Łukasz Muciok, Zastępca Prezydenta Miasta Gniezna, to człowiek o szerokich horyzontach – pedagog, menedżer, specjalista od transportu i aktywny uczestnik życia kulturalnego miasta. W rozmowie opowiada o wyzwaniach, jakie stoją przed Gnieznem, kierunkach rozwoju transportu i infrastruktury, a także o tym, jak miasto może przyciągnąć młodych ludzi i turystów. Jaka przyszłość czeka Gniezno? Jakie zmiany zobaczymy w najbliższych latach? Zapraszamy do lektury!
Przez wiele lat był Pan związany z edukacją jako nauczyciel i dyrektor szkoły. Jakie doświadczenia z tej pracy mogą Pana wspierać w pełnieniu funkcji zastępcy prezydenta Gniezna?
Ponad 15 lat doświadczenia w pracy dydaktycznej, wyrobiło we mnie zupełnie inne spojrzenie na drugiego człowieka. Wartość relacji międzyludzkich, która jest podstawą dobrego funkcjonowania każdej organizacji, stała się dla mnie istotą współpracy z moim bezpośrednim przełożonym, jak i z pracownikami. Wolę używać określenia współpracownikami. Takie podejście, umożliwiające współpracę, a nie autorytarne nakazowo-poddańcze podejście, dzięki funkcjonowaniu w środowisku nauczycielskim, jak i w pracy z młodzieżą, pomaga mi w osiąganiu efektu synergii, wynikającego z wzajemnego szacunku. Struktura organizacyjna musi być, jednak poczucie partnerstwa daje dużo lepsze efekty w osiąganiu wyznaczonych celów. Po prostu lepiej się razem pracuje, niezależnie od branży, czy celów, jakie mamy wspólnie do osiągnięcia.
Wielozadaniowość związana ze stanowiskiem dyrektora szkoły, pozwoliła otworzyć się na dużo większą zdolność do wykonywania wielu różnych zadań, jaka jest nierozłącznie zespolona z obowiązkami zastępcy prezydenta Gniezna. Skala złożoności jak i rozpiętości zadań jest nieporównywalnie większa w moim nowym miejscu pracy, przez co ciekawsza i dająca duże możliwości rozwoju zakresie wielu obszarów.
Jest Pan absolwentem Politechniki Poznańskiej na kierunku Transport. Czy wiedza i doświadczenie z tej dziedziny mogą znaleźć zastosowanie w planach dotyczących infrastruktury miejskiej?
Moja ścieżka edukacyjna była dość długa i tak naprawdę trwała kilkanaście lat. Oprócz studiów na Politechnice Poznańskiej, studiowałem też w Wyższej Szkole Logistyki, nie licząc różnych nauczycielskich studiów podyplomowych, MBA, czy kursu zarządzania w oświacie. Pracowałem też naukowo pod kierunkiem prof. Macieja Woropaya, badając wpływ czynnika ludzkiego na bezpieczeństwo w transporcie miejskim. Transport miejski jest obszarem który bardzo szybko zmienia się dzięki nowym technologiom, ale też wyzwaniom związanym ze środowiskiem oraz potrzebami mieszkańców. Zmiany trendów widoczne są na przykładzie przepływów urbanizacyjnych. Przez ostatnie dwie dekady obserwowaliśmy rozwój osiedli podmiejskich, za czym nie do końca nadążyła infrastruktura społeczna (szkoły, przychodnie, zajęcia dodatkowe sportowe, itp.). Po prostu tzw. klasa średnia zaczęła spędzać więcej czasu w samochodzie, wożąc dzieci na dodatkowe zajęcia popołudniami z powrotem do miasta. W całej Europie zauważamy trend powrotny – te domy podmiejskie stają się domami weekendowymi, a coraz więcej ludzi wraca do miast, gdyż ceni sobie swój czas i dostęp do usług miejskich. Dalekosiężna polityka miejska powinna nadążyć za trendami, nie może ich wyprzedzać, jesteśmy bogatsi o doświadczenia społeczeństw, które nasze aktualne wyzwania mają już za sobą. Dlatego mądre planowanie rozwiązań jest często niezrozumiałe aktualnie przez mieszkańców, ale bogatsi o doświadczenia zachodnie możemy je wdrożyć, a dopiero po kilku latach zobaczyć efekty. Przykładem może być tu wymiana taboru przedsiębiorstw komunikacyjnych na niskoemisyjne, co w efekcie zmniejsza smog w mieście, a jeśli chodzi o emisję do atmosfery, jest łatwiejsze do kontrolowania przez przedsiębiorstwa produkujące energię (specjalistyczne filtry w elektrowniach, itp.). Podobnie jest z rotacją w przypadku strefy płatnego parkowania, czy też tworzeniu stref ekologicznych, promujących pojazdy niskoemisyjne. Wszystko musi być zrównoważone, więc procesy związane z modernizacją infrastruktury są procesami długotrwałymi i kosztownymi. Znamy trendy, wiemy czego tak naprawdę chcemy w przyszłości, jednak koszty uniemożliwiają nam szybką zmianę systemu transportu miejskiego zarówno zbiorowego, jak i indywidualnego w mieście. Pan Prezydent Michał Powałowski ma wizję przyszłości miasta i na ile będę mógł, będę wspierał doświadczeniem i wiedzą jego działania.
Przez lata angażował się Pan w kulturę Gniezna i Poznania, współpracując z grupami artystycznymi. Jak ocenia Pan potencjał kulturalny Gniezna i czy planuje Pan działania na rzecz jego rozwoju?
Gniezno kulturnikami stoi! Mamy wielu twórców w naszym mieście, wiele organizacji i instytucji, które mają dość rozbudowaną ofertę dla mieszkańców. Wielu urzędników, animatorów, czy nauczycieli oprócz działań kulturalnych w swoich instytucjach, udziela się poza nimi, zrzeszając się w stowarzyszeniach, czy fundacjach i kreuje kulturalną tkankę Gniezna. W świadomości ogólnopolskiej funkcjonują już nasze lokalne festiwale jak Offeliada, Preteksty, Fantasmagoria, Fyrtel, czy też Królewski Festiwal Artystyczny. Działań jest bardzo wiele i tak naprawdę każdy może coś dla siebie znaleźć. Tylko trzeba czasem zamiast marudzić, wstać po prostu sprzed telewizora i wyjść z domu. Mamy też w Gnieźnie instytucje powiatowe jak eSTeDe, czy marszałkowskie jak Teatr im. Fredry, czy też Muzeum Początków Państwa Polskiego. Funkcjonują w naszym mieście różne chóry, zespoły, orkiestry, prywatne muzea, jest też Latarnia na Wenei, która swoją ofertą kulturalną trafia do szerokiego grona odbiorców. Mamy liczne sekcje w MOKu, kluby tańca, koła zainteresowań, działa biblioteka, która animuje wiele wydarzeń. Jest też kultura popularna – działa kino, dyskoteki, nie sposób wymienić całego potencjału poza katedrą, z której to najbardziej jesteśmy znani. Myślę, że pod tym względem, Gniezno jest fajnym miejscem do życia. W przypadku bardziej wyrafinowanych potrzeb zawsze w pół godziny możemy wyskoczyć do Poznania, a już prawdziwi koneserzy sztuki mogą pójść krok dalej i pojechać do Warszawy, Pragi lub Berlina – z wszystkimi tymi stolicami mamy dogodne połączenie kolejowe.
Ambicją naszą jest przekuć nasze gnieźnieńskie wydarzenia i atrakcje w produkt turystyczny tak, aby w przyszłości nasze miasto było atrakcyjne dla potencjalnego turysty na rodzinny city break, czyli 2-3 dniowy pobyt, podczas którego każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Wiemy, że jest to możliwe i robimy wszystko, żeby rok 2025 był trampoliną dla regionu i aby przypomniał zapominalskim, reedukował ignorantów i nauczył niewiedzących, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło….
Pełnił Pan również funkcję menadżera w przedsiębiorstwach. Jakie są Pana spostrzeżenia na temat możliwości rozwoju lokalnego biznesu i przedsiębiorczości w Gnieźnie?
Problemem naszego miasta jest brak terenów inwestycyjnych. Z każdej strony jesteśmy ograniczeni okalającymi gminami – z trzech stron Gminą Gniezno, a od południa Gminą Niechanowo, co uniemożliwia nam prostą ekspansję infrastrukturalną. Przychody miasta generowane przez przedsiębiorców w ramach CIT niestety nie są na takim poziomie jak w wielu innych podobnej wielkości miastach, co przekłada się na bilans przychody vs koszty. Lokalny biznes ma stosunkowo dobre możliwości funkcjonowania. Pewne trendy w całej Europie, wymuszają elastyczność na przedsiębiorcach i te firmy, które są na bieżąco z kierunkami rozwoju globalnego, radzą sobie całkiem nieźle. Od ponad 25 lat obserwujemy koncentrację handlu w obiektach wielkopowierzchniowych, co wszędzie praktycznie wiąże się z przeniesieniem sklepów z centrów miast do galerii handlowych. Jako mieszkańcy miasta staliśmy się wygodni i korzystamy z dyskontów, marketów, często nasze zakupy warunkując odległością miejsca parkowania od drzwi wejściowych do sklepu (!). Korzystamy z paczkomatów, zamiast placówek pocztowych. Wybieramy produkty chińskie zamiast rodzimych, co wpływa na kryzys rzemiosła, czy małych firm produkcyjnych. Tak naprawdę jako mieszkańcy często sami wpływamy na lokalnych przedsiębiorców zmiennie korzystając z ich produktów czy też usług. Rzeczywistość gospodarcza zmienia się nieustannie, w bezwzględny sposób traktując nienadążających za tą zmianą przedsiębiorców. Jednak wielu przedsiębiorców radzi sobie całkiem nieźle, sprawnie wyczuwając potrzeby rynkowe. Może nie zawsze są to strzały typu „blue ocean”, ale pojawiają się nowe możliwości i wielu je wykorzystuje. Często problem występuje w przypadku biznesów rodzinnych, gdyż pokoleniowe przywiązanie do branży, okraszone sentymentami, może doprowadzić do katastrofy ze względu na brak elastyczności. Tu przypomina mi się pewna bardzo mądra książeczka pt.: „Kto zabrał mój ser” Spencera Johnsona, którą polecił mi jeden z moich wykładowców 25 lat temu. Zmiany generują rozwój i nie należy ich się bać. Stąd m.in. jestem gdzie jestem.
Jest Pan związany ze środowiskiem młodzieżowym – zarówno jako pedagog, jak i promotor kultury. Jakie działania miasto powinno podejmować, by zatrzymać młodych ludzi w Gnieźnie i stworzyć im atrakcyjne warunki do życia i pracy?
Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja! Zauważamy pewną tendencję, że młodzi ludzie wyjeżdżają z Gniezna najczęściej na studia lub do pracy do większych aglomeracji, ewentualnie zagranicę w wieku ok. 19-20 lat, następnie w okolicach 30-tki wracają do Gniezna. Mamy telefony od trzydziestoparoletnich par pracujących w Poznaniu, chcących w naszym mieście zamieszkać, a nie będących z nim wcześniej w żadnym związku. Związane jest to ze sprawną komunikacją aglomeracyjną oraz niższymi kosztami życia. Również statystyczne przesunięcie decyzji o pierwszym dziecku w wieku dopiero 30 lat mówi nam o tym, że nasze miasto daje ciekawe możliwości dla młodych par z pewnym doświadczeniem życiowym. Wracając do młodzieży – my ich nie zatrzymamy. Sami muszą posmakować życia, muszą wyjechać żeby poznać inne kultury, język, sparzyć się nieraz i podjąć dojrzałą decyzję po kilku latach, gdzie chcą tak naprawdę żyć. Kto chce wyjechać, niech wyjedzie i znajdzie swoje szczęście w świecie. Dla chcących pozostać staramy się stworzyć ofertę kulturalną, mieszkaniowo-socjalną, czy też sportową dla rozwoju i rekreacji. Nasze miasto ma naprawdę dobre oceny, jeżeli weźmiemy feedback zewnętrzny. Turyści przyjeżdżający chwalą czystość, piękne uliczki, czy zadbane parki. Oczywiście my jako mieszkańcy wymagamy więcej od siebie, co jest zrozumiałe, ale nie dajmy się też zwariować powszechnemu hejtowi i malkontenctwu.
Jakie są Pana pierwsze wrażenia po objęciu stanowiska zastępcy prezydenta? Czy coś szczególnie Pana zaskoczyło w funkcjonowaniu miasta „od środka”?
Wrażenia były pozytywne, gdyż lubię wyzwania. Początkowo rozpiętość tematyki, jaka mi przypadła wydawała się ogromna, jednak po czasie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że wszystkiego można się nauczyć, współpracując ze specjalistami z urzędu. Na pewno zaskoczyło mnie to, że nad każdą z pozoru drobną kwestią, pochyla się sztab ludzi w urzędzie, gdyż są to ważne sprawy dla mieszkańców i nie można ich ignorować. Wynika to też z podejścia prezydenta Powałowskiego, który mocno stawia na sprawy społeczne, na ludzi, wiedząc że kapitał ludzki jest największą wartością naszego miasta.
Gniezno, jak każde miasto ma swoje wyzwania. Jakie priorytety wyznacza Pan sobie na najbliższe miesiące pracy w urzędzie?
Rozpoczęliśmy rok milenijny. Projekt Gniezno 2025 został już rozpędzony, z każdej strony czujemy ogromne oczekiwania, ale i sami chcemy też im sprostać i w pełni wykorzystać to, że przez kilka miesięcy będziemy w centrum zainteresowań całego kraju, a nawet i zagranicy. Jesteśmy w kontakcie z Polską Organizacją Turystyczną i jej zagranicznymi oddziałami. Piszą o nas ogólnopolskie serwisy, telewizje, portale, mamy dobry PR. Odwiedzają nas warszawscy urzędnicy, dziennikarze, influencerzy. Mamy dziesiątki telefonów, maili, wiele osób chce do nas przyjechać i prosi o wskazanie najlepszego terminu, co jest trudne, gdyż obchody to proces całoroczny, którego osią będą miesiące „ciepłe” czyli kwiecień-październik. Jest to wyzwanie potężne, o tyle trudne, że przy ograniczonym przez Polski Ład budżecie, nie schodząc z poziomu świadczonych mieszkańcom usług, musimy zrobić coś, co tak naprawdę wymagałoby dziesięciokrotnie większych nakładów. Ale my to zrobimy, gdyż drugi taki moment w życiu naszego miasta nie nadejdzie zbyt szybko.
Jak wyobraża Pan sobie Gniezno za 10-15 lat? Jakie zmiany chciałby Pan widzieć w mieście, aby stało się jeszcze lepszym miejscem do życia?
I have a dream…., aby nasze miasto było po prostu fajnym miejscem do życia. Chciałbym, żeby wszystkie zabytki funkcjonujące w przestrzeni miejskiej zostały zrewitalizowane, co przełożyłoby się na chęć odwiedzania przez turystów. Każdy z nas był na pewno w takim mieście, w którym czerpał radość zwyczajnie ze spacerowania jego uliczkami. Pięknie by było, gdyby turyści przyjeżdżali do naszego miasta na 2-3 dni, korzystając z naszej infrastruktury turystycznej, co jako dominująca gałąź naszej gospodarki gnieźnieńskiej, dało by zatrudnienie mieszkańcom miasta. Marzy mi się miasto bez smogu, połączone ścieżkami rowerowymi z okolicznymi gminami tak, aby każdy mógł korzystać z dobrodziejstw Pojezierza Gnieźnieńskiego, co w dobie rowerów elektrycznych, a nawet wodorowych, uniemożliwia wykluczenie osób w starszym wieku, czy też z problemami związanymi z niepełnosprawnością.
I have a dream…, aby gnieźnianie byli sobie życzliwi, doceniali to, co jest w okolicy, korzystali z oferty kulturalno-społeczno-sportowej, szanowali dobro wspólne, przyrodę oraz inne kultury. Nawet nie zauważyliśmy, że dzięki bazie w Powidzu, ukraińskim imigrantom, pracownikom z różnych krajów, czy też dzięki bezpośrednim połączeniom z Pragą, Berlinem, przekładającym się na ruch turystyczny, programom typu Erasmus, czy też gnieźnieńskim emigrantom i ich partnerom, w naszym mieście funkcjonuje kilka tysięcy obcokrajowców, co ubogaca nasze miasto i daje szersze możliwości wymiany kulturowej. Sami też coraz częściej jeździmy na krótkie wypady, lub wakacyjne dłuższe eskapady za granicę. Czerpmy z tego i uczmy się od innych, podglądajmy ich, filtrujmy dobre wzorce. Kraje dużo bardziej rozwinięte od nas już pewne historie przerobiły, kraje wschodnie z zazdrością patrzą na nasz rozwój i porządek. Obserwujmy też inne polskie miasta, ich doświadczenia z infrastrukturą, czy też z projektami społecznymi. Wypadkowa tych doświadczeń niech będzie dla nas wszystkich drogowskazem do tego, abyśmy za 10-15 lat mogli spokojnie powiedzieć, że żyjemy w fajnym mieście, które wspólnie stworzyliśmy.
6 komentarzy
Badziewiak /
Badziewiak
porzuć człowieku marzenia, nadal będę palił w piecu przez najbliższe 20 lat 🙂
platforma moje-gniezno.pl bardzo cenzuruje komentarze i usuwa niewygodne informacje na temat rządzących w mieście, ta platforma powinna zostać zamknięta za takie działania
Żenująca autoreklama i zero konkretów. Żadnych przyszłych rozwiązań problemu upadających firm, a co za tym idzie rosnącego bezrobocia. Kolejny urzędniczy bełkot darmozjada.
Wszystko to zaczął Tomasz Budasz. Ależ pachnie tanim plagiatem