Pandemia koronawirusa trwa. Polski sport popadł w totalny marazm, wszystkie rozgrywki zostały przerwane na nieokreślony czas. Jak poważne skutki odniesie polski sport po upływie szalejącej pandemii COVID-19?
Pod znakiem zapytania stoją zakłady bukmacherskie. Część z nich prężnie sponsoruje kluby i całe rozgrywki, jednak ich kapitały wyraźnie stopniały w obliczu kryzysu. Jak informuje serwis protipster.pl przychody firm bukmacherskich spadły już o ponad 60-proc, dalszy spadek jest nieunikniony w przypadku braku wznawianych rozgrywek sportowych. Firmy oferujące zakłady wzajemne już teraz proszą polski rząd o pomoc w kontekście zamrożenia płatności podatku obrotowego oraz jego zmniejszenie z 12-proc. na 10-proc. Do tej pory nie pojawiły się informacje o wycofaniu się z umów sponsorskich.
Niewiadomą jest jeszcze kwestia środków wypłacanych przez telewizje na mocy nabytych praw telewizyjnych. Wpłaty z tego tytułu to jedne najważniejszych wpływów do budżetów klubowych w stawce PKO BP Ekstraklasy. Dla przykładu przychód wynikający z praw transmisyjnych stanowi 49% budżetu Wisły Płock i 54% Korony Kielce. Oficjalni nadawcy aktualnie zamrozili wypłaty środków, uważają bowiem, że nie można zapłacić transz wynikających z praw transmisyjnych, skoro mecze w ogóle się nie odbyły i tym samym nie było czego transmitować. Temat ten ma być jeszcze w następnych tygodniach głęboko debatowany, jednak zapewniono, że nikt w tej sytuacji nie zostanie na lodzie i problem zostanie w odpowiedni sposób rozwiązany.
Mimo wciąż panującego wirusa i wzrostu liczby zachorowań powrót rozgrywek sportowych pozostaje kwestią tygodni. Spekuluje się, że sportowcy wrócą do zmagań na przełomie maja i czerwca. Na tym kończą się pozytywy, bowiem kibice prędko na stadiony nie wrócą. Niewykluczone, że trybuny na obiektach sportowych mogą zapełnić się dopiero… za rok! To generuje kolejne, olbrzymie straty w budżetach instytucji sportowych. Kluby w tym czasie zarabiały znaczące sumy na karnetach, biletach, cateringu oraz specjalnych akcjach organizowanych przez sponsorów. Dla przykładu, wpływy Legii Warszawa z dni meczowych wynoszą aż 36 milionów euro w rozliczeniu rocznym.
W gorszej sytuacji są drużyny, które swoje rozgrywki prowadzą w halach – mowa tutaj o siatkówce, koszykówce czy na przykład hokeju na lodzie. Obiekty w zamkniętej przestrzeni mogą być jeszcze dłużej nieczynne dla kibiców, co dla niektórych klubów może być dosłownie zabójcze. Inne sporty niż piłka nożna nie generują aż tak znaczących dochodów, więc każdy weekend bez przychodów z dnia meczowego może stanowić bardzo dużą wyrwę w budżecie.
Koronawirus odcisnął bardzo wyraźny ślad na polskim sporcie. Część z klubów może nie przetrwać tej poważnej próby i ogłosić nawet upadłość. Kluczowe będą następne tygodnie oraz moment, w którym sportowcy wrócą na plac gry. Powrót do normalności potrwa jednak bardzo, ale to bardzo długo.