Z Anną Pijanowską, która od dwóch lat pracuje w Teatrze im. Al. Fredry w Gnieżnie, zakończyła zdjęcia do filmu „Bodo” serialu Telewizji Polskiej, gdzie zagrała Adę przyjaciółkę tytułowego bohatera. Jeszcze nie będąc na etacie wystąpiła w Teatrze gnieźnieńskim w prapremierze „Zjednoczenie dwóch Korei” Joel’a Pommerat’a w trzech postaciach Kobiet, obecnie gra w „Spowiedzi masochisty” Romana Sikory w rolach Sprzedawczyni, Janinki a także w bajce „Alicja, pod żadnym pozorem nie idź tam” Michała Kmiecika – inspirowany powieścią Lewisa Carrolla, postać Susła, 9 Pik, Dama Pik, 3 Pik. Jest po premierze do realizowanej w ramach Rezydencji Artystycznych 2015 roku sztuki „Hotel pod wesołym Karpiem” Josepha Hendla w reżyserii autora, gdzie zagrała żydówkę Ryfkę New-jersey a także jest w próbach do spektaklu muzycznego „Klub samotnych serc Portofino” niezapomnianych melodii z lat ’50 XX wieku szlagierów Marii Koterbskiej czy Mieczysława Fogga w reżyserii Łukasza Czuja. Spektakl będzie miał swoją premierę 30 stycznia 2016 roku. Rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
To już prawie dwa lata jak pracujesz w Teatrze gnieźnieńskim. Jeszcze nie będąc na etacie zagrałaś gościnnie w "Zjednoczeniu dwóch Korei" Joel’a Pommerat’a trzy postacie: Opiekunkę dzieci z cyklu "Dzieci" , Dziewczynę "Część mnie" , Kobietę "Miłość nie wystarczy" . " Zjednoczenie dwóch Korei" jest pewnego rodzaju ciągiem obrazów, fragmentów dramatycznych pomiędzy którymi nie ma wyrażnej jedności czy spójności narracyjnej. Jest to raczej szereg opowiadań tematycznie ze sobą powiązanych. Nie jest to jednak sztuka abstrakcyjna. Wręcz przeciwnie, wpisuje się ona w pewnego rodzaju realistyczny i humorystyczny strumień świadomości. W tym tekście pada dużo tematów. Jego styl nie jest ani wyszukany ani oryginalny. To Teatr realistyczny, który można by sklasyfikować jako Teatr sytuacji, to teatr łatwo dostępny i zrozumiały, oparty na prostych psychologicznych zależnościach. Nie ma w nim psychologicznego siódmego dna. Wystąpiłaś we francuskiej prapremierze w reżyserii Lukasza Gajdzisa, jak znajdowałaś się w tych często ryzykownych sytuacjach w sztuce?
Tekst Joel’a Pommerat’a składa się z kilkunastu osobnych scen. Każda z nich to zapis kilku minut z życia różnych ludzi, pokazujący jakiś szczególny przełomowy moment w ich relacjach miłosnych lub po prostu emocjonalnych z innymi. Miałam okazję wziąć udział w czterech z tych historii. Było to bardzo ciekawe z punktu widzenia aktorskiego, szczególnie ze względu na konstrukcję scen. Na początku sytuacje wydawały się być czymś prostym i zrozumiałym, ale w pewnym momencie ukazywał się ich prawdziwy temat czy problem. . To bardzo trudne ale i ciekawe szukać sposobu aby scena była interesująca bez "sprzedawania" emocjonalnej puenty przedwcześnie, zachowując jednak psychologiczne prawdopodobieństwo. Nad tym przede wszystkim pracowaliśmy z Łukaszem Gajdzisem.
Występujesz obecnie w wielu spektaklach, o których będziemy mówic, ale obecnie od pół roku pracujesz nad serialem Telewizji Polskiej "Bodo" . Grasz w nim Adę przyjaciółkę głównego bohatera. Czy zostałaś wybrana drogą castingu? Miałaś 26 dni zdjęciowych. Jak pracowałaś nad tą postacią, czy rola była skomplikowana, bowiem to lata przedwojenne. W jakich klimatach będzie obraz i kiedy film wejdzie na ekrany?
Weszłam do serialu "Bodo" po castingu, gdzie brało udział około 300 uczestników. Po długich konfrontacjach wybrano mnie do roli Ady. Praca na planie to była fantastyczna przygoda, ale także pole do zdobycia ogromnego doświadczenia. Postać nabierała kształtu podczas samego kręcenia, bo w filmie dużo rzeczy się dzieje po prostu na planie, między aktorami. Nie da się tego przygotować. Serial ma być emitowany na wiosnę.
Bardzo dużo nauczyłam się przy pracy nad "Spowiedzią masochisty". Pracowaliśmy z reżyserką z Brazylii, Aline Negra Silvą, której pasją jest taniec. W związku z czym, oraz zapewne na barierę językową, razem z resztą obsady szukaliśmy naszych postaci w fizyczności. Wychodziliśmy od tańca, aby znaleźć cechy charakterystyczne naszych bohaterów.
Sztuka jest jedną z ciekawszych proponowanych aktualnie refleksji na temat przytłaczającej nas rzeczywistości. Pan M. staje się nowym mentorem. Uczymy się od niego krok po kroku, jak być szczęśliwym, żeby ostatecznie zrozumieć, w jaki sposób cierpienie fizyczne pomaga w osiągnięciu wolności. Janinka i Sprzedawczyni odkrywają w swych postaciach świat, który pod naciskiem zmienia spojrzenie na otaczającą ich rzeczywistość – w swym zakłamaniu i dążeniu do własnego unicestwienia Pan M. niszczy świadomość obu bohaterek. Pracując nad rolą, co uważałaś, że jest w tych postaciach w obecnej chwili najistotniejsze w przekazywaniu działań scenicznych?
"Spowiedź masochisty" jest tekstem, który opowiada historię z perspektywy głównego bohatera – Pana M. . Wszystkie inne postaci pojawiające się na scenie są przywołanymi przez niego projekcjami. Myślę, że najważniejsze było to aby działać tak, by napędzać głównego bohatera ( granego przez Piotra Kaźmierczaka ). Z każdą sceną powinien on dostawać od innych bohaterów odbicie, aby ze sceny na scenę jego opowieść stawała się coraz bardziej intensywna, śmieszna i dotkliwa.
Występujesz obecnie z powodzeniem w "Alicji, pod żadnym pozorem nie idź tam" Michała Kmiecika inspirowany powieścią Lewisa Carrolla w reżyserii i scenografii Justyny Lagowskiej. Spektakl był prezentowany na scenie warszawskiego Teatru Powszechnego im. Z. Hubnera. Otrzymał wyróżnienie za innowacyjne podejście do materii dramaturgicznej oraz wyjątkową twórczą adaptację, podczas XIX Międzynarodowego Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak 2015 w Warszawie. Grasz w przedstawieniu rolę Susła, Damę Pik, 9 Pik, 3 Pik. Jednak nie można ustrzec się zastrzeżeń co do spektaklu bowiem postacie zwierząt są nierzeczywiste często abstrakcyjne i niezrozumiałe podczas akcji. Sam Lewis Carroll bajkę uprawdopodobnił – rozgrywała się ona w sennych iluzjach i normalnych konwencjach. Czy odmienne spojrzenie Michała Kmiecika pozwoliło inaczej rozpracowywać role i jak przystępowałaś do pracy nad tymi postaciami, gdyż unowocześnienie całej sztuki niosło za sobą nowe wyzwanie?
Michał Kmiecik napisał tekst już podczas naszej pracy. Widać było, że potrafi uchwycić tematy, które chciała zawrzeć w swoim wymarzonym przedstawieniu reżyserka – Justyna Lagowska i że, potrafią się nawzajem wyczuć. Podobnie zresztą jak z twórcą muzyki Robertem Piernikowskim. I oczywiście pracowało się inaczej – Michał codziennie zmieniał lub dopisywał nowe sceny, co miał swój urok, ale i wymagało gotowości.
Rzeczywiście warstwa wizualna tego spektaklu odgrywa tu bardzo ważną rolę. Myślę, że Justyna widziała świat Alicji, bardzo wyraźnie oczami swojej wyobraźni, jednak zadbała, też o to żebyśmy jako aktorzy mogli poznać pewne inspiracje, które pozwolą nam poczuć klimat tego świata. Na początku pracy oglądaliśmy teledyski, filmiki i słuchaliśmy muzyki. Kiedy zaczęliśmy grać w kostiumach, postaci na pewno zyskały coś nowego. Nie tylko wizualnie, ale i wewnętrznie.
Jesteś po prapremierze "Hotelu pod wesołym Karpiem" Josepha Hendla w ramach Rezydencji Artystycznych 2015. Jest to tekst mówiący o relacjach polsko – żydowskich, to próba opowiedzenia o problemach, które nurtują Polaków i Żydów. Są do dziś żywe bo to często rany niezabliźnione, które co jakiś czas się otwierają. Grasz w przedstawieniu Ryfkę młodą żydówkę New-jersey. Czy mając do dyspozycji wiele wcieleń tych postaci w sztuce trudno było uwiarygodnić odmienność ról?
Spektakl jest utrzymany w mocno naiwnej komediowej konwencji. aby wcielić się w inną postać wystarczy mała zmiana (założenie okularów, zmiana akcentu) i widz już rozumie, że ma do czynienia z innym bohaterem. Nie próbujemy ukrywać faktu, że jesteśmy aktorami i przechodzimy z roli w rolę. Ma to być wręcz część zabawy.
Samo umiejscowienie "Hotelu pod wesołym Karpiem" w Oświęcimiu niedaleko Kl. Auschwitz, pokazuje zwłaszcza w zapowiadanej wersji komediowej granie na mocnych akcentach. Wydaje się że, fakt, iż po komediowe przedstawienie polsko-żydowskich odniesień czasu II wojny i post-holocaustu sięga autor żydowski, pokazuje, że powoli Żydzi przepracowali ten problem w sobie, że zaczynają wyzwalać się z traumy narodowej. Te wcielenia aktorskie w "Hotelu pod wesołym Karpiem" były dla Ciebie pewnego rodzaju próbą przełamania dotychczasowych konwencji postaci , które do tej pory grałaś?
Nie miałam wcześniej okazji zmagać się z rolą komediową. Reżyser Joseph Hendel starał się utrzymywać luźną i radosną atmosferę w czasie prób, jednocześnie zwracając uwagę na precyzję, która w komedii jest bardzo ważna. Na pewno było to dla mnie coś nowego i rozwijającego.
Jesteś także w próbach muzycznego spektaklu "Klub samotnych serc Portofino" niezapomnianych melodii lat ’50 XX wieku, szlagierów Marii Koterbskiej czy Mieczysława Fogga w reżyserii Lukasza Czuja. Premiera przedstawienia przewidziana jest na 30 stycznia 2016 roku. Jakie piosenki śpiewasz i jak jest zakomponowane przedstawienie?
Jesteśmy na razie we wstępnej fazie prób, uczymy się piosenek wspólnych i tego jak jako zespół, znaleźć w śpiewie wspólny puls. Przedstawienie reżyseruje pan Lukasz Czuj, a warstwą muzyczną zajmuje się Marcin Partyka.
Czy masz jakieś plany filmowe po realizacji serialu "Bodo"?
Nie mam.
Czy to zawód wysokiego ryzyka?
Na pewno może być. Pracuję dopiero dwa lata, ale wydaje mi się, że przy odpowiedniej dawce higieny psychicznej jest bardzo przyjemny.
Co zmieniło się obecnie w Twoim życiu?
Cały czas się zmienia i jestem za to wdzięczna losowi i ludziom, których spotykam.
Czy kochasz to co robisz?
Uwielbiam
Życie Cię zaskakuje?
Mniej więcej co drugi dzień.
Czego oczekujesz od losu?
Głupio mi mieć oczekiwania. Jak dla mnie los stara się wystarczająco.
Jako młoda aktorka, która właściwie rozpoczyna karierę ma jakieś marzenia o roli, aby np. zagrać Julię w "Romeo i Julia" czy Sonię w "Zbrodni i karze"?
Nie mam takich marzeń.
Dziękuję za rozmowę.