Nadchodzi magiczna siła świąt i czas przygotowań do nich (właściwe byłoby określenie tajemnicza, ale o magii świąt zwykło się mówić od jakiegoś czasu. Nie ja pierwsza i nie ostatnia użyłam tego słowa). Przypominamy sobie o bliskich, dla których w ciągu roku nie mamy czasu, skąd więc możemy wiedzieć, co kupić im pod choinkę (która przynajmniej w naszym mieście nie budzi negatywnych emocji). Żalimy się koleżance, czym ze swojej skromnej emerytury uszczęśliwić wnuka, któremu z dobrobytu w tyłku się przewraca (zasłyszane w galerii handlowej). Takie i podobne rzeczy co roku wpisują się w poczet świątecznych klimatów.
Szczytem hipokryzji będzie życzyć przy wigilijnym stole posiadania potomstwa bezdzietnym przez "życzliwych strażników moralności", którym kamień spadł z serca, że refundacja in vitro skończy się dużo szybciej, niż było to ustalone. Wierząc w cudowną moc naprotechnologii nie przyjmują do wiadomości, że nie jest alternatywą dla in vitro i za cholerę nie pomoże, kiedy mówimy o nieodwracalnych zmianach spowodowanych endomertiozą albo dysfunkcją narządów rozrodczych będących na przykład wynikiem ich uszkodzenia. Kiedy jeszcze nie jest w stanie pomóc wypadałoby przeczytać samemu, zanim zabierze się głos w tej sprawie.
Co to jeszcze wpisuje się w magię świąt? Dodatkowe nakrycie i puste miejsce przy stole oczywiście. Tak, szanuję je wtedy, kiedy jest zostawione z myślą o bliskich, którzy odeszli, albo o tych, którym różne sytuacje nie pozwoliły wspólnie spędzić świąt. Jednak drugi powód budzi we mnie mieszane uczucia dlatego, że zostawia się je z myślą o niespodziewanym gościu. Czy każda rodzina, która hołduje tej tradycji dałaby świadectwo, że nie jest to jedynie pusty gest? Czy byłaby w stanie przyjąć pod swój dach obcego człowieka? "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" - nie miałam okazji się przekonać i nie wiem, czy zdałabym ten egzamin, gdyby do drzwi niespodziewanie ktoś zapukał i nie byłaby to bynajmniej schludnie ubrana staruszka. A tak w ogóle w czasach, kiedy grozi nam "najazd" uchodźców bezpieczniej byłoby nie obnosić się z tym dodatkowym nakryciem przy stole. A nuż dowiedzą się o naszej gotowości przyjęcia pod dach w tę niezwykle tajemniczą noc strudzonego wędrowca i zaczną pukać do naszych drzwi.
Na magię świąt wpisują się jeszcze męczące zakupy spożywcze, z których powstaną małe dzieła sztuki tworzone na tę okazję. Nie przyszło mi jeszcze do głowy, by przygotować 12 potraw na wigilijny stół z uwagi na pamiątkę 12 apostołów. Czas spędzony w kuchni poświęcam na to, co lubimy jeść, a nie na to, co na nim powinno się znaleźć. Lepiej jest wrzucić niezbędne produkty do kosza z żywnością dla potrzebujących niż wyrzucić, te których się nie zjadło do śmietnika. To jest moje zdanie, ale potrafię uszanować tych, którzy mają odmienne na ten temat. Ten rok jest prawdopodobnie ostatnim, w którym łatwiej jest zrobić dobry uczynek przed świętami. Od przyszłego PiS da jednak po pięć stów na dziecko, co prawda pogubiłam się już, na które i na jakich warunkach, ale tak czy inaczej, chyba będzie żyło się lepiej i zbiórki do koszy z żywnością nie będą już potrzebne. Zatem wystarczy jakoś "przepękać" ten rok, a od następnego o co poprosimy poleci nam z nieba. Podobnie jak nowe ustawy, które już zaczęły sypać się jak z rękawa.
Nie wiem, czy nie byłoby w tym przypadku nadużyciem postulować o warty może nie od razu honorowe i nie pełnione przez żołnierzy i nawet nie raz w miesiącu, ale codziennie przez pielęgniarki przy łóżkach chorych. Nie jak do tej pory z doskoku od jednego pacjenta do drugiego, od piątego do dwunastego. Tak sobie tylko pomyślałam, że chyba byłoby wtedy jakoś godniej może.
Żałuję tylko, że pewna posłanka nie zademonstrowała wcześniej, jak należy "walić się w łeb". Może wtedy ocalałyby dwa bezbronne psy z Kłecka, bo sprawcy za przykładem posłanki mogliby wtedy "przywalić" sobie. Może nie tak mocno, by stała im się krzywda, ale wystarczająco, by przywrócić do życia tę część mózgu, która odpowiada za empatię. Nie wiem nadal, czy posłance oprócz wstydu coś więcej udało się uzyskać?
W dobie chaosu i kłótni w kościołach zabrzmi "Cicha noc" i zatrzyma czas na chwilę. Nie zdążymy się obejrzeć, jak będziemy śpiewać "Alleluja i do przodu"!
Niech śpiewają " Alleluja i do przodu" ale beze mnie.