Wiesław Miech – były paraolimpijczyk odwiedził Gniezno. Co było powodem jego wizyty? Czy w Pierwszej Stolicy jest jego następca? Zapytaliśmy go o to w krótkim wywiadzie.
Jestem byłym paraolimpijczykiem z Seulu, z 1988 roku. W tej chwili w dalszym ciągu siedzę w sporcie po same uszy. Jestem koordynatorem jeśli chodzi o osoby niewidome i słabowidzące, które przygotowują się do Mistrzostw Europy, Świata, paraolimpiady z ramienia Stowarzyszenia Start. W związku z tym, że z tymi ludźmi mam do czynienia, współpracuję m.in. z komitetem paraolimpijskim. Prywatnie pracuję w Szpitalu Wojewódzkim w Płocku jako masażysta-rehabilitant. Tą specjalność zdobyłem jak byłem sportowcem, bo miałem takiego mądrego trenera, który pomyślał, że sport trwa krótko, a potem trzeba mieć jakiś przyzwoity zawód. Przy moim wzroku doszedł do wniosku, że najprościej będzie skończyć AWF w Warszawie. Ukończyłem go zaocznie na kierunku rehabilitacja. Gdybym nie zajmował się sportem to mam zajęcie, bo pracuję w szpitalu i prowadzę także prywatny gabinet.
Jaki jest powód Pana wizyty w Gnieźnie?
Powodem mojej wizyty w Gnieźnie jest przede wszystkim Patryk Łukaszewski. Patryka poznałem parę lat temu. Nasze spotkanie było bardzo przypadkowe. Najpierw zadzwonił jego tata z pytaniem, czy Patryk może startować w Ostrołęce, bo dowiedział się, że są rozgrywane Mistrzostwa Polski w Półmaratonie Niewidomych i Słabowidzących. Ja powiedziałem, że tak, tylko musi mieć zaświadczenia świadczące o jego niepełnosprawności z tytułu wzroku. Później, kiedy już byliśmy w Ostrołęce, szliśmy z hotelu do biura zawodów, zatrzymał się przy nas samochód i mężczyzna zapytał gdzie jest biuro zawodów. Wytłumaczyłem gdzie to biuro się znajduje i mówię: chwileczkę, ja z panem chyba niedawno rozmawiałem przez telefon. Poznałem oczywiście po głosie. Okazało się, że to właśnie był Patryk Łukaszewski ze swoim tatą. Od tamtej pory mamy ze sobą kontakt.
O tym, że Patryk Łukaszewski jest świetnym zawodnikiem nie trzeba nikogo przekonywać. Obecnie jest najszybszym biegaczem z Pierwszej Stolicy – wliczając także zawodników pełnosprawnych. Czy Patryk ma szansę na zdobycie medalu paraolimpijskiego?
Patryk jest obecnie najlepszym zawodnikiem w kraju jeśli chodzi o "wzrokowców". Myślę, że gdyby dzisiaj przyszło zrobić Mistrzostwa Europy lub Świata , to Patryk znalazłby się w pierwszej trójce. Nie powiem, że byłby pierwszy, drugi, czy trzeci, ale znając jego "dynamit w nogach" i chęć do walki, to w pierwszej trójce się łapie. On jest w tej chwili objęty szkoleniem centralnym do przygotowań do paraolimpiady. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i on na tą paraolimpiadę poleci. Bardzo bym tego chciał. A drugim powodem jest to, że Patryk dzisiaj ślubuje. Mam nadzieję, że ta zmiana nie pokrzyżuje mu planów sportowych. Możemy przy tej okazji także spokojnie porozmawiać, bo na zawodach zawsze brakuje na to czasu. Gdyby dzisiaj nie miał ślubu, to byłby w Atenach, gdzie jutro startowałby w maratonie. W przyszłym roku mamy kilka ciekawych maratonów, m.in. w Londynie, półmaraton w Wiedniu.
Moim największym sukcesem sportowym jest brązowy medal paraolimpijski w maratonie. Później kolejnym sukcesem były Mistrzostwa Europy w Moskwie, na których byłem drugi w maratonie. Zająłem także czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata w Szwajcarii. Trochę zabrakło mi wtedy "pary". Po 23 kilometrze tak się fatalnie czułem, że w ogóle myślałem, że zejdę z trasy. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale mój trener powiedział mi do ucha parę naprawdę brzydkich słów i tak to mną zagotowało, że jak poszedłem to chyba asfalt zrywałem i dobiegłem na czwartym miejscu. Wygrałem także maratony w Bostonie, Los Angeles, Chicago, Nowym Jorku wśród wzrokowców. W sumie sportem zawodowym zajmowałem się przez 12 lat.
Co takiego jest w sporcie, w bieganiu, co nie pozwala z tym skończyć? Przecież to olbrzymi wysiłek. Nie wolałby Pan wtedy siedzieć w domu na kanapie i oglądać to wszystko z perspektywy widza?
Kręciło nas to, że ktoś nas zauważa, że jesteśmy w kadrze. Nie liczyły się pieniądze, bo one naprawdę często nie były duże. Biegacze to tak, jak alkoholicy – jak pije to pije, jak się człowiek zarazi bieganiem i ten sport go nakręca, to nie ma na to siły. Często biegacze śpią na sali gimnastycznej gdzie śpi sto osób, a rano się wstaje i biegnie maraton. Miałem swoje 5 minut, coś osiągnąłem, no i zleciałem więcej niż pół świata.
W ilu biegach Pan starował?
Na pewno mam zaliczone ponad 100 maratonów. Na pewno mam zaliczonych 10 supermaratonów, czyli 100-kilometrowych. Na pewno mam zaliczone także 2 biegi 24-godzinne. Co do reszty, to usiałbym policzyć wszystkie medale, bo zawsze dostaje się medal za uczestnictwo. Do tej pory nigdy tego nie liczyłem.
Jakie to uczucie zdobyć medal na paraolimpiadzie?
Szczerze mówiąc to już nie bardzo pamiętam. Byłem w szoku jak wpadłem na stadion, na którym było 120 tysięcy ludzi. Wygrałem ten medal o jedną sekundę. Na amatorskim zdjęciu, które mam w domu widać jak wbiegam na kraty i za mną wbiega kolejny zawodnik. Jedna sekunda to jest odległość metra, może półtora. Przy takim zmęczeniu jedna sekunda w maratonie to jest naprawdę niewiele.
Wiesław Miech został odznaczony przez ministra sportu Brązowym Krzyżem Zasługi za zajęcie trzeciego miejsca na Igrzyskach Paraolimpijskich w Seulu oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi za wybitne osiągnięcia sportowe.