Znikome szanse na kontynuację rozbudowy gnieźnieńskiego szpitala przy ul. 3 Maja wszystkim wydaja się nierealne. Starostwo Powiatowe nie jest w stanie zabezpieczyć większych środków na tą inwestycję, a Urząd Marszałkowski nieprzychylnym okiem patrzy na upływający czas.
Dyrektor ZOZ-u Włodzimierz Pilarczyk twierdzi, że na budowie można znaleźć oszczędności chociażby na elewacji budynku. Jest także zdania, że budowa może zostać dokończona do grudnia 2012 roku. Wicestarosta Robert Andrzejewski uważa, że ZOZ niesłusznie obwinia powiat za nieprzystąpienie do umowy jako współbeneficjent. Ostra wymiana zdań nie doprowadziła do żadnych konkretnych ustaleń pomiędzy stronami umowy. Myślę, że bardzo bym sobie marzył, żeby starostwo potraktowało ZOZ jako partnera, a nie jako jakiegoś tam wykonawcę, który swoją robotę musi zrobić – mówi Włodzimierz Pilarczyk. To jest może nierealne marzenie, ale tak bym sobie to marzył. My zwróciliśmy uwagę Urzędowi Marszałkowskiemu, że są problemy, a wcześniej informowaliśmy starostwo, bo muszę przyznać, że my wszystkie dokumenty jakie przekazywaliśmy do Urzędu Marszałkowskiego, przekazywaliśmy również do wiadomości starostwu, działo się to również na radach powiatu. Państwu przekazaliśmy ekspertyzę, na którą ja się powołuję. I nie wtedy, kiedy mieliście państwo możliwość obejrzenia i stwierdzenia, że są takie problemy, nie wtedy kiedy dotarła do państwa ekspertyza następuje wypowiedzenie, tylko pół roku lub 5 miesięcy później w stosunku do przekazanej ekspertyzy. Na tej podstawie pozwalam sobie sądzić, że nie te błędy wykonawcze były podstawą wypowiedzenia umowy. Wydaje się, że główną przyczyną była rezygnacja z bycia współbeneficjentem przez Zarząd Powiatu. Wydaje mi się, że tak odległe wypowiedzenie w stosunku do informacji o ekspertyzie, którą państwu przekazaliśmy jednoznacznie wskazuje, że kwestia zabezpieczenia była podstawą tej decyzji, a nie błędy, których zawsze tysiące na różnych budowach można znaleźć. Tym bardziej, że my zwróciliśmy wszystkie środki, które państwo przekazaliście na wykonanie nieprawidłowej pracy, więc z tego tytułu państwo, jako strażnicy środków publicznych z Unii Europejskiej, nie możecie mieć do nas pretensji. Niewątpliwie po tak długim okresie czasu od poinformowania, że są wady, trudno wierzyć, że to te wady stały się podstawą wypowiedzenia umowy.
Starosta Dariusz Pilak podkreśla, że powiat i tak zabezpieczył o wiele większe środki finansowe niż było to planowane na początku inwestycji. Pytam się dzisiaj, w którym miejscu byśmy byli gdybyśmy faktycznie tą kontynuację prowadzili dalej i dzisiaj mielibyśmy decyzję mówiącą o zwrocie nie 1,865 mln zł tylko o dużo wyższych kwotach, które byłyby w tym momencie zaangażowane – mówi starosta Dariusz Pilak. Mówimy tutaj o rozliczeniu kwot i sum. Tak naprawdę dopóki to rozliczenie nie było władne, to suma adekwatna nie padła. Dysponujemy dokumentem w starostwie podpisanym przez pana dyrektora Pilarczyka, który mówi o kwocie ponad 15,7 mln zł. To jest mniej więcej kwota, która pozostałaby do wykorzystania. Proszę mi wierzyć, że gdybyśmy taką kwotą dysponowali, to byśmy kontynuowali to ze środków, które mielibyśmy zabezpieczone w naszym udziale jako powiat. Ponieważ tych pieniędzy nie mieliśmy, należało ten projekt pozyskać i realizować dalej. Myśmy jako obecny zarząd zrobili bardzo dużym wysiłkiem kolejne zabezpieczenie do budżetu powiatu na rok 2012/2013. To jest ponad 13 mln zł z ponad 6 mln zł, które pierwotnie były potrzebne, gdyby ta budowa była kontynuowana według pierwotnej umowy. (…) Kolejne prowadzenie działań wielomilionowych zabezpieczeń bez pokrycia jest niemożnością, żeby dać taką gwarancję, ponieważ Urząd Marszałkowski w wypadku zaistnienia przedstawionej przez pana dyrektora Krawczykowskiego sytuacji, w sposób natychmiast wymagalny by tych środków potrzebował. Pytam się skąd tą gwarancję solidarną szpital by zagwarantował, skoro mniejszymi kwotami w ogóle w projekt wchodził? Skąd starostwo znalazło by wówczas środki, na które dałoby gwarancję bez pokrycia. Znamy swoje możliwości i wiemy gdzie one się kończą. (…) Jeżeli jest się dyrektorem danej placówki, wzięło się tą odpowiedzialność i w tej umowie się jest, to tą odpowiedzialność się ponosi. My też ją ponosimy jako etatowy zarząd. To jest też realizacja zadań, które wzięliśmy na siebie w odpowiedzialności wszystkich umów, które mamy spisane. Bardzo dużym zaufaniem zarząd obdarzył pana dyrektora Pilarczyka, bo w momencie wystąpienia problemów nie tylko chcieliśmy pomóc będąc poza umową pierwotną, ale również daliśmy gwarancję dyrektorowi wierząc, że to właśnie on poprowadzi tą rozbudowę w tym kierunku, że będzie ona kontynuowana dalej. Decyzje, które wówczas zapadły w pełni wynikały z działania ZOZ-u i w pełni je akceptowaliśmy chcąc pomóc. Nie my doprowadziliśmy do sytuacji, która wyniknęła na budowie, ale skutki były takie, że to powiat był postawiony przed faktem zabezpieczenia wielu milionów złotych, których nikt nie oczekiwał od powiatu w momencie, kiedy do projektu przystępował. To bardzo bolesny moment, ale dużą swobodę działania i jako ZOZ, i jako dyrektorzy każdej placówki ponoszą wszyscy w jednostkach, które również pod powiat podlegają. Na pytanie dlaczego powiat zdecydował się wejść w tą inwestycję, odpowiada następująco: Dlatego, że mówiliśmy o dużo mniejszym zaangażowaniu środków powiatu i mniejszą kwotą redystrybucji wchodziliśmy w całe zadanie, na które wówczas było nas stać. Nie możemy podnosić w nieskończoność zabezpieczeń czy środków wydatkowych tylko na jedną inwestycję, ponieważ z zadań własnych powiatu jest jeszcze oświata, drogi, inwestycje, sprawy społeczne, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. W związku z tym alokowanie środków w jednej inwestycji może spowodować, że powiat będzie na wiele lat zblokowany, a poza tym nie możemy potwierdzać nieprawdy.
Do końca roku 2015 szpital musi zostać dostosowany do rozporządzeń ministerialnych. W innym wypadku nie otrzyma on kontraktu od Narodowego Funduszu Zdrowia. Sytuacja na gnieźnieńskich oddziałach nie jest jednak dobra. Jak to będzie w roku 2016 trudno mi powiedzieć – mówi dyrektor ZOZ-u Włodzimierz Pilarczyk. My niewątpliwie mamy sytuację tego typu, że mamy bardzo trudne warunki. Na bloku operacyjnym można z ogólnodostępnej windy wejść na salę operacyjną. Na oddziale ortopedycznym na powierzchni, na której może funkcjonować 16 łóżek, funkcjonują w tej chwili 33. Mamy bardzo stary budynek intensywnie eksploatowany z nieremontowanym dachem, gdzie na oddziałach noworodkowym i ginekologiczno-położniczym powstają zacieki na suficie i ścianach. Musielibyśmy zrobić remont kapitalny tego budynku, ale jest to niemożliwe w momencie, kiedy jest tam prowadzona działalność. Wiele osób zastanawia się także co z tym, co zostało już wybudowane. Nieosłonięta budowa wystawiona na działanie sił natury ulegnie bowiem zniszczeniu. Do tej pory zostało wydane 6 mln zł z czego Starostwo Powiatowe wydało prawie 1,3 mln zł – dodaje Włodzimierz Pilarczyk. Środki z Unii Europejskiej to 1,8 mln zł i ja trzeba zwrócić, natomiast pozostałe środki, czyli ok. 3,4 mln zł to są środki wydatkowane przez ZOZ. Żeby ten budynek mógł stać i nie niszczeć powinniśmy w najbliższym czasie wydać 6,4 mln zł, tzn.: na wykonanie robót naprawczych 1 628 mln zł, na elewację 2,3 mln zł, stolarkę zewnętrznę 1 mln zł, dachy 500 tys. zł, agregat prądotwórczy z przyłączami 400 tys. zł, przenoszenie płynu pod zbiornik z tlenem medycznym 300 tys. zł. Jest tutaj też jedna sprawa, którą poruszałem na Komisji Infrastruktury. Chodzi o klinkier. Mieliśmy bardzo duże problemy. Elewacja to 2,3 mln zł. To jest kwestia takiego uporu ze strony konserwatora zabytków, który chciał to zbudować w formule klinkierowej, żeby to wyglądało mniej więcej tak jak Stary Browar w Poznaniu. Gdyby nie było tego klinkieru to moglibyśmy tą kwotę zmniejszyć przynajmniej o połowę i nie byłoby też takich problemów konstrukcyjnych, na które zwrócił nam uwagę doktor Przybyłowicz w swojej ekspertyzie. Wicestarosta Robert Andrzejewski winę za powstała sytuację zrzuca na ZOZ. Kolejny raz czuję się jakby zaskoczony tym co słyszę, bo mamy tego typu sytuację: ZOZ dysponując niewielką ułamkową częścią środków do planowanej inwestycji uzyskał wsparcie finansowe ze strony Urzędu Marszałkowskiego i ówczesnego Zarządu Powiatu – mówi wicestarosta Robert Andrzejewski. Inwestycja została niedopilnowana. Zmarnowano olbrzymie pieniądze. Nie jest tajemnicą, że znaczna część budynku powstała z materiału, z którego nie powinna powstać. Nikt tego nie zauważył. Czerwoną cegłę od białej rozpozna każdy, kto nie ma problemów z kolorami. Dzisiaj wszystko skupia się wokół tego jaki ZOZ ma pomysł na ratowanie sytuacji. Inwestycja powinna zakończyć się w listopadzie ubiegłego roku. Teoretycznie powinniśmy mieć możliwość korzystania z tego obiektu. Nie rozliczono skutecznie żadnej zaliczki, którą Urząd Marszałkowski przekazał na tą inwestycję. Dzisiaj zamiast pewnych rozwiązań po odcięciu finansowania ze strony Urzędu Marszałkowskiego bardziej słyszę zarzuty wobec darczyńców, konserwatora zabytków a nie wobec tych, którzy powinni zauważyć na samym początku stawiania ścian, że coś jest nie tak. Dzisiaj problem nie dotyczy już tego co się wtedy wydarzyło, ale tego co dalej. Oczekujemy potencjalnych scenariuszy ze strony instytucji prowadzącej inwestycję. W budżecie pierwotnie planowano kwotę 6 mln zł. Myśmy ją kosztem innych instytucji zwiększyli do kwoty blisko 13 mln zł. To nie jest tak, że my mówimy, że mieszkańcy powiatu to nie są nasi mieszkańcy. Nam w głowie nie powstało, że ten budynek budujemy dla pana dyrektora, dla siebie. Budujemy go dla mieszkańców za ich pieniądze, stąd każda złotówka zanim zostanie wydana musi być 3 razy obejrzana. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze działania w stylu marnowania środków, bo ktoś źle wykonuje pracę na budowie. Dzisiaj budowa jest zamknięta, bo stanowi zagrożenie. Potrzeba olbrzymich środków, żeby wyjść do poziomu zero. Myślę, że w tym kierunku powinna iść teraz uwaga dyrektora – jak z tego bagna wyjść? A nie obrzucanie sugestiami, że wszyscy wokół są winni.
Opinię wicestarosty odpiera Włodzimierz Pilarczyk. Jeżeli ktoś komuś coś daruje to znaczy, że ten obdarowany staje się właścicielem – mówi Włodzimierz Pilarczyk. W związku z tym, jeżeli starostwo wydatkuje środki na swój budynek, to przecież my nie jesteśmy obdarowywanymi. Jeżeli ZOZ daje 3mln zł starostwu, żeby ten budynek w ogóle powstał, żeby w ogóle z tym ruszyć to kto tu jest obdarowany?
Dyskusja na temat tego, kto jest winny zerwaniu umowy na rozbudowę gnieźnieńskiego szpitala będzie prowadzona jeszcze przez długi czas. Mieszkańców jednak nie interesuje tyle kto zawinił, ile to, żeby szpital w końcu został rozbudowany. Powiat jednak nie jest w stanie dokończyć tej inwestycji własnymi środkami.