- OK, zadzwonimy do Pana.
- A ja nie mam telefonu…
- OK, OK.
„Jeszcze trochę i bez tego Facebooka nie załatwimy sobie praktyk” - pomyślałem. Niestety taka jest dzisiaj rzeczywistość, ale ja nie mogę się do niej jakoś przyzwyczaić i cały czas z utęsknieniem wspominam czasy bez komputerów, internetu czy telefonów komórkowych, kiedy to cały czas pozaszkolny spędzało się na dworzu umacniając (czasem ograniczając) więzi z innymi, podobnymi nam istotami. A teraz? Wyobrażacie sobie, że w waszym kręgu znajduje się osoba bez numeru GG, bez własnego e-maila, bez konta na Naszej-Klasie, co gorsza - bez komórki??? Pewnie zgubił wczoraj, albo w domu zostawił - innej opcji nie ma. Teraz szpanem jest nie mieć któregoś z wyżej wymienionych, nierozerwalnie połączonych z własną tożsamością przedmiotów. Poza tym, jeśli Cię nie ma w internecie, to nie istniejesz, jak zwykł mawiać nasz profesor od IT.
Co prawda sam posiadam konta na N-K i Facebooku, ale tylko dlatego, aby sprawdzić, czym tak podniecają się miliony ludzi w Polsce i na świecie. Jakoś nie mam potrzeby obdarowywać €urogąbkami moich znajomych, publikować wakacyjnych fotek z komentarzem: „To ja na Eyjafjallajokull :D”, ani dołączyć do grupy o wszystko mówiącym tytule: „ja j****, jutro znowu na 8:00!”. Niedawno na łopatki położyła mnie opcja Oblej wodą, którą zauważyłem na N-K niedługo przed Lanym Poniedziałkiem. No normalnie brakuje jeszcze Podziel się jajkiem, Posyp popiołem albo, co gorsza - Złóż wieniec. Panowie-założyciele trochę przesadzają, a sami użytkownicy już dawno zapomnieli, w jakim celu powstał ten portal. Polecam zresztą poczytać bloga na temat absurdów Naszej Klasy. Zresztą, co tam. Wchodząc na naszego moodle’a otrzymujemy dostęp nie tylko do informacji o bieżących zajęciach/egzaminach/poprawkach, ale także możemy obejrzeć zdjęcia studentów wraz z własnym komentarzem (panie adminie, prosimy jeszcze o ocenianie i komentowane fotek z jakimś czatem albo PW!), chociaż ostatnio, o ile się nie mylę, ta opcja nie była dostępna. Facebooka jeszcze nie ogarniam, bo trochę mnie przytłacza. Dołączyłem tylko do grupy pewnego Studenckiego Koła Naukowego działającego przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Na razie wystarczy, chociaż nigdy nie mówię „nigdy”. Być może przyszłość wymusi na mnie poszerzenie działalności w tym temacie.
Na pewno jest to nie mała rozrywka, nie tylko dla ludzi w każdym wieku z dostępem do internetu, ale także dla firm/innych portali, które na swoich stronach prezentują odnośniki do swoich grup (Join this group!). Wykorzystywanie portali społecznościowych do celów marketingowych jest w dzisiejszych czasach bardzo popularne. Zresztą w tym celu powstała nawet Biznes-Klasa, która skupia pracowników i adresy różnych firm.
Nasze wirtualne społeczeństwo prężnie się rozwija, szkoda tylko, że na rzecz tego „realnego”. Plusem dla niektórych może być to, że zobaczą jak teraz wygląda Krzysiek z 6b albo czy Grażynka z liceum w końcu wyszła za mąż i czy w ogóle (patrząc po fotkach i komentarzach) jest sens się z nią spotkać po tylu latach. Bo jak nie, to po co w ogóle wychodzić z domu? Lepiej „wybrać się” na wideokonferencję ze znajomymi (żeby chociaż trochę podtrzymać społeczne więzi), do sklepu po wirtualne zakupy z dostawą do domu, zajrzeć do łóżka „największych celebrytów” w naszym kraju, dla których szczytem jest wygranie białego Mercedesa i zdobycie Kryształowej Kuli (toż to prawie jak Adam Małysz!) albo po prostu zaliczyć kolejny grafomański wpis na swoim dopieszczonym blogu.
No dobra, kończę już, bo muszę zebrać truskawki z mojej Farmy, a później założyć kolejne fikcyjne konto o nazwie „Jackson żyje!”. Proszę o komcie! PoZdrOOfki!
Bartłomiej Wójcik