W minioną środę, 27 października wszyscy gnieźnieńscy strażacy mieli do wykonania bardzo trudne zadanie. Nie obyło się bez użycia aparatów powietrznych i wspinaczki na wysokość ok. 17 metrów po wąskiej drabinie. Całej akcji przyglądał się z-ca komendanta, st. kpt. Bartosz Klich.
.JPG)
W środę na terenie Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gnieźnie odbyły się testy kwartalne dla wszystkich strażaków. Pozornie proste zadania do wykonania w rzeczywistości wymagają ogromnego wysiłku fizycznego. Do zadania przystępuje strażak w pełnym umundurowaniu, czyli w butach specjalnych, kominiarce, rękawicach i ubraniu specjalnym – mówi z-ca komendanta KPPSP w Gnieźnie, Bartosz Klich. Dodatkowo na plecy ma założony aparat powietrzny z butlą na sprężone powietrzone. Jedyne ułatwienie jest takie, że nie jest on podłączony do maski, czyli strażak oddycha normalnie powietrzem atmosferycznym. W pierwszej kolejności musi rozwinąć trzy węże, których długość łączna to 60 metrów. Musi je połączyć i

rozciągnąć (po wcześniejszym podłączeniu do samochodu). Technika jest dowolna. Musi to zrobić jak najsprawniej, ale nie może dojść do rozłączenia węży. Starażak stawia albo na dokładność, albo na zyskanie czasu podłączając węże mniej dokładnie i ryzykując potężne straty czasu w przypadku ich rozłączenia. Następnie dobiega z tymi wężami do wspinalni, gdzie kładzie końcówkę węża. Obok leży drugi wąż zwinięty w krąg, który musi podpiąć do zwisającej liny. Linę musi zakończyć specjalnym węzłem (podwójną ósemką), a następnie przypiąć wąż do liny za pomocą karabinka. Póżniej obiega wspinalnię z drugiej strony, przystawia drabinę, po której wchodzi na pierwszą kondygnację. Po drabinie, która jest na stałe zamontowana na wspinalni dostaje się na samą górę, gdzie znajduje się koniec liny, do której przyczepiony jest wąż. Za pomocą tej liny musi wciągnąć wąż na górę. Jest to dosyć duży wysiłek dla rąk, ponieważ wcześniej ręce już się zmęczyły wchodząc po drabinie. Po wciągnięciu węża rzuca go na podest i wtedy może zejść na dół. Po zejściu podłącza kolejny wąż, który musi nawodnić, a następnie przebiec z nim 20 metrów. Wąż nawodniony jest stosunkowo ciężki. Po przebiegnięciu wyznaczonego dystansu strąca prądem wody cztery pachołki, po czym chwyta manekina, którym jest kukła bezwładnościowa ważąca w tej chwili ok. 80 kilogramów. Musi wycofać się z manekinem 20 metrów. W momencie, kiedy przekracza linię mety jest zatrzymywany czas. Najlepszym strażakom pokonanie całego toru zajmuje ok. 2 min. 20 sek. Średni czas to ok. 3 min. Wspinalnia, na którą muszą wejść strażacy ma ok. 17 metrów wysokości, a drabiny na niej zamontowane są wąskie. Także otwory wejściowe na kolejne kondygnacje nie należą do najszerszych, co czasami skutkuje zaczepieniem butli. Taki test każdy strażak musi zaliczyć co kwartał.
W Albumie Artykułu publikujemy również zdjęcia z lipcowych testów kwartalnych.
tekst: (Buk)
foto: Bartosz Klich, (Buk)
Czytaj także: