Niczym bumerang powraca ciągle temat hodowli norek. Spory toczą się na liniach politycznych oraz w znacznym stopniu w mediach. Senator Piotr Gruszczyński udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej, który stał się punktem zapalnym najpierw wojny lokalnej, a następnie ogólnopolskiej.
W wydaniu weekendowym (29-30 październik 2011r.) Gazety Wyborczej pojawił się artykuł pt. „Miliard w norkach”. Oprócz hodowli zwierząt futerkowych znaczna część tekstu była poświęcona senatorowi Piotrowi Gruszczyńskiemu. Podejrzewam, że pierwszy raz usłyszycie państwo jakie rozmowy prowadził senator z dziennikarzem pisma ogólnopolskiego – mówi senator Piotr Gruszczyński. Otóż rozmowy były trzy. Pierwsza rozmowa trwała ok. 20-30 minut. Głównym tematem było to, co związane jest z hodowlą norek. Większość mojej wypowiedzi w ogóle nie została zawarta w tym materiale. O hodowli norek wypowiadałem się bardzo pozytywnie. Pod koniec rozmowy zadano mi pytanie, czy jeden z hodowców zwierząt futerkowych wsparł moją kampanię wyborczą. Odpowiedziałem, że tak, bo prawo na to pozwala. Dziennikarz zadał mi pytanie, czy w mojej ocenie nie doszło do konfliktu interesów. W pierwszej rozmowie odpowiedziałem, że nie. Otóż pan redaktor przedstawił mi pewną argumentację, mówiąc tak: „Jeśli zostało wykonane zadanie, złożyłem oświadczenie i jeśli było ono skuteczne, to w jego ocenie jest konflikt interesów”. Muszę powiedzieć, że ten człowiek zasiał we mnie ziarno niepokoju. Po pierwsze chcę się przyznać, że kiedy odpowiadałem na to pytanie w ogóle nie pamiętałem o tym oświadczeniu. Sygnalizowałem, że złożyłem już 64 takie oświadczenia, a jeśli chodzi o zwierzęta futerkowe, to aż 2. Składałem też oświadczenia na temat trzody chlewnej. Zacząłem zastanawiać się czy nie doszło do konfliktu interesów. Po tej rozmowie wróciłem do biura i zacząłem przeglądać materiały. Zauważyłem, że rzeczywiście moje oświadczenie było skuteczne. Muszę powiedzieć, że nieczęsto się to zdarza. Po rozmowie z Waldym Dzikowskim doszedłem do wniosku, że najprostszą metodą do tego, żeby nie budzić podejrzeń, że doszło do konfliktu interesów jest stwierdzić, że te pieniądze się zwróci, tym bardziej, że mówimy o kwotach, które nie przewrócą mojego budżetu. Zdarzyło się jednak coś, co zmieniło moją optykę do tej sprawy. Po dwóch rozmowach przeczytałem ten artykuł i byłem po prostu wzburzony. Dziennikarz Gazety Wyborczej do kilkunastu tysięcy czytelników pisze tak: „Senator Gruszczyński nie informuje, że hodowca dał mu 10 tys. zł na kampanię wyborczą.” Wykonałem telefon do dziennikarza i zadałem mu pytanie, dlaczego napisał, że nie informuję wyborców o tym, że Rajmund Gąsiorek wpłacił 10 tys. zł na moją kampanię. Dziennikarz kazał mi zwrócić uwagę na akapit wyżej, w którym jest napisane: „Na swojej stronie internetowej senator dużo miejsca poświęca biznesmenowi. Zachwala, że hodowca dostał nagrodę, że wsparł powodzian. Gruszczyński nie informuje tylko…”. Kiedy to przeczytałem, zapytałem dziennikarza, czy sobie ze mnie żartuje. Otóż dziennikarz napisał prawdę. Napisał, że nie poinformowałem na swojej stronie internetowej, że Rajmund Gąsiorek wpłacił na moją kampanię. Dzisiaj informuję, że gdybym napisał to na swojej stronie internetowej, to pewnie bym przeczytał, że w jakichś innych mediach nie napisałem. W związku z tym zadaję pytanie: Jak nazywa się takie dziennikarstwo? Parę dni później pojawił się kolejny artykuł na ten temat, a kilka dni później jeszcze jeden. Zadałem sobie pytanie, co takiego stało się w Polsce, że jedna z szanowanych gazet poświęca tyle uwagi tej branży. W drugim artykule Ci sami autorzy piszą tak: „Senator PO przyjmuje znajomego biznesmena, także działacza PO”. Otóż informuję, że Rajmund Gąsiorek nigdy nie był działaczem Platformy Obywatelskiej. Poinformowałem o tym dziennikarza, który stwierdził, że dla niego nie ma znaczenia, czy ktoś jest w klubie, czy ktoś jest członkiem PO. Senator Piotr Gruszczyński postanowił uwiarygodnić skuteczność złożonego przez siebie oświadczenia. W związku z tym zwrócił się z zapytaniem do Ministra Środowiska. Postanowiłem zrobić krok dalej, ponieważ uważam, że słowo to jest jedno, ale dokumenty uwiarygodniają tego, który odnosi się do sprawy – dodaje senator. Zwróciłem się do Ministerstwa Środowiska, które miało wpływ na rozporządzenie, które wywołało tyle emocji. Zwróciłem się, ponieważ chciałem dowiedzieć się na ile byłem skuteczny w zmianie tego rozporządzenia. To, co otrzymałem wprawiło mnie w zdumienie. Minister poinformował dyrektora mojego biura, że dziennikarze Gazety Wyborczej zwrócili się do niego z tą sprawą i on wyjaśnił na łamach tej gazety, że nie jest możliwe, żeby oświadczenie jakiegokolwiek parlamentarzysty mogło wpływać na kształt jakiegokolwiek rozporządzenia lub ustawy. Minister Środowiska poinformował dyrektora mojego biura, że nie muszę pisać pisma do ministerstwa, ponieważ wszystko będzie zawarte w artykule w Gazecie Wyborczej. Na bazie mojego doświadczenia wysłałem pismo i okazało się, że gazeta tego nie napisała, ale napisał minister i mogę przedstawić kolejny dokument, w którym czytamy: „Uprzejmie Pana Senatora informuję, że oświadczenie złożone przez Pana na 56-tym posiedzeniu Senatu RP w dniu 28 maja 2010 roku było jednym ze stanowisk branych pod uwagę w trakcie przygotowywania ostatecznego kształtu powyżej cytowanego dokumentu. (…) W kontekście przebiegu całości procesu legislacyjnego, a szczególnie etapu konsultacji społecznych, oświadczenie Pana Senatora zostało rozpatrzone na takich samych zasadach jak szereg innych napływających do Ministerstwa Środowiska wniosków i uwag w sprawie potrzeby wykreślenia z projektu rozporządzenia powyższych gatunków. Odpowiadając na drugie z zadanych przez Pana Senatora pytań pragnę wyjaśnić, że decyzję o wykreśleniu z projektu rozporządzenia norki amerykańskiej i jenota podjęto na posiedzeniu Kierownictwa Resortu w dniu 14 lipca 2010 roku. Na ostateczne stanowisko resortu główny wpływ miała szczegółowa analiza wszystkich napływających wniosków ze środowiska hodowców oraz jednostek naukowych związanych bezpośrednio z aspektami hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, jak również stanowisko Ministra Środowiska i Rozwoju Wsi przedstawione na etapie konsultacji międzyresortowych.” Rolą parlamentarzystów jest nie tylko wywoływać burdy, insynuacje i pomówienia oraz naciskanie przycisku, ale przede wszystkim podejmowanie inicjatyw na rzecz wyborców. Powyższe pismo od Ministra Środowiska zmienia moje stanowisko odnośnie zwrotu pieniędzy. Nie będzie żadnego zwrotu pieniędzy. Nie było konfliktu interesów. Podczas trzeciej rozmowy z dziennikarzem powiedziałem, że w tej sprawie mamy już wspólny interes – żeby to nagłośnić. Tylko, że jego intencje są inne niż moje. Zrobię wszystko, na co pozwala mi prawo, żeby oczyścić się z tego, co napisano o mnie w Gazecie Wyborczej. Senator postanowił złożyć pismo w sprawie nierzetelności dziennikarza Gazety Wyborczej do następujących instytucji:
- Przewodniczący Etyki Mediów Ryszard Wańkowicz
- Redaktor Naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik
- Polska Agencja Prasowa Polskie Radio S.A.
- Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich
- Stowarzyszenie Dziennikarzy RP
- Stowarzyszenie „Krajowy Klub Reportażu”
- Związek Zawodowy Dziennikarzy
- Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy
- Katolicka Agencja Informacyjna
- Krajowy Duszpasterz Środowisk Twórczych – ks. dr Wiesław Niewęgłowski
Dodatkowo parlamentarzysta rozważa zapisanie się do Komisji Rolnictwa. O tym, co się stało poinformowałem Przewodniczącego Zarządu Regionu Platformy Obywatelskiej, który niedawno został Przewodniczącym PO – mówi Piotr Gruszczyński. Poinformowałem go także o podjętych działaniach w tej sprawie, mając nadzieję, że Komisja Etyki także do tej sprawy się odniesie. W związku z tą całą sprawą podejmuję kolejne działania. Zastanawiam się nad zapisaniem się do Komisji Rolnictwa po to, żeby wspierać w sposób szczególny tą branżę. Myślę, że ta grupa potrzebuje dynamicznego i skutecznego polityka. Myślę, że w najbliższych dniach podejmę decyzję. Ponadto zostaną skierowane pisma do wszystkich sołectw w 5-ciu powiatach: wrzesińskim, śremskim, średzkim, słupeckim i gnieźnieńskim. Podziękuję za współpracę w minionej kadencji, pochwalę się osiągnięciami związanymi z oświadczeniami i złożę propozycję ścisłej współpracy na rzecz wspierania moich wyborców. Na koniec, żeby ten temat zamknąć należy zadać pytanie: dlaczego pojawiły się te artykuły? W czyim to było interesie? Nie będę wyciągał dalekosiężnych wniosków, ale cofnę się do historii. Pamiętam kiedy w Polsce mieliśmy świetnie prosperujące cukrownie i dzisiaj ich nie mamy. Nie wiem, czy było to w interesie Polski, ale na pewno było to w interesie jednego z naszych sąsiadów. Pamiętam jak zostały ograniczone prawa polskich rybaków. Skorzystali na tym Skandynawowie. Dzisiaj dzieje się rzecz bez precedensu. Poseł Dolata mówi, że to jest dziedzina rolnictwa bardzo intratna, na której można zarobić miliony złotych. Prawda Panie pośle – to jest jedna z najbardziej intratnych dziedzin życia związanych z rolnictwem. Co robią niektórzy politycy? Próbują to niszczyć. Ja uważam, że być może dla wielu rolników ta dziedzina jest szansą na przetrwania, rozwój i pokazanie światu, że polscy rolnicy mogą zarabiać duże pieniądze. Niech nie przemawia przez nas zazdrość, że ktoś się dorabia. Kończąc sprawę tematu Gazety Wyborczej zwróciłem się do kancelarii Senatu z zapytaniem, czy podjąłem działania niestandardowe, które mogą wskazywać, że naruszone zostały zasady etyczne. Dyrektor biura Piotr Świątecki przedstawił jakie są zasady postępowania. W związku z tym z satysfakcją mogę powiedzieć, że moje biuro wykazało się niezwykłą sprawnością, zasady etyczne i standardy zostały zachowane. Senator Piotr Gruszczyński udzielając wywiadu Gazecie Wyborczej nie spodziewał się, że wywoła on taką burzę. Teraz parlamentarzysta chce oczyścić się z oszczerstw, jakie zarzucono mu na łamach ogólnopolskiej prasy. Na pewno zajmie to więcej czasu niż zajęło udzielenie wywiadu.
(Buk)