Po upływie sześciu lat podstawówki przyjdzie nam się zmierzyć z trzema kolejnymi w gimnazjum. Debiut w poprzedniej placówce edukacyjnej był o tyle dla nas łatwiejszy, że mieliśmy ogromny wpływ na wychowanie dziecka. Nadszedł moment, w którym zbieramy to, co zasialiśmy wcześniej. Należy mieć nadzieję, że grupa rówieśnicza będzie z naszej perspektywy odpowiednia dla naszego dziecka. W innym przypadku może czekać nas trudny okres. Załóżmy jednak, że w dalszym ciągu wszystko idzie po naszej myśli. Dochodzimy do momentu, kiedy nasza latorośl staje przed obliczem kolejnego testu w swoim i naszym życiu. Chodzi oczywiście o egzamin gimnazjalny, który w odróżnieniu od poprzednich okazuje się być bardzo istotny. Uzyskany wynik i liczba zdobytych punktów decyduje o przyjęciu ucznia do szkoły średniej. Test składa się z trzech części: humanistycznej, matematyczno-przyrodniczej i językowej. Ilość uzyskanych punktów może spełnić lub zaprzepaścić nadzieje na podjęcie nauki w wymarzonym liceum o profilu na przykład biologiczno-chemicznym. Załóżmy, że i tym razem wszystko pójdzie po naszej myśli.
Dziecko rozpoczyna naukę w szkole średniej. Nie tylko się uczy, ale intensywnie myśli nad tym, co chciałoby w życiu robić. A rodzice na podstawie powyższego dwoją się i troją, by pomóc im w realizacji marzeń. Płacą za dodatkowe zajęcia z matematyki, języków obcych, chemii i wszystkiego, co przyczyni się do pomyślnego zdania najważniejszego już egzaminu - maturalnego. Stopniowanie poziomu trudności i istotności egzaminów nie następuje chyba wyłącznie pod kątem uczniów. W tej kwestii prawdopodobnie ktoś pomyślał o rodzicach. Ich system nerwowy mógłby nie wytrzymać, gdyby co roku pod koniec czerwca działo się coś szczególnie istotnego w życiu ich dzieci. Są oczywiście rodzice, którzy mają dzieci rok po roku i wtedy trzymają kciuki częściej od pozostałych. Jeszcze niedawno po maturze był kolejny egzamin wstępny na uczelnię. Teraz matura decyduje, czy będzie dane naszemu dziecku zasilić szeregi studentów. Od 2010 roku, kiedy przypomniano sobie nieśmiertelność maksymy Pitagorasa, że to jednak: "Liczby rządzą światem", matematyka jest ponownie obowiązkowa na maturze, a to znacznie może utrudnić życie osobom o duszach artystycznych, które mają inne zdanie na ten temat. Wydawałoby się, że po maturze dobiegliśmy do mety. Odtąd edukacja naszego dziecka będzie wyłącznie jego sprawą. Nie do końca jest to prawdą. Kiedy moje dzieci były małe, ktoś powiedział mi: "Małe dzieci na rękach, a duże w głowie". Chyba już wiem, co autor tego stwierdzenia miał na myśli. Na pocieszenie dodam tylko, że nie zawsze taki diabeł straszny, jak go malują. Życzę wszystkim Rodzicom cierpliwości i wytrwałości w wspieraniu swoich pociech na wszystkich szczeblach edukacji.
Małgorzata Rakowska