O sprawie odebrania czwórki dzieci rodzinie z Gminy Mieleszyn pisaliśmy w artykule „Szokująca interwencja w Gminie Mieleszyn! Rodzinie odebrano czwórkę dzieci„. Od początku były spore wątpliwości odnośnie słuszności podjętych działań, zarówno przez szkołę, jak i przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
Przypomnijmy:
Na początku czerwca mieszkańcy Gminy Mieleszyn zostali poruszeni sytuacją jednej z rodzin, której dzieci zostały odebrane na skutek zgłoszenia o przemocy domowej. Zawiadomienie pochodziło od jednego z dzieci, co uruchomiło natychmiastową interwencję służb na mocy Ustawy Kamilka, umożliwiającej szybkie działania w przypadku podejrzenia przemocy. Jednak zebrane dowody nie potwierdziły tych zarzutów, a dzieci nie wykazywały żadnych oznak zaniedbania czy przemocy. Mimo tego rodzina została rozdzielona, dzieci zabezpieczone w pieczy zastępczej, a ich matka trafiła do szpitala. Szybko okazało się, że jedno z dzieci po prostu kłamało. Niestety Ustawa działa szybko tylko w jedną stronę. Wszystko ma jednak pozytywne zakończenie.
Jak powiedział nam pełnomocnik rodziców – adwokat Jędrzej P. Kwiczor:
W piątek Sąd Rejonowy w Gnieźnie na posiedzeniu niejawnym w trybie natychmiastowym zarządził wydanie dzieci moich klientów w ich ręce. To bardzo szybka decyzja Sądu, bo zapadła jeden dzień po przesłaniu kluczowych dla sprawy dokumentów. Ich wymowa była na tyle dobitna i kluczowa, że Sąd mógł podjąć tylko jedną słuszną decyzję.
Jak udało nam się ustalić, rodzina – wspólnie ze swoim pełnomocnikiem – będzie dążyć do wymierzenia sprawiedliwości i pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które stoją za tą tragedią i traumą. Ze względu na dobro rodziny nie piszemy o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce od momentu odebrania dzieci.
Od początku w tej sprawie odnosiłem wrażenie, że to nie przypadek – dodaje adwokat Jędrzej P. Kwiczor. Bardzo szczupła dokumentacja z GOPS Mieleszyn, która zainicjowała odebranie dzieci rodzinie, następnie zagadkowe zachowania niektórych osób urzędowych z instytucji, których tu nie wymienię, prowadzą do wniosku, że sprawy nie zbadano dogłębnie. Standardowo przed odebraniem dzieci rodzinie, nawet w trybie nagłym, następuje szereg czynności, obieg pism. Jednym słowem: informację o przemocy w rodzinie weryfikuje się bardzo dokładnie. Prawda jest taka, że przede wszystkim dzieciom oraz ich rodzicom instytucje powołane do ochrony rodziny zrobiły wielką krzywdę, naprawdę wielką. Wiemy też, że krzywda ma rodowód nie tylko błędnego działania instytucji, ale także określonych, znanych z imienia i nazwiska osób. Aktualnie w ramach mojej Kancelarii podejmowane są intensywne działania zmierzające do wykazania kto odpowiada za to, że dobrym kochającym rodzicom na pół roku zabrano dzieci bez żadnego powodu. I z tych działań wyłania się bardzo konkretny obraz.
Słodycze miały świadczyć o złym żywieniu dzieci – takie zarzuty miały być kierowane wobec rodziców.
W sprawie, wedle wiedzy jakiej posiadam, dochodziło do groteskowych sytuacji, jak na przykład zarzut ze strony pewnych organów, iż dzieci moich klientów są rzekomo źle żywione, bo w domu było dużo słodyczy – mówi mecenas. To czysty absurd, bo przecież mówimy o dzieciach, które w trybie nagłym, z udziałem policji, karetki pogotowia i GOPSu zabrano z domu do obcej rodziny! Czy fakt posiadania cukierków i czekolady w domu świadczy o zaniedbaniu wychowawczym? Jedno jest pewne – dzieci bardzo wycierpiały. Nie można wykluczyć iż w sprawie zaistniały pewne znamiona czynów zabronionych, jednak nie po stronie moich klientów. To wymaga gruntownego sprawdzenia i to sprawdzone zostanie.
Na pytanie dlaczego procedury trwały tak długo, adwokat Kwiczor odpowiada:
Sądy są obciążone. Sprawa była w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, który z uwagi na kryzys konstytucyjny zmaga się z brakami kadrowymi. Nowi sędziowie nie są powoływani, starzy odchodzą. Ta sprawa pokazuje też, że ani organy OPS, ani tak naprawdę Sądy nie nauczyły się właściwie stosować nowych przepisów tzw. Ustawy Kamilka. Niekiedy w sprawach dzieci pośpiech jest wskazany, ale nie może to usprawiedliwiać szeregu zaniechań jakie nastąpiły przy podjęciu decyzji o odebraniu dzieci.
Ważnym aspektem jest zachowanie dyrekcji Szkoły Podstawowej w Karniszewie. Najpierw dyrektor informował rodziców dzieci, że media chcą „wypłynąć” na ich temacie, następnie przestał odbierać od nich telefon. Wsparcie, które powinna otrzymać rodzina, nie istniało.
2 komentarze
Jak to kto popełnił błąd ? System.
TO SIE NIE MIEŚCI W GŁOWIE…To zdarzenie na zawsze zostanie w pamięci tej rodziny… dzi ci kłamią i nie wiem jakim trzeba być deb…lem aby wierzyć bez chwili zastanowienia… jaka znieczulica musi kierować człowiekiem, jak tępym trzeba być aby nie przeanalizować sytuacji na chłodno zanim się podejmie tak ważne decyzje… dobrze, że dzieci wróciły do rodziców ale ktoś powinien polecieć że stołka albo i gorzej za traumę na rodzinie.