Z Piotrem Kruszczyńskim – wybitnym reżyserem wielokrotnie nagradzanym, który w Teatrze im. Al. Fredry w Gnieźnie zrealizował parę lat temu „Kartotekę” T. Różewicza, „Trzy siostry” A. Czechowa, przystąpił obecnie do reżyserii „Nie-Boskiej Komedii” Zygmunta Krasińskiego w swoim opracowaniu p.t. „Nie-Boska Komedia Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu” rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.

Ważniejsze nagrody i wyróżnienia:
- 2009 – wyróżnienie dla spektaklu Walizka ( 4. Festiwal Sztuk Współczesnych R@Port);
- 2007 – Dolnośląski Klucz Sukcesu dla Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu w kategorii Najlepsza Instytucja Kultury;
- 2006 – Srebrny Krzyż Zasługi;
- 2005 – prezentacje spektakli Kopalnia podczas Sezonu Polskiego w Paryżu;
- 2004 i 2005 – dwukrotna nominacja do Paszportu Polityki w dziedzinie teatru;
- 2004 – Dolnośląski Brylant Roku w kategorii Osobowość Twórcza;
- 2004 – nagroda Marszałka Województwa Dolnośląskiego;
- 2004 – nagrody za reżyserię spektaklu Piaskownica ( Festiwal Kontrapunkt, Festiwal Kon-teksty, atest najwyższej jakości artystycznej ASSITEJ);
- 2003 – nagroda za reżyserię spektaklu Nondum (IX Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej);
- 2001 – nominacja do Lauru Konrada za spektakl Kartoteka (Festiwal Interpretacje);
- 2001 – Wielkopolski Medal Młodej Sztuki za reżyserskie osiągnięcia w repertuarze współczesnym
Przystąpił Pan do reżyserii „Nie-Boskiej Komedii”. Jest to poemat, a poszedł Pan dalej i dodał do tytułu „Nie-Boska Komedia – Rzecz o Krzyżu”. Dlaczego?
„Nie – Boska” jest dramatem romantycznym, w którym bohater walczy o tradycyjny porządek świata powołując się na Chrystusa. Wydało mi się to niezmiernie aktualne w kontekście dzisiejszej wojny polsko – polskiej z krzyżem na sztandarach.
Na kanwie „Nie-Boskiej” zbudował Pan nową sztukę, gdzie poezja ginie w nowoczesnym spojrzeniu reżysera.
W dobie romantyzmu poezja była w modzie, a poeta bywał wieszczem przepowiadającym przyszłe losy narodu. Język poetycki służył dość egzaltowanej, moim zdaniem, komunikacji elit. Nie znoszę w teatrze egzaltacji. Staramy się zatem wraz z aktorami znaleźć konkretną treść w morzu słów i wyłowić dla widza czyste intencje Krasińskiego. Poezja w naszej inscenizacji nie zginie. Będzie, mam nadzieję, bardziej komunikatywna.
Zamiast Anioła Stróża, który jest w poemacie wprowadził Pan Streetart’owców. Czy sądzi Pan, że to przybliży percepcję współczesnej widowni?
Street art, to popularna dziś sztuka ulicy, wyraz buntu młodych artystów przeciwko wielu zjawiskom politycznym i społecznym krępującym wolność człowieka. W mojej adaptacji streetart’owcy nie uosabiają aniołów. Są jedynie naturalnym środowiskiem, z którego wyrósł nasz główny bohater. Czy skoro w XIX wieku Henryk był za młodu poetą, jego współczesny odpowiednik nie może rapować ? A rap to przecież integralna kultury street artu.
Hrabia Henryk to poeta, a nazwanie go artystą to uogólnienie postaci, a jednocześnie jej uproszczenie. Stąd też sztuka ta, skądinąd bardzo poetycka, a jednak w tej konwencji, w tej nowej formie, którą Pan proponuje jest zaskakująca.
Sądzę, że wpisany w dramat Henryka problem pogodzenia życia rodzinnego z twórczością jest bardzo uniwersalny i nie dotyczy dziś tylko poetów. Ludzie teatru też często się z nim zmagają. W ogóle wszelka forma pasji, czy jak byśmy dziś powiedzieli – pracoholizmu, wpływa negatywnie na współczesną rodzinę.
Postać Henryka, z którym związane są losy sztuki, to postać tragiczna, to losy fatum, która nad nim ciąży. Romantyzm chętnie wiązał losy tragiczne z klątwą, która w starożytności objawiała się jako przeznaczenie. Jak będzie Pan prowadził tę ważną rolę w przedstawieniu?
Myśląc o Henryku zgłębiamy tak naprawdę osobiste wątki życia Krasińskiego. Jak wiadomo jego losy były podobne. Ba, podpisywał nawet niektóre listy jako Henryk, a nie Zygmunt. To fascynujące, że również pewne wątki losów Henryka powtórzyły się później, już po wydaniu dramatu, w autentycznej biografii jego twórcy. Można zatem powiedzieć, że otwieramy „Nie-Boską” Krasińskim, szukamy intencji, które nim kierowały i namiętności, które szarpały jego duszę.
Czym kierował się Pan, aby wprowadzić prelekcję do spektaklu? Czy ona przybliży zrozumienie przedstawienia?
Wszystkie dodane fragmenty odnalazłem w dziełach Krasińskiego, np. fragmenty listów, w których wyjaśnia swój zamysł napisania „Nie-Boskiej” w formie trylogii, gdzie Henryk ma w trzeciej części zmartwychwstać niby mesjasz. Ciekawe wydało mi się też przybliżenie widzom dość kontrowersyjnej wizji Polski na tle mapy Europy, którą Krasiński propagował w swoich pismach.
Sam Zygmunt Krasiński przedstawia młodego Henryka – męża, który ulega złudzie szatańskiej, żona widzi zjawę w jej istotnym charakterze. Kontrast dwóch osób odmiennie reagujących na zjawisko fantastyczne znany był w romantycznej poezji. Koncepcja zaś złudnej piękności kobiecej, która naprawdę jest brzydotą odrażającą sięga wieków, często traktujących kobietę jako narzędzie piekła. Jak będzie Pan to realizował na scenie?
Krasiński był przez większość swego życia niemal bigamistą. Regularnie żył z dwiema kobietami – żoną i kochanką. W dobie romantyzmu bardzo popularny był pogląd, że małżeństwo jest nudną koniecznością. Jedynie romans ma duchową wartość. Pasjonujące jest obserwowanie, jak poeta wikła się w wyjaśnieniach swojego „grzesznego żywota”, jak szuka genezy postaci kochanki w szatańskim podszepcie.
Sztuka Zygmunta Krasińskiego zawiera 4 części, Pan wprowadził tylko dwie. Zrezygnował Pan z wielu monologów Henryka, Orcia, często bardzo poetyckich, a także nie ma Jakuba, który występuje pod koniec sztuki jako partner Henryka. Wiele pięknych scen przepadło, ale taka była Pana koncepcja. Czy konieczne były tak duże skróty?
„Nie-Boska” jest po pierwsze kolażem obrazów, po drugie dziełem niedokończonym. Jej inscenizacja wymusza obranie jasnego kierunku narracji, czasem kosztem uproszczeń i dokonywania selekcji.
„Nie-Boska Komedia”, czy jak Pan woli „Rzecz o Krzyżu” zaczerpnęła wiele z „Boskiej Komedii” Dantego. Dante stał się na równi niemal z Szekspirem, patronem dostojnym romantyzmu. Dante jest poetą o najwyższej mocy trwałego napięcia duchowego, o najsilniejszym zespoleniu ideału politycznego i religijnego. Twórcy nasi nie tyle przez Dantego przechodzili, ile raczej dochodzili do niego. To właśnie wskazuje poeta, który stał się wyraźnym łącznikiem między Dantem, a Polską, który przetworzeniem koncepcji Dantejskiej wędrówkę po piekle ziemskim drogę torował Słowackiemu i Grottgerowi. Krasiński pójdzie świadomie torami Dantego dopiero po napisaniu Dantejskiego dzieła. „Nie-Boska Komedia” w genezie niczym się nie łączy z tą olbrzymią budową myśli i fantazji, którą na kształt tumu gotyckiego zbudował z kamieni średniowiecznych geniusz włoski. Po stworzeniu poematu Krasiński ujrzał pokrewieństwo jego z Dantem, któremu bliski czuł się w pojmowaniu poezji, w tonie filozoficznym, w rozumieniu potęgi złego, w ukazywaniu walki sił niebiańskich i piekielnych z duszą wybitnej jednostki. Ukończonemu już dziełu nadał tytuł mający porównanie z Boską Komedią. Tak też Balzak w późniejszym okresie nazwie swój cykl powieściowy „Komedią ludzką” inspirując się włoskim poetą. Krasiński poznał, że sięgając w głębię tragizmu wszedł w kręgi piekła, że wędrówka Hrabiego Henryka poprzez obóz „ludzi nowych” to niby wędrówka Dantego poprzez krainę, w której nie ma nadziei. Dramat Henryka (u Pana) w drugiej, trzeciej i czwartej części w oryginale, to dramat światowy, rozstrzygający walki dwóch partii na jakie podzieliła się ludzkość. Wypadki kształtujące na podobieństwo rewolucji francuskiej i dołączając rysy zaczerpnięte Saint-simonizmu, Krasiński dawał odpowiedź na pytanie, do czego prowadzą konflikty zaostrzające się w społeczeństwie europejskim, jaki będzie los teraźniejszego świata. Widział dwie partie stojące przeciw sobie: partię przeszłości i partię przyszłości, arystokrację i lud. W sztuce z jednej strony Hrabia Henryk, z drugiej Pankracy. Pokazanie obu tych obozów walczących w okopach Świętej Trójcy, przy ujściu Zbrucza do Dniestru, o trzy mile od Kamienia Podolskiego, gdzie garstka konfederatów barskich ginęła kończąc tragiczny los Henryka i Pankracego. Jak Pan widzi od strony reżyserskiej zmagania tych dwóch światów, które doprowadziły do powstania pozornej demokracji w tym okresie w świetle Saint-simonizmu?
Jak już wspominałem, oczywiste wydaje mi się współczesne skojarzenie walki o różne wizje Polski – liberalną i konserwatywną. Wystarczy jedynie odpowiedzieć jakie konkretne postawy dziś te pojęcia określają. Kim dziś byłby Pankracy – piewca rewolucji, postępu i wolności? Kim Henryk – skazany przez życiowe klęski na narodową krucjatę?
To starcie starego świata z nowym, który prowadzi dwóch bohaterów: Henryka i Pankracego do śmierci – zamykających pewien rozdział. Obie partie autor potępia, obu odmówił siły tworzenia życia. Jak prowadzi Pan od strony aktorskiej te dwie znaczące role?
Cóż, jesteśmy w drodze. Widzowie ocenią efekt.
Kto będzie realizował muzykę, scenografię i choreografię?
Współpracuję z wybitnymi kolegami – autorem scenografii jest Mirek Kaczmarek, choreografem – Maćko Prusak, muzykę opracowuje Paweł Dampc. Asystują nam w pracy Dorota Androsz i Wojciech Kalinowski, inspicjentem w spektaklu jest Ewa Malicka.
Jaka jest obsada spektaklu?
Gra cały zespół Teatru.
Czy to pierwsze Pana spotkanie z tym materiałem od strony reżyserskiej?
Jest to moje pierwsze sceniczne spotkanie z dramatem romantycznym.
To nobilitacja dla Teatru gnieźnieńskiego, że udało się Pana pozyskać do realizacji „Nie-Boskiej Komedii”. Reżyseruje Pan tu trzeci spektakl, jest Pan laureatem wielu prestiżowych nagród. Rozstał Pan się z Teatrem w Wałbrzychu po 6 latach, mając takie sukcesy.
Moim zdaniem co kilka lat zespół artystyczny potrzebuje nowego impulsu, nowych wyzwań. Uznałem, że mój czas w Wałbrzychu dobiegł końca i przekazałem dyrekcję artystyczną w ręce Sebastiana Majewskiego. Pod jego kierownictwem teatr wałbrzyski nadal zdobywa festiwalowe laury i jest jedną z najlepiej ocenianych scen w Polsce. Bardzo mnie to cieszy.
Dużo reżyseruje Pan w Polsce i nie tylko. Czy ma Pan jakieś nowe plany dotyczące realizacji scenicznych?
Mój kalendarz jest zapisany dość gęsto. Mam szczęście być dość zajętym reżyserem.
Wiele nagrodzonych Pana spektakli okazało się wydarzeniami, mając 44 lata czuje się Pan spełnionym zawodowo? Jakie są potrzebne cechy aby osiągnąć sukces?
W tym zawodzie jest się wartym tyle, ile ostatni zrealizowany spektakl. Staram się nie myśleć o odniesionych sukcesach. Nie wiem nawet czy z perspektywy potrafię nazwać coś, co zrobiłem w ten sposób. Patrzę na otaczającą nas rzeczywistość i chcę ją najpierw rozumieć, a potem kontestować. Byle nie popaść w rutynę. To wszystko.
Czego życzyć Panu z okazji zbliżającej się premiery?
Świeżości spojrzenia na świat i twórczego buntu do późnej starości.
Dziękuję za rozmowę
„Nie-Boska Komedia Zygmunta Krasińskiego – Rzecz o Krzyżu” – premiera 17 września (sobota), godz. 18.00.
tekst: Daniela Zybalanka-Jaśko
foto: Mirosław Skrzypkowski
foto: Mirosław Skrzypkowski