Z Józefem Jasielskim, który obchodzi jubileusz 40-lecia pracy reżyserskiej i który ponownie podjął się realizacji „Tanga” Sławomira Mrożka, a także scenografii i opracowania muzycznego, rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Sławomir Mrożek urodził się w 1930 roku w Borzęcinie (Krakowskie), zmarł 15.08.2013 r. w Nicei w wieku 83-ech lat. Jest jednym z najwybitniejszych prozaików i dramatopisarzy współczesnych. W swoim dorobku autorskim posiada liczne opowiadania, powieści, dramaty oraz rysunki, ostatnio cyklicznie drukowane w Gazecie Wyborczej. Mrożek debiutował w 1950 roku w tygodniku „Przekrój” reportażem „Młode miasto”, w latach 1950 – 1956 był członkiem redakcji „Dziennika Polskiego”, współpracował z czasopismem „Od A do Z” i „Życie literackie”, w których prowadził parodystyczną rubrykę „Postępowiec”. Od 1963 roku przebywał we Włoszech, w 1968 r. przeniósł się do Paryża, skąd po 21-den latach w 1989 r. wyjechał do Meksyku, na własną farmę. Twórczość Sławomira Mrożka jest utrzymana konsekwentnie w konwencji groteski i parodii, ukazuje przede wszystkim krytyczną postawę pisarza wobec otaczającego go świata. Był autorem satyrycznych opowiadań, utworów dramatycznych, filozoficznych, politycznych, psychologicznych, obyczajowych. Nagrodzony Orderem Ecco Homo, a także Gloria Artis, pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Do najbardziej znanych dramatów Sławomira Mrożka należą: „Policja”, „Tango”, „Emigranci” oraz wystawiona w marcu 1994 roku na scenie Starego Teatru sztuka „Miłość na Krymie”, Mrożek jest również autorem zbiorów opowiadań: „Półpancerze praktyczne”, „Wesele w Tomicach” oraz powieści „Maleńkie lato” oraz „Ucieczka na południe” i nie dawno wydany „Dziennik”. Mrożek jest także autorem scenariuszy filmowych jak: „Wyspa róż”, „Amor”, „Powrót”.
Józef Jasielski zrealizował dotychczas w gnieźnieńskim Teatrze „Rzeźnię” Sł. Mrożka, „Kordiana” J. Słowackiego, „Antygonę – Króla Edypa” Sofoklesa (dwukrotnie), „W małym dworku”, „Szewców” Witkacego, „Pierścień i różę” W. Thackeray’a, „Rewizora” M. Gogola, „Wieczór kawalerski” R. Hawdona, „Opowieść wigilijną” K. Dickensa, „Pana Tadeusza” A. Mickiewicza (dwukrotnie). Obenie reżyseruje „Tango” Sł. Mrożka po raz trzeci, pierwsza realizacja miała miejsce w Teatrze Elbląskim, obecna teraz w Gnieźnie. Reżyser „Tanga” Sł. Mrożka obchodzi jubileusz 40-lecia pracy.
Józef Jasielski zrealizował dotychczas w gnieźnieńskim Teatrze „Rzeźnię” Sł. Mrożka, „Kordiana” J. Słowackiego, „Antygonę – Króla Edypa” Sofoklesa (dwukrotnie), „W małym dworku”, „Szewców” Witkacego, „Pierścień i różę” W. Thackeray’a, „Rewizora” M. Gogola, „Wieczór kawalerski” R. Hawdona, „Opowieść wigilijną” K. Dickensa, „Pana Tadeusza” A. Mickiewicza (dwukrotnie). Obenie reżyseruje „Tango” Sł. Mrożka po raz trzeci, pierwsza realizacja miała miejsce w Teatrze Elbląskim, obecna teraz w Gnieźnie. Reżyser „Tanga” Sł. Mrożka obchodzi jubileusz 40-lecia pracy.
Przystąpił Pan do reżyserii „Tanga” Sławomira Mrożka w Teatrze gnieźnieńskim. Jak po tylu latach odbiera Pan „Tango”?
„Tango” reżyseruje po raz trzeci. To arcydzieło współczesnej dramaturgii światowej. Uniwersalne, a zarazem bardzo polskie. My, jako społeczeństwo, nadal tańczymy takie „tango” pod dyktando Edkowego chamstwa i buty. Praca nad tym tekstem to sama radość i samopoznanie. Żal, że mistrz Sławomir nie będzie mógł przybyć na naszą premierę. Ale może gdzieś tam z zaświatów sekunduje naszej pracy, mojej już 103-ciej premierze.
Pierwodruk „Tanga” ukazał się w 11-tym numerze Dialogu w roku 1964. Po raz pierwszy wystawiono spektakl w Bydgoszczy w 1965 r., czyli 42-dwa lata temu. To już klasyka, a jednak znakomita. Nie przeszkadza Panu upływ czasu tej sztuki?
Wybitny tekst ma to do siebie, że opiera się erozji czasu i artystycznym modom. Ostatnio paru reżyserów chciało go na siłę „uwspółcześnić” i wyszli na durnia. Mrożek broni się przed każdą głupotą interpretacyjną „My wszyscy z niego!”
Kilka lat temu wyreżyserował Pan „Tango”, zresztą znakomite w Teatrze Elbląskim, gdzie gościliśmy Pana spektakl w Gnieźnie. Czym będzie się różniła ta realizacja od poprzedniej?
Realizacja gnieźnieńska bardzo różni się od elbląskiej sprzed blisko 20-stu lat. W końcu ciągle rozwijam się jako reżyser, mądrzeję na stare lata. Poza tym, sam teraz robię scenografię i nie muszę się „targować” ze scenografem, kto z nas ma rację. Nie chcę zdradzać przed premierą, co będzie w tej inscenizacji oryginalne, a może i odkrywcze, bo nie byłoby niespodzianki. Zdradzę tylko, że nie będzie nachalnych aluzji do naszych partii politycznych, rządu i Donalda Tuska. Pozostawiam to swoim młodszym kolegom.
Utwór przetłumaczony na kilka języków. Liczne realizacje „Tanga” świadczą jak wielkie jest zainteresowanie tym autorem, zwłaszcza teraz po jego niedawnej śmierci. Odnosząc sukcesy w takich sztukach jak: „Policja”, „Zabawa”, „Indyk” czy „Rzeźnia”, napisał dzieło, które opowiada o walce pokoleń we współczesnym społeczeństwie, konflikcie między konformizmem, anarchią, entropią a formalizmem. Szuka także odpowiedzi na pytanie o znaczenie i miejsce intelektualisty w tym środowisku. W sytuacji społeczeństwa żyjącego w systemie totalitarnym, Mrożek ostrzega przed nihilistycznym buntem przynoszącym anarchię, demaskuje mechanizmy życia społecznego, realia państwa komunistycznego. Jak odbiera Pan ponownie tę sztukę? Na jakim etapie obecnie są próby?
Mrożek niewątpliwie ostrzega przed nihilistycznym buntem i anarchią. Ale nie można rozpatrywać jego sztuki wyłącznie w kategoriach dyktatury i terroryzmu. Bunt Artura ma szlachetne intencje i jest konieczny w ramach zastanej sytuacji rodzinno – społecznej. Gubi go psychologia, bo jak powiada jego protagonista Edek: „On myślał dobrze, ale był za nerwowy”. Nie chodzi tu, broń Boże! o aluzje pod adresem Zbigniewa Ziobry! Co ja zresztą gadam? A co do prób, to są one na dobrym etapie.
Wróćmy jednak do treści przedstawienia: próba powrotu do norm nie powiodła się Arturowi, organizując ślub zapomniał o wyznaniu miłosnym, deklaracji uczuć, więc Ala przekonana, że Arturowi na tym nie zależy, miała romans z Edkiem. Babcia naprawdę umiera. Artur ginie z rąk Edka. Dramat kończy się symbolicznym tangiem – kultura prosta, prymitywna, masowa – odniosła sukces. Jeszcze raz Mrożek udowodnił, że siła mięśni zwycięża intelekt. Czy realizując na nowo tę sztukę inaczej postrzega Pan otaczający świat?
Proszę nie streszczać całej sztuki, bo będę miał pustki na widowni ! A co do tego jak postrzegam świat w wieku 70-ciu lat, to ja go w ogóle nie postrzegam. Coraz bardziej skupiam się na sobie, zwłaszcza, że coś strzyka tu i ówdzie. Co mnie obchodzi świat? Dawno nie wierzę w uzdrawiającą rolę sztuki. Po prostu chcę mądrze pogadać z wybitnym autorem. Może ktoś się do nas przyłączy, wtedy jest fajnie…
Przypomnijmy, że wszystko dzieje się w mieszkaniu Stomila i Eleonory. Czas akcji daje się zamknąć w dwudziestu czterech godzinach. Akt I – rozgrywa się przed południem, akt II – w nocy, akt III – następnego dnia rano. Centralnym tematem „Tanga” jest konflikt pokoleń, rodzina jest tu jednak równocześnie miniaturą społeczeństwa. Dzięki ujęciu tej opowieści w ramy dramatu rodzinnego, a także zepchnięcie warstwy zdarzeń społeczno – politycznych na dalekie tło, diagnoza Mrożka nabiera uniwersalnego charakteru, zawsze można bowiem dostrzec jakiegoś Artura, który wie „lepiej”, jak powinien być urządzony świat i jakiegoś Edka, który tylko czeka na swoją okazję. Jak Pan widzi te dwie kluczowe postacie na tle sztuki?
Rzecz w tym, że Artur to taki typ, który chce urządzić rodzinę – świat po swojemu. Ciekawszy w tym jest fenomen buntu i pasji młodego człowieka w poszukiwaniu swojego miejsca w niegościnnym świecie. Artur: „Ja nie mogę żyć w takim świecie!” Ja mu wierzę. Kiedyś też tak myślałem. Artur jest dla mnie postacią pozytywną. To być może jeden z tych, którzy harują ciężko w Anglii czy Irlandii, bo nie mogą żyć tutaj. U Mrożka postać Edka to rzeczywiście chamskie indywiduum, która załapuje się na władzę. Wielu takich robi kariery w polityce. Ciekawsze jest, że ten „typek spod budki z piwem” jest bystry i szybko się uczy, bo obserwuje i wyrasta na glebie powszechnego chamstwa, rozmazywania wartości istotnych destrukcyjnego myślenia, które staje się normą, także w teatrze.
Wiele skojarzeń odnajdujemy w „Tangu” z „Wesela”. Układ postaci jest tak skomponowany, że symbolizuje związki społeczno – klasowe. Podkreśla to postać Edka, który jako jedyny – obcy, bo spoza rodziny, ale jednocześnie „swój” przez fakt bycia kochankiem Eleonory – wywodzi się z innej klasy społecznej. Dzięki temu powstaje znana z „Wesela” opozycja inteligencja – lud – ale zmieniona i przetworzona na miarę rewolucyjnych zmian. Inteligencja nie jest w „Tangu” prawicowa i konserwatywna, lecz lewicowa i postępowa, a Edek nie jest chłopem czy przedstawicielem proletariatu, ale jakimś bliżej nieokreślonym tworem socjologicznym – człowiekiem z „awansu” ćwierćinteligentnym przedstawicielem naturalnej siły. Zabiegi rodziny wokół niego są parodią chłopomanii przedstawionej przez Wyspiańskiego. Innym elementem łączącym te dwa utwory jest motyw ślubu. W obydwu ma on pełnić pewnego rodzaju moment graniczny, od którego rozpocznie się proces zmian i odnowy. Niestety podejmowana próba kończy się fiaskiem. W „Weselu” na przeszkodzie staje bierność i niezrozumienie doniosłości wydarzenia przez uczestników, a w „Tangu” bohaterowie upodobniają się do swych literackich poprzedników w momencie śmierci Artura. Finał sztuki także nawiązuje do „Wesela”. Zwycięski Edek ubrany w marynarkę Artura, tańczy z Eugeniuszem tango nad trupem, jednak ten znak zaczerpnięty z tradycji literackiej – symbol chocholego tańca, uległ sparodiowaniu i degradacji. Edek nie jest bowiem człowiekiem z ludu, a ubranie Artura nie czyni z niego inteligenta. Podobnie tango nie jest tańcem poważnym, ale symbolem kultury popularnej. Kryzys wartości nie został przezwyciężony, ale jeszcze dodatkowo się pogłębił: zwycięska okazała się bezmyślna nieludzka siła, której przedstawicielem jest właśnie Edek. Jest zabawny, a jednocześnie groźny. Taki właśnie śmieszno – straszny jest świat w ujęciu groteski. Czy podczas pracy nad tekstem uwzględni Pan ten tak ważny problem, który jest tak szczególnie charakterystyczny dla twórczości Mrożka?
Kryzys wartości jest groźny i historycznie nieunikniony. Chroni nas przed nim nasza inteligencja i instynkt samozachowawczy. To sprawa indywidualnego wyboru. I wynalezienie telewizji, która wymiata nam komórki mózgowe.
Ta końcowa scena utworu Sławomira Mrożka, tytułowe Tango, odwołuje się do wolności rozumianej w sensie przekroczenia barier moralnych. Ten taniec argentyńskich biedaków wywodzi się z drugiej połowy XIX wieku i czerpie z habanery – taniec kubański rozpowszechniony w Hiszpanii – oraz flamenco. Ów taniec wieńczy akcję dramatu, powodując, iż staje się on nie tyle katastroficzną wizją przyszłości, ale ostrzeżeniem. Mrożek wydawał się postrzegać społeczeństwo, iż do głosu w państwie dochodzą ludzie pokroju Edka, który poza bezczelnością, brutalnością i ślepą żądzą władzy charakteryzują się jeszcze tylko chamstwem, brakiem wykształcenia cwaniactwem. Nie bez znaczenia jest fakt, że to właśnie Edek prowadzi Tango, a nie obyty, kulturalny wuj Eugeniusz. Czy rola Edka zdominuje całe przedstawienie?
W mojej koncepcji finału przedstawienia to niekoniecznie Edek prowadzi to tango. Na siłę można odpowiedzieć siłą. Groźniejszy jest ludzki oportunizm i kunktatorstwo. Teraz nie zdradzę, kto naprawdę prowadzi to tango. Relacja Edek – Artur nie stoi na dominacji, ale na kontynuacji.
Odwołanie się do dramatu Szekspirowskiego Hamleta jest w „Tangu” dość wyraźne i łatwe do uchwycenia. Pierwszym z nich jest zarysowanie rodziny, która w obu utworach pełni funkcję swoistego pars pro toto. Eleonora podobnie jak Gertruda, zdradza swego męża, Ala – Ofelia cierpi z powodu nieodwzajemnionej (tak jej się przynajmniej wydaje) miłości, a Edek przejmuje władzę niczym Fortynbras (jego imię znaczy właśnie „silna ręka” – z francuskiego fort bras – dosłownie silne ramię ).Tak jak Hamlet, Artur dwukrotnie wraca do domu, mając u swego boku Horacj,a choć u Mrożka zostaje on rozbity na dwie osoby – najpierw jest to Eugeniusz, potem Edek. Teatralne eksperymenty Stomila można uznać za echo występującej na zamku Klaudiusza trupy aktorskiej, a nocne rozmowy Artura z ojcem – za odwrócenie spotkań Hamleta z Duchem, który żądał, by zmazać z niego hańbę zdrady. Innym elementem łączącym te dwa dramaty jest książka, czy też w przypadku Artura książki. To Hamlet XX wieku, za jakiego można uznać głównego bohatera „Tanga”. Czy te zależności z Hamletem Szekspira w trakcie pracy reżyserskiej w spektaklu będą uwzględnione?
Nie interesują mnie skojarzenia między „Tangiem a „Hamletem”. To intelektualne nadużycia. Równie dobrze można skojarzyć Arura z Lechem Wałęsą. A co niby ma z tego wynikać dla poważnego reżysera?
Dodajmy jeszcze jedną z najważniejszych kunsztów pisarskich – Sławomir Mrożek do dziś uchodzi za niedoścignionego mistrza groteski. Groteska Mrożka nigdy nie była wyłącznie awangardowym eksperymentem – miała swój początek w rzeczywistości, stanowiła jej skrótowy wyraz, rozwinięcie zaobserwowanych tendencji. Była to jednak refleksja pogłębiona jej sensu nie da się sprowadzić do politycznej kpiny. Podjęcie ponownego wyreżyserowania przez pana „Tanga” przypuszczam, że może świadczyć tylko o tym, jak genialny jest i ciągle nieśmiertelny Sławomir Mrożek…
Nie odwołuję się do groteski w swojej inscenizacji. Postaci to nie stylistyczne marionetki bez duszy. Jeśli nie mają nic własnego do powiedzenia, nie powinny pojawiać się na scenie. Chcę rozmawiać z widzem, a nie bawić się historyczną konwencją. Poza jednym: groteska to także „realizm, który potwornieje”. Ale to już sprawa napięcia dramatycznego.
Czy widział Pan inne realizacje „Tanga”?
Znam kilka ostatnich realizacji „Tanga”. Poza Jerzym Jarockim, cała reszta reżyserii eksponowała wyłącznie swoje ego i brak zrozumienia, o co autorowi chodzi. Jest takie powiedzenie: „lepiej z mądrym (Mrożek) stracić, niż z głupim zyskać” (np. dobrą recenzję).
Jaka jest obsada „Tanga” w Teatrze gnieźnieńskim?
Obsada „Tanga” jest optymalna. To najlepsi aktorzy w tym teatrze. Praca z nimi to prawdziwa przyjemność. Co do konkretów, to odsyłam do teatralnego afisza.
Czyja będzie choreografia, która jest tak ważnym atrybutem przedstawienia?
Choreografia od wielu lat jest w rękach Juliusza Stańdy. Znamy się jak stare konie…A stare konie ciągną równo i uważnie.
Podjął Pan się reżyserii, opracowuje Pan kostiumy i scenografię, a także muzykę, która z tych dziedzin jest najtrudniejsza i która wymaga najbardziej odpowiedzialnej pracy?
Od wielu lat większość rzeczy robię w przedstawieniach sam. Są po prostu autorskie. Przekładam sztuki, robię scenografię i opracowanie muzyczne, reżyseruje. Jestem zazdrosny o każdy detal. To moje „dzieci”. A trudne w tej pracy jest wszystko, jeśli autorowi zadaje się trudne pytania, a nie tylko plotkuje na jego temat i ćwiczy własne kompleksy.
Jaki ma Pan stosunek do dzisiejszych realizacji scenicznych?
Stosunek do ostatnich realizacji „Tanga” mam okrutny. Nie należy podchodzić do nich bez… prezerwatywy. I już!
Jubileusz 40-lecia pracy reżyserskiej będzie Pan obchodził z okazji premiery „Tanga”.
Niestety premiera „Tanga” nie uświetni mojego jubileuszu 40-lecia pracy reżyserskiej. Dzisiaj byłoby to 42-lecie. Były dyrektor nie dotrzymał słowa. Bardziej interesowały go jego „jubileusze”. Ale kasę dostałem. Dobre i to. Zresztą, nie lubię wystawiać się na inscenizowane oklaski i hołdy.
Jakie ma Pan plany na nadchodzące lata, co Pan pisze i co chciałby Pan jeszcze wprowadzić na scenę?
Co do moich planów, to pragnę się godnie zestarzeć. Nie marzę o notce biograficznej w Encyklopedii Powszechnej. A tak serio, to mocno zaprzyjaźniłem się z komputerem. Dużo udzielam się w Internecie: prowadzę kilkanaście blogów, psioczę na polski Teatr na Teatralnych portalach, gromadzę materiał dwóch, mam nadzieję, genialnych książek o profesjonalnym (jednak) aktorstwie i reżyserii. Aha! A pragnę być spalony po zejściu, żeby nic po mnie nie pozostało. Po co komu przeszkadzać ? Bo jak powiada moja żona: „Gdy stajesz się nikim, nikogo nie obchodzi, kim byłeś”. I to by było na tyle.
Dziękuję za rozmowę
Daniela Zybalanka-Jaśko