Wracamy do tematu termomodernizacji i remontu dachu bloku przy ulicy Słonecznej w Kłecku. O sprawie pisaliśmy w artykule „Wielki przekręt zamiast termomodernizacji bloku? Mieszkańcy Kłecka są zrozpaczeni! Sprawa trafiła do Prokuratury„. Jak zapowiadaliśmy w pierwszej publikacji, przedstawiamy stanowisko głównego wykonawcy oraz ówczesnej administrator budynku.
W tym miejscu musimy wrócić do początku tej przykrej historii. O sprawie poinformowali nas pod koniec ubiegłego roku zarówno mieszkańcy, jak i główny wykonawca wyłoniony w ramach konkursu ofert – Dariusz Bobin. Przedsiębiorca sam twierdzi, że był w zmowie z administratorką budynku i przynajmniej kilkukrotnie, przy okazji remontów na różnych nieruchomościach, dzielił się z nią „pod stołem” wynagrodzeniem.
W Kłecku byłem głównym wykonawcą – mówi Dariusz Bobin. Pani Martyna prosiła mnie, żebym znalazł kogoś od elewacji. Ja znałem faceta, który miał w tym doświadczenie. Zapytałem się mu, czy da radę zrobić elewację na bloku. Zgodził się. Zaoferowałem mu za to 170 tysięcy złotych. Dostał 100 tysięcy złotych zaliczki. Pani Martyna dążyła do tego, żeby właściciele tego bloku w Kłecku zerwali ze mną umowę. Od samego początku współpracy z Panią Martyną mówiłem, że zrobię wszystko, żeby to Kłecko jeszcze uratować, ale nie byłem w stanie uratować nic w momencie, kiedy ona zabrała mi mojego podwykonawcę na inną robotę do Polskiej Wsi. Wtedy wszystko się wysypało i stanęło. W Kłecku na chwilę obecną jest więcej szkód, niż gdyby nie było zrobione nic. Ja wiem, że za Kłecko będę musiał oddać około 600 tysięcy złotych. Wiem o tym, zdaję sobie z tego sprawę. Nie wyobrażam sobie tego nawet. Wiem, że za to „beknę”, że dostanę wyrok, bo to jest łapówkarstwo, ale je nie mam nic do stracenia. Sam przetarg w Kłecku był sfingowany. Osoba, która w przetargu dała wyższą ofertę od mojej byłe de facto moim podwykonawcą. Pani Martyna poprosiła mnie przed przetargiem, żeby ktoś złożył ofertę wyższą od mojej. Czyli ostatecznie osoba, która startowała w przetargu z wyższą ofertą została moim podwykonawcą za mniejsze pieniądze. Na czas przetargu ta osoba nie miała nawet działalności gospodarczej. To było na zlecenie Pani Martyny. Większość robót, które prowadziła Pani Martyna na nieruchomościach miało na celu czyszczenie kont funduszu remontowego ze środków, które się tam znajdowały. Ona sama ustalała ceny i pod to były szykowane kosztorysy. Blok w Kłecku miał być robiony jak najtańszym kosztem, żeby z zaciągniętego kredytu zostało jak najwięcej pieniędzy do podziału. Gdyby miało to być zrobione solidnie, to kredyt nie wystarczyłby na zakup materiałów.
Pan Dariusz opisuje także sytuacje z innych nieruchomości.
Pani Martyna mnóstwo razy prosiła mnie, żebym zrobił jakieś dosłownie odrealnione wyceny – dodaje Dariusz Bobin. Tak było chociażby ze wspólnotą na ulicy Okulickiego w Gnieźnie, gdzie zaciekało z dachu do mieszkań. Okazało się, że jest źle położone opierzenie kominów na dachu i trzeba to poprawić. Tak naprawdę to była robota dla jednego człowieka na kilka godzin. Wspólnota miała na funduszu remontowym sporo pieniędzy, więc Pani Martyna powiedziała mi, żebym zrobił wycenę na 36 tysięcy złotych za każdy z dwóch kominów i wszedł z ekipą kilkuosobową na parę dni, żeby mieszkańcy myśleli, że tam jest do naprawienia poważna wada. Tak zrobiłem i w sumie odkręcaliśmy dobrze położoną blachodachówkę i montowaliśmy ją z powrotem. Wspólnota zapłaciła za to 72 tysiące złotych zamiast około 500 – 900 złotych. Na Okulickiego w tej chwili nie mają pieniędzy nawet na wymalowanie klatek schodowych. Miałem jeszcze podpisaną umowę w Polskiej Wsi na zrobienie dachu za 160 tysięcy złotych. Jak się okazało, Pani Martyna już była dogadana z innym wykonawcą – właśnie z tym, który miał robić blok na Słonecznej w Kłecku. Pani Martyna sama podpisała umowę z moim podwykonawcą, który miał robić blok w Kłecku i on przejął także ten budynek w Polskiej Wsi. On nie jest żadnym dekarzem, on miał robić elewację. Ta robota w Polskiej Wsi trwa już rok. Mam wiadomości, z których wynika, że za dogadanie roboty w Polskiej Wsi Pani Martyna chce dla siebie 18 tysięcy złotych. Ten wykonawca dogadał się z nią tak, że da jej te 18 tysięcy. Ogólnie facet popłynął tam na 36 tysięcy złotych, bo nie zostały mu wypłacone pieniądze za pracę.
Bardzo obszerne stanowisko w sprawie zajęła Martyna Weiskopf, ówczesna administrator bloku w Kłecku.
Mam nadzieję, że ta sytuacja zostanie rozwiązana – mówi Martyna Weiskopf, była administrator bloku przy ulicy Słonecznej w Kłecku. Mam nadzieję, że odpowiednie sądy zweryfikują podejście głównego wykonawcy do tej inwestycji i te pieniądze zostaną zwrócone. Ja od początku zostałam wprowadzona w błąd przez głównego wykonawcę. Zaczęłam współpracę z tym człowiekiem około rok lub półtora roku wcześniej. Nie znaliśmy się, namiar na niego znalazłam w internecie. Szukałam dekarzy do współpracy, bo miałam problemy z dachami na nieruchomościach. Przez te półtora roku nie mogłam powiedzieć nic złego, bo faktycznie szybko i solidnie wszystko naprawiał. Mieszkańcy także go chwalili bo był w kontakcie z ludźmi, stosował się do zaleceń. Kiedy przyjechał do mnie do biura podpisać jakieś dokumenty, zapytałam go, czy podjąłby się tej inwestycji w Kłecku. Pojechał na ten blok, obejrzał, spotkał się tam z przedstawicielem wspólnoty, wycenił i zaproponował, że ma drugą ekipę swoich podległych pracowników, którzy mogliby zrobić elewację. Poprosiłam o wycenę całości robót. Później zostało zorganizowane spotkanie dla mieszkańców, przedstawiłam im oferty i powiedziałam, że tego wykonawcę akurat znam, bo od jakiegoś czasu z nim współpracuję. Miałam jeszcze dwie inne wyceny, ale mieszkańcy zgodzili się na moją propozycję. Podpisaliśmy wszystkie stosowne uchwały w sprawie zaciągnięcia kredytu, zlecenia inwestycji. Zostałam upoważniona przez wspólnotę do załatwiania wszystkich formalności. Spotkałam się z wykonawcą, przygotował swój wzór umowy, którą – jak twierdził – przygotował jego prawnik. Wprowadziłam pewne szczegóły poprawki do umowy i dostarczyłam ją do banku. W listopadzie lub grudniu ten wykonawca zgłosił, że może już zacząć prace. Trochę mnie to zdziwiło, bo pogoda w tych miesiącach nie jest sprzyjająca, ale zapewnił mnie, że robił ileś lat w Niemczech dachy, ma specjalne systemy, które zna i pozwalają one prowadzić prace w temperaturze do -7 stopni Celsjusza. Prace ruszyły, wszystkich to cieszyło, bo liczył się także czas z uwagi na wyznaczony przez bank termin zakończenia robót na 31 marca 2022 roku. Na początku wszystko szło dobrze. Później pojawił się problem zalania jednego z mieszkań. Okazało się, że nie zostało zabezpieczone opierzenie przy kominie i tamtędy ta woda się dostała. Tu zaczęły się pierwsze problemy, bo zgłoszenie od tej pani miałam w weekend i od razu powiadomiłam wykonawcę. Podobno pojechali sprawdzić i otrzymałam informację, że stwierdzili co się stało i zabezpieczyli to tymczasowo, a po weekendzie naprawią tak, jak ma być. Niestety dostałam od tej lokatorki kolejnych kilka zgłoszeń, w sumie takich samych. Cały czas był przeciek – to w łazience, to w kuchni. Zaczęłam naciskać, żeby naprawili to porządnie, bo jest problem, mieszkanka nie może być zalewana. Wtedy mieszkańcy stwierdzili, że chcieliby powołać inspektora, który by to kontrolował. Powołaliśmy niezależnego inspektora nadzoru i zaczęły się problemy. Kiedy inspektor chciał wejść wszedł na dach razem z zarządcą (nie było mnie wówczas na dachu, informowałam że byłam w ciąży) z mieszkańcami wspólnoty, wykonawca zaczął się odgrażać członkowi zarządu wspólnoty, że ich zrzuci z tego dachu, że wszyscy mają zejść, bo on tutaj rządzi i nikt nie będzie mu się wymądrzał. Od tego czasu wszyscy byli zaniepokojeni tą cała sytuacją. Poprosiłam wykonawcę, żeby przyjechał do mnie do biura i wytłumaczył tą sytuację oraz to, dlaczego nie jest usunięty problem z zalewaniem tego jednego mieszkania. Ponownie obiecał, że będzie to naprawione i praktycznie ten dach został skończony. Woda przestała zalewać mieszkanie, do zrobienia zostało bodajże opierzenie, ale według tłumaczeń wykonawcy to miało być skończone po wykonaniu elewacji. Wtedy wykonawca zwrócił się do mnie, że zgodnie z umową chciałby, żeby wypłacić pierwszą transzę wynagrodzenia, bo ten dach jest skończony. Powiedziałam, że musimy zrobić protokoły odbioru. Prosił, żeby już w tym czasie złożyć wnioski do banku, bo to pewnie potrwa, a on w tym czasie wszystko dokończy, w tym czasie zrobi się protokół i wykona odbiór. Tu był mój błąd, że zawierzyłam jemu na słowo – do tego cały czas przyznaję się mieszkańcom. Uwierzyłam mu na słowo, bo nigdy wcześniej nie było z nim problemów a on cały czas zapewniał, że wszystko będzie ukończone i wykonane zgodnie z umową. Uruchomiliśmy pierwszą transzę w banku i dostałam od niego informację, że ekipa od elewacji chciałaby zacząć kupować towar i wchodzić na budynek. Twierdził, że po pandemii żadna hurtownia nie chce dawać towaru „na kreskę”, tylko trzeba za wszystko od razu zapłacić. Poprosił, żeby uruchomić drugą transzę i po dwóch dniach towar miał przyjechać na miejsce, zapewniał że od razu przyjedzie tir z całością towaru na elewację. Zapytałam go, czy na pewno ten towar przyjedzie, żeby nie było problemu, że pieniądze będą pobrane, a prace nie ruszą. Przyjechał razem z drugim wykonawcą, wszystko omówili, nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Miało wejść między 15 a 20 pracowników, najpierw miała być robiona elewacja szczytowa, a później kolejne ściany, ostatnia miała ściana od strony balkonów. Kazałam zamówić towar, zorientowałam się w banku czy można uruchomić drugą transzę. Musiała być wystawiona faktura przez wykonawcę, ustaliliśmy z przedstawicielką banku z centralą tytuł tej faktury, która została dostarczona do banku i uruchomiono przelew. Od tego momentu zaczęły się problemy, bo przez około półtora tygodnia prace szły, a później był przestój. Mieszkańcy dzwonili, ja dzwoniłam do niego i pytałam dlaczego prace nie idą, bo pogoda była dobra, z rusztowania był postawiony jeden pion zamiast całej ściany jak było mówione na początku. Tłumaczył, że jest chwilowy problem, ale po weekendzie miała być cała ekipa. Tak było kilka razy. Robiło się nerwowo, czas uciekał, a postępów nie było widać. W którymś momencie poprosiłam głównego wykonawcę, żeby pojawił się u mnie i tłumaczyłam mu, że jeżeli nie jest w stanie tego dokończyć, to podpiszmy jakieś porozumienie, wspólnota weźmie innego wykonawcę, rozliczymy to do tego stanu i dokończymy ten remont. Później zaczęły się już coraz mniej przyjemne sytuacje, kiedy ja wysyłałam do wykonawcy wiadomości, pisma z żądaniem realizacji robót, to zaczęłam od niego dostawać groźby. Dariusz B. przyjeżdżał do mnie do biura, potrafił mi powiedzieć że spali mi dom, że jak on wziął pieniądze to wspólnota z niego i tak nie ma jak ściągnąć, bo mieszka na ogródkach działkowych, które są na matkę czy babcię, samochody ma na kogoś innego, on ma tyle spraw, ma jakąś sprawę sądową z MOK-iem, bo tam wziął jakieś pieniądze, kary umowne ma do zapłaty i powiedział, że on zamknie firmę, zniknie i z niego nikt nic nie ściągnie, a ja mam dom, nazwisko, karierę i może mi zagwarantować, że ze mnie sobie wspólnota ściągnie pieniądze. Zapytałam go wprost, o co mu chodzi, że oczekuję tylko ukończenia robót albo przekazania ich innej firmie i rozliczenia. Wtedy zaczął już do mnie wydzwaniać z obelgami, że mam się nie wtrącać, że to są jego sprawy, on to sobie załatwi, że ja mu wykonawcę podebrałam, że wszystko to moja wina i tak będzie to wszystkim przedstawiał, żeby mnie zniszczyć. Okazało się, że nie porozliczał się z podwykonawcami. Przyjeżdżali do mnie podwykonawcy, którym nie zapłacił i dlatego przestali dla niego wykonywać roboty. Mimo tych gróźb nadal go prosiłam, wysyłałam mu wezwania, korespondencję. Pod koniec terminu realizacji robót zorganizowałam spotkanie w moim biurze, na którym był dyrektor oddziału banku, zarząd wspólnoty, nowy potencjalny wykonawca, który miał przejąć te roboty i miał zjawić się Dariusz B. zapewniając, że będzie obecny na spotkaniu. Czekaliśmy na niego, zadzwoniłam do niego w obecności pozostałych, to stwierdził przez telefon, cytuję: „Zmieniłem zdanie, mam to w d…., oni są wszyscy głupi w tym Kłecku, ja się tym nie będę przejmować, nie przyjadę”. Potencjalny wykonawca to słyszał i nadal wyrażał wobec wspólnoty chęć pomocy i dokończenia tych robót. Kilka dni przed tym spotkaniem spotkałam się z Dariuszem B., podwykonawcą od elewacji oraz nowym potencjalnym wykonawcą, gdzie ustalili między sobą, że nowy wykonawca przejmie roboty. Dariusz B. przekazał mu na poczet tych robót kwotę gotówki 40 tysięcy złotych, co zostało pokwitowane przez potencjalnego wykonawcę, który miał przejąć te roboty. Wspólnota posiada wszystkie te dokumenty. Reszta miała zostać rozliczona w ten sposób, że wykonawca dostarczy towar na całą robotę, wypłacone 40 tysięcy razem z ostatnią transzą kredytu pozostałą w banku będzie stanowić wynagrodzenie dla nowego wykonawcy. Te 40 tysięcy są to środki, jakie udało się wydobyć od Dariusza B. z tych pieniędzy, które pobrał zanim całkiem zerwał kontakt ze wspólnotą. Nowy wykonawca zapewniał, że jeśli wspólnota nie podejmie się zlecenia mu dokończenia robót, to on oczywiście te środki odda. Mimo zawarcia takiej ugody wspólnota nie zdecydowała się podjąć takiej współpracy i skorzystać z zawartego porozumienia. Podjęta została decyzja, że nie przystąpią do zawartej ugody trójstronnej, którą przygotowałam. W miejsce tego wspólnota przedłożyła mi pisemne wypowiedzenie umowy dla Dariusza B. gdyż wspólnota nie chce już sprawy załatwiać polubownie, należy umowę zerwać, bo tak doradził aktualny pełnomocnik. Wypowiedzenie zostało podczas spotkania podpisane przez członków zarządu oraz przeze mnie z adnotacją, że Dariusz B. nie stawił się na spotkaniu i zostałam poproszona o wysłanie mu tej korespondencji mailem, a członek zarządu wysłała to pismo pocztą. Oczywiście Dariusz B. nie odpowiedział na korespondencję, gdyż on nigdy nie odpowiada na jakiekolwiek pisma czy wezwania i maile. Po tym spotkaniu była jeszcze jedna próba spotkania z Dariuszem B. w siedzibie pełnomocnika wspólnoty, byli obecni członkowie zarządu, ja, pełnomocnik a Dariusz B. kolejny raz nie stawił się na spotkaniu. Ja opowiadałam członkom zarządu wspólnoty o groźbach, które otrzymywałam, wyjaśniałam jak wyglądała kwestia wypłaty środków z kredytu, przyznałam, że moim błędem było zawierzenie nieodpowiedniej osobie, ale nie miałam wcześniej wiedzy, że Dariusz B. jest osobą po odbytych wyrokach karnych, ponieważ mówił mi o tym dopiero kiedy zaczęły się z jego strony problemy i dochodziłam realizacji umowy. Byłam przez niego zastraszona, bałam się o zdrowie i życie swojej rodziny. Wiedział wówczas, że jestem w zaawansowanej ciąży ale nie przeszkadzało mu to w straszeniu mnie. Zapewniał mnie, że będzie wszystkim opowiadał, że dał mi pieniądze, że ludzie w to uwierzą, będzie opowiadał, że na innych wspólnotach gdzie pracował to roboty miały inną wartość niż pobrane. Mówił wprost, że zrobi wszystko, żeby zniszczyć mi życie, co słyszały również inne osoby. Ja cały czas robiłam wszystko, żeby tą sytuację jakoś wyratować, nigdy nie chciałam, żeby ktoś został pokrzywdzony – ja przez tego człowieka wychodzę na oszustkę, mieszkam w Kłecku, a to małe miasto. Ja przy całej tej sytuacji oferowałam wspólnocie swoją pomoc, chciałam poprowadzić wszystkie sprawy do końca, od momentu kiedy zaczęły się te problemy przestałam pobierać wynagrodzenie za administrowanie aby chociaż w jakiś sposób wspólnota mogła oszczędzić środki i przeznaczyć je na spłatę kredytu. Nigdy nie miałam zamiaru kogokolwiek oszukać, nie mam w tym żadnego interesu. Złożyłam od razu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa na moją szkodę oraz na szkodę wspólnoty. Zaoferowałam również mieszkańcom zgłoszenie szkody z mojej polisy OC, chciałam znaleźć jakieś rozwiązanie dla wspólnoty aby sprawę rozwiązać, jednak po wypowiedzeniu umowy nie miałam już możliwości działania dla mieszkańców. W kwestii wypłat transz brutto zamiast netto Dariusz B. tłumaczył się, że musi wystawić fakturę z VAT, bo tak powiedziała mu księgowa. W umowie o roboty kwota całego wynagrodzenia opiewała na sumę brutto i wykonawca ostatnią fakturę miał wystawić na kwotę sumującą się do pełnego wynagrodzenia. Nikt celowo nie doliczał żadnego podatku, były to wyjaśnienia wykonawcy i suma wynagrodzenia miała być zgodna z umową, w kwocie brutto.
Wszyscy zastanawiają się także, dlaczego bank zgodził się na wypłatę aż dwóch transz kredytu, kiedy nie były spełnione warunki formalne, czyli np. brakowało protokołu odbioru z danego etapu.
Bank nie kwestionował wypłat, które zostały zrobione – tłumaczy Martyna Weiskopf. Jeżeli godzili się na wypłatę transzy, to znaczy, że nie mieli zastrzeżeń. Sprawdzana była zgodność faktury z wymaganiami banku i przekazywana do płatności. Jeżeli natomiast chodzi o twierdzenie mieszkańców o zawyżonej ofercie jednego z wykonawców, to sytuacja wyglądała inaczej, niż to przedstawiono, ja nie zawyżyłam żadnej oferty. Temat remontu elewacji przewijał się od 2019 roku. Mieszkańcy musieli zdecydować, czy zaciągnąć kredyt. To wszystko trwało. Firma, o którą chodzi składała ofertę bodajże w 2019 lub 2020 roku. Zadzwoniłam do tej firmy i powiedziałam, że wraca temat remontu elewacji na tym bloku, minęło sporo czasu i na pewno zmieniły się ceny. Zapytałam czy zrobią nową ofertę, czy skorygują tą wcześniejszą? Oddzwonili i powiedzieli, że do tej oferty musieliby doliczyć co najmniej 30 procent, bo tak poszły ceny w górę. Ustaliłam z nimi, że mieszkańcom przedstawię ofertę wyższą o 30 procent od pierwotnej wyceny. z 2019 roku.
Ówczesna administrator bloku w Kłecku twierdzi, że spodziewała się pomówień ze strony głównego wykonawcy. Nie jest tym faktem zaskoczona.
Główny wykonawca straszył mnie tym, że będzie opowiadał, że ja chciałam prowizje od wykonanych przez niego robót – mówi Martyna Weiskopf. Jeżeli chodzi o sytuację na ulicy Okulickiego, to rok przed panem Dariuszem B. podobny zakres robót wykonywała inna firma i kosztowało to około 60-70 tysięcy złotych, zakres robót był podobny, bo zalewało również dwa mieszkania. Dachy tam są źle wykonane od początku budowy budynków, wiele innych wad deweloperskich tam stwierdzono. Opowiadanie teraz, że te roboty można było zrobić za 800 złotych, to są bzdury. Sam Dariusz B. mówił, że trzeba było wymienić opierzenie przy kominach, uszczelnienie przy oknach, część dachu była źle położona, należy rozebrać dużą część dachu. Wiem, że on rozpowiada, że można było to zrobić taniej, a ja kazałam mu tyle skasować i podzieliliśmy się pieniędzmi, ale to jest nieprawda, jak ja mogłabym mu kazać coś takiego zrobić skoro ja nie znam się na pracach dekarskich. Po to zlecam prace i współpracuję z firmami dekarskimi, ponieważ to oni mają znać się na tym, co robią. Nadzoruję z pracownikiem przebieg prac, ale prace wykonuje dekarz. Mówienie, że ja mu kazałam rozebrać dach jest śmieszne i kłamliwe. Ja jemu pokazywałam jak wyglądały poprzednie usterki i jaki był zakres robót. Sam potwierdzał, że również w danym przypadku konieczne będzie wykonanie takich prac. Mieszkańcy z Kłecka sami mówili, że jak Dariusz B. pół roku nie odbierał telefonu i nie zjawiał się na spotkaniach to nagle zadzwonił do członka zarządu wspólnoty i powiedział mu, że dostałam od niego 30 tysięcy, 40 tysięcy, potem już 50 tysięcy, a na końcu całą drugą fakturę. On odgrażał się mi przy moim mężu i pracowniku, że będzie rozpowiadał, że dawał mi pieniądze, że mnie zniszczy, że miałam prowizję od każdej zleconej roboty. Te zagrywki pojawiły się w momencie, kiedy zaczęły się problemy na bloku w Kłecku. Ja przez tą sprawę też przecież cierpię do dzisiaj, nie śpię po nocach, on wiedział doskonale że w tym czasie byłam w ciąży, mówił że mnie zniszczy. Nie przespałam wielu nocy, bo wiem, że w jakimś stopniu jest to moja wina, że uwierzyłam na słowo temu człowiekowi i przelałam te pieniądze. On mówił, że mnie zniszczy, że on wie, co to więzienie, bo siedział za narkotyki i rozboje. Wybierając wykonawcę nie wiedziałam o jego przeszłości. Mówił, że jak będę mu mieszać, to mnie pociągnie za sobą, bo on nie ma nic do stracenia, a ja tak. Wprost mi groził, że jeżeli on za tą sprawę beknie, to pociągnie mnie za sobą, śmiał się ze mnie cały czas. Ostatnio robi dokładnie to samo przy ul. Wawrzyńca w Gnieźnie, potwierdzą to mieszkańcy tej wspólnoty. Jego oferta została wybrana jako jedyna dostępna. Tu również roboty nie idą zgodnie z terminami z umowy, Dariusz B. wykonuje inne prace, których mu wspólnota nie zleciła, żąda za to wypłaty środków. Wiedział, że nie uniknie odpowiedzialności i pewnie pójdzie siedzieć za to zlecenie w Kłecku, zdawał sobie z tego sprawę. Potrafił przyjść do mnie do biura i śmiać mi się w twarz, że oboje za to bekniemy i pójdziemy siedzieć. Mnie to kosztowało bardzo dużo nerwów. Nie chcę uciekać od tego tematu, jeżeli będę mogła, to pomogę tym ludziom. Liczyłam, że inna firma dokończy ten remont. Najważniejsze było to, żeby mieszkańcy mieli dokończony blok. Nie chcę, żeby było przyzwolenie na takie działanie, jak głównego wykonawcy. Miałam od niego liczne groźby, wspólnota została praktycznie okradziona z pieniędzy, a ten człowiek czuje się bezkarny. On sam twierdzi, że był karany za jakieś rozboje, a Prokuratura umarza postępowania o groźby karalne bez przesłuchania świadków. To nie mieści mi się w głowie.
Sprawa, jak widać, jest wielowątkowa i bardzo skomplikowana. Śledczy muszą wykonać sporo pracy, żeby dojść do prawdy i słusznie ocenić przyczyny zaistniałej sytuacji. Mieszkańcy cały czas liczą, że uda się dokończyć termomodernizację ich bloku.
Apelujemy o zaprzestanie szkalowania osób będących stronami sporu, opisanych w artykule (oraz ich bliskich). Osoby naruszające przepisy prawa, stosujące pomówienia itp. muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi takiego działania.
16 komentarzy
Chodzi o pisanie komentarzy.
Autorze, piszesz artykuły, które poruszają lokalną społeczność i liczysz, że będą wyważone ? Każda ze stron ma swoje racje i jest zaangażowana emocjonalnie, więc wyłącz możliwość ich pisania, a nie straszysz zwykłych ludzi jakimiś konsekwencjami. Wyświetlenia kosztem zwykłych ludzi ?
Napisałaś Martyna że byłaś taka biedna będąc w ciąży i szantażowana przez tego pana 😳🤔🤣🤣🤣🤣?! Śmiech na sali widać że masz bardzo króciutka pamięć ty będąc w ciąży bez żadnych skrupułów potrafiłaś wawalac na bruk starsze schorowane i w siedziwym wieku wujostwo swoje i to nie miałaś żadnych blokady tupetu czy odrobiny reszty ludzkiej przyzwoitości by być człowiekiem musiałaś wywalać Starszych schorowanych ludzi nie bacząc na nic ani na ciążę ani nic i ty będziesz oskarżać teraz tu jak sama miałaś wielką siłę by rodzinę traktować jak powietrze ….
Napisałaś Martyna że biedna byłaś w ciąży kiedy ten pan cię niby tak szantażował kiedy ty byłaś w ciąży śmiech na sali 🤣🤣🤣bo będac Właśnie w ciąży bez żadnych skrupułów miałaś siłę jeszcze na to by wywalać na bruk własną rodzinę Ciocie z Wujkiem starszych schorowanych bardzo ludzi !!!! 🤔🤷🤦 i jakoś twoja ciąża nie przeszkadzała ci w tym by wykopać wujostwo na zbity pysk🤔😳🤔 na bruk brak słów jesteś Wielka Hipokrytką niech się ludzie wkacu o Tobie dowiedzą jaka masz prawdziwa twarz !!!
„Dopilnować”?!,czy to aby odpowiednie słowo?😏
Pan Dariusz to największy przekręt w Gnieźnie i do tego zwykła 60 co się rozprowa na policji zwykły konfident i nie ma żadnego pojęcia o dekarstwie i nie pracował na dachach w Niemczech co najwyżej siedział w kryminale. Na Wawrzyńca też fuszera odjebana z daleka widać jak została pomalowana elewacja która była robiona byle coś robić by nie było gadania a o dachu szkoda słów. Zresztą co się dziwić jak na końcu zostaty tam 2 osoby a konkretnie para która lubi wypić i pewnie robili za 5zl na godzinę i w ramach pracy wychodzili z pieskiem i na zakupy jego matce która mieszka w tej właśnie kamienicy i która mu ugrała ta robote🤣
To,co robił Pan Dariusz nie jest godne pochwały wiadomo.Jednak sam przyznaje się do przekrętów.Nie sądzę że przyszło mu to z łatwością.
Pani administrator natomiast ewidentnie wykorzystuje jego złą opinię,aby wybielić siebie z jakichkolwiek nieprawidłowości ze swojej strony.
Nie sądzę, że to co wykonawca pisał na temat administratorki wyssał sobie z palca.Kto by w to uwierzył, że wina leży tylko po stronie wykonawcy?!
Oczywiście łatwiej oczernić osobę która otarła się o kryminał z pewnością.!Czy jednak przez to gwarantuje to uczciwość drugiej strony?
To, że administrator ma wykształcenie prawnicze niczego nie usprawiedliwia.
Nauczka dla osoby administrującej tą współnotą. Czyli dla Pani Mecenas. Za żadne skarby nie powinno się wypłacać pieniedzy WYKONAWCY, jeżli w umowie (za pisemną zgodą Zarządu Współnoty) nie zapisano jednoznacznie przelewów cząstkowych za zakończenie określonego zakresu prac. A urzędnik bankowy , który nie sprawdził czy wsród złożonych dokumentów, (przy wniosku o wypłatę pieniedzy) , jest protokół odbioru robót, też ponosi winę. I to bardzo dużą !!!! A po trzecie . Inspektor nadzoru budowlanego powinien być na tej budowie od samego początku, i to co trzeci dzień, by kontrolować prawidłowość wykonywanych prac wchodząc każdorazowo na rusztowanie. Inspektor nadzoru też powinien sie podpisywać na protokóle odbioru robót składanym do banku. Administrator nie musi sie znać tak dokładnie na budownictwie i prawie budowlanym !
Tak się składa że administrator musi się znać na prawie budowlanym
Komentarze są usuwane.I to ma być wolność słowa.
….
Hm Bardzo ciekawa sprawa Apelujemy o zaprzestanie szkalowania itp…?🤔 bardzo intrygująca wręcz dające do myślenia sformułowanie bo ja należąca do rodziny Oskara i Martyny Weiskopf mam stać cichutko , obojętnie i milczeć jak Gyłąb bo Martynka napisała że szkaluje się jej rodzinę a ona nie szkalowała Sama czasem swojej z Oskarem ?! na Boga 😳🤔?! jak moją Ciocie i Wujka którzy od urodzenia mieszkali w Kłecku mieszkali normalnie jak ludzie i zawsze byli najlepszym Wujostwem z rodziny Bardzo Dobrzy Ludzie Szczerzy Pomocni i Serdeczni a zostali wyrzuceni z własnego domu przez właśnie Martynę czyli własną rodzinę opisani w poprzednim artykule że są Dzikimi lokatorami ! I że przegrali sprawę 🤔hm ciekawe bardzo bo to że przegrali to nic nie znaczy tylko że Martyna i Oskar z mojej rodziny nie wiedzą co to szacunek do rodziny nudzą się … i nie mają co robić tylko zabierać się za wyrzucanie Cioci i Wujka z ich rodzinnego domu jest ferr i spoko niby ?! i tego się nie boją co sami zrobili ?!że tak własną rodzinę traktują jak idiotów ?!..a straszą tu szkalowaniem osób z rodziny🤣 a sami pisząc na Ciocie i Wujka jak na obce osoby tu pisząc Dzicy lokatorzy! Szkalują Moim Wujostwem ! przecież Sami tak zrobili z Własną Rodzina właśnie !!!! I oni mogą robić wszystko szkalować grozić itp itd a innych zastraszyć żeby się nie wypowiadali 😳🤔 Ja lekko bym ich Mogła osadzić przed sądem lekko !!! Lub podać do programu do Elżbiety Jaworowicz bo Bezczelność Mojego Kuzyna i jego Sprytnej żonki sięgała zenitu już dawno dawno !! …. 🤔😳Paradoks goni paradoks A Hipokryzja Hipokryzję …oni sami mogą wszystko inni nic …Oskar i jego żona sami zaczęli Szkalować dobrym imieniem mojego Wujka i Cioci a oni mogą straszyć kogo chcą nie Boje się Ciebie Oskar i twojej Żoneczki wyobraź sobie że posiadam jedyna rzecz której ty nigdy nie będziesz posiadał Szacunek do własnego rodu krwi i Rodziny jak również Honor którego ty nie miałeś w momencie wyrzucenia na Bruk Swojej Rodzinnej Własnej Cioci i Wujka z Ich domu rodzinnego ! Ciebie na świecie chłopczyku dawno nie było jak Ciocia z Wujkiem tu mieszkali a ty masz czelność z swoją żoneczka pisać Bezczelnie na własną Rodzinę że to tylko byli Jacyś Dzicy Lokatorzy no i że Przegrali Sprawę !?!😳😳😳😳 Oskar Oskar kuzynie napraw się napraw z Martyna Bo Nie boje się Ciebie i tych waszych sądowych artykułów ! Boje się raczej o wasz brak wyobraźni 🤔 i ok Martyna to obca osoba przyszła z obcego domu to jeszcze mogę zrozumieć brak rozumu w jej głowie i serca ale ty kuzyn z rodziny z krwi i kości będziesz tak własną rodzine traktował nigdy bym nie uwierzyła gdybym nie doczekała tego momentu Oskar idź do kościoła napraw się zacznij ufać Bogu a nie Martynie pamiętaj Bóg na 1 miejscu reszta sama się ułoży bez Boga nic nie zadziała człowiek … Oskar napraw się napraw bo ja też mam cierpliwość do momętu i Nasza Rodzina cała również do momentu ! Też moglibyśmy ciebie tutaj straszyć i zastraszać jak ty to robisz z swoją żonka ale tego nie robimy co wy bo to jest dziecinne głupie i niedojrzałe oraz niedorzeczne ! Pierw myśl potem działaj szanuj własną rodzinę i nie bądź Hipokryta Oskar !
Nie rozumiem wykonawca chciał wszystkich oszukać od samego początku ale oddał 40 000zl nowemu wykonawcy żeby ten mógł dokończyć roboty ktoś jest w stanie to ogarnąć bo nie rozumiem
Tak to się kończy jak się bierze 20 wspólnot a później problem dopilnować wszystkiego.
Ewidentna wina administratorki i oszustki ,radzil bym to jak najszybciej wyjasnic dla własnego dobra.
To normalne. Pobrał 300.000, zrobiło się gorąco – oddał 40.000. Nikt nie zarzuci dobrej woli. A reszta kaski poszła na kary z innych budów i przyjemności