W październiku 2019 roku zatrzymano Macieja K. – jedną z głównych osób w gnieźnieńskim klubie trenującym sporty walki. Akcję przeprowadzili funkcjonariuszy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Udało nam się uzyskać więcej informacji o zatrzymaniu Macieja K. Maciej „pękł”, ale nie ma się co dziwić – ma rodzinę, jego najmniejsze dziecko ma niespełna rok – mówi osoba blisko związana ze sprawą. Grozi mu wysoki wyrok. Obecnie przebywa w areszcie i czeka na sprawę. Wiele osób go zna. Tak naprawdę chyba nikt nie powiedziałby o nim złego słowa. Zawsze był pomocny, ale jak widać – swoje za uszami ma. Niektórzy z chłopaków trenujących w jego klubie stoją na bramkach, ale z tego co wiem są wśród nich także policjanci, dlatego nie zatrzymywali go mundurowi z Gniezna. To jeden z powodów. Gniezno, z tego co wiem, w ogóle nie wiedziało o temacie. To wszystko, to jednak mechanizm „naczyń powiązanych”. Zwróć uwagę na pewne fakty. O klubach, pubach, barach w naszym regionie zrobiło się ostatnimi czasy bardzo głośno. Sam pisałeś o zabójstwie w okolicach klubu w Mieleszynie i toczącej się sprawie. O ile tam stoją licencjonowani ochroniarze, to w innych miejscach często są to „chłopaki z łapanki”. O tym też zresztą pisałeś. („Czy w gnieźnieńskich klubach i pubach jest bezpiecznie? Jakie są obowiązki i uprawnienia pracowników ochrony?” – przyp. redakcji). Maciej został zatrzymany przed tym artykułem, jednak sprawa wyszła na jaw nieco później. Z tego co wiem, Policja zrobiła prowokację, na którą dał się złapać. Mundurowi z Gniezna nie radzą sobie z pewnymi sprawami. Z tego co wiem na komendzie są wakaty, a kryminalni zasypani są setkami spraw. Często muszą wykonywać pracę, której nie powinni, którą powinna odwalać za nich „młodzież”. Zwierzchnicy czasami biorą sprawy w swoje ręce. Kiedy w mieście wypływa jakaś siatka powiązań, w tym przypadku chodzi o handel narkotykami, nie ma na co czekać – zawija się tego, kogo można najszybciej złamać, bo ma najwięcej do stracenia. Nie czeka się aż prochy wejdą do szkół czy klubów. Tutaj prawdopodobnie i tak już były w klubach, pubach, barach, bo sieć powiązań to umożliwiała, ale wiadomo, że nie wszystko da się zatrzymać. Często jest tak, że w końcu ktoś sam donosi na kogoś, kogo zna od lat i doskonale wie czym się zajmuje. Dlaczego? Przykład: ojciec wie, że Pan „X” handluje narkotykami. Po kilku latach znajduje dragi u swojego syna. Dzieciak w końcu pęka i przyznaje się, że dostał czy kupił je od Pana „X”. Pan „X” jest zbyt „mocny”, żeby po prostu załatwić z nim sprawę po męsku, więc najlepszym wyjściem jest poinformowanie mundurowych. Wiele osób popiera – bo brak działania w tym wypadku jest popieraniem – handel prochami dopóki nie dotyczy to np. ich dzieci czy osób z rodziny.