Z Sonią Jachymiak debiutującą w Teatrze im. Al. Fredry w Gnieźnie w „Kopciuszku” na motywach baśni Charles’a Perrault’a – historia możliwa w reżyserii Andrzeja Malickiego, gdzie wystąpi gościnnie w roli jednej z sióstr przyrodnich Kopciuszka rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Sonia Jachymiak – aktorka gnieźnieńskiego teatru, która weszła także w zastępstwo do bajki „Gelsomino w kraju kłamczuchów” Gianni Rodari w reżyserii Tomasza Szymańskiego. W tym roku uzyskała dyplom ukończenia Policealnego Studium Aktorskiego im. A. Sewruka w Olsztynie.
Debiutuje Pani w teatrze gnieźnieńskim gościnnie w „Kopciuszku” w roli jednej z sióstr przyrodnich tytułowej postaci. Pani zainteresowania profesjonalne budzą podziw. Jak pracuje się nad „Kopciuszkiem”?
Jestem bardzo zadowolona ze współpracy, bowiem rola złej siostry pozwala mi oswoić się z profesjonalną sceną gnieźnieńską. Do tej pory jako studentka pracowałam tylko z aktorami olsztyńskimi, którzy często byli również wykładowcami w mojej szkole, a „Kopciuszek” daje mi możność konfrontacji moich umiejętności z zupełnie nowym zespołem.
Próby sytuacyjne trwają. Jak buduje Pani rolę i jaka to będzie postać?
W pracy nad rolą bardzo cenna jest pomoc reżysera Andrzeja Malickiego. W mojej postaci staram się znaleźć cechy charakterystyczne jej zachowania i m.in. to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze.
Weszła Pani także w zastępstwo do bajki „Gelsomino w kraju kłamczuchów” Gianni Rodari w reżyserii Tomasza Szymańskiego. Co to za rola?
Jest to postać Kota, który w kraju kłamczuchów został zmuszony do szczekania, ale dzięki obaleniu rządów piratów znowu może miauczeć. Polecam tę bajkę najmłodszym widzom.
Ma Pani 24 lata, w tym roku skończyła Pani Policealne Studium Aktorskie im. A. Sewruka w Olsztynie, które trwały trzy lata. Jako studentka miała Pani wiele zajęć. Jakie to były zajęcia?
Przede wszystkim miałam przedmioty zawodowe takie jak: elementarne zadania aktorskie, proza, wiersz, sceny oraz zajęcia fizyczne (taniec, szermierka, trening gestu i ruchu aktora), przy czym zdobyłam także teoretyczne wykształcenie z historii teatru i sztuki.
We wrześniu 2009 roku w ramach Festiwalu Demoludy w Olsztynie (czytanie performatywne) przy stoliku w sztuce „Supermarket” Biljana Srbljanović w reżyserii Ireneusza Janiszewskiego wystąpiła Pani w postaci Diany Cmojewicz – Schwartz. To był Festiwal i występ jednorazowy. Była Pani wówczas na pierwszym roku studiów. Jak wspomina Pani to spotkanie z festiwalową publicznością?
Było to dla mnie ogromne przeżycie, gdyż pierwszy raz wystąpiłam na Festiwalu Teatralnym. Czułam się zaszczycona, że z grona studentów wybrano właśnie mnie. Na Festiwalu zaprezentowały się międzynarodowe zespoły teatralne, głównie z bloku wschodniego, co dało mi możliwość szerszego spojrzenia na Europejski Teatr.
Zaraz po maturze poszła Pani do rocznej Szkoły Tańca w Krakowie. Była to szkoła zawodowa pod nazwą AP – Edukacja. Jakie kwalifikacje z tego tytułu Pani uzyskała?
Jestem zawodowym instruktorem tańca. Jednak przy wyborze szkoły kierowała mną chęć uzyskania uprawnień pedagogicznych. Mam nadzieję, że te uprawnienia pozwolą mi w przyszłości prowadzić także zajęcia teatralne z dziećmi i dorosłymi.
Skończyła Pani Zaoczne Studium Terapii przez Sztukę przy Teatrze Ludowym w Krakowie. Czy to pomaga w zawodzie?
Zdecydowanie tak. Zajęcia te uświadomiły mi, że Teatr jest syntezą wielu sztuk i pomogły mi w pracy nad rolą oraz pokazały, jak tworzyć teatr np. z amatorami czy osobami niepełnosprawnymi.
Przed pójściem do Szkoły Teatralnej skończyła Pani dzienne Lart Studio także w Krakowie, które miało przygotować do egzaminów wstępnych na studia. Czy to w jakiś sposób wspomogło w zdobyciu patenta studenta Szkoły Policealnej Aktorskiej w Olsztynie?
Od razu po zakończeniu Lart Studio udało mi się dostać do szkoły.To właśnie w Larci’e po raz pierwszy miałam możliwość współpracy z wykładowcami aktorstwa, m.in. Geną Wydrych oraz Leszkiem Zdybałem. To oni uświadomili mi, że na egzaminach wstępnych mam tylko parę minut by przekonać do siebie komisję i jak widać się powiodło.
Na drugim roku studiów zagrała Pani w „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Bułhakowa postać cheerladerki i Wiedźmy w reżyserii Janusza Kijowskiego, Dyrektora Teatru Olsztyńskiego, Szkoły Teatralnej, a także wykładowcy na Uniwersytecie Warminsko – Mazurskim z zawodowymi aktorami na dużej scenie. Mógł być to szczególny spektakl, bowiem Michaił Bułhakow 12 lat życia poświęcił tej powieści. Powiedzenia „rękopisy nie płoną” czy „jesiotr drugiej świeżości” weszły do języka potocznego. Moskiewskie adresy bohaterów powieści stały się celem pielgrzymek fanów z całego świata. Ich imionami i przezwiskami nazywano restauracje i kawiarnie.Jak odnalazła się Pani w tym satanicznym świecie Wolanda?
Bardzo lubię literaturę rosyjską. Dyrektor Janusz Kijowski zrobił ogromne przedsięwzięcie teatralne zrzeszające cały olsztyński zespół oraz prezentujące wszelkie możliwości techniczne dużej sceny. Role, które zagrałam, choć były niewielkie, dały mi szansę poznania klimatów dawnej Moskwy i obcowania z wybitną literaturą.
„Intermedia staropolskie” – spektakl na dużej scenie w reżyserii Cezarego Ilczyny, gdzie na drugim roku studiów wystąpiła Pani w roli Ewy z raju i Panny z pieśni o Sobótce, był sprawdzianem umiejętności, które nabywa się terminując w szkole. Jak gra się staropolszczyznę?
Język staropolski stawia ogromne trudności szczególnie młodym aktorom. Doświadczenie starszych aktorów i możliwość współpracy z nimi na scenie ułatwiło zmierzenie się z tym problemem. Pomimo archaicznego języka staraliśmy się grać współcześnie.
Maksym Gorki „Letnicy” to przedstawienie dyplomowe trzeciego roku studiów w reżyserii Michała Kotańskiego na studenckiej scenie, gdzie Pani wystąpiła w roli Julii – jednej z głównych postaci spektaklu, na zmianę z drugą rolą Sonii – dziewczynki, córki głównej bohaterki, był spektaklem nietypowym, bowiem sam Gorki dał obraz kształtowania się społeczeństwa kapitalistycznego na osobowość człowieka, występował przeciw obskurantyzmowi, zwalczał faszyzm, piętnował marazm i oderwanie się od życia literackiego. Jak Pani pracowała nad tymi rolami?
„Letnicy” dały mi możliwość zmierzenia się z dwiema postaciami jednocześnie. Sztuka została przeniesiona we współczesne realia. Reżyser starał się ukazać problemy, które męczyły społeczeństwo za czasów Gorkiego. W naszym spektaklu staraliśmy się pokazać obłudę i dwulicowość ludzi jak zawsze aktualne do dziś.
Spektakl dyplomowy na scenie studenckiej Teatru im. St. Jaracza w Olsztynie „Sinobrody – nadzieja kobiet” Dea Loher’a był kryminałem. Julia, którą Pani grała – główna bohaterka, popełnia samobójstwo z powodu miłości do Sinobrodego i to jest powód, że Sinobrody popada w obłęd i morduje kobiety. Czy po raz pierwszy zetknęła się Pani z tego typu materiałem? Jak gra się kryminał?
Właściwie kryminał zaczynał się dopiero po samobójstwie mojej postaci. Natomiast moja scena, to niespełniona miłość do Sinobrodego. Ale największym wyzwaniem spektaklu było dla mnie zagranie sceny samobójstwa przez wypicie trucizny.
Ostatni spektakl dyplomowy – muzyczny to „A mury rosły” w reżyserii Tomasza Krezymona. Zagrała tam Pani postać Linoskoczki, która jest zadziorną dziewczyną i marzy by zostać baletnicą. Spektakl był w konwencji cyrkowej z piosenkami Jacka Kaczmarskiego. Czy role muzyczne i taneczne dają dużo satysfakcji na scenie?
Było to moje ulubione przedstawienie dyplomowe pomimo, iż śpiewanie dla publiczności na początku było dla mnie krępujące. Reżyser pozostawił mi całkowitą dowolność w tworzeniu postaci, ale dzięki temu rola ta była najbliższa memu sercu.
Przed studiami wystąpiła Pani w dwóch filmach: „Żyłem jak chciałem…gen. Stanisław Skalski” w reżyserii Agnieszki Bujas w Krakowie (w roli ukochanej Generała z czasów młodości) i w „Córkach przestworzy”, także w reżyserii Agnieszki Bujas (w roli Pilotki). Oba to filmy dokumentalne. Czy to było pierwsze spotkanie z filmem? Jak odnajdowała się Pani w tych nowych sytuacjach?
Tak, to był mój pierwszy kontakt z kamerą. Oba filmy opowiadały o historii polskiego lotnictwa. Fragmenty dokumentalne przeplatały się ze scenami fabularnymi. Najtrudniejsze były dla mnie sceny, w których musiałam pokazać umiejętności pilotowania samolotem.
Brała Pani także udział w warsztatach pracy improwizacyjnej z wykorzystaniem metod Komedii del’Arte prowadzonych przez Miriam Escuriola Pena oraz elementów pantomimy i akrobacji, a także w warsztatach Master class z Wiesławem Komasą – warsztaty te poświęcone były pracy nad interpretacją Antoniego Czechowa. Na czym polegały owe warsztaty?
Warsztaty z Komedią del’Arte miały nas zapoznać ze specyfiką grania sztuk tego gatunku i charakterystyką występujących w niej postaci. Natomiast warsztaty z Wiesławą Komasą pomogły nam zrozumieć specyfikę języka i dzieł Czechowa.
Posiada Pani wiele umiejętności: śpiew, taniec klasyczny, historyczny, narodowy, modern jazz, step, szermierka sceniczna, praca z mikrofonem, jazda konna, a także język angielski. Którą z tych dyscyplin najbardziej Pani ceni?
Podczas nauki w szkole najważniejsze były dla mnie zajęcia ze śpiewu i szermierki scenicznej, ponieważ z tymi przedmiotami miałam do czynienia po raz pierwszy w życiu. Bardzo lubiłam także zajęcia ze stepu.
Prawie jednocześnie ze studiami teatralnymi rozpoczęła Pani studia dzienne na Uniwersytecie Warminsko – Mazurskim w Olsztynie, kierunek pedagogika oraz animacja kultury, które dadzą Pani możliwość prowadzenia zajęć z młodzieżą – terapią teatrem. Kończy Pani te studia za rok. Czy kierunek ten może także uzupełnić pracę w teatrze nad rolami?
Na studiach najważniejsze dla mnie są zajęcia z psychologii, ponieważ dają mi one możliwość lepszego zrozumienia problemów i zachowań granych przeze mnie postaci.
Jak sama Pani wspomniała – Olsztyńską Szkołę Teatralną kończy około 8-miu osób, a rozpoczyna 10, a cóż dopiero zdobyć etat w którymś z teatrów w Polsce. Życzę Pani z całego serca, aby powiodło się Pani w tym trudnym zawodzie, ukończenia studiów, a tymczasem zrobiła Pani zastępstwo w roli Kotka II w „Gelsomino w kraju kłamczuchów” i jest Pani przed premierą „Kopciuszka”. Jakie wiąże Pani z tym życzenia?
Cieszę się, że udało mi się zrobić zastępstwo w spektaklu u Pana dyrektora Tomasza Szymańskiego. Mam nadzieję, że kolejna rola, czyli zła siostra w „Kopciuszku” rozpocznie współpracę z gnieźnieńskim zespołem, który bardzo ciepło mnie przyjął. Z nadzieją patrzę w przyszłość.
Jeden komentarz
Piękna Aktorka się szykuje:)