„Pociągiem Piast na Koronację Króla” – pod takim hasłem turkol.pl reklamował możliwość ciekawej przejażdżki parowozem z Poznania przez Piłę i Nakło nad Notecią, do Gniezna na widowisko historyczne. Realizacja tego planu okazała się zupełną porażką. Po raz kolejny udowodniono, że w Polsce nie należy podróżować liniami kolejowymi.
O godz. 9.00 z Poznania na trasę wyruszył pociąg Piast. Pięć wagonów doczepionych do 120-letniego parowozu dokładnie o godz. 17.08 miało dotrzeć do Gniezna na Koronację Królewską. Nie wszystko jednak szło po myśli organizatorów. Grupa wojów wyruszyła z Gniezna do Damasławka, żeby tam na stacji kolejowej napaść na podróżnych grabiąc co popadnie. Do Damasławka parowóz dotarł już z 40-minutowym opóźnieniem. Na pasażerów, oprócz wojów, czekali strażacy z OSP Damasławek, którzy dolali wody do lokomotywy. Kiedy ciuchcia ruszyła w dalszą podróż okazało się, że maszyniści zatrzymują się na niemalże wszystkich stacjach po drodze, mimo tego, że nie było to w zaplanowanym rozkładzie jazdy. Kilkunastominutowe postoje zwiększały opóźnienie Piasta. Grupa wojów zdążyła ograbić wszystkich pasażerów z kosztowności, słodyczy oraz pięknych kobiet. Zmęczeni grabieżczym żywotem Słowianie na stałe zadomowili się w Wars’ie. Wagon wyglądał jak z innej epoki, ponieważ w napadzie na pociąg brało udział w sumie 12 wojów z: grupy Kruki z Warszawy, Bydgoszczy, Inowrocławia i Poznania, Drużyny Wojomira z Grodu Piasta, Chrobrego Gniezno. Już przed Janowcem Wielkopolskim okazało się, że parowóz nie jest przystosowany do pokonania zarośniętej trasy. Koła lokomotywy ślizgały się na trawie pokrywającej tory. Piasecznice parowozu były puste, więc maszyniści musieli kilkukrotnie włączać bieg wsteczny i pokonywać nawet najmniejsze wzniesienia z rozpędu. Z Janowca Wielkopolskiego ciuchci udało się wyjechać za siódmym razem. Jakże ogromne było zdziwienie gapiów widzących pociąg notorycznie jeżdżący do przodu i do tyłu. Do Gniezna pociąg dotarł o godz. 19.30. Na znudzonych i nieco zdenerwowanych podróżą pasażerów czekała jeszcze jedna niespodzianka – równie zmęczeni i źli wojowie, którzy dwie i pół godziny wcześniej przybyli na dworzec PKP, aby wesprzeć swoich dwunastu kolegów, bowiem podróżni zostali wzięci do niewoli ulicami miasta przeprowadzeni na Plac św. Wojciecha. Osoby jadące Piastem miały przebywać na placu ok. 4 godzin, jednak opóźnienie sprawiło, że spędzili tam raptem godzinę. Po powrocie na dworzec, ku zdziwieniu wszystkich, zniknął parowóz. Na gnieźnieńskiej stacji zgubienie lokomotywy o naprawdę dużych rozmiarach jest niemalże niemożliwe. Jednak jak widać dla organizatorów przejazdu nie ma rzeczy niemożliwych. Pasażerowie zostali wsadzeni do pociągu liniowego, a kiedy znalazł się parowóz maszyniści i organizatorzy mieli lokomotywę i 5 wagonów tylko dla siebie.
Parowóz należał do Lokomotywowni Wolsztyn. Organizatorem przejazdu był natomiast Instytut Rozwoju i Promocji Kolei. Współpraca pomiędzy tymi dwoma instytucjami widać nie jest najlepsza. Pasażerowie za każdy bilet musieli zapłacić od 30zł do 150zł. Mamy nadzieję, że podróżni otrzymają od organizatora chociaż częściowy zwrot kosztów.
Jeden komentarz
Marian nim jechał a ma prostatę, więc stawali na siusiu