Powiatowe Stowarzyszenie Na Rzecz Pomocy bezdomnym i Integracji Społecznej w Gnieźnie „DOM” oraz Schronisko „Pomocna Przystań” podsumowało akcję zima. Obecnie ośrodek ma pod opieką 58-miu mężczyzn.
Tegoroczna zimowa akcja jest bardzo intensywna. Cieniem położyły się wydarzenia związane z alkoholem metylowym, jednak pomimo tego wiele osób udało się uratować. W ośrodku na ul. Pocztowej znajduje się 31-den mężczyzna, na ul. Kawiary – 25-ciu oraz dwóch w szpitalu. Wszystkie kobiety, które zgłaszają się do stowarzyszenia znajdują się w Zieleńcu. Pomysłodawczynią programu jest radna Beata Tarczyńska. Ośrodek wykorzystał doskonale szansę, którą dało miasto – mówi radna miasta Beata Tarczyńska. To jest przykład, z którego mogą czerpać również inni, ale podstawą tego działania są ludzie. Na czele stowarzyszenia, które powstało z osób bezdomnych stanął pan Marian (również osoba bezdomna kiedyś) i dzięki niemu dzisiaj po 8-miu latach możemy zobaczyć to dzieło, które zapoczątkował pan Marian. Wydaje mi się, że bez tej osoby dzisiaj tego efektu byśmy nie widzieli. Dał nadzieję tym ludziom. Walczy o ich godność, o to, żeby poczucie wartości znowu do nich wróciło. Wkłada w to całe swoje serce, jest zdeterminowany i wierzy po prostu w sukces i to jest najważniejsze, że cel, który sobie wybrał, nigdy w niego nie zwątpił. Dzisiaj możemy pochwalić się tym, że został nominowany na Człowieka Roku Wielkopolski. W związku z tym apeluję do mieszkańców, aby oddawać głos na pana Mariana, bo warto. Zdecydowanie uważam, że terapia, która jest tutaj przeprowadzana przynosi dobre skutki. Gdyby nie terapia Ci ludzie nie mogliby znowu w siebie uwierzyć. To daje im poczucie pewności. To są sposoby, których ja osobiście nie znam, ale na pewno rozmowa z terapeutą daje olbrzymie efekty i takie wsparcie dotyczące dania dachu nad głową musi być wsparte terapię i wówczas daje to doskonały efekt. Miasto Gniezno jest prawdopodobnie jedynym miastem, które daje fundusze bezdomnym, by ci pomagali innym bezdomnym. Program powstał 8 lat temu i do dziś skorzystało z niego blisko 300 osób. Udało się pomóc ponad 60-ciu ludziom w tym roku – mówi Marian Wierzbicki. Ci, którzy nie mogli u nas zostać ze względu na brak miejsc zostali skierowani do innych ośrodków, gdzie też zostali zaopatrzeni. I za to jesteśmy MOPS-owi wdzięczni, że takie skierowania automatycznie były robione. Środki na pomoc osobom bezdomnym pochodzą z Urzędu Miasta Gniezna. Dzięki panu prezydentowi mamy dotację roczną i tą dotację otrzymujemy. To dzięki władzom miasta możemy dzisiaj spokojnie działać i spokojnie pomagać tym ludziom, którzy zostają zabezpieczeni i wszelka pomoc od podstaw zostaje im udzielona jeżeli do nas przychodzą. Przychodzą ludzie po żywność, odzież. W miarę możliwości naszego ośrodka pomagamy wszystkim, nie wyrzucając nikogo. Jeżeli taka pomoc jest potrzebna, to jedziemy nawet w nocy, żeby pomóc. Bezdomni są priorytetem. To oni odrabiają chleb, odrabiają wszystko co dostajemy, żeby można drugim bezdomnym pomóc. Chleb odrabiają w firmie piekarskiej u pana Macioszka. Pan Macioszek daje nam przez to chleb i możemy pomóc wielu innym ludziom, którzy przychodzą po ten chleb do nas. Dla mnie ten ośrodek jest domem. Domem, bo sam osobiście nie mam własnego domu, więc mówiąc, że osoby bezdomne tu mieszkają – ja się znajduję w tej kategorii osób bezdomnych. Nie nazwałbym tego, że ciężko jest pomagać bezdomnym, ale nieraz to jest powiedzmy ciężka praca, ale mam nadzieję, że jakoś się z tego wywiązuję, mam nadzieję, że żaden z tych ludzi bezdomnych nie może na mnie złego słowa powiedzieć. Pracownicy ośrodka nikomu nie odmawiają pomocy. Zdarzają się przyjęcia interwencyjne. W pomoc bezdomnym angażują się również Policja, Pogotowie, Straż Miejska, SOK. Można powiedzieć, że akcja zima się udała, ale niestety sprawa zatrucia metanolem była wielką tragedią – największą w czasach jak ja tutaj jestem – mówi Maria Chwiałkowska-Grygiel sekretarz stowarzyszenia „Dom”. Bezdomni byli bardzo przestraszeni, zgryzieni. Pogrzeb jednego z panów odbył się zaledwie 3 dni temu, bo poszukiwano rodziny. Byliśmy jego jedyną rodziną nad grobem. Wszyscy bardzo to przeżywali, bo myśmy ich znali. Nikt nie przypuszczał, że oni tam gdzieś są na tym pustostanie. Jak to się już stało, to było to wielkie nieszczęście. Przeżywamy to w jakiś sposób do dzisiaj. Od razu w ośrodku znalazło się więcej bezdomnych. Przyszli sami, część dowiozła Policja. Również osoba z tego pustostanu, którą udało się uratować. Także bezdomny z Kłecka, który przeszedł przez metanol i też przeżył. Mamy nadkomplet. Były też osoby, które wzięliśmy ze szpitala przed tą tragedią i potem słyszałam: "jak dobrze, że nas wzięliście, bo gdybyśmy tam byli, byśmy już nie żyli". To daje satysfakcję i trochę łagodzi ten ból. Pomagamy każdemu, kto do nas przyjdzie. Musimy pomagać każdemu dlatego, że dopóki szpital nie będzie przyjmował nietrzeźwych, czasami "Dziekanka" odsyła bezdomnych konkretnie do nas, ale miejsce takiego chorego jest w szpitalu. Przyjmujemy każdego, łamiemy swój własny regulamin, ale to jest zima. Nie możemy ryzykować, że on nie przyjdzie trzeźwy. Nadal mamy dużo bezdomnych pomimo zbliżającej się wiosny, więc myślę, że w świadomości coś się zmieniło. Myślę, że będzie duża ilość bezdomnych nawet latem. Akcja zimna w tym roku przebiega bardzo sprawnie. Udało się nawet powstrzymać zatrucia metanolem. Każdy, kto zwróci się do ośrodka o pomoc, otrzyma ją.