Podczas poniedziałkowej debaty na temat rozbudowy szpitala przy ul. 3 Maja w Gnieźnie zapytaliśmy Jacka Frąckowiaka – dyrektora gnieźnieńskiego ZOZ-u, co z budynkiem, który stoi w stanie surowym?
To jest trudne pytanie dlatego, że do końca nie ma jeszcze decyzji – mówi Jacek Frąckowiak. Ekspertyzy, które zostały przeprowadzone przez zwycięzców konkursu zdyskwalifikowały go w tym znaczeniu, że koszty są zbyt duże w stosunku do osiągniętych efektów jakie mogłyby dać te nakłady, w związku z tym w tej chwili jeszcze nie wiemy. Gdyby pojawiło się jakieś rozdanie finansowe przy nowym budżecie unijnym na pewno byśmy aplikowali w ten sposób, żeby naprawić ten budynek i przenieść cały szpital, utworzyć szpital zespolony ze wszystkimi oddziałami, które znajdują się w tej chwili na ul. św. Jana, ale to na razie jest w formie pobożnych życzeń. Gdyby się to spełniło, byłoby z korzyścią dla wszystkich mieszkańców.
Były dyrektor ZOZ-u – Włodzimierz Pilarczyk twierdzi, że budynek można było naprawić za pieniądze pozyskane z odszkodowań od firm ubezpieczających budowę. Słyszałem tą wypowiedź – dodaje Jacek Frąckowiak. Powiem tak: nieporozliczanych rzeczy, z którymi do dzisiaj jeszcze się borykamy jest mnóstwo. W tamtym układzie finansowym gdyby dotacja została zerwana ponad 1 mln zł z odszkodowań i tak by nie wystarczył. Trudno mi oceniać, bo to są rzeczy, które wydarzyły się zdecydowanie wcześniej. Natomiast w sytuacji, w której myśmy się znaleźli, te pieniądze były skierowane na pokrycie zobowiązań wynikających zaciągniętych na tą budowę. Nie wszystkie są pokryte, ponieważ inwentaryzacja tej budowy nie do końca była rzetelna i do końca nasi wierzyciele muszą udowadniać swoje roszczenia przed sądem. Niektóre sprawy jeszcze trwają, niektóre już się zakończyły, w części są one spłacone, w części są w sporach sądowych.
Były dyrektor ZOZ-u – Włodzimierz Pilarczyk twierdzi, że budynek można było naprawić za pieniądze pozyskane z odszkodowań od firm ubezpieczających budowę. Słyszałem tą wypowiedź – dodaje Jacek Frąckowiak. Powiem tak: nieporozliczanych rzeczy, z którymi do dzisiaj jeszcze się borykamy jest mnóstwo. W tamtym układzie finansowym gdyby dotacja została zerwana ponad 1 mln zł z odszkodowań i tak by nie wystarczył. Trudno mi oceniać, bo to są rzeczy, które wydarzyły się zdecydowanie wcześniej. Natomiast w sytuacji, w której myśmy się znaleźli, te pieniądze były skierowane na pokrycie zobowiązań wynikających zaciągniętych na tą budowę. Nie wszystkie są pokryte, ponieważ inwentaryzacja tej budowy nie do końca była rzetelna i do końca nasi wierzyciele muszą udowadniać swoje roszczenia przed sądem. Niektóre sprawy jeszcze trwają, niektóre już się zakończyły, w części są one spłacone, w części są w sporach sądowych.
(Buk)
Jeden komentarz
Ta sprawa to farsa i nieporozumienie. Teraz szuka się winnych?
Winnych nie ma sprawy umorzono.
Przecież to gorzej jak za komuny….