Gniezno przez tygodnie żyło przygotowaniami do plenerowego posiedzenia parlamentarzystów pod koniec kwietnia. W końcu – ważni goście, medialny rozgłos, szansa na promocję miasta. Niestety, jak zwykle w takich przypadkach, po wielkim widowisku zostało tylko gorzkie rozczarowanie i… żółta trawa.
Trawa z rolki – ekologiczny (nie)porządek
Centralnym punktem uroczystości, poza halą widowiskowo-sportową, był plac przed katedrą, zarządzany przez Kurię Metropolitalną. W miejscu, gdzie kiedyś rosły drzewa (zanim w 2017 roku połamała je nawałnica), pojawił się nagle zielony dywan. Tyle że nie był to cud odrodzenia przyrody, a trawa z rolki, położona na szybko przed wizytą polityków.
Niestety, jak to często bywa z „instant-zieleniną”, bez regularnego podlewania szybko zamieniła się w suchy, żółty step. I tu pojawia się pytanie: czy Kościoła, który organizuje zbiórki na co tylko można, nie stać na wąż ogrodowy lub kilka wiader wody tygodniowo? A może po prostu liczył, że Jezus – który, jak wiadomo, potrafił przemienić wodę w wino – tym razem zrobi to na odwrót?
Pieniądze wiernych – gdzie się podziały?
Warto przypomnieć, że Kościół w Polsce nie płaci podatków, ma przywileje, a wierni co niedzielę zasypują tacę datkami „na utrzymanie świątyni”. Tymczasem okazuje się, że nawet podstawowa pielęgnacja zieleni przed jedną z najważniejszych katedr w kraju przerasta możliwości kurii. Jak zatem duchowni radzą sobie z zarządzaniem tak ogromnym majątkiem, jaki posiada kościół w Polsce? Czy nie lepiej, żeby przeszedł on np. pod zarządzanie przez samorządy?
Oczywiście, nie wszystkie parafie tak działają. Są takie, które dbają o każdą złotówkę i rzeczywiście inwestują w otoczenie świątyń – tak jest również w Gnieźnie. Ale widać wyraźnie, że im wyżej w kościelnej hierarchii, tym mniej przejmują się tym, jak wydawane są pieniądze wiernych.
Spektakl dla VIP-ów, wstyd dla miasta
Cała ta sytuacja to idealne podsumowanie polskiej rzeczywistości: na pokaz – wszystko lśni, a po fakcie – zostaje tylko fuszerka. Kuria dała pokaz hipokryzji: najpierw forsowny „lifting” placu przed kamerami, a potem… cóż, trawa i tak uschła, a politycy dawno odjechali.
Czy nie było lepszego pomysłu niż ta ekologiczna szopka? Może zamiast trawy z rolki warto było posadzić prawdziwe drzewa? Albo chociaż przyznać, że skoro nie ma się zamiaru dbać o zieleń, to nie ma sensu udawać, że się ją kocha tylko dla fotorelacji?
Złotówka na tacę, trawa do kosza
Na koniec morał dla wiernych: zanim wrzucicie pieniądze na tacę, zastanówcie się, czy nie skończą one jako podkład pod kolejną „zieloną fasadę”. A władzom kościelnym przypominamy: przyroda nie lubi pozorów – zwłaszcza gdy służą one tylko do odhaczenia kolejnego medialnego eventu.
Jeden komentarz
Rzetelny artykuł, brawo!