Bójka przed jednym z pubów na ul. Roosevelta w Gnieźnie oraz trwający proces w sprawie zabójstwa przed klubem w Mieleszynie – te zdarzenia i pytania naszych Czytelników sprawiły, że zajęliśmy się tematem ochrony w barach i dyskotekach. Co wolno ochroniarzom, jakie mają obowiązki i uprawnienia?
Ważnym elementem ochrony klubów są umowy. Nie wszystkie lokale je posiadają. Właściciele klubów często budują pozorny obraz bezpieczeństwa i dotrzymania wszelkich wymogów w swoich lokalach – dodaje ekspert ds. bezpieczeństwa. Przy wejściu często widzimy tabliczki z napisem „obiekt monitorowany” oraz „obiekt ochrania firma X”. Owszem – monitoring jest, ale zazwyczaj ochrona obiektu to nic innego jak umowa z daną agencją ochrony na dbanie o bezpieczeństwo budynku w przypadku włamania i monitorowania lokalu kiedy jest on zamknięty. Nie ma to nic wspólnego z tzw. „bramkarzami”, czyli dbaniem o bezpieczeństwo podczas imprez. Jak już wspominałem, ochroniarz musi posiadać legitymację i okazać ją na wezwanie osoby, wobec której interweniuje. Nie ma znaczenia to, że dany teren jest prywatny. Inaczej jest to naruszenie nietykalności cielesnej i odpowiada za to nie właściciel klubu, tylko „bramkarz”. Istnieje lista kwalifikowanych pracowników ochrony. Każda agencja ochrony wysyła regularnie listę pracowników kwalifikowanych do Komendy Wojewódzkiej Policji. Kilka lat temu były dwa stopnie – pierwszy i drugi. Pracownik ochrony pierwszego stopnia ochraniał właśnie obiekty, natomiast drugiego stopnia pełnił funkcję nadzorczą. Teraz jest po prostu Kwalifikowany Pracownik Ochrony Fizycznej. Dodatkowo każda umowa zawarta między klubem a agencją ochrony jest zgłaszana do Wydziału Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji. To właśnie ten wydział sprawuje nadzór na firmami koncesjonowanymi – prowadzi rejestr firm, zawartych przez nie umów oraz zatrudnionych pracowników.
Co w przypadku kiedy klub nie ma zawartej umowy z agencją ochrony? Tak naprawdę nic – dopóki nic poważnego się nie stanie – mówi ekspert ds. bezpieczeństwa. Koncesjonowane agencje ochrony cały czas walczą o to, aby w szczególności kluby, w których odbywają się imprezy taneczne i sprzedawany jest alkohol miały obowiązek zawierania takich umów aby właśnie uzyskać np. koncesję na sprzedaż alkoholu. Wracając jednak konkretnie do pytania, jeżeli systematycznie będzie dochodzić do zdarzeń w lokalu, jego obrębie lub nawet w bliskim otoczeniu poza terenem, ale z udziałem osób, które wcześniej bawiły się w lokalu i spożywały tam alkohol, miejsce to powinno utracić koncesję na sprzedaż alkoholu. Wniosek taki powinien skierować do urzędu wydającego koncesję Komendant Powiatowy Policji. To on ma bowiem wgląd do statystyk zdarzeń w danym klubie. Jeżeli tego nie zrobi, a sprawa trafi do Komendanta Wojewódzkiego Policji, znam przypadki z Polski, w których jednostka podległa miała spore nieprzyjemności z tego powodu. Jest to bowiem łamanie Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, ale także innych przepisów. Chciałbym jeszcze poruszyć jedną kwestię, którą często wykorzystują właściciele klubów. Mianowicie twierdzą oni, że zawarcie umowy z agencją ochrony jest znacznie droższe niż wzięcie „chłopaków z łapanki”. Owszem – poniekąd mają rację. Jest to jednak nieco mylne stwierdzenie, bowiem działa to do wspomnianego już momentu „dopóki nic się nie stanie”. To po pierwsze. Po drugie, może posłużę się porównaniem: jeżeli nie stać mnie na Mercedesa, nie kupuję go. Mianowicie: jeżeli nie stać mnie na zawarcie umowy z koncesjonowaną agencją ochrony, nie szukam półśrodków i po prostu nie otwieram klubu. Należy to po prostu wliczyć w koszty. Dałem kiedyś radę jednemu właścicielowi klubu, który właśnie tego argumentu użył podczas rozmowy ze mną. Poradziłem mu podniesienie opłaty za wstęp o 5 zł lub podniesienie ceny piwa o 1 zł. Posłuchał i zrobił to. Po roku, ponieważ mieszka dosyć daleko, ponownie się z nim spotkałem. Znamy się z lat szkolnych, więc widujemy się praktycznie tylko na spotkaniach absolwenckich. W trakcie rozmowy pokazał zdjęcia z wakacji – był w bardzo egzotycznych krajach, między innymi w Afryce na kilkutygodniowym wyjeździe. Wspomniał także, że wziął w leasing nowe Audi A6. Sam powiedział, że mnie posłuchał i teraz go na to stać. Jego klub tak dobrze funkcjonował, że mimo zarówno podniesienia opłaty za wstęp, jak i jednocześnie ceny alkoholu, ludzie nadal tak samo przychodzili. Niestety – „zapomniał”, że miały to być dodatkowe pieniądze na zabezpieczenie klubu w postaci licencjonowanej ochrony. Dwa lata później stracił koncesję na alkohol. Wiecie jak działa klub bez koncesji na sprzedaż alkoholu? W ogóle nie działa. Wystarczyła jedna bójka, w trakcie której poważnie ucierpiało kilka osób. Problemy jego i „bramkarzy z łapanki” skończyły się, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnymi wyrokami.
5 komentarzy
Czy to nieudolna prowokacja tak zwanych licencjonowanych OCHRANIARZY jak Dozór zbieranina ćpunów i nieudaczników? Boli że dyskoteki nie dają się naciągać?
Tak samo jak w Vechikule, ŁOMOT. I klub nie stracił koncesji.
Najgorsze dziadostwo jest w młynie. Hałas i walki do rana. Policja PRZEJEŻDŻA ulicą, OKŁADAJĄ gościa na CHODNIKU a oni tego nie widzą. Młodzież chodzi na PODWÓRKO BLOKÓW NA przeciwko – PIJĄ TAM do rana i OPRÓŻNIAJĄ się w KLATKA schodowych. Stosunkują się w krzakach, myśląc że NIKT tego nie widzi.
A jak się artykuł ma do tytułu?
Już widzę jak joksy z bramki w mieleszynie itp okazuja legitymacje i zgłaszają na policję ????