Wadim Tarasienko jest w tym sezonie jednym z lepszych jeźdźców Carbon Startu Gniezno. Niestety, Rosjanin swojego ostatniego występu w czerwono-czarnych barwach nie może zaliczyć do udanych. Zdobył on bowiem jedynie 5 punktów z bonusem. Jednak na tak mizerną zdobycz punktową wpłynęło kilka czynników.
Już w swoim pierwszym starcie gnieźnianin miał sporego pecha. Tarasienko wjechał w taśmę i został zastąpiony przez Adriana Gałę. Kolejnym razem zawodnik zanotował "jedynkę", lecz w trzeciej serii startów pewnie zwyciężył. To dobrze rokowało na dalszą część zawodów. Niestety, kiedy w 13-stym biegu toczył fantastyczny bój z Cameronem Woodwardem, jego motocykl zanotował defekt. Sędzia delikatnie mnie rozporoszył. Dość długo trzymał taśmę, co może powiedzieć chyba każdy z zawodników, który jechał w dzisiejszych zawodach. Po prostu myślałem, że już taśma musi iść do góry, ale nie poszła. Drugi bieg to jedynka z bonusem. Potem trzy punkty i poszło wszystko lepiej. Nagle w następnym starcie na trzecim okrążeniu pękła mi dętka, było to wówczas kiedy walczyłem o drugą pozycję z Cameronem Woodwardem. Defekt zanotowało tyle koło, w wyniku czego motocykl bardzo zwolnił i nie mogłem dojechać na dobrej lokacie do końca – powiedział lekko zasmucony zaraz po zawodach.
Najbardziej kontrowersyjny wydał się ostatni start Vadima. Wówczas już na starcie miał on pewne problemy z motocyklem. W wyniku upadku Adriana Gomólskiego i Roberta Miśkowiaka wyścig został przerwany. Jednak Rosjanin nie zdążył zjechać na murawę i ciągle w wolnym tempie przemierzał miejscowy owal. Marek Wojaczek mimo tego podjął decyzję o wykluczeniu obu gnieźnian. Z faktem tym kompletnie nie zgodził się zainteresowany. Co do ostatniego biegu, ja po prostu nie rozumiem tego. Nie zjechałem z toru, nic się nie zatarło. Trochę się zagubiłem. Delikatnie przysiadł mi silnik, ale mogłem dalej jechać. On się nie zatarł, a sędzia mnie wziął i wykluczył. Nie wiem dlaczego. Podkreślam raz jeszcze, że z toru nie zjechałem. Nie wiem o co tu chodzi. No, ale cóż, jak to się mówi – arbiter ma zawsze rację – dodał rozżalony żużlowiec.
W zeszłą niedzielę czerwono-czarni udali się do Daugavpils, gdzie podjęli miejscowy Lokomotiv. Startowcy przegrali dość wysoko – 53:37. Najjaśniejszym punktem przyjezdnych był właśnie Tarasienko, który wywalczył 13 oczek. Jak dobrze wiemy, to właśnie tam stawiał on pierwsze kroki w jeździe na żużlu. Bardzo dobrze znam tor w Daugavpils. Wiem gdzie należy tam jechać. Wszystkim przekazałem jakie ścieżki najlepiej obierać, ale to trudno zrobić. Tam jest kilka ścieżek, w które musisz trafić. Tego idzie się nauczyć przez jakieś 10 treningów, a dla przyjezdnych zawsze jest to problemem – tłumaczył.
Przed podopiecznymi Dariusza Śledzia bardzo ciężki mecz w Rybniku. Tamtejszy ŻKS ROW na swoim owalu radzi sobie całkiem przyzwoicie. Mimo tego Rosjanin stanowczo przyznaje, że cel na to spotkanie jest tylko jeden. Jak nie walczyć o zwycięstwo to lepiej nie jechać na zawody.
Do końca fazy zasadniczej pozostały już zaledwie dwa spotkania. Jaki cel na nadchodzącą część rozgrywek obierają sobie zawodnicy Carbon Startu Gniezno? Najpierw walczymy o play-offy, potem o pierwszą dwójkę, a później może baraże – zobaczymy. Wówczas będziemy mogli podjąć ten temat dalej – wytłumaczył Tarasienko.
Najbardziej kontrowersyjny wydał się ostatni start Vadima. Wówczas już na starcie miał on pewne problemy z motocyklem. W wyniku upadku Adriana Gomólskiego i Roberta Miśkowiaka wyścig został przerwany. Jednak Rosjanin nie zdążył zjechać na murawę i ciągle w wolnym tempie przemierzał miejscowy owal. Marek Wojaczek mimo tego podjął decyzję o wykluczeniu obu gnieźnian. Z faktem tym kompletnie nie zgodził się zainteresowany. Co do ostatniego biegu, ja po prostu nie rozumiem tego. Nie zjechałem z toru, nic się nie zatarło. Trochę się zagubiłem. Delikatnie przysiadł mi silnik, ale mogłem dalej jechać. On się nie zatarł, a sędzia mnie wziął i wykluczył. Nie wiem dlaczego. Podkreślam raz jeszcze, że z toru nie zjechałem. Nie wiem o co tu chodzi. No, ale cóż, jak to się mówi – arbiter ma zawsze rację – dodał rozżalony żużlowiec.
W zeszłą niedzielę czerwono-czarni udali się do Daugavpils, gdzie podjęli miejscowy Lokomotiv. Startowcy przegrali dość wysoko – 53:37. Najjaśniejszym punktem przyjezdnych był właśnie Tarasienko, który wywalczył 13 oczek. Jak dobrze wiemy, to właśnie tam stawiał on pierwsze kroki w jeździe na żużlu. Bardzo dobrze znam tor w Daugavpils. Wiem gdzie należy tam jechać. Wszystkim przekazałem jakie ścieżki najlepiej obierać, ale to trudno zrobić. Tam jest kilka ścieżek, w które musisz trafić. Tego idzie się nauczyć przez jakieś 10 treningów, a dla przyjezdnych zawsze jest to problemem – tłumaczył.
Przed podopiecznymi Dariusza Śledzia bardzo ciężki mecz w Rybniku. Tamtejszy ŻKS ROW na swoim owalu radzi sobie całkiem przyzwoicie. Mimo tego Rosjanin stanowczo przyznaje, że cel na to spotkanie jest tylko jeden. Jak nie walczyć o zwycięstwo to lepiej nie jechać na zawody.
Do końca fazy zasadniczej pozostały już zaledwie dwa spotkania. Jaki cel na nadchodzącą część rozgrywek obierają sobie zawodnicy Carbon Startu Gniezno? Najpierw walczymy o play-offy, potem o pierwszą dwójkę, a później może baraże – zobaczymy. Wówczas będziemy mogli podjąć ten temat dalej – wytłumaczył Tarasienko.
Mateusz Domański