu Regionalnego Rozwoju Gospodarczego, a także brak zaakceptowanego przez podmiot dotujący rozliczenia dotychczas wydanych środków. Chciałem podkreślić, z całą stanowczością, że najpierw departament życzył sobie, by starostwo dało deklarację na zabezpieczenie środków z Unii Europejskiej, a później chciało rozliczać. I wreszcie pierwszy z punktów, który został przywołany przy moim odwołaniu to brak należytego kierownictwa i nadzoru nad realizacją inwestycji rozbudowy i doprowadzenie do konieczności poniesienia kosztów prac naprawczych dotychczas wykonanych robót budowlanych. Powiem raz jeszcze: my przeprowadziliśmy przetargi, w ramach przetargu wybraliśmy generalnego wykonawcę, kierownika budowy, inspektorów nadzoru. Podpisaliśmy również umowę z firmą architektoniczną, która miała zapewnić nadzór autorski i tak na prawdę nadzór był. On był nienależyty, ale to nienależyty nadzór ze strony kierownika budowy i inspektorów nadzoru. Jednym z argumentów sumującym te wszystkie podane argumenty jest utrata zaufania. Ja nigdy nie miałem zaufania ze strony Zarządu Powiatu od czasu kiedy powstała koalicja PO-SLD. My na prawdę potrafiliśmy się dogadać z każdą władzą. Dla mnie dziwna jest sytuacja, że starostwo w ramach własnych środków potrafi kontynuować budowę szpitala. Pracuję już w szpitalu 30 lat i mam nadzieję, że moja wiedza i doświadczenie mogą się jeszcze przydać szpitalowi. Po rozmowie przeprowadzonej z Jackiem Frąckowiakiem Włodzimierz Pilarczyk pozostanie w szpitalu jako lekarz w pracowni endoskopowej. Przewodniczący Stowarzyszenia Ziemia Gnieźnieńska poparł stanowisko Włodzimierza Pilarczyka oraz odniósł się do wypowiedzi na ten temat posła Tadeusza Tomaszewskiego oraz senatora Piotra Gruszczyńskiego. Nie mogę się zgodzić z trzema opiniami parlamentarzystów – mówi Krzysztof Ostrowski. Po pierwsze z rolą parlamentarzysty podczas tego sporu. Z rolą posła Tadeusza Tomaszewskiego i senatora Piotra Gruszczyńskiego. Można powiedzieć, że ich głos był dopiero słyszalny, kiedy mleko już zostało wylane, to znaczy kiedy marszałek podjął decyzję o cofnięciu 16 mln zł. Wystąpili w roli krytykujących, w roli recenzentów. Ja role parlamentarzystów wyobrażam sobie inaczej. Tak samo jak dyrektor ZOZ bierze pensje, tak samo oni w sytuacjach trudnych dla środowiska lokalnego, jak załamanie budowy szpitala, będą próbowali mediować, pomagać. Czegoś takiego nie było. Zainteresowanie ich pojawiło się po decyzji marszałka. Po drugie chciałem się odnieść co do tego, czy był to szpital na miarę marzeń, czy jakby nierealny. Projekt rozbudowy i modernizacji szpitala to głównie dziecko dyrektora Włodzimierza Pilarczyka, ale nie tylko, gdyż na poziomie projektowania było dziełem wielu osób pracujących w szpitalu – lekarzy, pielęgniarek. Ten projekt był bardzo uspołeczniony i spełniał oczekiwania tego, czym szpital powinien być za 5 lub 10 lat. Może nie był na miarę marzeń, ale jeżeli był na miarę marzeń to był na pewno na miarę możliwości przy oczywiście zatrzymaniu dotacji z Urzędu Marszałkowskiego. Ja wielokrotnie w poprzedniej kadencji pełniąc obowiązki starosty podkreślałem, że szpital za pieniądze tylko z budżetu starostwa powiatowego i jego budowa będą trudne i bardzo okrojone. Trzecia refleksja to to, w jaki sposób obydwoje parlamentarzyści mylą lub łączą problem prywatyzacji podstawowej opieki zdrowotnej z problemem prywatyzacji szpitala. Nie wiem, czy to jest ze złej woli, czy z braku wiedzy. Są to dwie osobne sprawy. Prywatyzacja poradni, to co się w Polsce wykonało w większości, jest to dobre zjawisko. Poziom usług się zwiększył, poradnie są dosprzętowione, prawie każda ma aparat EKG, USG, laboratoria. Jest jakby inny lekarz rodzinny niż sprzed 10-ciu laty. Trudno się temu dziwić. Tak samo jak elektryk, który ma swój gabinet, czy fryzjer, lekarz jako wysokiej klasy też wyspecjalizowany rzemieślnik powinien mieć swój warsztat pracy. Tutaj istnieje zjawisko konkurencji. Można otworzyć swój gabinet, można mieć kilku lekarzy rodzinnych, pacjenci mają wybór. W przypadku szpitala sytuacja jest diametralnie inna. Na terenie powiatu gnieźnieńskiego będzie zawsze jeden duży szpital, myślę że publiczny i ten szpital ma pewnego rodzaju monopol. Jeżeli to jest szpital publiczny, to leczy on z racji swojej roli. Powinien leczyć większość bolączek powiatu gnieźnieńskiego, nie do końca oglądają się na wynik finansowy. Jeżeli będzie to szpital prywatny to kryterium głównej oceny szpitala będzie kryterium zysku. Trudno wymagać od dyrektora szpitala, który będzie musiał mieć taki a nie inny zysk, żeby pochylał się nad procedurami niedochodowymi, a takich jest sporo. Uważam, że szpital powinien być publiczny. Myślę, że senator Piotr Gruszczyński nie powinien się obrażać o nasze wypowiedzi ani się urażać, ponieważ jest członkiem PO, a przecież nie kto inny jak PO wpisała na swoje sztandary, jeżeli chodzi o reformę służby zdrowia, właśnie prywatyzację szpitali jako pomysł na rozwiązanie wszelkich problemów służby zdrowia. Krzysztof Ostrowski oświadczył, że jako lekarz nie będzie współpracował ze szpitalem na dotychczasowych zasadach. Nie wyklucza jednak przyszłej pracy po kilka godzin w tygodniu.
J.P.